|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-11-2019, 20:05 | #191 |
Reputacja: 1 | Grimm wysłuchał krótkiego planu Caspara i skinął głową. - Jak tylko będziesz gotowy, Panie Niderlitz, zaczynaj czarować. Czuję, że mamy mało czasu. Do pozostałych zaś zakomenderował. - Farigoule na nas liczy. Nie zawiedziemy. Trzeba unieszkodliwić załogę balisty. Ja pobiegnę na kościotrupa, który jest artylerzystą. Rorek, zajmij się samą piekielną machiną. Wydaje się, że te ścięgna można przeciąć a kości skruszyć. W miarę możliwości będziemy Cie osłaniać. Grungni z nami - gdy tylko zakończył przemowę, poprawił topór, tarczę i pobiegł ku baliście. |
26-11-2019, 20:53 | #192 |
Reputacja: 1 | Górnik nie wiedział co robić, nie znał się na obronie ludzkich miast i wsi. Czatowanie przy moście okazało się nie najlepszym pomysłem, pobiegł więc wraz z krasnoludami na wzgórze ku miejscu, z którego ktoś strzelał przerażającymi czaszkami. Nie był w żadnym razie przeklętym zabójcą trolli - lubił swoje życie i miał nadzieję jeszcze trochę pożyć, nie sforował sie więc na prowadzenie, raczej obstawiał tyły. Droga pod górę byłą męcząca, co rusz wpadał na jakieś krzaki, które ocierały się o jego grubą skórę, to jednak nie spowalniało upartego krasnoluda. Gdy dotarli do szczytu jego oczom ukazał się strach, który miał nadzieje minąć, nie mógł przecież patrzeć z rozdziawionymi ustami, jak banda kościotrupów ładuje kolejną czaszkę do piekielnej machiny. Czekał co zrobi, czarodziej, którym najpewniej był wysoki jegomość o imieniu Caspar. Gdyby temu nie udało się spleść żadnej, gdy tylko będzie możliwość starał się będzie rozbić swym dwuręcznym kilofem w drobny mak machinę składającą się z kości i ścięgien. |
26-11-2019, 21:19 | #193 |
INNA Reputacja: 1 | Ludzie byli uparci jak osły. Głupi. Nie kazała im opuszczać wioski na zawsze, tylko na parę godzin aby nikt nie dostał w łeb. Jak widać woleli zdechnąć grupowo i od razu znaleźć się w zbiorowej mogile. Ich wybór. Przez chwilę miała nawet ochotę ich zostawic w cholerę. Wyrozumiałość, jaka zakwitła w jej sercu na samym początku, zaczęła już więdnąc. Oni przecież nie zostali dla dobra wioski i dzieci, dla własnego dobytku. Zostali, bo albo byli za bardzo spanikowani, albo po prostu straszliwie głupi. Gwen w tym momencie wolałaby znaleźć się na pagórku. Przeklęta noga. Wszystko psuła, a przecież z dnia na dzień Gwendoline nie nauczy się obycia wśród ludzi. Nawet Sophie powtarzająca pomysł panny Deschain poległa... a zdawała się bardziej przykuwać uwagę. Westchnąwszy kobieta opanowała emocje i chęć odejścia. W końcu chłopaki tak bardzo się starali to ich teraz nie zostawi. Nawiązała z nimi pewną nić sympatii, a była istotą wierną. Dlatego tez szybko powróciła do prob uspokojenia tłumu i zebraniu ludzi w jakiś punkt aby zachować ład i porządek. Co prawda wątpiła aby jej się to udało, ale przynajmniej się postara. A znalezionych rannych zaprowadzi do Rache.
__________________ Discord podany w profilu |
29-11-2019, 21:31 | #194 |
Reputacja: 1 | Jako, że przy ustawionej na moście barykadzie nie działo się nic groźnego, krasnoludy odstąpiły, pozostawiając tam zaledwie trzech strażników, którzy mieli mieć baczenie na okolicę. Pozostali khazadzi, na czele z Grimbinem i Bardakiem przyłączyli się do Sophie i Gwendoline w próbie zagonienia spanikowanych wieśniaków w jakieś w miarę bezpieczne miejsce. W końcu się to udało i wszyscy znaleźli schronienie. A był na to najwyższy czas, bo kolejny pocisk z jazgotem wyfrunął zza wierzchołka wzgórza, zmierzając w kierunku Farigoule. Moment później z łomotem rąbnął w przylegający do zagrody Lagisquetów kurnik. Konstrukcja rozleciała się, a łomotowi towarzyszył przeraźliwy harmider czyniony przez kury i unosząca się w powietrzu chmura piór i pierza. Nim grupka śmiałków zdecydowała się na atak, katapulta była gotowa. W tym momencie, nim szkielety zdołały odpalić pocisk, zaatakowali. Rorek, wywijając kilofem pognał wprost na machinę. Tuż obok niego biegli dwaj górnicy. Bracia Lierre natomiast towarzyszyli Grimmowi, który skierował się w stronę obsługi katapulty. Z tyłu został Caspar, szeptając słowa, z pomocą których tkał nici Wiatrów Magii. Szkielety dopiero w ostatnim momencie zorientowały się, że stały się celem ataku. Machina już trzęsła się pod uderzeniami górniczych kilofów, gdy nieumarły artylerzysta, niepomny okładającego go pałą Gottiego, zwolnił linę. Rozprężone ścięgna jęknęły i w górę poszybowała z wielką siłą kolejna chichocząca czaszka. Moment później szkielet rozpadł się na kawałki. Obok głowy Grimma coś przeleciało i rąbnęło w kolejnego szkieleta. To Caspar posłał magiczny pocisk w przeciwnika. Ogłuszony szkielet zachwiał się, z jego „ciała” wypadło kilka pomniejszych kości, a Grimm przyrżnął mu z całej siły toporem. Gnaty z grzechotem opadły na kamienistą glebę. Rorek potężnymi uderzeniami miażdżył magicznie sklecone kości. Były wytrzymałe niczym skała, w której wraz z innymi krasnoludami w kopalni poszukiwał kryształów. Ale górnik był zaprawiony. Zamachami zza głowy uderzał raz za razem. W końcu trzej górnicy zdołali na tyle osłabić konstrukcję, że ta z łoskotem zapadła się i zamieniła w kupę potrzaskanych, niezdatnych do niczego szczątków. Ostatni z trupich artylerzystów również padł. Niebezpieczeństwo zostało zażegnane. |
29-11-2019, 22:11 | #195 |
Reputacja: 1 | - Gratuluję. A teraz spierdalajmy do wioski. Tam trzeba będzie przekonać wieśniaków, żeby razem z nami spierdalali do klasztoru. Nikt nie buduje katapulty jak ma wszystkiego dwudziestu ludzi, czy tam szkieletów. Prędzej jak ma dwustu. Jak jest taka machina to znaczy, że idzie na nas armia nieumarłych i tu się nie utrzymamy. - Caspar był nielicho przejęty. Byle nekromanta nie stworzyłby czegoś takiego. Trzeba było zebrać większe siły i znaleźć lepszą pozycję do obrony. Klasztor był lepszy niż nieufortyfikowana wioska pośrodku niczego. |
30-11-2019, 09:05 | #196 |
Reputacja: 1 | Wieśniacy w końcu przestali biegać w te i wewte, choć Sophie musiała przyznać, że przemówienie spanikowanemu tłumowi do rozsądku było wymęczającym psychicznie zajęciem. Na szczęście do pomocy miała Gwendoline i krasnoludów, więc chociaż tym razem przyniosło to zamierzony efekt. I w samą porę, bo po dłuższej chwili znowu walnęło, tym razem roznosząc w pył kurnik nieopodal. - Spokojnie, nie panikować! - Krzyknęła łowczyni nagród, w tłumie wyławiając zaniepokojone spojrzenie Albiego Schultza. Chłopak twarz ściągniętą miał strachem. - Ci, co poszli zająć się sprawą, na pewno dadzą radę i niedługo przestanie tak napieprzać. Póki co zachowajcie spokój, bo panika i bieganie w kółko z miejsca na miejsce nikomu nie pomoże, a może zaszkodzić! Miała nadzieję, że Caspar i spółka rzeczywiście poradzą sobie z problemem, w przeciwnym razie trzeba jednak będzie jakoś przekonać wieśniaków, by porzucili dobytek i uciekali z wioski. |
01-12-2019, 12:39 | #197 |
Reputacja: 1 | Grimm otarł pot z czoła, wyraźnie zmęczony walką. Rany, które otrzymał jeszcze podczas starcia w kopalni Grimbina nie zdążyły się zagoić. Raczej nie miało się to zmienić w najbliższej przyszłości. Khazad zgadzał się z Niederlitzem, że musieli przegrupować się w klasztorze. - Wracajmy do wioski. Nic tu po nas. Szkielety mogą wrócić. |
02-12-2019, 11:23 | #198 |
Reputacja: 1 | Zmęczony Dietmar wyszedł ze stajni. Zniszczenie kurnika było chyba ostatnim strzałem we wioskę, co oznaczałoby, że kontratak był skuteczny. Cyrulik odetchnął z ulgą, gdy zobaczył powracających w komplecie bohaterów.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
03-12-2019, 20:44 | #199 |
Reputacja: 1 | Pomimo pierwszego otępienia spowodowanego strachem krasnoludzki górnik jakoś się przemógł i w milczeniu, acz pełen zapału wraz z dwójką swoich pobratymców podbiegł by niszczyć - niszczyć plugastwo! Raz za razem naprężał mięśnie wymachując zza głowy wielkim oburęcznym kilofem i miarowo uderzając w przeklętą machinę. Kątem oka zarkał na pozostałych członków wyprawy na górę z nadzieją, że Ci sobie poradzą ze szkieletami. - Nareszcie - rzekł gdy maszyna padła roztrzaskana, wszędzie dookoła walały się odłamki kości i resztki ścięgien. - Aye, racja! Uciekajmy z tego przeklętego miejsca. - Rorek przyznał rację Casparowi. Był gotów by ruszyć w drogę powrotną. |
03-12-2019, 20:55 | #200 |
INNA Reputacja: 1 | Gwen nie wiedziała, gdzie włożyć ręce. O stokroć bardziej wolałaby pójść z chłopakami rozdupić wszystko, co było na pagórku, niż zostawać tutaj z tą zgrają znerwicowanych wiesniaków z atakiem paniki. W kontaktach społecznych była na tyle kiepska, że dość szybko zaczęło ją to męczyć. Chociaż przez jakąś chwilę zapomniała o bólu nogi, ale za to nasilił jej się ból głowy od tego jazgotu. Nie potrafiła przewidzieć kiedy ataki ustaną i czy w ogóle wysłani przez nią na górę khazadzi wraz z zapleczem pomocników są w stanie powstrzymać to, co bombardowało miasteczko. Pod nosem szeptała modlitwy, mimo iż niewiele ich pamiętała, to kilka chodziło jej po głowie. Ponoć do walki ze złem jak najbardziej się przydawały, więc może... Kiedy ludzie się uspokoją, chciała wrócić i się położyć, może opatrzyć ponownie nogę, rozmasować skronie. Jak miała być przydatna w walce, kiedy ludzie wykończyli ją w tak krótkim czasie swoim zachowaniem i upartością godną osła? Była naprawdę zmęczona.
__________________ Discord podany w profilu |