Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2019, 21:31   #194
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Jako, że przy ustawionej na moście barykadzie nie działo się nic groźnego, krasnoludy odstąpiły, pozostawiając tam zaledwie trzech strażników, którzy mieli mieć baczenie na okolicę. Pozostali khazadzi, na czele z Grimbinem i Bardakiem przyłączyli się do Sophie i Gwendoline w próbie zagonienia spanikowanych wieśniaków w jakieś w miarę bezpieczne miejsce.

W końcu się to udało i wszyscy znaleźli schronienie. A był na to najwyższy czas, bo kolejny pocisk z jazgotem wyfrunął zza wierzchołka wzgórza, zmierzając w kierunku Farigoule. Moment później z łomotem rąbnął w przylegający do zagrody Lagisquetów kurnik. Konstrukcja rozleciała się, a łomotowi towarzyszył przeraźliwy harmider czyniony przez kury i unosząca się w powietrzu chmura piór i pierza.


Nim grupka śmiałków zdecydowała się na atak, katapulta była gotowa. W tym momencie, nim szkielety zdołały odpalić pocisk, zaatakowali. Rorek, wywijając kilofem pognał wprost na machinę. Tuż obok niego biegli dwaj górnicy. Bracia Lierre natomiast towarzyszyli Grimmowi, który skierował się w stronę obsługi katapulty. Z tyłu został Caspar, szeptając słowa, z pomocą których tkał nici Wiatrów Magii. Szkielety dopiero w ostatnim momencie zorientowały się, że stały się celem ataku. Machina już trzęsła się pod uderzeniami górniczych kilofów, gdy nieumarły artylerzysta, niepomny okładającego go pałą Gottiego, zwolnił linę. Rozprężone ścięgna jęknęły i w górę poszybowała z wielką siłą kolejna chichocząca czaszka. Moment później szkielet rozpadł się na kawałki. Obok głowy Grimma coś przeleciało i rąbnęło w kolejnego szkieleta. To Caspar posłał magiczny pocisk w przeciwnika. Ogłuszony szkielet zachwiał się, z jego „ciała” wypadło kilka pomniejszych kości, a Grimm przyrżnął mu z całej siły toporem. Gnaty z grzechotem opadły na kamienistą glebę. Rorek potężnymi uderzeniami miażdżył magicznie sklecone kości. Były wytrzymałe niczym skała, w której wraz z innymi krasnoludami w kopalni poszukiwał kryształów. Ale górnik był zaprawiony. Zamachami zza głowy uderzał raz za razem. W końcu trzej górnicy zdołali na tyle osłabić konstrukcję, że ta z łoskotem zapadła się i zamieniła w kupę potrzaskanych, niezdatnych do niczego szczątków. Ostatni z trupich artylerzystów również padł. Niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
 
xeper jest offline