Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2019, 01:56   #396
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Mieszczka westchnęła na widok kobiety.
- Jakie śliczne - wyrwało je się jakby bezwiednie. Potem obrzuciła wzrokiem otaczających ją przebierańców. Ale nie zrobiła żadnego kroku.
- Śledzić też się nie da - jej głos wyrażał rozczarowanie.
- Tylu ludzi chce mnie zabić lub porwać, że straciłam już rachubę. Teraz potrzebuję sojuszników - zamilkła na chwilę wpatrując się w oczy kobiety.
- A czy poprowadzę was w pułapkę? Czy nie chcieliście sami tam iść? To bardzo niebezpieczne miejsce. Dla was bardzo obce, dla mnie mniej. I masz rację. Spodziewałabym się tam pułapek. A tutaj wszystko ma uszy. Oczy zapewne też - potem zmarszczyła nos.
- Dlatego każ im stanąć jak zwyczajnym ludziom. Sama tu przyszłam, a powalicie mnie jednym machnięciem… ręką. Bezbronną mieszczkę. Tylko co z tego wam przyjdzie w tym mieście? Jestem nikim.
Kobieta popatrzyła na swoich towarzyszy.
- Dobrze. Mam na imię Nadia. Prowadź panno Nikt.
Krąg rozstąpił się dając możliwość wyjścia młodej dziewczynie.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła przed siebie, a potem rozejrzała się uważnie.
- Na razie jest chyba bezpiecznie - i skinęła ręką na Nadię ruszając w kierunku katedry.
- Wokół katedry może unosić się mgła - wyszeptała do niej - w niej… w jakiś sposób pojawia się dziwna istota na koźlich nogach, a korpusie człowieka. Szczury zdają się w tym mieście obserwować wszystkich… a Inkwizycja… z tymi będzie najłatwiej, bo gdziekolwiek idą robią mnóstwo hałasu…
- W zasadzie to po co idziecie do katedry i czego chcieliście od Inkwizytorów?

Nadia spojrzała podejrzliwie na dziewczynę.
- Niczego nie chcemy od Inkwizycji. Oni nie chcieli naszej pomocy. Zresztą… co oni mogą. Pesna, słyszałaś. Zajmij się szczurami.
Jedna z kobiet, której wcześniej Francisca nie odnotowała teraz ściągnęła kaptur i wyszczerzyła zęby w drapieżnym uśmiechu. Sknięła głową i ruszyła w jedną z bocznych uliczek.
Mieszczka cichutko parsknęła śmiechem.
- Nie lekceważyłbym ich. Są… nieobliczalni. Dlaczego więc zawieźliście zwłoki tego potwora do miasta? I po co idziemy do katedry? Potem ty pytasz. Może coś wiem.
- To truchło ma pokazać ludziom, jak mroczne moce przybyły na nasze ziemie. Ma otworzyć oczy tym inkwizytorom. I innym. A katedrę chcemy zobaczyć. Śmierdzi Żmijem na kilometr. A ty? Skąd wiesz o szczurach? I o stworze na koźlich nogach?

Kobieta zatrzymała się na chwilę i odwróciła twarz w stronę rudowłosej Nadii. Zdawała się przez chwilę patrzeć tylko na jej włosy. Jej oczy były szeroko otwarte.
- Nikt mi nie wierzy. Zło, które nadciąga jest większe niż to co ludziom się wydaje. Inkwizycja chyba nie ma o tym pojęcia. Zajmuje się wampirami i innymi istotami, ale o tym co nadchodzi wie niewiele. Czy Żmij to ten koźlonogi? Jeśli wokół katedry jest mgła to ktoś tam wtedy jest. Ale nie wiem kto. Sama chciałabym się dowiedzieć więcej - i ruszyła dalej.
- Czasem wiem, że ktoś na mnie obserwuje. To dar… tak sobie myślę. O stworze o koźlich nogach powiedział mi czarownik, który... przypominał ptaka. Nie lubi tego koźlonogiego. Niestety, niewiele z tego rozumiem… a czas się chyba kończy. Tak czuję.
Prowokacja opłaciła się. Nadja niemal rzuciła się na mieszczankę po wzmiance o czarowniku.
- Ptasznik? Znasz go? Gdzie jest?
W kobietę zdało się wstąpić jakieś zwierzę. Było to tak istotne, że kwestia Żmija została całkowicie pominięta w reakcji rudowłosej.
Mieszczka ponownie się zatrzymała tym razem wyraźnie zaniepokojona.
- To dwa kolejne pytania. Spotkałam się z nim. Nie wiem gdzie jest. Jeśli go znasz to wiesz, że to on potrafi znajdować ludzi… i inne istoty. Jeśli chcesz wiedzieć więcej chciałabym usłyszeć kilka rzeczy od Ciebie. Może będę wam mogła pomóc bardziej niż myśleliśmy dotychczas - wyszeptała.
Dach katedry pojawił się już miedzy zabudowaniami. Kolejni towarzysze Nadii mijali ich, tymczasem rudowłosa przystaneła.
- Ma rodzina była w posiadaniu tych ziem dawno temu. Jednak nas wypędzono. Zrobiły to sługi Żmija. Żmij jest pradawnym złem. Stworzonym przez Czarnoboga, żeby zniszczyć wszystko. A ludzie… ludzie łatwo dają się omotać Żmijowi. On zmienia ich w złe istoty. Jak Ptasznik, czy to co nazywasz Koźlonogiem. Przybywamy, żeby uwolnić świat od tych potworów.
Ludzie Nadii już zniknęli za rogiem. Od katedry dzieliło ich ledwie kilkaset metrów.
- Sami dacie mu radę? To musi być potężna istota - mieszczka zadrżała.
- Jak chcecie go pokonać? Jak mogę wam pomóc? To nasz wspólny wróg… Biskup… on może być pod jego wpływem - kobieta wypowiadała słowa pospiesznie.
I wtedy zza rogu dobiegła wrzawa. Dziewczyna bez wątpienia usłyszała głos jednego z Czerwonych Braci. Wschodni akcent sugerował, że to Reznow krzyczy po łacinie:
- Ani kroku dalej diabli pomiocie!
Nadia zadarła głowę i szybko wciągnęła powietrze.
- Myślę, że stąd już dojdziemy. Czas wracać do łóżka panno Nikt.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline