Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2019, 19:44   #213
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Na dachu leżał człowiek. Bez wątpienia był to jeden z rosyjskich desantowców, dało się poznać po tym że pod rozerwanym mundurem o kamuflażu miejskim miał tą charakterystyczną żonobijkę w niebieskie pasy.
Nie ma co ukrywać: człowiek ten nie żył i został ograbiony przez jakiegoś bandziora.
Jak do tego doszło w środku bitwy elbląskiej? Ano to było tak:

***

Gdy niebieskoberetowa szarańcza uderzyła pełną mocą na odcinek na którym walczyli, Kocięba naprawdę czuł się jakby ktoś go zczaił ze spuszczonymi spodniami w środku procesu opróżniania pęcherza.
Wcześniej to tylko tak jakby po prostu ktoś go przyłapał na przymierzaniu się do tej czynności. Teraz zaś gdy nie miał granatów i amunicja się kończyła, a on nie mógł polegać na magii.. to to właśnie to w trakcie.

Biegł koło Zawady i wywalał kula za kulą nie szczędząc wysiłku, aby żołnierze którzy próbowali wejść z nimi w wesołe melee ostro tego pożałowali.

Kiedy nastał względny spokój kryjących się po budynkach i osłonach Powstańców nękały co jakiś czas różne szuje. Jeden wyjątkowo uparty gołębiarz zatruwał życie bojownikom o wolność, więc Zawada posłała Kociębe by ten się tym zajął. Wziął paru ludzi i korzystając z jakiś piwniczych przejść wyszli z dala od budynku, aby podejść na pozycję gdzie kręcił się wraży snajper. Wiedzieli gdzie. Jeden z wojaków wypatrzył ruskiego snajpera... zdobył potrzebną informację... ale przypłacił to życiem, kiedy tenże wpakował mu kulę w łeb.

Chociaż zmysły maga nie były sprawne, to alkomantyzm działał i Kocięba wyczuł w okolicy że było pite... i że ktoś tam na dachach nie pił od dłuższego czasu. Takie rzeczy wywęszył kiedy wyszli z tunelu w jakiejś piwnicy pełnej rozwalonych drzwi i potłuczonych słoików z gnijącymi już przetworami. Kocięba korzystając z pozostania niezauważonym rozkazał podwładnym znaleźć i wykończyć prawdopodobne ubezpieczenie snajpera, zaś samemu udał się na dach by rozprawić się z gołębiarzem.

Była to jakaś stara kamienica. Kocięba wszedł ostrożnie na parter. Zrujnowana klatka schodowa wyglądała jakby groziła zawaleniem. Najwyraźniej rykoszety, panu-Bogu-w-okno i inne takie obrały chyba sobie ten budynek za kulołap. Nic to. Zabawne natomiast było to że jakieś wiadro z piachem, ziemią i szpadlem stojące przy wejściu do piwnicy wyglądały na praktycznie nietknięte.

***

Vasyl ostrożnie wycofał się znad krawędzi dachu i wziął karabin do ręki. Polacy kiedy tylko zrozumieli że są na celowniku wycofali się w głąb budynku i nie wyściubiali nosa. Zdołał zastrzelić ze dwóch cwaniaków kryjących się za ścianami zewnętrznymi. Teraz czas było zmienić czym prędzej pozycję i obrać sobie inny cel. Musiał nękać wroga aż nie nadejdzie następne uderzenie... i rzecz jasna nie dać się zastrzelić.
Kiedy usłyszał wystrzał rzucił się instynktownie do przodu za nadbudówkę.

***

Kocięba poczuł że chyba jego zmysły szwankują.
Po pierwsze rzeczywiście wyczuł przeklętego abstynenta... ale ten znajdował się na sąsiednim dachu. Chuj tam, facet właśnie podniósł się i zaczął wycofywać. Spoko, zaraz go tutaj elegancko skosi, chociaż ciężko go dojrzeć bo kamuflaż wojskowej klasy robił swoje.
Tylko że facet okazał się mieć świetny refleks, a pierwsze dwa pociski w serii nie trafiły. Reszta nie miała szans - rusek zrobił tygrysi skok i zniknął za nadbudówką.
Prawie w tej samej chwili rozległy się wystrzały na dole. To jego komandosi starli się z drużyną ubezpieczającą podejście do snajpera. Rychu nie myśląc wiele sam skorzystał z osłony waląc pojedynczymi pociskami tam gdzie się schował przeciwnik. Czuł jego abstynencki smród, pewnie nie dali mu pić by lepiej strzelał. Nieważne i tak zostanie zajebany.

***

Wściekłość Vasyla nie znała granic. Drużyna ubezpieczenia nie zdołała w porę przechwycić wroga, a on wdał się w strzelaninę z jakimś świrem walącym do niego z antycznej broni. Nie żeby jego broń nie miała swoich lat. Wymiana ogniowa trwała może minutę ale snajper wiedział, że to o minutę za długo. Jego karabin nie był przystosowany do walki na odległość parunastu metrów. Podjął więc szybką decyzję. Wziął do łapy pistolet, puścił się biegiem i walił na oślep byleby tamtego przygwoździć.
Bez problemu zdołał dopaść do drzwi. Walka na dole ucichła, podejrzewał najgorsze, szczególnie że na radiu nikt się nie zameldował. Miał szczęście tylko że klatka schodowa była od drugiej strony inaczej tamten świr z dachu by mógł spróbować go wyczaić przez okienka.
Nie mając innego wyboru Vasyl zaszył się w jednym z mieszkań licząc na to że jego w cholerę drogi sprzęt maskujący zdoła zmylić prześladowców.
Kiedy usłyszał wystrzały w oddali i gwałtowne zwiększenie intensywności wymiany ognia podziękował Mateczce Rosyji.
VDV znów ruszyło do ataku.

W ciągu paru minut rozpoczęła się regularna bitwa. Vasyl słuchając meldunków na radiu zdał sobie sprawę, że Polacy... przegrywają. Poczuł przypływ energii i zapału. Dobrze! Jak z nimi skończą będzie mógł się znów napić.

Jako że nie słyszał by ktoś kręcił się po klatce schodowej Vasyl postanowił "sprawdzić sytuację". Z pistoletem gotowym do strzału i SVDS na plecach wyszedł zza tapczanu i powoli ruszył do wyjścia z mieszkania które było jego schronieniem.

Na schodach nikogo nie było. Przeskanował wszystko swoimi prawilnymi goglami i uznał że jest czysto. Tamci musieli się wycofać w obliczu natarcia desantowców. Snajper zameldował się dowódcy i poinformował go o zmianie pozycji i wyznaczeniu kolejnego celu.

Kiedy schodził po schodach i znalazł się na parterze był już prawie pewien że udało mu się ujść z opresji. Wychylił lekko głowę przez wyważone drzwi by się upewnić.
To "prawie" w pewności było bardzo słuszne... jednak przyszło trochę za późno.

W wojsku utwardzali ich ciosami pięści, kijami, kolbami, buciorami i wieloma innymi sprzętami. Mundury zostały też odpowiednio skonstruowane by bronić przed kulami i uderzeniami niektórych broni białych.

Nikt jednak z projektantów wyposażenia dla snajperów nie przewidział że ktoś może użyć przeciw strzelcowi wyborowemu szpadla.
Vasyl przekonał się o tym na własnej skórze kiedy metalowy kant narzędzia z pełnego zamachu wbił się prosto w jego twarz.

***

Mała poprawka. Nie na dachu, a przed blokiem leżał człowiek. Bez wątpienia był to jeden z rosyjskich desantowców, dało się poznać po tym że pod rozerwanym mundurem o kamuflażu miejskim miał tą charakterystyczną żonobijkę w niebieskie pasy.
Nie ma co ukrywać: człowiek ten nie żył i został ograbiony przez jakiegoś bandziora.

***

Ryszard miał nieprawdopodobne szczęście. Raz że wokół wejścia do bloku gdzie chował się snajper rosły krzaczory które go nieźle ukryły, dwa, że VDV wznowiło natarcie. Dowództwo kazało się wycofywać, więc Kocięba posłał swoich komandosów (którzy galantnie wyrżnęli bereciarzy) pod dowództwem kaprala by zabezpieczyli drogę odwrotu Powstańców. Sam zasadził się na snajpera, by ten nie zdołał im bardziej zamieszać.

Chwilę potem walki przeniosły się w tą okolicę i zapanował chaos, który ukrył tą małą szaradę Alkomanty.

Teraz Ryszard zawinięty w dziwny materiał oddalał się od pola bitwy przez jeden z kanałów. Karabin snajperski zakosił, by szybko go wyrzucić w pizdu. Czarci pył. Czuł jak wibruje w jego dłoniach. VDV ze sprzętem z czarciego pyłu...

To dlatego desantowcy tak szaleńczo parli naprzód. W ciągu paru godzin ich cały ekwipunek pewnie się rozsypie... o ile już teraz tego nie robi.
Inna rzecz, że skoro VDV miało te diabelskie wytwory... znaczyło, że Czerwoni Magowie nie zasilali jedynie Czarnej Kompanii. Ba. Mogło to oznaczać dużo dużo więcej...

Wysłał jeszcze krótki komunikat do Zawady odnośnie swojego spostrzeżenia. Potem zamilkł i zniknął. Wojskowy kamuflaż pozwolił mu bez problemu przedostać się do jeden ze studzienek kanalizacyjnych.

W tym wszystkim szpadla nie zachował. Narzędzie zbrodni rzucił w krzaki blisko martwego snajpera.
Może się jeszcze komuś przyda.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 27-11-2019 o 21:08.
Stalowy jest offline