Gert powoli zajmował się stołem, ale miał uszy nastroszone. Malcolm... lepiej będzie jeśli nauczy się milczeć. Może ma wiedzę i żarliwą wiarę, ale... czasami lepiej milczeć, lub zgrywać głupa przed wyżej położonym przed sobą. Ostlander miał tylko nadzieję, że Lord nie będzie miał za złe... nawet obrócił to w żart i ironię. Pytanie tylko, czy z dobrej wiary, czy z jadem planującym zemstę? Czas pokaże...
- Proszę wybaczyć Panie naszej towarzyszce, ale obawiam się, że... nie jesteśmy z tego świata. - powiedział pogodnie spoglądając na Lorda Niclasa - Nie znam żadnej z tych map które tu widziałem, a mam do nich pamięć. Nie wiem jak się tu znaleźliśmy, ale być może Bogowie mają wobec nas plany w tej krainie.
Łowczy pokiwał głową w zadumie.
- Jednak na to zapewne przyjdzie czas. Wasza Miłość otoczyła opieką nie tylko nas, ale i dziewczynę której przyszliśmy z pomocą, za co jesteśmy wdzięczni. - skinął głową na znak podzięki - Jeśli wierzyć w słowa służby i ich zapał do pracy o tej porze dnia i nocy czekają Waszą Miłość ważne wydarzenia... Jak moglibyśmy pomóc i na co baczyć? Jesteśmy nowi w tych stronach i nie chcielibyśmy popełnić faux pas. Mógłbyś Panie opowiedzieć nam więcej o gościach i, jeśli sobie Pan życzy, naszym udziale w tym wydarzeniu?
Mając wiedzę którą miał, Łowczy stronił od alkoholu... jeszcze, szczególnie jedna ruda i młoda służka siedziała mu na myśli. Prawda, z chęcią by się skuł w trupa, ale nie wypada wśród szlachty. Zbyt ryzykowne, cenił sobie własną skórę, najlepiej w jednym kawałku, ponad wszystko... Poza tym, to była doskonała okazja do zorientowania się w okolicy i zamiarach. Nic nie działo się przypadkiem!
Sokar... Gert był tylko śmiertelnikiem, ale widział znaki działań jego Patrona. Patrona, bo Bóg to bardzo obraźliwe określenie. Zarezerwowane dla maluśkich umysłem, duszą i ciałem. Oczywiście nie miał zamiaru poruszać tej kwestii... szczególnie, kiedy nie wiedział dokładnie z kim ma do czynienia.