Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2019, 14:24   #73
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Nuln było drugim po Altdorfie ośrodkiem kultu Sigmara, ale jego wyznawcy rzucali się tu w oczy znacznie bardziej, niż w stolicy. Prawie na każdym rogu stał jakiś natchniony człowiek, nawołujący do pokuty w imię Sigmara czy głoszący koniec świata, a widok procesji na ulicach nie stanowił rzadkości.

Główna świątynia znajdowała się na wzgórzu, gdzie zbudowano też ośrodki wiary innych bogów, a przede wszystkim – pałac hrabiny Emmanuelli von Liebowitz. By dostać się do tej części miasta, bogatej, zadbanej, czystej, należało przejść przez jedną z bram w wewnętrznym murze oddzielającym ją od reszty Nuln. Każdą z nich strzegli gwardziści księżnej-elektorki, taksujący wzrokiem przechodniów i wyłapujący żebraków, awanturników i inne osoby o podejrzanej proweniencji.

Tak się złożyło, że udała się tam cała czwórka poszukujących Katriny Schetter. Pierwszy pojawił się w niej Konrad von Falkenberg, a po przedstawieniu sprawy młodemu kapłanowi został skierowany do poczekalni w bocznym skrzydle świątyni, gdzie mieściły się biura i komnaty ważniejszych hierarchów. Godziny mijały, gdy wreszcie drzwi otwarły się, a do środka wszedł Bladin Gladenson, któremu również nakazano oczekiwanie na osobę odpowiednią do zajęcia się ich prośbą. Upłynęła kolejna godzina, w trakcie której kompani wymienili się informacjami. W końcu do pokoju wszedł przyjmujący ich wcześniej kapłan.

- Panowie, pozwólcie za mną. Ojciec Anzelmus przyjmie was teraz.

Wąską, kręta klatką schodową weszli na piętro. Prowadzący ich sygmaryta zapukał cicho do drzwi jednej z komnat, a po chwili otworzył je wpuszczając ich do środka. W pokoju, za potężnym dębowym biurkiem, w równie imponującym fotelu obitym czerwonym materiałem siedział kapłan, a przed nim stali Peter i Snorri.

- Mamy już chyba komplet. – Anzelmus, tak jak wcześniej w kordegardzie, mówił cicho, ale można było wyczuć, że jest to człowiek nie znoszący sprzeciwu, przyzwyczajony do wydawania rozkazów. – Znam już waszą historię i, szczerze mówiąc, interesuje mnie ona tyle, co zeszłoroczny śnieg. Szukajcie sobie naszyjnika, skoro takie dostaliście zadanie, ale jeśli jeszcze raz będziecie bawić się w inkwizycję i dacie się złapać, sam was znajdę i utnę, co trzeba.

Przekaz był jasny. Hierarchy nie obchodziło ani to co robią, ani jak to robią. Liczył się jedynie obraz kościoła. Nie zostali wyciągnięci z celi, bo komuś zależało na nich. Anzelmus nie chciał tylko, by władze miasta postawiły na swoim. Z szuflady wyciągnął ich dokumenty z Wolfenburga i przesunął je po blacie.

- Wasz więzień jest w naszych rękach. Jeśli wyciągniemy z niego coś, co dotyczy was, przekażemy wam wiadomość. Możecie odejść.

Gdy byli przy drzwiach, odezwał się jeszcze raz.

- Aha, zwrócicie pieniądze karczmarzowi za zniszczone drzwi i przeprosicie go w imieniu kościoła.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline