- Jiiii ha! Pędź maleńka! - Zawył do mikrofonu gdy gwiazdy zatańczyły w ciasnym manewrze a dwie wiązki naładowanych energią cząsteczek minęły kadłub jego myśliwca prując przestrzeń. Wyrównał i pchną przepustnicę aż dźwignia stuknęła o ogranicznik. Jego anioł zadrżał i skoczył wciskać na ułamek sekundy pilota w fotel nim kompensatory zdołały skompensować przyśpieszenie. Gdy jednak spojrzał na ekran taktyczny zaczął bluzgać niczym sam diabeł w przedsionkach piekieł.
Całe skrzydło wracało zostawiwszy kuter jak na strzelnicy co skrzętnie wykorzystali obcy.
Przez chwilę wąchał się czy dołączyć do skrzydła. Nie było już co i kogo bronić a jedne na czterech wygrywał tylko w starodawnych dwuwymiarowych filmach. Ale wtedy w końcu odpaliły platformy i w kierunku niezidentyfikowanych przeciwników pomknęło ze czterdzieści pocisków.
Wyszczerzył zęby w mściwym uśmiechu. - Będziecie dyndać na suchej gałęzi, a my z koleżankami osobiście odprowadzimy was do bram piekła. – Warczał pod adresem napastników.
Nieznacznie skorygował kurs aby zrównać się z chmarą rakiet, minimalnie zredukował prędkość pozwalając się wyprzedzić pociskom a potem wskoczył za nie, znów dopychając przepustnicę do końca. Lawirując za rojem pocisków próbował znaleźć pozycję w której jego maszyna mogła by jak najlepiej rozmyć się za emisjami energetycznymi rakiet.
Czół się jak prawdziwy cowboy. Samotny jeździec gnający swoje stado bydła przez prerię. Analogia była smakowita i była materiałem na przebój.
Plan był prosty doskoczyć na odległość skutecznego strzału, przeliczyć czas dotarcia pocisków tak aby jego cztery rakiety dotarły nim oni zdążą przekalibrować obronę po huraganowym ogniu z platform i dobić to co zostanie z czterech niszczycieli.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. |