|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-11-2019, 22:01 | #171 |
Reputacja: 1 | Kadir rozdziawił usta w bezbrzeżnym przerażeniu. Kira była nawet bardziej przerażona. Wpatrywała się bez zrozumienia w liczne wystające z jej ciała strzały. Chciała coś powiedzieć, jednak z jej ust chlusnęła jedynie szkarłatna krew. Zmieszała się z wypływającą z licznych ran i powoli, niechętnie ściekła po jej ciele w dół, skapując w solny pył pustyni. Dziewczyna rozejrzała się dookoła pustym wzrokiem, jakby skądś mógłby nadejść ratunek. Kiri zachwiała się, zrobiła lekki krok w tył. Wyciągnęła rękę w bok ku Kadirowi, jakby chciała się podeprzeć. Przerażenie i panika malowały się na jej młodej twarzy. Potem opadła, uderzając mocno kolanami o mokry od jej posoki piasek. Spuściła głowę na pierś. Przez chwilę, z jej płuc wydobywał się jeszcze chrapliwy odgłos, zmieszany z bulgotaniem. Nagle zaczęła się przemieniać. Zza jej pleców wyrosły błoniaste skrzydła, jej palce uzbroiły się w pazury. Kiri nie była człowiekiem, była sukubem. Martwym sukubem. I to martwym od dawna. Wysuszona skóra naciągnęła się, opinając ciasno kości. Wargi podciągnęły się odsłaniając ostre zęby. Dopiero wtedy jej ciało runęło w bok, wzbijając pustynny kurz. Szkarłatna krew czerniała. Kadir zagryzł zęby. Mentalnie skontaktował się z resztą drużyny. ~ Kto jest ze mną? Potrzebuję waszego wsparcia. ~ O dziwo pierwszy odparł Dalacitus. Z prędkoślą myśli ukształtowali plan. Kadir zamierzał posłać swoje miniony do przodu, większość drogą powietrzną, potem rzucić mrożącą mgłę na elfy, a Dalacitus miał użyć swego piasku by uwięzić elfy w śmiertelnej pułapce. |
29-11-2019, 23:38 | #172 |
Reputacja: 1 | Cha'klach'cha zaskrobał żuwaczkami obserwując jak suche mięso upada. Zgarbił się okazując swoje zniesmaczenie istotą jaką była Kira. Nic ponad to nie zrobił jednak pozostając biernym na rozpoczynający się wokół niego chaos. |
30-11-2019, 13:17 | #173 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
30-11-2019, 20:12 | #174 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
|
03-12-2019, 17:28 | #175 |
Reputacja: 1 | Kadir wyprostował się dumnie. Stuknął zdobioną laską o pustynny piasek. - Atak na sługę Arcymaga jest karany śmiercią, suko! - warknął w odpowiedzi. - Wykonać! - wrzasnął władczo. Słudzy Kadira ruszyli równocześnie. Nicefor i Grum pobiegli w stronę elfki opuszczając ostrza swych guisarm. Roch, Una, Lori, Jet oraz Sue wzniosły się w powietrze i w akompaniamencie uderzeń błoniastych skrzydeł runęły na elfy. Na piersi wszystkich pojawiły się groteskowe i przerażające twarze wzbudzające strach wśród wrogów. Jedynie Sharke została na miejscu, stojąc krok przed magiem. Wyraźnie czekała na akcję elfki. Gdy ta rzuciła zaklęcie, Sharke spuściła na ziemię niewielki pręt, który natychmiast wybuchnął w kłębach gęstego białego dymu. Sam Kadir zwielokrotnił się, choć nieliczni mogli to widzieć, gdyż był zasłonięty dymem. Potem dosiadł swego eterycznego rumaka. Na chwilę wyłonił się z dymu, by rzucić swą przeraźliwą mgłę. Następnie zniknął znów w oparach, by szukać osłony za swym wozem. |
03-12-2019, 17:51 | #176 |
Reputacja: 1 | ~ Nie mieszaj się mellon ~ usłyszał Eupatryd na moment przed tym jak sukkub zmienił się w martwego jeża. Psionik stał jak wmurowany wpatrzony w dzieło zniszczenia, w martwego demona, w elfy. To zdecydowanie nie była jego walka, chociaż słowa wypowiedziane przez Kadira obligowały go do ataku, czynił to z niechęcią. Skupił Wolę wokół siebie ostatni raz zerkając na maga, jakby przypomniał sobie o magii jaką prezentował po czym zniknął. |
04-12-2019, 23:57 | #177 |
Reputacja: 1 | Wszyscy rzucili się do gardeł błyskawicznie. Jednak elfy nie były same. Nagle obok elfki rozbłysły punkty teleportacyjne i wyszły z nich 3 kamienne postacie, które wzrostem w ogóle nie przewyższały człowieka, a elfom wręcz ustępowały o głowę. Lecz biła od nich potężna moc. Jednak Kadir wiedział, że te stwory nie zdążą osłonic elfki, jego sługusy były już bardzo blisko. Jednak mag wiedział, ze to nie koniec, że pojawi się jeszcze ktoś. I nie zawiódł się. Niebo jakby poszarzało. Jakby nagle zrobiło się ciemniej i byście znaleźli się w jakimś półmroku. Nad całą walcząca ekipą wysoko na niebie pojawiły się dwa skrzydlate czarne stwory. I one także rozpoczęły swój taniec. tuż przed każdą ekipą nagle pojawiły się potężne bramy portale do innych światów, a z nich rozległ się potężny ryk. Jeszcze chwilę, a nich coś pewnie niezwykle potężnego wychyli się i z całą pewnością nie będą to przyjacielskie odwiedziny. Walka miała za chwilę wybuchnąć z pełną siłą, lecz nagle ni stąd ni zowąd, świat jakby zaczął błyskawicznie zwalniać. Wasze ruchy momentalnie stały się coraz wolniejsze, by po chwili zastygnąć w kompletnym bezruchu. Jednak to był bardzo dziwny stan, bo choć nie mogliście ruszyć choćby małym palcem, przestaliście oddychać, mrugać oczyma, to jednak nie dziwnym trafem nie dusiliście się, i mimo wszystko zachowaliście zdolności umysłowe. Przede wszystkim byliście świadomi swojego stanu i odbieracie wszystkie bodźce zewnętrzne. Z małego bardzo skromnego portalu, wychylił się człowiek. Był to wysoki, postawny i całkiem przystojny mężczyzna. Z daleka można by go pomylić z człowiekiem. Jednakże bliższe obserwacje odkrywają jego zgoła inną naturę. Naturę, której zbytnio nie stara się chować. Pierwsze co się rzuca w oczy to ręce, a właściwie dłonie, zgoła niepodobne do człowieczych. Zamiast delikatnych palców, szpony, choć nie tak potężne jak u wielu drapieżników. Drugie zaś to skóra, pełna zrogowaciałych narostków, jedynie na twarzy gładka. Oczy szare, wręcz stalowe, emanujące dziwną poświatą, jakby w nich był zaklęte jakieś światło. Chociaż nie można powiedzieć, żeby jego oczy świeciły. Ubiorem odbiegał od wszelkich standardów na Athas. Dobrze skrojony, wygodny, z dobrych materiałów płaszcz. Bluza, koszula, spodnie jak i buty cieszą oczy swoją prostotą, elegancją. Idealnie komponują się w obraz istoty zadbanej, eleganckiej, pozbawionej ekstrawagancji. Całość się kłóci z wizerunkiem podróżnika, bo ubiór elegancki w swojej prostocie i przystosowany do dalekich podróży, nie posiada wszelkiej maści kieszeni, które tak bardzo uwielbiają podróżnicy, mający możliwość schowania wszelkich drobiazgów. Brak i innych atrybutów podróżnika, spotykającego niebezpieczeństwa na swojej drodze. Przede wszystkim brak jakiejkolwiek broni, choć zapewne większość uzna, że jego pazury są jego bronią, oraz pancerza. Brak też i plecaka, czy innego przedmiotu, w którym można było schować cokolwiek. Jedyną rzeczą w stroju tego podróżnika, łamiącą tą regułę braku kieszonek, pojemników itp., jest sakiewka. Elegancka, z dobrej skóry, z zapięciem utrudniającym życie amatorom cudzej własności. Aura, którą roztacza wokół siebie ma dwojaką naturę. Dla złych istot obecność tego przybysza jest odpychająca. Wręcz nieludzko odrzucająca. Jest to tak silne uczucie, że jedynym sposobem na poczucie ulgi jest oddalenie się od tego osobnika, gdyby mogli się poruszać. Dla pozostałych ta tajemnicza osoba roztacza aurę spokoju, miłości, bezpieczeństwa, ukojenia. Każdy przebywający w jego otoczeniu, oczywiście nie zła istota, nagle czuje zryw uczucia pewności siebie. Czarne myśli, wszelkie problemy, które dotychczas zakrzątały umysły, schodzą na dalszy plan. Nie, nie znikają, lecz marginalizują się, zaś przez umysły istot przechodzi dominująca myśl, że dadzą radę je rozwiązać. Może nie teraz, może nie natychmiast, ale wiedzą, że są w stanie, że mają możliwości i jest to kwestia tylko czasu. Pomijając naturę tej dwojakiej aury, wszyscy niezależnie od przekonań, czynów, myśli i wyznawanych wartości i bóstw, że wokół siebie roztacza się powab autorytetu. Autorytetu tak wielkiego, że strach się odezwać, przypominającego uczucie jakiego doznaje pańszczyźniany chłop na widok wielkiego władcy, którego szanował. Przybysz ten wyglądał na mocno skonfundowanego. Zaskoczonego tym, że wpakował siew środek jakiejś potyczki, wyglądał tak jakby się wyrwał z innego świata. Rozglądał się na wszystkie kierunki, każdego zaszczycając krótki spojrzeniem. Potem zmarszczył czoło, przyłożył pięść do ust, tak jakby się nad czym mocno zastawiał. Po czym odezwał się głęboki barytonowym głosem - Przepraszam, ze przeszkadzam, ale moglibyście mi powiedzieć, gdzie jestem? To były chyba najdziwniejsze słowa, które można usłyszeć w środku walki na śmierć i życie. |
05-12-2019, 12:01 | #178 |
Reputacja: 1 | Dalacitus jakby zapadł się jeszcze głębiej w cienie w których krył się do tej pory, a tylko nieziemska aura która ich otaczała pozwalała mu utrzymać ciało w bezruchu. Był przerażony. Bezbrzeżnie przerażony. Był to strach który wcześniej w życiu czuł tylko raz, choć i wtedy była to namiastka tego co działo się w jego wnętrzu teraz. Spróbował się odezwać, ale z jego gardła nie wydostało się nawet mruknięcie. Spróbował jeszcze raz, chciał zrobić wszystko by ta istota zostawiła ich w spokoju, liczył że udzielenie informacji sprawi że ten ktoś... coś... odejdzie. - Materialny. Athas. Pustynia Bodah. - spróbował wydukać. |
05-12-2019, 15:46 | #179 |
Reputacja: 1 | Tkniętemu przeczuciem kreenowi zaświeciły się mglistym światłem oczy. Cokolwiek zrobił było to niewidoczne. Chwilę potem pojawiła się cała masa nowych istot. Nawet i bez dziwnego efektu kreen by zastygł. Potrzebował się zorientować w sytuacji. Pojawienie się ostatniego przybysza wprawiło modliszkę w osłupienie. Patrzył intensywnie swoimi owadzimi oczami na tego dziwnego mięczaka roztaczającego dziwną aurę. - Nieproszony gość - dodał po Dalacitusie. - Co tu robisz? |
07-12-2019, 08:04 | #180 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
| |