Canth patrzył zaszokowany, jak elfy szpikują piękne ciało służki Kadira strzałami. Jego dłoń podświadomie zbliżyła się do rękojeści macahuitla, ale cofnęła, kiedy tylko ujrzał, w co zmieniła się Kira. Twarz dowódcy wykrzywiła się w grymasie obrzydzenia na widok dawno martwego demoniego ciała - czy pozostali słudzy maga byli takimi samymi stworami? To by tłumaczyło ich zdolności...
A chwilę po tym usłyszał w swojej głowie głos Kadira, a obrzydzenie zmieniło się w gniew.
~Jakie wsparcie, do cholery?! Masz zamiar ryzykować życiami całej wyprawy dla swojej urażonej dumy?! Dla jakiejś zabawki? Czy dla tego plugastwa? ~
Odesławszy wiadomość Canth spojrzał w stronę maga.
- Kadirze, zwróć im ich własność, bez sztuczek - powiedział rozkazującym tonem Miał nadzieję, że elfy przyjmą to jako wyraźne zaznaczenie, że reszta karawany nie dąży do konfliktu z nimi.