Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-11-2019, 17:52   #181
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Noc 21 Brauzeit 2518 KI, domostwo Valdemara

Valdemar złożył dłonie niczym do modlitwy, splótł swe powykręcane artretyzmem palce. Milczał przez dłuższą chwilę zbierając myśli, toteż trójka gości czekała na jego opowieść z cierpliwością zrodzoną z szacunku dla starczego wieku gospodarza.

- Pierwsi nieumarli pojawili się niecałe dwa tygodnie temu – zaczął w końcu kapłan, moszcząc się wygodnie na krawędzi zajmowanego przez Katerinę łóżka – Natrafili na nich nasi myśliwi, którzy polowali nocą na bagnach. Kilka nieporadnych żywych trupów, kręcących się w kółko. Moi pobratymcy bez trudu sobie z nimi poradzili, porąbali truchła i spalili. Pomyśleliśmy, że to jakaś pomniejsza klątwa albo resztki większej grupy, które przywlokły się tutaj z Sylvanii. Pobłogosławiłem popioły i wszyscy byliśmy pewni, że nasze troski zniknęły.

Oparty o ścianę pomieszczenia Leto postukiwał palcami prawej dłoni w rękojeść swego miecza, słuchając z widocznym zainteresowaniem słów Valdemara. Lautermann przymknęła oczy leżąc w bezruchu i gdyby nie jej unosząca się ledwie zauważalnie pierś, Olivia mogłaby odnieść wrażenie, że Ametystowa Czarodziejka wyzionęła ducha.

- Dwa dni później pojawili się następni, znów nocą i dużo bliżej wioski. Ich też zniszczyliśmy ogniem. Potem odprawiłem wszystkie znane mi ceremoniały mające strzec nas od złego. Konsekrowałem na nowo nasz cmentarz oraz inne znane mi miejsca pochówków. Modliliśmy się wielokrotnie gromadnie do Sigmara, cała wioska bez wyjątku. Wtedy jeszcze nie myślałem, że to może być powracająca klątwa Pana Wron. Ale następnego dnia podeszli pod mur ogromną zgrają, zaczęli napierać na bramę. Od tej chwili zaczęła się nasza udręka. Każdej nocy powracają w podobnych ilościach, chcą wedrzeć się do środka. Walcząc z wysokości muru nie potrafimy ich już palić na popiół, toteż każdy powalony przed brzaskiem i tak powstaje ze zmarłych, znowu odchodzi na mokradła. Widząc, że nie ma ich zakusom końca, wysłaliśmy w końcu jeźdźca do Bechafen błagając o pomoc Kolegium. Łotr się spisał, ale nie wrócił. Najpewniej jako jedyny z nas miał głowę na karku.

Olivia z miejsca zadała sobie w duchu pytanie, dlaczego tylko ów konny poszedł po rozum do głowy, a nie cała reszta napastowanych przez zombi wieśniaków, ale pomna swego statusu w gronie tak znaczących rozmówców, ugryzła się natychmiast w język.

- Przychodzą tylko nocą? – spytał Leto – Nie za dnia?

- Zawsze po zapadnięciu zmroku – przyznał Valdemar – I znikają przed pierwszymi promieniami słońca.

- To dziwne – odparł Śniący – Nekromanci nie wzbraniają się przed praktykowaniem swej bluźnierczej sztuki za dnia. Ożywieńcom zaś wszystko jedno, albowiem nie mają swej woli i posłuszne są jedynie animującej ich członki mocy czarownika. Czy to możliwe, by Pan Wron był w swej prawdziwej postaci wampirem?

Olivia wydała z siebie mimowolny pomruk, sparaliżowana przemożnym lękiem na samo wyobrażenie wampirycznego nieprzyjaciela.

- Może i jest w tym prawda – zgodził się ostrożnie Valdemar – Aczkolwiek żadne zapiski nawiązujące do postaci Pana Wron nigdy nie zawierały nawet strzępka sugestii, iż może on być krwiopijcą. Do tej pory nawet nie pomyślałem o tej możliwości, mówiąc po prawdzie.

- Śmiem wątpić w tę hipotezę – Lauterman otworzyła oczy, przeszyła sędziwego kapłana badawczym wzrokiem – Gdyby to był wampir, już dawno pozostawiłby po sobie wymarłą osadę. Zniszczyłby was doszczętnie, wyssał do ostatrniej kropli pod osłoną pierwszych kilku nocy.

- Jak zatem wyjaśnisz to, moja pani, że napastuje nas jedynie nocą?

- Nie wiem, ale mam przeczucie, że to jeden z ważniejszych kluczy do tej zagadki – odparła Ametystowa Czarodziejka – Za dnia nie widujecie ożywieńców?

- A ty ich widziałaś w drodze do Herrendorfu, pani? – odparł pytaniem Valdemar – Znikają bez śladu, najpewniej ukrywają się pod taflą mokradeł albo w gęstwie zagajników. Odzyskują swój bluźnierczy wigor po zapadnięciu ciemności.


Jeśli Olivia chce, może nieśmiało wtrącić coś do rozmowy, może nikt jej za tę zuchwałość nie zbeszta
 
Ketharian jest offline  
Stary 28-11-2019, 22:45   #182
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Noc 21 Brauzeit 2518 KI, domostwo Valdemara

Zahipnotyzowana postacią wpół śpiącej czarodziejki, zakuta w kajdany ciekawości opowieścią Valdemara, Olivia tkwiła na swym chwiejnym trójnogu, na domiar wyniosłe słowa Leto zamykały jej usta niczym knebel.


Powiadają, że czarownice mają ostre języki, żeby ich nie kneblować bo knebel językiem przetną, lepiej od razu jęzor wyciąć, żeby zaklęć nie mieliła.


Język Olivii Hochberg nie miał właściwości cięcia materii, ale prawdą było z pewnością, że nad to zuchwale go używała. Choć przedstawiała się tamtej chwili nad wyraz marnie, niczym pątnik przed wyrocznią, trzymając w jednej dłoni misę z wodą, a drugą w owej misie, zdołała wkraść się między słowa kapłana i śniącego.

- Widzieliśmy po drodze powieszone martwe ptaki, czy to wy ludzie z Herrendorfu uczyniliście? To było z pół dnia drogi stąd, skoro ktoś zaszedł tak daleko, dlaczego nie zbiegł dalej? A Pan Wron, o którym mówiłeś czcigodny kapłanie, czy ktoś go widział w ciągu owego kilkunastodniowego. - zmięła słowo - oblężenia? Czy tylko założyliście jego udział?

A! - uniosła palec - mówiłeś też o zapisanych i schowanych gdzieś skrawkach wiedzy, które mogłyby rzucić światło na wydarzenia przeszłości. - zaczekała, sama wystraszona wypowiadanymi słowami - może nawet na przebieg, lub założenia rytuałów.

Zapał dziewczyny by biec na mur i bohatersko odpierać żywe trupy, stopniowo topniał w ciepłym oddechu tajemnicy.
 
Nanatar jest offline  
Stary 29-11-2019, 10:41   #183
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Noc 21 Brauzeit 2518 KI, domostwo Valdemara

Spojrzenia Kateriny, wiekowego kapłana oraz enigmatycznego Śniącego pobiegły w stronę milczącej dotąd dziewczyny. Olivia poczerwieniała nieco stając się obiektem takiej atencji, nie opuściła jednak wzroku.

- Masz takie niezwykłe oczy - powiedział Valdemar, najpewniej po raz pierwszy dostrzegając charakterystyczną skazę wyglądu Olivii i przyglądając jej się w sposób, który kobiecie nie do końca przypadł do gustu. Zbyt dobrze pamiętała podobne spojrzenia: ów wyraz niemego zastanowienia błyszczący w oczach łowców czarownic z Bechafen. Pamiętała groźne chwile, kiedy tylko okazany naprędce glejt mentorski magistra Kolegium ratował ją przed zawleczeniem do jednego z okrytych straszną reputacją przykościelnych przybytków łowców.

- To nic nadzwyczajnego - odezwała się natychmiast Lautermann, próbując usiąść na łóżku i od razu opadając na posłanie z bolesnym pomrukiem - Ludzie rodzą się z podobnymi skazami, ale są one zupełnie naturalne. Skoro zaś moja towarzyszka odezwała się niepytana, okażmy wyrozumiałość i spróbujmy znaleźć na jej pytania odpowiedzi. Martwe ptaki powieszone w zagajniku na stepie to pewnie robota waszego posłańca, tak?

- Najpewniej, pani - odpowiedział sigmaryta zerkając wciąż z ukosa na Olivię - Musiał po drodze gdzieś popasać, na nocleg stanąć. A sami widzieliście jacy ludzie u nas przesądni, jaką wiarę w zabobonach pokładają. Zabijają wrony na pohybel Panu Wron, wszelako mnie się zdawa, że to jeno nieszkodliwe ptaki są. Ptaki dzienne to zwierzęta boże, w przeciwieństwie do swych kuzynów nietopyrzów. Tak, nietopyrze to całkiem co inszego, piekielne pomioty, tych się trza wystrzegać, a tępić ile wlezie!

- Widział kto zatem tego Pana Wron? - powtórzyła swe pytanie Olivia, nieco zalękniona furią, którą zapłonęły oczy Valdemara na wspomnienie owych strasznych nietopyrzów.

- Żaden z nas nie widział - starzec pokręcił przecząco głową, westchnął ciężko - Wbrew temu, co insi moi ziomkowie gadają, sam żem gotów był przyjąć, że ta zgraja ożywieńców to pokłosie starej klątwy, ale po dzisiejszej nocy już żem tego nie jest taki pewien.

- To nie klątwa - powiedziała zdecydowanym tonem Ametystowa Czarodziejka, a Leto przytaknął jej zdawkowym ruchem głowy - Doskonale wyczuwałam obecność kogoś stojącego za tymi nieumarłymi. Nie animowało ich bezimienne przekleństwo, tylko potężna inteligentna wola. To nekromanta z krwi i kości, jeśli nie ów Pan Wron, to ktoś inny.

- Czy zachowane zapiski nie mogłyby zdradzić nam więcej na temat tego zbrodzienia? - oczy Olivii zalśniły gorączkowym blaskiem na myśl o pokrytych kurzem rozpadających się księgach, na stronach których mogło się kryć rozwiązanie niebezpiecznej zagadki.

- Przedłożę wam wszystko, co tylko wciąż znajduje się w moim posiadaniu - zadeklarował natychmiast Valdemar - Wszelako wpierw muszę rzec cosik inszego. Ta zielona poświata, którą gorzały oczy umarłych... pierwszy raz coś takiego ujrzeliśmy. Co to może oznaczać, pani?

- Kimkolwiek jest ten, kto panuje nad hordą, rozpoznał we mnie godną przeciwniczkę - oznajmiła Katerina Lautermann - Zrozumiał, że będzie musiał stanąć do równej walki, dlatego spróbował mnie zastraszyć popisem swoich mocy, lecz to mu się nie udało.

Wsłuchana w słowa czarodziejki Olivia dostrzegła kątem oka jak na ustach Leto pojawił się cień sarkastycznego uśmiechu, ale zniknął on równie szybko jak się pojawił.

- Będę gotowa, kiedy jutrzejszego wieczoru mistrz Dharu przypuści swój atak. Tym razem mnie nie zaskoczy.
 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 01-12-2019 o 20:41.
Ketharian jest offline  
Stary 29-11-2019, 21:42   #184
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Noc 21 Brauzeit 2518 KI, Dom Zgromadzen

Saxa udawała, że jej nie ma, nie rozpoznała mężczyzny, nie wszedł jeszcze w mały okręg światła rzucany przez ledwo palące się ognisko. Była cicho udawała, że jej tu nie ma i dlatego Franz zorientował się po dłuższej chwili, że nie był w izbie samemu. Dopiero gdy oczy przyzwyczaiły się do połmroku spostrzegł służącą. W pierwszej chwili wziął ją za dziecko, które się tu schowało i spytał, choć już znał odpowiedź:

Saxa? - miał się spytać co tu robi, ale znał odpowiedź. To samo co on sam, więc dodał tylko głupio: - Wszystko w porządku?

Kurwości! Przecież dobrze wiesz, że nie wszystko w porządku… Strach ją obleciał jeszcze większy niż mnie - pomyślał.

- Pa..pan Mauer? - Zapytała niepewnie dziewczyna, nadal ściskała kurczowo sztylet. Światło ogniska odbiło się od ostrza broni. - Czy to koniec? Czy wdarli się do miasta? *

Nie… Myślę, że nie… - niepewnie stwierdził stary traper, ale nie slysząc wrzasków mordowanych upewnił się: - Napewno nie. Muszę tam wrócić. Pomóc. Spanikowałem jak młokos. Głowa do góry. Ja stary, a mnie strach obleciał, a co dopiero ty…

Mauer uśmiechnął się przyjaźnie i wyciągnął dłoń do służki:

Idziesz ze mną, czy wolisz zostać tutaj? Tam każda para rąk może się okazać niezbędna. Trza Felixowi pomóc. Chyba go nie zostawimy, nie? - dodał na zachęte.

Dziewczyna potrząsnęła głową w zaprzeczeniu. Nie była w stanie wyjść tam z powrotem. Nawet odwołanie się do pomocy jej przyjacielowi nie poprawiło jej stanu ani nie wykrzesało jakichkolwiek odznak odwago.

- Ni..e. - Wyjąkała opuszczając w końcu sztylet wraz z dłonią: - Zginiemy my tu prawda? - Zapytała starszego mężczyznę podnoszą szklące od wilgoci oczy.

Mauer bił się ze sobą w myślach przez chwile, ale coś stuknęło nagle za domem i traper podskoczył tylko ściskając stylisko topora i zasłaniając Saxe:

Zostaniemy… Nie zostawie cię tu samej... - stwierdził w końcu.
Post pisany wspólnie z Obcą

 

Ostatnio edytowane przez 8art : 06-12-2019 o 07:53.
8art jest offline  
Stary 30-11-2019, 22:03   #185
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Poranek 22 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Zgromadzeni na szczycie kamiennego muru oraz za trzeszczącą złowróżbnie bramą ludzie nie zmrużyli przez całą straszną noc oka, z wszelkich sił starając się odeprzeć ożywieńczych nieprzyjaciół. Wrota trzeszczały ustawicznie pod naporem pozornie nieprzeliczonych martwych ciał, podparte z przeciwnej strony grubymi drewnianymi palami i mięśniami przerażonych wieśniaków; wytrzymały jednak dzięki męstwu obrońców.

Peter Karl Niers, Felix Mayer i Hans Hans walczyli na murze przez całą noc, chociaż w godzinach przedświtu ich mięśnie już im drętwiały od potwornego zmęczenia, a dzierżone w rękach długie drewniane tyczki wyślizgiwały się z pozbawionych czucia palców. Odpychani od muru nieumarli nie ustępowali mimo niepowodzeń. Morze jadowicie zielonych światełek płonących w pustych oczodołach ożywieńców mroziło ludzką krew, niosło złowieszcze przesłanie nie bacząc na płynące z góry przekleństwa i groźby.

Kiedy czarny nieboskłon jął przybierać jaśniejszą barwę, upiorna mgła oplatająca nogi zombi zrzedła, cofnęła się ku mokradłom, a wraz jej bladymi oparami znienacka odeszli również sami nieumarli. Gorzejąca w ich oczach zielonkawa poświata przygasła, sztywne ruchy spowolniały. Słaniający się ze zmęczenia ludzie odprowadzili nieumarłą hordę wzrokiem aż po granice bagien, poza zasięg światła padającego od zatkniętych wysoko na murze pochodni. Nikt nie był już w stanie wykrztusić słowa, przez zaschnięte gardła nie przechodziła nikomu nawet dziękczynna modlitwa.

Kiedy na wschodzie pojawił się w końcu upragniony skrawek słonecznej tarczy, ponad dachami Herrendorfu popłynęło dziarskie pianie jakiegoś wciąż oszczędzonego przed siekierą i saganem koguta. Hans Hans odrzucił na ów dźwięk swoją tyczkę, a potem usiadł bez słowa na szczycie muru, oparł się plecami o wspornik pomostu nad bramą i przymknął oczy, skrajnie wycieńczony stoczoną walką. Spod jego kolczego kaftana sączyła się strużka ciepłej krwi, wieszcząca rozdarte pod wpływem przemożnego wysiłki szwy na świeżej wciąż ranie brzucha.

Pan Niers i młody Felix zeskoczyli z muru, kiedy czwórka noszących się na czarno rębaczy Śniącego otwarła bramę. Wspólnie wyszli ostrożnym krokiem na przedpole wioski, pławiąc się w pierwszych promieniach słońca. Dzień zapowiadał się na chłodny i wietrzny, ale w myślach wielu jawił się najpiękniejszym z wszystkich dotąd przeżytych.

Nieumarli zniknęli, również ci powaleni wcześniej uderzeniami tyczek i bosaków. Podnieśli się z gruntu, w który wcześniej wdeptały ich członki innych zombi i odeszli wraz z nimi, pozostawiając po siebie jedynie nieliczne szczątki w postaci odrąbanych głów czy rąk.
 
Ketharian jest offline  
Stary 02-12-2019, 18:27   #186
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Obrona murów była żmudna i wyczerpująca, a walka ze strachem szybko zastąpiona została walą ze zmęczeniem. Trupy nie były zbyt skuteczne w swym natarciu ale nadrabiały to nieustępliwością i prędzej czy później żywi będą musieli ulec.

Felix szybko porzucił łuk jako, że jego strzały okazały się zupełnie nieskuteczne przeciw takiemu przeciwnikowi. Za to zbawieniem okazały się najprostsze, drewniane widły zrobione z zaostrzonego, rozdwajającego się kija, które idealnie sprawiały się przy zrzucaniu co skuteczniejszych we wspinaczce nieumarłych.

Zdawało się, że mechaniczna "walka" trwała całą wieczność. Mayer co jakiś czas myślał, że dochodzi do kresu wytrzymałości, aby po chwili zmuszony potrzebą, dalej kontynuował nierówną obronę. W zmęczeniu niemal przegapił nieśmiałe nadejście szarówki, a niedługo po niej świtu. Gdy ponownie nadstawił widły aby znów strącić truposza z muru, aż zachwiał się kiedy jego broń nie natrafiła na opór. Udało się. Truposze odstąpiły i zaczęły wracać na swoje bagniska.


Młody łowca przysiadł na murze, odwracając się plecami do ciągle ciemnej ściany lasu i zamknął oczy, opierając się na widłach. Po chwili westchnął i wstał. Jeszcze czekało go trochę pracy, zanim niemal bez życia zwali się na swoje posłanie.

Na początek zdjął cięciwę z łuku dając odpocząć i jemu. Zabrał swój kołczan i człapiąc nie gorzej niż chodzące trupy odpierane nocą, ruszył wgłąb wsi na poszukiwania starego kapłana. Jeszcze przed snem potrzebował modlitwy i spowiedzi, aby bogowie lepiej na niego spojrzeli jeśli miałby się już nie obudzić.
Gdy miał to już za sobą, poczłapał do wspólnej izby, aby tam bez słowa paść na swoje posłanie. Zanim zamknął oczy pomyślał o polowaniu. W końcu przy oblężeniach zawsze najważniejsze jest jedzenie. Może Saxa i Franz zechcieliby ruszyć z nim na zwiad wokół wioski? Jednak chwilowo sen uciął wszelkie dalsze planowanie. Zmęczony organizm w końcu doczekał się chwili dla siebie.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 02-12-2019, 22:43   #187
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Poranek 22 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Z lewym okiem zalepionym jeszcze ropą, prawe nieco mrużąc, Olivia Hochberg niepewnie rozglądała się po pomieszczeniu domu zgromadzeń. Przez szpary w okiennicach wlewało się dzienne światło, z cienia dochodziły równe, ciężkie oddechy mężczyzny srodze utrudzonego robotą.

-Cholera zaspałam - zrozumiała. Zamierzała chwilę odpocząć i wyjść rano przed mury, spróbować przekonać się gdzie odchodzą nieumarli, ale Morr porwał ją i tańczył nie zważając na świt. Próbując poukładać w głowie co z tego co pamiętała wydarzyło się na prawdę, a co zaś było senną fantazją, niechętnie opuściła ciepły koc i chwiejnie podeszła do ławy.

Spojrzała w zwierciadło wody w cynowej misie. Uznała, że do stereotypu brakuje jej tylko miotły. Jendo oko zamknięte, zalepione wydzieliną, drugie ślepie czarne, włosy skołtunione, lico nieczyste, z ust, przystawiła dłoń, z ust odór. Przemyła zimną wodą twarz, usta. Lewe oko zawsze bardziej męczyło się kiedy głębiej sięgała w eter, było też na niego bardziej czułe. Odlepiła je, zmieniła wodę, nastawiła sagan z wrzątkiem, zaparzyła zioła. Zapachniało. Korzystając z chwilowego spokoju, rozebrała się i umyła. Odświeżona raz jeszcze spojrzała w misę zadowolona z odmiany, zamyśliła się, obraz się rozmył i jak w magicznym zwierciadle zobaczyła twarz Sigmaryty.

Czy stetryczały kapłan był łowcą czarownic? - chodziło jej po głowie. Przypomniała sobie jak przeszkadzał w skupieniu Ametystowej Czarodziejce na przedpolu, z jakim dibolizmem doszukiwał się związku anatomii Olivii z jej darem. Po prawdzie słusznie, ale to tylko ona wiedziała. I ta histeryczna nienawiść do pożytecznych zwierzątek, jak nie złe wrony to nietoperze. Postanowiła tego jeszcze dnia podzielić się swymi obawami z czarodziejką, jeśli tamta zgodzi się jej słuchać.

Przygotowała dla wszystkich posiłek z zapasów i rozczesała włosy. Wreszcie znalazła mocną miotłę i zaklęła w sali porządek. Czyniąc tą prostą czynność powróciła pamięcią na nocny mur.

Odór kwaśnego potu i smród rozkładu, lekko owiane zapachem lasu. Perfumy dla degeneratów i szaleńców. Szaleństwo było najlepszym słowem mogącym określić to, co działo się w Herrendorfie owej nocy. Niestrudzona mechaniczność z jednej i drugiej strony. Ta walka nie była dla Olivii, ona szukała, nadwyrężając umęczone zmysły szukała w kłębach Dhar jakiejkolwiek iskry innego wiatru.

Niefrasobliwa panna tak zbliżyła się do krawędzi muru, że zachwiała się, zamachała rękami, świetlisty kostur zatańczył w powietrzu, odzyskała równowagę, pochwyciła lśniący kij, odwrócona plecami do lasu, uśmiechnęła się zwycięsko do Hansa kiedy coś pociągnęło ją mocno w tył. Przez ułamek chwili była pewna śmierci w zimnych ramionach zombi, ku swemu zdziwieniu zawisła w powietrzu jak pająk na nitce. Zbir zdołał zaczepić swoją tyczkę o szelki jej torby. Pamiętała tylko, że cisnęła światło w ożywieńca i ten ją puścił, zaraz potem znalazła się na powrót na murze. Tych wrażeń było zbyt wiele dziewczynie. Pocałowała Hansa Hansa w policzek i godnie udała się do domu zgromadzeń, wiedząc, że powinna zachowywać siły.

Jedno jeszcze nie dawało jej spokoju, taktyka pani Kateriny. Czy znów zamierzała odbyć z nekromantą podobny pojedynek, skoro pierwszy był nieudany? Tylko kiepski generał powtarza nieskuteczną taktykę.

Moi drodzy, Olivia pragnęłaby przekazać to czego się dowiedziała grupie i podzielić się wątpliwościami. W wycieczce weźmie udział bardzo chętnie, choć bardziej interesują ją grobowce niż kaczki - wiem kaczki tez ważne, nie samą żabą żyje człowiek -
Pamięta również, że Lautermannową trzeba nakarmić. Po wycieczce chciałaby się do niej udać i zaprosić do domu zgromadzeń. Może na posiłek.

Najważniejsze. Wstający w domu zgromadzeń zastają pannę Hochberg tańcująca z miotłą.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 03-12-2019 o 21:55.
Nanatar jest offline  
Stary 03-12-2019, 20:19   #188
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Zmęczenie.

Nawet nie fizyczne, bo ból w zdrętwiałych od wysiłku ramionach znosił nie raz. Obrzęk z dłoni, które trzymały twardy, i wyślizgany od częstego użytkowania trzonek bosaka też powinien zejść. Niers wiedział, że w studni znajdzie lodowato zimną wodę, więc fizycznie nie ucierpiał.

Najbardziej dobijająca była końcówka nocy, kiedy zwalone na całkiem sporą stertę, zepchnięte z palisady trupy po prostu wstały, animowane przeklętą magią swojego stwórcy i odmaszerowały, nieporadnie niczym lalki na przedstawieniu. Niers chciał rzucić za nimi bosakiem, ale stwierdził, że szkoda było dobrego bosaka. No i ramię mu zdrętwiało, więc nie wiadomo, czy ciężki pocisk w ogóle by doleciał.

Szybki rzut oka na palisadę potwierdził jego przypuszczenia. Trupy nie dały rady sforsować korony umocnień i zostały odparte z niewielkimi stratami. Ot, widział nieco ran i kilku poturbowanych wieśniaków, ale nikt nie ucierpiał, choć rana Hansa Hansa paskudnie się otworzyła.

Młody Felix też nie ucierpiał, choć wyglądał na zmęczonego.
- Ostatni raz tak mnie zmogło, jak wiozłem Frau Blumentritt na Cesarski Ostrów. W chuj bąbli na łapach dostałem, ale warto było. Takie cyce miała - Niers mrugnął okiem, pokazując rękoma kule wielkości sporych arbuzów, następnie zszedł po drabinie w dół, kierując się w stronę kaplicy Sigmara, gdzie po zmówieniu szybkiej modlitwy dziękczynnej za swoją parszywą, łotrowską duszę, zamierzał zrobić przegląd lokalnych, rozmodlonych dziewic które umiliłyby mu przedpołudniowy odpoczynek.
Najwięcej dewotek było właśnie w kościołach, i niejeden kawaler robił fortunę, bałamucąc śliczną dewotkę, wraz z jej kiesą. Lub kiesą jej męża. Niersowi nie robiło to żadnej istotnej różnicy.

Mijając studnię, wysilił się jeszcze jeden raz, aby pokręcić nieco korbą, zaczerpnąć kilka wiaderek zimnej wody, i zdejmując jedynie kubrak i koszulę, stojąc na placu w samych pludrach i butach, dokonał szybkiej ablucji, kojąc zdrętwiałe ręce, plecy, i dłonie.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 07-12-2019 o 15:39.
Asmodian jest offline  
Stary 05-12-2019, 18:56   #189
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Przedpołudnie 22 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Młody Mayer przespał niespokojnie kilka pierwszych godzin chłodnego wietrznego dnia, pomimo skrajnego zmęczenia budząc się na dźwięk co głośniejszych hałasów. Przed południem emocje nie pozwoliły mu już dłużej wiercić się na niewygodnym łóżku w domu zgromadzeń, toteż usiadł na cienkim posłaniu trąc palcami piekące powieki. Jego spojrzenie zatrzymało się na kształcie śpiącego na boku Hansa Hansa, chrapiącego donośnie, ale ściskającego zarazem kurczowo w dłoni rękojeść ukrytego w pochwie miecza.

- Nie możesz spać? - słysząc dźwięczący niepokojem głos Saxy Felix odwrócił głowę w przeciwną stronę, spojrzał na swą młodziutką przyjaciółkę. Saxa wyzwoliła się na ten widok z objęć siedzącej z nią biodro w biodro Olivii, przeskoczyła pomiędzy łóżkami przytulając się bez słowa do Mayera.

Zaskoczony tak otwartym wyrazem bliskości, Felix objął Saxę ramieniem, pogładził ostrożnie po włosach spozierając kątem oka na wyraźnie z czegoś niezadowoloną pannę Hochberg.

- Dobrze, że wstałeś - powiedziała dziwnooka, a Felix natychmiast przypomniał sobie płomienisty konar, który krewniaczka sędziego dzierżyła w ręce minionej nocy. Taka młoda, a taka wiedźma. Rozsądek kazał się mieć na baczności, chociaż w tej chwili Olivia trzymała w dłoni jedynie całkiem zwyczajną z wyglądu miotłę.

- Czekałam na ciebie - wtrąciła Saxa podnosząc główkę z ramienia Felixa i spoglądając w jego oczy - Świątobliwy Valdemar udziela rozgrzeszeń tym, którzy tego pragną. Pójdźmy do niego, Felixie. Nie wiemy jak skończy się dla nas kolejna noc.. przed oblicze Młotodzierżcy lepiej... z czystym sumieniem...

Głos dziewczyny zadrżał kilkakrotnie, by całkiem ugrzęznąć w gardle, toteż Felix pogładził ją natychmiast po plecach w zamiarze dodania otuchy.

- Byłam w nocy w domu kapłana, razem z panią Lautermann i Śniącym - podjęła wywód Olivia - Wiele tam rozprawiali o naturze nieumarłego zła i planach jego pokonania. Czekałam, aż się z Hansem przebudzicie, aby wam o tym wszystkim odpowiedzieć, wszelako jeśli taką potrzebę macie, idźcie wpierw wyznać duchownemu swe grzechy. Ja przypilnuję Hansa do waszego powrotu.

Jeśli nie macie nic przeciwko, możemy od razu przeskoczyć do sceny, w której po powrocie od kapłana Saxa i Felix zastają w domu resztę drużyny: Olivię z Franzem, Hansem i panem Niersem. Nanatar, opowiedz ustami Olivii o wszystkim, czego się dowiedziałeś nocą, a potem niech Cattus zaproponuje poprzez Felixa wspólny zwiad. Po deklaracji chętnych na wyprawę przeskoczymy fabułą do myszkowania poza bezpiecznym murem wioski.

Zgodnie z wcześniejszą deklaracją dzięki duchowemu wsparciu Valdemara Saxa otrzymała premię +10 do najbliższego testu Strachu.


 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 10-12-2019 o 20:58.
Ketharian jest offline  
Stary 06-12-2019, 21:01   #190
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Trzeba mieć nie do końca poukładane wszystko w głowie albo wyjątkowo beznadziejne poczucie humoru, żeby porównać noc, podczas której odpiera się atak zombie z nocą pełną alkoholu i picia, a jednak kilka szczegółów z obu tych scenariuszy się pokrywa.
Walka z przeciwnikiem do bladego świtu, którego nadejścia i tak się nie donotowuje? Jest.
Brak jakichkolwiek wspomnień z drogi do miejsca spoczynku? Zgadza się.
Runięcie jak kłoda na posłanie, w odzieży, nie zdejmując nawet butów? Tutaj również mamy zgodność.
W końcu: nieprzyjemne bóle i dolegliwości tuż po przebudzeniu? Komentarz chyba nie jest potrzebny.

Hans Hans otworzył oczy i przez pierwsze kilka minut była to jedyna fizyczna czynność na która mógł sobie pozwolić. W jego myślach (a czasami nawet i pomrukach, gdy w końcu udało mu się rozkleić wargi) odbywała się właśnie taka wiązanka przekleństw, że gdyby istniał jakiś mroczny bożek od poprawnej, staroświatowej mowy, to oprych po śmierci stanął by po jego prawicy w zaświatach.
- SMARK! - próbował krzyknąć Hans, ale z ust wydostał się bliżej niezidentyfikowany skrzek, który na pewno nie zwrócił uwagi wołanej wiedźmy. Hans przełknął ślinę i spróbował jeszcze raz.
- OLIVIA KURWA CHODŹ NO TU!!! - wydarł się na całą salę zgromadzeń, prawdopodobnie po raz pierwszy od czasu jak się poznali, używając imienia dziewczyny.
- Po pierwsze nie gadaj tak głośno. Po drugie, zanim zaczniesz opowiadać jak Lautermann spierdoliła sprawę, zostawiając cały ten syf na nas, podczas gdy ona sobie odpoczywała całą noc, weż zerknij na tą sznytę. Cieknie ze mnie jak z jakiejś wieśniary gdy ma cieczkę. Potem sobie idę, nie chce mi się tego wszystkiego słuchać, wszystko mnie boli, śmierdzę... - Hans kontynuował marudzenie jeszcze przez kilka chwil.

Jak powiedział, tak zrobił. Wyszedł na zewnątrz, zabierając ze sobą coś do przekąszenia na śniadanie i poszukał beczki z możliwie najczystszą wodą. Rozebrał się do naga, nie do końca przejmując się jak na tej wsi podchodzą do takiego ekshibicjonizmu, przy okazji też wprowadzając rozmiarami swojego przyrodzenia w osłupienie i zarumienienie kilka wieśniarek. Będąc zbyt zmęczonym na amory zignorował ich atencję i skupił się na wyszorowaniu całego ciała z brudu, krwi i odoru śmierci po truposzach. Wyprał też, na ile tylko sytuacja pozwolała, swoją odzież. Nie chodziło tylko o walory estetyczne: cholera wie jakie choróbsko czy robale mogły przejść na niego po tych nieumarłych. Zbir usiadł po wszystkim na pieńku, podjadając, ciesząc się ciszą i jednocześnie cierpiąc wszelkie bóle w milczeniu.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172