Kocur
Było gorąco, przedarli się na ruiny wschodniej hali, następnie udało im się dobić pozostały tutaj oddział. I się zesrało. Desant, do tego zero własnego wsparcia.
Kocur z ludźmi zajęli pozycję w jednym z budynków na wschodzie, częściowo na zewnątrz za nim, prowadzać ostrzał w kierunku parkingu. Przez tą cholerną czarną i czerwoną magię nie mieli się gdzie poruszać.
- Bebok, Zawada, tamci są na otwartej przestrzeni, dacie radę sprowadzić na nich jakiś ostrzał? Moździerze wystarczą, może uda się rozproszyć śmigłowce!
Po chwili dalej strzelał. W dobie zmatrixowanej broni i miotanych czarów prymitywny ostrzał artylerii według Kocura potrafił porządnie nabroić.
Dla swojego oddziału nie widział miejsca w budynach, nie mieli pola manewru. Przez te śmigłowce nie było szansy skutecznie oflankować przeciwnika. Ja na zawołanie do środka wpadło dwóch żołnierzy, uskakując od serii ze śmigłowca.
-Walić w śmigłowce z erpegów, reszta w desant!