W gościnie się napił, a potem się nudził, aż burza pozwoliła na kontynuacje podróży. Potem jeszcze trochę obowiązków spotkania, wypełnianie umówi, dokonanie wszelkich opłat i już dokowanie.
Jak już stali na przysłowiowej cumie poszedł na obchód kwater załogi. Robił o głównie dlatego że chętnych na posadę bosmana nie było, ale tak na prawdę lubił tam chodzić powspominać jak to kiedyś sam żył w takim miejscu.
Obchód był typowy. Trochę połaził pożartował z przedstawicielami niższych szarż. Pobzdecił, by całego żołdu od razu nie przerąbali i przypominał żeby nie pakować się w kłopoty, ponieważ nikomu nie będzie się chciało ani opłacało ratować ich zamkniętego w pierdlu tyłka.
Następnie ruszył do kwatery. Jak będzie miał wolne ruszy w w poszukiwaniu klubu, a raczej tawerny gdzie może znaleźć sobie podobnych, walnąć szklaneczkę czegoś mocniejszego i powymieniać opowieści kosmicznych wędrowców.