Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2019, 17:52   #181
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Noc 21 Brauzeit 2518 KI, domostwo Valdemara

Valdemar złożył dłonie niczym do modlitwy, splótł swe powykręcane artretyzmem palce. Milczał przez dłuższą chwilę zbierając myśli, toteż trójka gości czekała na jego opowieść z cierpliwością zrodzoną z szacunku dla starczego wieku gospodarza.

- Pierwsi nieumarli pojawili się niecałe dwa tygodnie temu – zaczął w końcu kapłan, moszcząc się wygodnie na krawędzi zajmowanego przez Katerinę łóżka – Natrafili na nich nasi myśliwi, którzy polowali nocą na bagnach. Kilka nieporadnych żywych trupów, kręcących się w kółko. Moi pobratymcy bez trudu sobie z nimi poradzili, porąbali truchła i spalili. Pomyśleliśmy, że to jakaś pomniejsza klątwa albo resztki większej grupy, które przywlokły się tutaj z Sylvanii. Pobłogosławiłem popioły i wszyscy byliśmy pewni, że nasze troski zniknęły.

Oparty o ścianę pomieszczenia Leto postukiwał palcami prawej dłoni w rękojeść swego miecza, słuchając z widocznym zainteresowaniem słów Valdemara. Lautermann przymknęła oczy leżąc w bezruchu i gdyby nie jej unosząca się ledwie zauważalnie pierś, Olivia mogłaby odnieść wrażenie, że Ametystowa Czarodziejka wyzionęła ducha.

- Dwa dni później pojawili się następni, znów nocą i dużo bliżej wioski. Ich też zniszczyliśmy ogniem. Potem odprawiłem wszystkie znane mi ceremoniały mające strzec nas od złego. Konsekrowałem na nowo nasz cmentarz oraz inne znane mi miejsca pochówków. Modliliśmy się wielokrotnie gromadnie do Sigmara, cała wioska bez wyjątku. Wtedy jeszcze nie myślałem, że to może być powracająca klątwa Pana Wron. Ale następnego dnia podeszli pod mur ogromną zgrają, zaczęli napierać na bramę. Od tej chwili zaczęła się nasza udręka. Każdej nocy powracają w podobnych ilościach, chcą wedrzeć się do środka. Walcząc z wysokości muru nie potrafimy ich już palić na popiół, toteż każdy powalony przed brzaskiem i tak powstaje ze zmarłych, znowu odchodzi na mokradła. Widząc, że nie ma ich zakusom końca, wysłaliśmy w końcu jeźdźca do Bechafen błagając o pomoc Kolegium. Łotr się spisał, ale nie wrócił. Najpewniej jako jedyny z nas miał głowę na karku.

Olivia z miejsca zadała sobie w duchu pytanie, dlaczego tylko ów konny poszedł po rozum do głowy, a nie cała reszta napastowanych przez zombi wieśniaków, ale pomna swego statusu w gronie tak znaczących rozmówców, ugryzła się natychmiast w język.

- Przychodzą tylko nocą? – spytał Leto – Nie za dnia?

- Zawsze po zapadnięciu zmroku – przyznał Valdemar – I znikają przed pierwszymi promieniami słońca.

- To dziwne – odparł Śniący – Nekromanci nie wzbraniają się przed praktykowaniem swej bluźnierczej sztuki za dnia. Ożywieńcom zaś wszystko jedno, albowiem nie mają swej woli i posłuszne są jedynie animującej ich członki mocy czarownika. Czy to możliwe, by Pan Wron był w swej prawdziwej postaci wampirem?

Olivia wydała z siebie mimowolny pomruk, sparaliżowana przemożnym lękiem na samo wyobrażenie wampirycznego nieprzyjaciela.

- Może i jest w tym prawda – zgodził się ostrożnie Valdemar – Aczkolwiek żadne zapiski nawiązujące do postaci Pana Wron nigdy nie zawierały nawet strzępka sugestii, iż może on być krwiopijcą. Do tej pory nawet nie pomyślałem o tej możliwości, mówiąc po prawdzie.

- Śmiem wątpić w tę hipotezę – Lauterman otworzyła oczy, przeszyła sędziwego kapłana badawczym wzrokiem – Gdyby to był wampir, już dawno pozostawiłby po sobie wymarłą osadę. Zniszczyłby was doszczętnie, wyssał do ostatrniej kropli pod osłoną pierwszych kilku nocy.

- Jak zatem wyjaśnisz to, moja pani, że napastuje nas jedynie nocą?

- Nie wiem, ale mam przeczucie, że to jeden z ważniejszych kluczy do tej zagadki – odparła Ametystowa Czarodziejka – Za dnia nie widujecie ożywieńców?

- A ty ich widziałaś w drodze do Herrendorfu, pani? – odparł pytaniem Valdemar – Znikają bez śladu, najpewniej ukrywają się pod taflą mokradeł albo w gęstwie zagajników. Odzyskują swój bluźnierczy wigor po zapadnięciu ciemności.


Jeśli Olivia chce, może nieśmiało wtrącić coś do rozmowy, może nikt jej za tę zuchwałość nie zbeszta
 
Ketharian jest teraz online