Malcolm był na drugim pucharku wina, kiedy padło pytanie o bogów. Tego mu teraz brakowało. Dywagowania na tematy religijne. Westchnął i sięgnął po kolejny kąsek.
- Bogowie... to skomplikowana sprawa Lordzie. Ich pochodzenia pewny nie jestem, ale wiem o ich... naturze? Z braku lepszego określenia. - przez chwilę kontemplował kawałek sera przed sobą - Światów jest wiele, chociażby można wymienić nieskończone poziomy Otchłani demonów czy Dziewięć Piekieł Baatoru. Każdy element filozofii, każda głębsza myśl, każdy koncept, najpewniej ma swoje odzwierciedlenie gdzieś wśród gwiazd. Czy bogowie je stworzyli... nie wszystkie. Co do ich mądrości, siły czy innych cech. Zależy od boga do boga. Przewyższają śmietników to jest pewne, ale są przypadki, gdzie mogą im też nie dorównywać. - ugryzł żółty trójkącik starego mleka - Bogowie nie tyle co stworzyli światy... oni nimi są. Nasz świat, Toril posiada Bóstwo imieniem Chuntea. Jest to Bogini, która dosłownie JEST naszym światem. Bez niej Toril by nie istniał i ona bez Torilu. Analogicznie sprawa ma się z górami, morzami, lasami. Jeżeli te rzeczy istnieją w twojej krainie.. to najpewniej masz chociaż jedno bóstwo za nie odpowiedzialne. - zastanawiał się nad sięgnięciem po kolejny puchar wina, ale wolał nie stracić kontroli - Ja przynależę, do zakonu Torma, boga odwagi i samoposięcenia.