Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2007, 13:07   #32
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Polana nad Sołynką - obozowisko Arian

Wyjechali gromadnie, ale spokojnie. Choć było ich kilku tylko wjazd do obozowiska wywołal spore zamieszanie. Dzieci rozpierzchły się z krzykiem, niewiasty pospiesznie znikały z najmłodszymi latoroślami w prowizorycznych domostwach, mężczyzni skupili się na placyku - spoglądajac na przybyszy. Wkrótce przepchnął się przez gromadę człowiek w latach juz posunięty, ale widać, że persona to kiedyś znaczna musiała być, bo nawet i liche odzienie jakie teraz nosił nie moglo ukryć pańskiej i dumnej niegdyś postawy.

Za nim kroczylo dwóch młodzieńców. Jeden synem musiał byc starca owego, drugi zaś był to młody szlachcic( był to pan Walenty ) z szablą przy boku i konia za uzdę prowadzący, widać było, że nie był innowiercą.




Marek Wróblewicz - przywódca Arian


Ozwał sie do nich w te słowa :

- Witajcie Bracia jeśli przyjeżdżacie w pokoju. Ugościmy, czym chata bogata, choc strawa nasza uboga. Przed przeklętnikami co domostwa nasze mają najechać uciekliśmy w te Boże lasy, schronienia przed nimi szukając. O to mój syn Jan - wskazał na jasnowłosego młodzieńca - a to gość co drogę zmyliwszy do nas zabłądził - wskazał na pana Walentego.

Pan Niewiarowski
głową skinął :

- Jestem Tomasz Niewiarowski syn Sebastiana - na te słowa tłum zafalował i szmer rozszedł się po gromadzie - pana na Chajnówce. To zas moi towarzysze, którzy pomoc mi po powrocie do domu obiecali - wskazał na pozostałych.

- Nowinę zaś przynoszę, ktora jak myślę wszystkich uraduje. Oto choragiew znaku lekkiego rotmistrza Pobidzińskiego dzis rano z powrotem ku Smileńsku pociagnęła, gdzie wojska koronne i litewskie się kupią i wstręt maja Moskwie czynic. tedy zatem Sańsk pusty znowu.

Na te słowa radość wśród innowierców powstała i przyjezdnych jak przyjaciół gościć zaczęto. Posadzono przy ławach długich, przy których, gdy pogoda dopisywała wszyscy razem posiłek jedli jak im Zakon spisany nakazywał.

Ugoszczeni przeto zostali i półgęskiem i kiełbasą sańską z jałowcem wędzoną znaną w całym województwie i piwem ciemnym, na modłę czeską warzonym, ciemnym i goryczy dużo mającym, co lepsze bylo do przepijania tłustej i korzennej wędliny.

Chwile jeno jednak biesiadowali w spokoju, gdyz nowi gości sie objawili. Zza rzeczki opodal płynącej szedl ku nim mąż w lat już dobrze po czterdziestu, na modłę cudzoziemską ubrany, w półpancerzu jednak. Za nim postepowalo kilku hajduków tu sabatami zwanymi, w barwy błękitno-złote przybranych, znak widoczny, że pana Bełzeckiego to ludzie byli, największego posesjonata w okolicy i właściciela Sańska.



Pan Stefan Ligęza - przyjaciel i człowiek do specjalnych zadań Janusza Bełzeckiego.


Spojrzał bystro na panów Braci, wzrokiem przenikliwym w duszę każdego zda sie wejrzał, na koniec wzrok na panu Tomaszu skupił.

- Witam Waszmościów. Wierzę , że jako przyjaciele pana Niewiarowskiego, któregom z serca rad widzę wstretów tu żadnych czynic nie będziecie. Nazywam sie Stefan Ligęza herbu Półkozic banita i infamis, człek przez Kościół wyklęty, ktoremu nikt ni jadła, ni napoju, ni dachu ni pomocy nie powinien udzielić - zacytował słowa z sądowego wyroku, po czym zasiadł bezceremonialnie przy stole i zaraz misę z parującym mięsiwem mu do ręki podsunięto, widać było, że arianie bardzo go szanują, a wyroki ludzkie mają za nic.

- Boli mnie Twa strata pana Tomaszu, wiedz bowiem żeśmy sie z ojcem Twym, przed owymi moimi peregrynacjami po świecie znali dobrze, wiem tez co ludzie mówia o onej smierci.

Skinął na jednego z hajduków i szepnął mu kilka słów, ten zaś pomknął do lasu niczym jeleń przez wilki ścigany, widać było że pan Ligęza posłuch ma znaczny.

Wkrótce pojawił sie znowu z kilkoma innymi sabatami prowadził ich zaś młodzieniec wysoki, szczupły, ciemny na obliczu jakoby Arab, albo inny pohaniec, co Ziemię Świętą okupują.

Pan Stefan wskazał na idącą grupkę trzymanym w reku uddzcem :

- Oto i pan Dragan Michicz gość na dworze pana Bełzeckiego. Żołnierz to dobry, co swojej prywatnej krzywdy dochodzić na Turkach chce. Losy jego dziwne i jeśli opowiedzieć zechce zdziwicie sie Panowie niepomiernie jak to człek może łacno stać się igraszką w rękach boskich... - machnął ręką i dodał cicho jakby do siebie - albo i też diabelskich, za jedno to.

Nastała chwila milczenia, wszyscy zebrani milczeli popatrując jeno bystro po sobie. Pierwszy ozwał się pan...

Herb Półkozic - rodowy znak Ligęzów.

 

Ostatnio edytowane przez Arango : 05-08-2007 o 13:13.
Arango jest offline