Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2019, 23:48   #117
Cane
 
Cane's Avatar
 
Reputacja: 1 Cane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputację
Duchowny medytował. Lubił to. Czuł wtedy pustkę. Lekkość. Niektóre myśli przychodziły niechciane, zauważał je dopiero po momencie. Obserwował przez moemnt by pozwolić im odpłynać. Inne zdawały się dużo bardziej ukierunkowane. Te zdawały się drązyć świadomość kleryka na dłużej. Czasem wciągając go ich matnię. Zawsze się orientował. Tylko czasami trwało to dłużej niż zamierzał. Wracał wtedy do oddechu. Nie widział już potrzeby opuszczanai okrętu. Wdech. Wzdrygał się na sam pomysł wychodzenia ponownie w ten labirynt z żelaza i ciał. Wydech. Czy Marcus bylby w stanei pomóc? Wdech. Nie dało się zdobyć potrzebnych elementów. Wydech. Wystarczy. Powoli wracał do normalności. Rozejrzał się jeszcze raz po swojej małej komnacie. Jedna ze świec, głośniej zaskwierczała i zgasła. Minuty mijały jedna za druga zanim misjonarz zdecydował się w końcu podnieść z podłogi. Przypomniał sobie niedawne wydarzenia. Wspomniał Port Wander. Ahalion zastanawiał się jeszcze przez moment, ważąc możliwe konsekwencje. W końcu odwrócił się do wyjścia i ruszył pewnym krokiem.
- Imperator chroni. - wyszeptał sam do siebie.

Najpier musiał porozmawiać z Ramirezem. Potrzebował dokładnej listy komponentów, zakładów w kótrych można było pracować nad mieczem i samej specyfikacji ostrza. Następną osobą na jego liście był Seneszal. I choć Ahalionowi zdawało się, że rozumiał mężczyznę dużo lepiej niż tamtemu się wydawało, ich rozmowy zawsze przybierały ten sam charakter. Jednak po raz pierwszy od kiedy kapłan pamiętał, miał on odwiedzić Seneszala z propozycją. Próbował obmyśleć tok rozmowy. Możliwe wypowiedzi i zachowania tamtego ale w końcu zwyczajnei się poddał. Jedyne co zyskiwał to coraz więcej wątpliwości czy postepuje właściwie.

Oferta była prosta. Kapłan byl przekonany, że uda mu się wprowadzić jedną osobę na teren Ecclesiarchy i pod jego nadzorem udostępnić jej biblioteki tego ośrodka. Nie wiedział jak i czy w ogóle to mogło pomóc, ale był w stanie to zrobić. Wrócić tam. Miał tylko jeden warunek. Zabierze każdego ze świty pani kapitan, oprócz jej samej.

Druga prośba, dużo bardziej osobista i skomplikowana. Przynajmniej w mniemaniu brodacza to było ugadanie się z rzemieślnikami. Kapłanowi zależało na modyfikacjach miecza. Rozumiał też, że nie było to możliwe ze względu na pewne trudności. Chciał je poznać osobiście i w miarę możliwości rozwiązać w przyszłości. Lub przynajmniej usłyszec od Barcki co mógł w tej kwesti jeszcze zrobić.

W głowie kapłana huczało. Czuł, że jego lista spotkań i inicjatyw socjalnych na ten rok, uległa zdecydowanemu zamknięciu.
 
__________________
"Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius
Cane jest offline