Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2019, 08:58   #216
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kocur


Wokół trwała kolejna kanonada, ale w ruinach hali było cicho. Kocur był sam, opierał się o kolumnę, obok niego iskrzył zestrzelony dron. Nie wiedział, czy jego optyka jeszcze działa, ale przynajmniej nie była skierowana w jego stronę.

Reszta z oddziału, ta która to wszystko przeżyła, niewielu ich było, była gdzieś na zewnątrz, pewnie po drugiej stronie ulicy. Kocur zdołał odciągnąć drony i zajął się nimi osobiście. Albo one nim.

***
Wcześniej to była jatka, kiedy nowi z VDV wpadli na ich pozycje, ludzka fala. Cios za cios, bagnet przebijający się prze miękkie fragmenty pancerza, wrzask rannych, rew spływająca i tryskająca na wszystko i wszystkich. Kop w jaja, odgryzienie komuś połowy twarzy, wzajemne duszenie, wydłubywanie oczu. Udało się, Kocur jego ludzie wygrali, niestety ze stratami, Wypsztykali się niemal ze wszystkiego. I to wszystko w biegu, w zalewie lecących wrzasków, kurw i job. Coś pieprznęło na zewnątrz. Ułożyli pod ścianą zabitych. Byli już u kresu sił, musieli walczyć ze świeżymi siłami wroga.

I to ma być robota komandosa? Walczyć jak piechota liniowo na froncie. Kocur miał ogólne rozeznanie co do pola bitwy. JWK można było lepiej wykorzystać. Była informacja o zbliżających się odwodach wroga? Była. Wystarczyło ich zdesantować w pobliże wrogiej kolumny, gdzieś daleko przed Elblągiem. I przygotować im powitanie, wysadzić na moście i tak dalej. Sztab wpakował ich w gówno, jednostka już nie istnieje, za duże straty.

Wycofywali się, wróg napierał i mieli zając nowe linie linie obrony, oddać teren. Wycofywali się, osłaniając się nawzajem. Kocur przeleciał jeszcze wzrokiem po żołnierzach, podliczył straty. Coś mu nie pasowało:
-Stop! Kogoś brakuje. Meldować się.

Już nie myśleli, ze zmęczenia w ferworze walki nie zorientowali się, że brakuje, Piotrka, Wihajstra.
- Przez szturmem był niedaleko mnie, a potem – wzruszenie ramion.
-Dobra, idę sprawdzić, Walec, przejmujesz dowodzenie, połącz się z resztą Jednostki.

Kocur cofnął się do hali. Wśród martwych trupów trudno było kogokolwiek rozpoznać. Jest, w rogu, wciśnięty między zwalone i spalone regały. Rana kłuta, prosto w łeb, zestaw radiowy przy okazji rozwalony. Nikt nie widział kiedy się to stało.

I wtedy właśnie nadleciały drony jako preludium. Kocur zdołał uskoczyć. Rozległ się strzał, potem drugi, żadnych bomb, żadnych serii z broni automatycznej.
-Snajperskie kurwa.

Obmacał ładownice, pusto, zero granatów, jedynie puste magazynki. Cholera.
Drony działały sprawnie, parły na niego z dwóch stron. Schylił się i podniósł cegłę. Może się uda, Ostrożnie odwrócił się, nie wystawiając się zza filara i rzucił .Zgodnie z przewidywaniami Dron otworzyły ogień, Celny. Ale na tym krótkim dystansie musiały się obrócić. Kocur nie czekając władował w pierwszego niemal cały magazynek. Dostał, na pewno po napędzie, bo zwalił się niszcząc wszystko na swojej drodze. 1:0 dla Kocura

***

Został jeszcze jeden, program tamtego musiał dostać solidnego kopa, bo przyspieszył prosto na miejsce gdzie się skrywał komandos, bez szans w bezpośredniej walce. Uskoczył w biegu puszczając serię z karabinka. Seria minęła drona o włos, iglica trafiła w pustkę. Kocur zwiewał skacząc, robiąc slalom między słupami, słyszał strzały drona, bardzo blisko. W biegu zwolnił magazynek, ręką chwytał następny…

Pusty. Brak amunicji.
-Kurwa – wyrwał przewody, broń pieprznął na jakąś stertę. Nadal skacząc, wyjął Colta. Zasada tego pojedynku była prosta, musi trafić jako pierwszy, z bliskiego dystansu, jego pancerz strzału nie wytrzyma, kolejnej rundy nie będzie.

Długie sekundy, dron utrzymał bezpieczną odległość.

Teraz!!!

Kocur skoczył, długimi susami znalazł się przy kolejnej kolumnie i następny skok. Pod drona. Padł na plecy i zanim dron zdążył obrócić w jego stronę wylot lufy, zaczął strzelać. Pociski kolejno przebijały się przez latającą puszkę. Zdążył się jeszcze odtoczyć, nim dron zleciał mu na głowę.
Leżał tak jeszcze przez chwilę. Kilka głębszych oddechów. Odciął od siebie wszystko.

Teraz miał szansę. Na ucieczkę. To z sarinem było prawdą ale Kocurowi trudno było tak po prostu zejść do podziemia. Był żołnierzem, a wojna musi się skończyć. Z drugiej wiedział, że będzie w tym wojsku dłużej niżby chciał. Poznań, co za bezsensowne starcie. I Elbląg zaraz się w coś takiego zamieni. W cieniu mógł teoretycznie skończyć z tym wszystkim wcześniej, choćby wyjechać do Lubuskiego. Tam go nie dorwą. Rodzina, przed Elblągiem miał jeszcze nadzieję, że ją zobaczy, teraz nie miał już żadnej.

Wstał, opróżnił oporządzenie, puste magazynki porozrzucał po całych ruinach. Musiał się spieszyć, zanim na łeb wpakuje mu się kolejne natarcie lub kontrnatarcie.

Z pistoletem w ręku przebijał się na zachód. Zatrzymał się jeszcze, pozrywał wszystkie oznaczenia. I ruszył dalej, w kierunku rzeki.

Co za popierdolony świat.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline