Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2019, 22:07   #95
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nurad szybko wyjaśnił Torstigowi, że miasto w którym mieszka, Faghin znajduje się kilka dni drogi na wschód, nieopodal Nahaji. Było więc zupełnie nie po drodze do Sabol i Hedebu. Pomysł odwiedzenia uratowanego mężczyzny lub odeskortowania go do rodzinnej miejscowości trzeba było porzucić. Większość, zgromadzona wokół resztek pogrzebowego stosu Zahiji zdecydowała, że należy kontynuować misję Saadiego i zgładzić Jusufa, a jeśli nie, to przynajmniej go ograbić.

Nazajutrz, pod przewodnictwem Hajita opuścili okolice płaskowyżu Oka Sheloha i skierowali się na północny zachód, aby wrócić na trasę, jaką opuścili podążając za śladami. Po burzowej pogodzie nie było śladu. Ziemia wyschła i wszystko wróciło do normy. Wiatr rozwiewał piasek, wyschłe zarośla szeleściły, a morze traw falowało miarowo. Jechali drogą karawan ku Ghaiziri – wielkiej oazie i karawanserajowi, zlokalizowanemu nad bagnistym jeziorem pośród pustkowi. Towarzyszył im Nurad, który jechał na koniu Zahiji. Mężczyzna miał zamiar odłączyć się w oazie i wrócić do Nahaji, a bał się podróżować sam, stąd wolał nadłożyć drogi. Oglądając oznaczenia na tyczkach wyznaczających marszrutę, Hajit orientował się w odległości jaką mieli jeszcze do Ghaiziri. Informował o tym pozostałych członków wyprawy i zgodnie z jego słowami, dotarli tam w oznaczonym czasie.

Ghaiziri położone było w długiej, szerokiej na niemal dwieście kroków niecce między porośniętymi trawskiem wydmami. Na szczycie jednej z nich wzniesiono drewnianą konstrukcję, służącą za punkt obserwacyjny. Powiewały na nim kolorowe proporce. Poniżej, w niecce zarośniętej trzciną i karłowatymi drzewami rozlewało się kilkanaście kałuż brudnoszarej błotnistej mazi, którą z trudem można by uznać za wodę. Wedle Hajita po deszczach kałuże łączyły się ze sobą tworząc jezioro, a nad wodą gromadziły się niezliczone ilości ptaków, ale teraz oaza wyglądała… marnie. Pośrodku niecki stały kolorowe namioty i baraki przyozdobione furkoczącymi na wietrze wstążkami i proporczykami, a za nimi znajdowały się wyznaczone przez niskie drewniane barierki zagrody dla bydła i wierzchowców. Między namiotami, barakami i kramami przewalał się różnobarwny tłum.

- Ghaiziri – przewodnik wskazał ręką ku oazie. – Musimy uiścić opłatę. Opiekę nad oazą sprawuje szejk Alludah bin Baharaj al Habbas, to między innymi jego proporce wznoszą się nad wieżą. Odpoczniemy i uzupełnimy zapasy. Jeśli chcecie coś nabyć, to z pewnością tu będzie. To jedno z najlepiej zaopatrzonych miejsc na zachodzie Sułtanatu. Byle mieć czym zapłacić. Wyruszymy dalej jutro. Do Hedebu stąd są tylko dwa dni.
 
xeper jest offline