Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-11-2019, 00:40   #391
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca na szybko próbowała ustalić marszrutę, drogę do katedry i siedziby Inkwizycji. Potencjalny czas nie wypadał zbytnio na jej korzyść. Nie zdążyła by ostrzec innych. Musiała więc śledzić dalej swoje cele licząc, że pozostali w końcu ją znajdą. Cichym choć nerwowym ruchem zsunęła naszyjnik z głowy i obwiązała go sobie wysoko na przedramieniu. Tuż pod łokciem. Delikatny, ale wyczuwalny ucisk, ukrytej pod rękawem biżuterii dodawał jej sił. Potem wciągnęła powietrze i cichym krokiem ruszyła do przodu. Niczym zagubiona i zaniepokojona mieszczka sunęła wzdłuż drogi, aż zbliżyła się do grupy na odległość głośniejszego szeptu.

- Pod katedrą jest niebezpiecznie. A i tutaj ktoś może was słuchać. Jesteście w mieście, to nie wasz teren. Zaprowadzę was.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 16-11-2019, 19:32   #392
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Bogumysł zgryzał swój orzech w ciszy. Od poczatku wprowadził założenie, że Francisca wzięła razem z nimi udział w pozbieraniu bestii z ulicy. Nigdzie jej jednak nie widział.
Słowa siostry Anny również wprowadziły w jego myśli zamieszanie, choć nie dał tego po sobie poznać. Z początku pomyślał pogodnie, że każdy, kto zabił taką bestię zasługuje na pochwałę. Po słowach zakonnicy nie był tego powien. Zupełnie, jakby pojawiła się w jeziorze nowa, większa ryba.
- Na pewno nie pod bramę. Był tam brat Fyodor, a on wrócił do kapitularza. Francisca musiała się oddalić niepostrzeżenie. Nie mogła w tym czasie dostać się aż do Suchodołu. Ostatnie, co mówiła siostra Klara, to "mgła"? - Upewnił się.
- Nie mamy nic więcej chyba, że potraficie tropić niby psy. Chodźcie, mgła o tej godzinie zaczyna się nad rzeką.
 
Avitto jest offline  
Stary 17-11-2019, 22:42   #393
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Klara leżała targana gorączką. Anna ledwie się otrząsnęła po poprzedniej wizji. A jednak teraz siedząc przy łóżku dziewczyny doszla do wniosku, że kolejny raz tej nocy poprosi Pana o wizje.

Klara nie robiła tego nigdy. Wizje były brzemieniem. Darem Pana, którym nie mogła zarządzać wedle własnego widzimisię. To Pan decydował kiedy wizje przychodziły. Pan też ją odpowiednio przy tym doświadczał.

Gdy Anna dotknęła skóry drugiej zakonnicy i zakończyła modlitwę świat się rozmył.

Wizja jakiej doznała nie przypominała niczego wcześniej. Świat zalał mrok. Gęsty. Nieprzenikniony. Czuła pod palcami ściskanie jakiegoś drewnianego przedmiotu. Ale nie widziała kompletnie nic.

Otaczała ją ciemność i zapachy. Intensywne. Przytłaczające. Słodka woń kwiatów, która niemal wywoływała wymioty. Tylko to czuła. Od zapachu kręciło jej się w głowie. Słyszała głos Witolda, lecz nie rozumiała słów.

Potem były kolejne słowa. Już wiedziała gdzie jest i cóż robi. Siedziała na zebraniu w nowym kapitularzu. Kurczowo ściskała dębowy stół. Zapach kwiatów pochodził od Witolda. Wtedy usłyszała swój głos. Dyskutowała z Eberhardem. On… niósł się od niego inny smród. Olej i węgiel drzewny. Hartowana stal. Czuła też coś tak typowego… coś co bezbłędnie rozpoznawała jako medyk. Swąd przypalonej oparzeniem rany.

I wtedy odezwał się Fyodor. Drugi z czerwonych braci. Słowa niosły również od niego zapach katorżniczej pracy w kuźni.

I tyle…
Poczuła jak torsje wstrząsają jej ciałem. Nie dała rady powstrzymać wymiotów.

Po chwili był przy niej Gerge. Obmywał ją. Nalegał, żeby zdjęła habit i wzięła kąpiel. Przygotował nawet dla niej balę w jednym z pokojów na piętrze.

A Anna nie mogła zrozumieć dlaczego Klara jest zawsze tak blisko Witolda, skoro jego zapach tak bardzo zaburza jej osąd. Dlaczego Eberhard i Fyodor roznoszą zapach kuźni, a Bogumysł nie? Dlaczego inni inkwizytorzy nie mieli swoich zapachów?

Czy to możliwe, że Pan ostrzegał Klarę? Czy wróg Inkwizycji czyha wewnątrz?

Gerge tymczasem mimo jej protestów zaniósł ją do pokoju z balią pełną wody. Kiedy to przygotował? Ile leżała bez świadomości?

***

Bogumysł był zdecydowany. Rzeka. Wisła. To na jej temat Inkwizytorka Anna miała swą pierwszą w Płocku wizję. To od niej się zaczęło. Inkwizytor był pewny. Zwłaszcza, że miał ze sobą dwójkę doskonałych wojowników.

Nad rzeką jednak nikogo nie było. Nie było też śladu mgły. Całą drogę towarzyszyła im mżawka. Na spokojnej tafli rzeki odbijał się księżyc w swojej drugiej kwadrze.

I wtedy obraz na tafli zaczął się zmieniać. Z blasku księżyca wyłoniła się katedra.

Nagle wszyscy poczuli podmuch wiatru.

- Szukacie nie tam gdzie trzeba.

Bogumsył usłyszał głos tuż przy swoim uchu, choć nikogo nie było wokół.

***

Gdy Francisca wyszła z cieni i zaproponowała pomoc zebrani w habitach spojrzeli po sobie. Jeden z nich nawet zarobił potężny cios w potylicę, po którym jakby zaskomlał. Najpewniej to on miał sprawdzać, czy nikt ich nie śledzi.

Jedna z postaci zbliżyła się do Francisci. Zrzuciła kaptur. W nikłym świetle księżyca ukazała się ładna twarz rudowłosej dziewczyny. Niewiele starszej od Włoszki. Pociągnęła kilka razy nosem, jakby próbowała ją obwąchać.

- Ty wiesz co tam jest, prawda? Prowadzisz nas w pułapkę? Zastanów się nas odpowiedzią. Mnie nie da się okłamać.

Kobieta ledwie zdążyła zrobić krok, gdy grupa „mnichów” już ją otaczała.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 24-11-2019, 19:26   #394
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Chybaśmy napotkali tę siłę, o której mówiliśmy - powiedział zimno Bogumysł do towarzyszy, choć nieco drżał.
Obydwaj towarzysze jak na komendę ścisnęli dzierżoną broń i napięli się w bojowej postawie.
- Co takiego wiesz, Głosie? I czy szczerze się tym podzielisz?
Wiatr przez chwilę milczał, po czym Inkwizytor znów usłyszał głos:
- To stare ziemie. Są tacy, którzy nadal kultywują tu pradawną magię. Pech chciał, że ich ramiona sięgnęły do świętej katedry. Biskup jest w szponach Złego.
- Bluźnisz! - Niemal warknął Walter - Chowasz się za plugawą magią i chcesz zwrócić nas przeciw sługom Pana.
Paladyn nerwowo rozglądał się szukając celu dla swego młota.
- Wasz Biskup wpadł w szpony tak silnej bestii, że nawet ci, którzy pozostawali w ukryciu ze swą pogańską magią, teraz postanowili wyjść. Nie wierzysz mnie stary Paladynie, to biegnij ich powstrzymać zanim spalą katedrę.
- Rrrrr - Walter miotał się w gniewie, choć nigdzie nie było celu dla upuszczenia jego agresji.
Hugin natomiast zdawał się wyciszyć. Oparł włócznię nisko. Nasłuchiwał. Bogumysł nie przeoczył, że rycerz miał na końcu włóczni srebrny grot dostarczony przez Eberharda.
Bogumysł rozglądał się wkoło, choć robił wszystko, by zachować spokój. Starał się trzymać kontakt wzrokowy z pozostałymi by nikt nie stracił zimnej krwi.
- Jest bardzo prosty sposób, by uwiarygodnić słowa. Póki mącisz w głowach, Głosie, nie sposób brać cię poważnie. Daj nam dowód. Bestia musi zostawiać ślady, skoro ma nad biskupem władzę.
- Cyż dobry biskup Gunter nie wysłał braci i siostry z Inkwizycji z dala od Płocka? Zresztą… Jeżeli nadal wolicie biegać po lasach i szukać wiatru w polu, to nie potrzebujecie mych rad.
Głos brzmiał jakby ich rozmówca stał tuż obok. Knykcie Waltera pobielały od ściskania młota, a jednak nikt z zebranych nad rzeką inkwizytorów nie był w stanie zlokalizować pochodzenia głosu.
- Bracia, choć Głos udaje głupiego i nie ma nic namacalnego na poparcie swych słów muszę przyznać się do błędu. Tu faktycznie nic się nie dzieje. Chodźmy do katedry, jeśli nie macie innych poszlak. Ona musi gdzieś tu być. Zatrzymamy każdego kręcącego się po zmroku by ją znaleźć.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 24-11-2019 o 19:29.
Avitto jest offline  
Stary 30-11-2019, 13:42   #395
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Zakonnica nie była pewna co się wokół niej dzieje, w jednej chwili była obok Klary, w drugiej znów w ramionach Gerge. Czuła, że pachnie wymiocinami, zapach ten mieszał się z zapachem kwiatów z jej wizji.. Zapachem kuźni… Zapachem Gerge.
- Wilki...one walczyły… przyniosły tu swojego by dać nam znak… - Mruczała nie mogąc skupić myśli. - Witold pachnie kwiatami… Fyodor.. Ebehrard kuźnia… Franciska.. Coś jej zagraża… gdzie jest? Gdzie Fyodor.. Musi jej szukać… - Ściskała kurczowo koszulę swego opiekuna, czując jak jej dłonie są słabe. Że wystarczy delikatnie pociągnąć by jej palce puściły. - Pan.. pan ją ostrzega… Gerge.. Musimy.. Ja nie wiem…
- Ty musisz odpocząć.

Ułożył zakonnicę na łóżku.
- Bogumysł zabrał Waltera i tego nowego z włócznią. Ruszyli nad rzekę. Fyodor zabrał ze sobą ludzi od kanonika i ruszyli w stronę katedry. Podobno w okolicy truchła kręcili się ludzie w habitach zakonnych. Zdaniem Fyodora franciszkańskich. Ale nie ma tu nigdzie ich zakonu. Myślę, że to jedynie kamuflaż. Niestety nieszczęśnik nic nie wiedział. Nasz mistrz małodobry wyrwał mu cztery zęby zanim Czerwony Brat odpuścił.
Gerge nie przejmował się tym, że są sami w pomieszczeniu. Owszem, nie wypadało. Ale tej nocy nic nie działo się tak jak to wypada.
- Eberhard jest w dawnej sypialni Dohna. Okadził ją sobie, namaścił krzyżmem futryny i zabronił do siebie wchodzić. Rzekł iż szuka odpowiedzi, tam gdzie jedynie Pan może go zaprowadzić.
- Ale… jeśli Francisce się coś stanie.. Ona.. ona nie wie.
- Anna chwyciła się ramion Gerge i starając się podnieść z łóżka. Czuła jednak słabość w swym ciele, które starało się stawiać opór przy każdym ruchu.
- Miałem chwilę, żeby z nią spędzić. Może nie nosi broni, ale gwarantuję ci, że umie się odnaleźć w trudnych sytuacjach.
Anna uspokoiła się nieco. Jej wzrok utkwiony był w opiekunie, jakby przez chwilę przyswajała te informacje. Tak… byli we dwoje. On i Francisca.. Sami. Zarumieniła się i opuściła wzrok.
- Dobrze. - Szepnęła.
- Rozbierz się. Przygotowałem kąpiel
Gerge wstał.
- Poczekam za drzwiami.
Zakonnica przytaknęła i zaczekała aż Gerge opuści pokój. Rozbierała się powoli, bo przychodziło jej to z dużym trudem. Dłonie drżały z wysiłku. Tyle wizji… to było za dużo. Pan pobogosławił ją wizjami, a jej… zabrakło sił. Czując jak zbierają się jej łzy pod powiekami, starannie złożyła ubrudzony habit i bieliznę. Rozpuszczając włosy starała się zebrać siły by dotrzeć do balii.
Czuła jak kręci się w jej głowie od natłoku myśli i słabości ciała. Co jednak miała czynić? Co mogła uczynić? Powoli stanęła na nogi i chwiejnymi krokami ruszyła w kierunku balii. To nie było daleko.. Raptem 4 kroki. NIestety już po drugim zachwiała się i upadła na zimną podłogę. Leżąc na ziemi rozpłakała się, nie mając sił na więcej.
Zza drzwi dobiegło pukanie i szybkie:
- Wszystko w porządku?
Jednak Gerge nie czekał na odpowiedź. Wbiegł do pomieszczenia z nożem w dłoni. Jakby szykując się do walki z jakąś bestią. Tymczasem dojrzał na podłodze nagą i zapłakaną dziewczynę. Schował nóż, przyklęknął przy niej. Delikatnie ją objął i podniósł. Włożył ją do bali z wodą. Nie była gorąca, ale była przyjemna. Anna spięła się wiedząc, że jest zupełnie naga, a jej twarz oblał piekący rumieniec. W bali skuliła się mocno, cicho szlochając.

- Już dobrze - Gerge mówił masując jej szyję i ramiona. - Naprawdę przeforsowałaś się tymi wizjami.
- Ja.. nie wiem co mam robić. Powinnam dowodzić tą jednostką… a.. A jestem tak słaba.
- Przycisnęła kolana mocniej do piersi, starając się pozostać jak najmocniej zanurzoną.
- Radzisz sobie świetnie. Ale nie przeżyjesz życia za wszystkich. Fyodor to wojownik w sutannie. Walter w zbroi. Teraz pozwól im działać. Dużo się dowiedzieliśmy o tej magii. To wyraźny ślad. Ten Eberhard chyba już tropił czarowników. - Gerge mówił spokojnie szorując plecy dziewczyny.
Miał rację. Anna westchnęła ciężko. Przez chwilę poddawała się masażowi starając się uspokoić myśli i oddech… i sumienie. Było jej tak dobrze… czuła się tak… bezpiecznie. Pragnęła tylko ukryć się w ramionach Gerge.
Gdy jego dłoń przesunęła się po jej ramieniu oparła o nią policzek i przymknęła oczy. Wiedziała co do niego czuje. Że to nie tylko przyjaźń. Poczuła łzy zbierające się pod powiekami. Zakochała się.
Polał jej głowę ciepłą woda. Umył jej głowę. Wodził dłońmi po twarzy. Po ramionach. Po dekolcie. Anna czuła jak jej oddech przyspiesza, gorąc zdawał się wypełniać jej ciało. Musieli przerwać.
- Gerge. - Szepnęła i obróciła się lekko chcąc spojrzeć na swojego opiekuna.
Uśmiechał się do niej. Jego oczy były takie… to jak na nią patrzył. Czuła jak serce wali w jej piersi. On też to musiał czuć. Zszedł dłonią do jej piersi. Ścisnął ją swoją dłonią. Drugą ręką przeczesał jej włosy. Pochylił się jeszcze niżej i ucałował jej usta. Namiętnie.
Anna zamarła. Nie mogli… nie powinni. Czemu jednak nie miała sił by walczyć? Z miejsc których dotykał rozchodziło się przyjemne ciepło. Pojawiało się tylko gdy Gerge był obok… gdy jej dotykał. Trzymając się bali drżącymi dłońmi powoli odpowiedziała na pocałunek.
Jego dłoń wędrowała niżej. Tam dokąd jeszcze nigdy nie wędrowała dłoń żadnego mężczyzny. Musnął ją pod wodą, a ona zadrżała. A potem nagle objął ją i uniósł. Zarzucił ciepły ręcznik na jej ciało i przyciągnął do siebie. Ręcznik okrywał jej plecy, ale jej nagie piersi przywierały do jego kubraka. Nadal stała z nogami w bali, a on starannie ją wycierał głaszcząc po pośladkach.
Zakonnica zamknęła oczy i wtuliła się w mężczyznę na tyle na ile pozwalała jej balia. Nie wiedziała co ma robić. Czuła jak jej ciało go pragnie. Jego bliskosci, dotyku. Jego dłonie sprawiały, że robiło się jej coraz cieplej. Ciało było grzeszne… wiedziała o tym jednak nie potrafiła też myśleć o niczym innym.
- Gerge. - Szepnęła unosząc głowę i spoglądając ku górze na swego opiekuna.
Wytartą zakonnicę pochwycił w ramiona i przeniósł z bali na łóżko. Nie przestawał całować jej ciała. Wręcz ją ubóstwiał. Całował jej dekolt i piersi. Schodził niżej z pocałunkami do brzucha. Czy grzeszyli? Przecież to co robili było takie przyjemne… w jakim świecie to może być złem?
 
Aiko jest offline  
Stary 01-12-2019, 01:56   #396
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Mieszczka westchnęła na widok kobiety.
- Jakie śliczne - wyrwało je się jakby bezwiednie. Potem obrzuciła wzrokiem otaczających ją przebierańców. Ale nie zrobiła żadnego kroku.
- Śledzić też się nie da - jej głos wyrażał rozczarowanie.
- Tylu ludzi chce mnie zabić lub porwać, że straciłam już rachubę. Teraz potrzebuję sojuszników - zamilkła na chwilę wpatrując się w oczy kobiety.
- A czy poprowadzę was w pułapkę? Czy nie chcieliście sami tam iść? To bardzo niebezpieczne miejsce. Dla was bardzo obce, dla mnie mniej. I masz rację. Spodziewałabym się tam pułapek. A tutaj wszystko ma uszy. Oczy zapewne też - potem zmarszczyła nos.
- Dlatego każ im stanąć jak zwyczajnym ludziom. Sama tu przyszłam, a powalicie mnie jednym machnięciem… ręką. Bezbronną mieszczkę. Tylko co z tego wam przyjdzie w tym mieście? Jestem nikim.
Kobieta popatrzyła na swoich towarzyszy.
- Dobrze. Mam na imię Nadia. Prowadź panno Nikt.
Krąg rozstąpił się dając możliwość wyjścia młodej dziewczynie.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła przed siebie, a potem rozejrzała się uważnie.
- Na razie jest chyba bezpiecznie - i skinęła ręką na Nadię ruszając w kierunku katedry.
- Wokół katedry może unosić się mgła - wyszeptała do niej - w niej… w jakiś sposób pojawia się dziwna istota na koźlich nogach, a korpusie człowieka. Szczury zdają się w tym mieście obserwować wszystkich… a Inkwizycja… z tymi będzie najłatwiej, bo gdziekolwiek idą robią mnóstwo hałasu…
- W zasadzie to po co idziecie do katedry i czego chcieliście od Inkwizytorów?

Nadia spojrzała podejrzliwie na dziewczynę.
- Niczego nie chcemy od Inkwizycji. Oni nie chcieli naszej pomocy. Zresztą… co oni mogą. Pesna, słyszałaś. Zajmij się szczurami.
Jedna z kobiet, której wcześniej Francisca nie odnotowała teraz ściągnęła kaptur i wyszczerzyła zęby w drapieżnym uśmiechu. Sknięła głową i ruszyła w jedną z bocznych uliczek.
Mieszczka cichutko parsknęła śmiechem.
- Nie lekceważyłbym ich. Są… nieobliczalni. Dlaczego więc zawieźliście zwłoki tego potwora do miasta? I po co idziemy do katedry? Potem ty pytasz. Może coś wiem.
- To truchło ma pokazać ludziom, jak mroczne moce przybyły na nasze ziemie. Ma otworzyć oczy tym inkwizytorom. I innym. A katedrę chcemy zobaczyć. Śmierdzi Żmijem na kilometr. A ty? Skąd wiesz o szczurach? I o stworze na koźlich nogach?

Kobieta zatrzymała się na chwilę i odwróciła twarz w stronę rudowłosej Nadii. Zdawała się przez chwilę patrzeć tylko na jej włosy. Jej oczy były szeroko otwarte.
- Nikt mi nie wierzy. Zło, które nadciąga jest większe niż to co ludziom się wydaje. Inkwizycja chyba nie ma o tym pojęcia. Zajmuje się wampirami i innymi istotami, ale o tym co nadchodzi wie niewiele. Czy Żmij to ten koźlonogi? Jeśli wokół katedry jest mgła to ktoś tam wtedy jest. Ale nie wiem kto. Sama chciałabym się dowiedzieć więcej - i ruszyła dalej.
- Czasem wiem, że ktoś na mnie obserwuje. To dar… tak sobie myślę. O stworze o koźlich nogach powiedział mi czarownik, który... przypominał ptaka. Nie lubi tego koźlonogiego. Niestety, niewiele z tego rozumiem… a czas się chyba kończy. Tak czuję.
Prowokacja opłaciła się. Nadja niemal rzuciła się na mieszczankę po wzmiance o czarowniku.
- Ptasznik? Znasz go? Gdzie jest?
W kobietę zdało się wstąpić jakieś zwierzę. Było to tak istotne, że kwestia Żmija została całkowicie pominięta w reakcji rudowłosej.
Mieszczka ponownie się zatrzymała tym razem wyraźnie zaniepokojona.
- To dwa kolejne pytania. Spotkałam się z nim. Nie wiem gdzie jest. Jeśli go znasz to wiesz, że to on potrafi znajdować ludzi… i inne istoty. Jeśli chcesz wiedzieć więcej chciałabym usłyszeć kilka rzeczy od Ciebie. Może będę wam mogła pomóc bardziej niż myśleliśmy dotychczas - wyszeptała.
Dach katedry pojawił się już miedzy zabudowaniami. Kolejni towarzysze Nadii mijali ich, tymczasem rudowłosa przystaneła.
- Ma rodzina była w posiadaniu tych ziem dawno temu. Jednak nas wypędzono. Zrobiły to sługi Żmija. Żmij jest pradawnym złem. Stworzonym przez Czarnoboga, żeby zniszczyć wszystko. A ludzie… ludzie łatwo dają się omotać Żmijowi. On zmienia ich w złe istoty. Jak Ptasznik, czy to co nazywasz Koźlonogiem. Przybywamy, żeby uwolnić świat od tych potworów.
Ludzie Nadii już zniknęli za rogiem. Od katedry dzieliło ich ledwie kilkaset metrów.
- Sami dacie mu radę? To musi być potężna istota - mieszczka zadrżała.
- Jak chcecie go pokonać? Jak mogę wam pomóc? To nasz wspólny wróg… Biskup… on może być pod jego wpływem - kobieta wypowiadała słowa pospiesznie.
I wtedy zza rogu dobiegła wrzawa. Dziewczyna bez wątpienia usłyszała głos jednego z Czerwonych Braci. Wschodni akcent sugerował, że to Reznow krzyczy po łacinie:
- Ani kroku dalej diabli pomiocie!
Nadia zadarła głowę i szybko wciągnęła powietrze.
- Myślę, że stąd już dojdziemy. Czas wracać do łóżka panno Nikt.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 02-12-2019, 22:14   #397
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
”i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był,
a duch powróci do Boga, który go dał.
Marność nad marnościami - powiada Kohelet -
wszystko marność”

Księga Koheleta, rozdział 12, wersy 7 i 8
Płock, noc z 3 na 4 sierpnia, AD 1250, czwartek.
***

Bogumysł puścił się biegiem w stronę katedry. Za nim biegli Hugin i Walter. Ten ledwie nadążał. Miał na sobie stalowy napierśnik i przecież całkiem niedawno był ciężko ranny. Teraz dyszał ciężko.

***

Gerge dyszał ciężko z pożądania układając blond zakonnicę na łóżku. Wodził dłonią po jej ciele. Ona wyginała się niczym instrument pod jego dotykiem.

***

Ciało Klary wyginało się nienaturalnie. Witold zmieniał chłodne okłady na jej czole. Dziewczyna rzucała się targana gorączką. Mówiła coś w urywany sposób. Z jej dłoni i stóp ciekła krew, której nie była w stanie powstrzymać Olcha z kolejnymi opatrunkami. Kolejne krople krwi spływały po stole na którym leżała dziewczyna.

***

Pierwsze krople krwi pociekły z twarzy jednego z zakonników. Marek, doświadczony wój, którego brat Fyodor zrekrutował, wymierzył trafienie toporem tak, żeby odciąć głowę. Jednak towarzysz Nadii uchylił się i ostrze rozcięło mu twarz od ucha po nos, odsłaniając białą kość jarzmową. Człowiek padłby z bólu. Natomiast ta istota jedynie uśmiechała się w stronę swojego przeciwnika. W kiepskim świetle pochodni widać było, jak otwarta rana się zasklepia.
- I krocząc przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę - zaczął modlitwę Czerwony Brat, gdy nagle zakonnicy zrzucili swoje luźne habity. Ten, który pierwszy został zraniony zmienił się w ogromną bestię o ciele ni to ludzkim, ni wilczym.
Trypl puścił się biegiem w kierunku przeciwnym niż nadeszły wilkołaki.
- Nie lękajcie się bracia! Potwór pod spojrzeniem Pana nie postąpi kroku - mówił Fyodor.
I owszem, ten jeden stał jakby ktoś wybudował przed nim niewidzialny mur.
Ale pozostała trójka szła w stronę Inkwizytora, jak nie przymierzając wataha wilków atakująca jelenia.
- Zbroja wiary jest przy mnie, gdy Pan z nami, któż przeciw nam?
Ataki na Inkwizytora spadły niczym gromy z nieba. Jego przerażeni towarzysze uciekali. On zaś stał niewzruszony. A kolejne ataki pazurami omijały jego ciało. Jakby jego ciało odpychało szpony i kły. On sam zaś z lekkością uderzył pałką jednego z przeciwników. Złamane ramię zwisło bezradnie i ten wilkołak po chwili przyjął postać ogromnego wilka. Atakował kłami.
Fyodor zaś ostrym końcem złamanego drzewca wbił się w klatkę piersiową kolejnego napastnika. Zza rogu wybiegła rudowłosa kobieta ubrana podobnie do wilkołaków. Ich oczy na moment się spotkały.

***

Rudowłosa Nadia stała jak wryta wpatrując się w miejsce walki. Francisca ruszyła za nią. Gdy znalazła się tuż przy krawędzi drewnianego domu przywarła do ściany. Lekko tylko się wychyliła widząc coś przerażającego. Oto postać w czerwonych szatach klęczała atakowana przez cztery potwory. Bestie były okulawione i poranione. Szaty inkwizytora rozszarpane. Z jego ciała wylewała się krew. A jeden z potworów wbił szczękę w jego głowę wykręcając ją pod nieludzkim kątem. W końcu głowa opadła w błoto z nieprzyjemnym plaśnięciem. Francisca zwróciła jedynie uwagę, że mimo wyłupionego oka i rozszarpanego policzka twarz Reznova była niezwykle spokojna.

***

Bogumysł najpierw natrafił na Trypla. Nie było z nim żadnego kontaktu. Coś przeraziło go nie na żarty. Kilka chwil później spotkali pozostałą trójkę pomocników Fyodora. Marek, dwumetrowy kolos z dwuręcznym toporem płakał jak dziecko. Hugin poprawił uchwyt swojej włóczni. Walter pociągnął nosem, jakby chcąc uchwycić jakiś zapach na wietrze.
- Wilkołaki. Są tu - powiedział stary paladyn.

***

Nadia ruszyła pomóc swym czterem braciom. Oglądała ich rany, gdy nagle na wąskiej uliczce pojawiła się trójka inkwizytorów. Bezgłowe ciało Fyodora zarzucało nogami

***

Klara zarzucała nogami szarpana w spazmach. Szeptała coś szybko na ucho Witolda. Dłoń zaciskała na jego ramieniu. Pobielały jej knykcie. W końcu wydobył się z jej gardła jęk, a martwe ciało opadło na stół.

***

Gdy z ust Anny wydobył się głośny jęk, odrzuciła głowę do tyłu. Jej ciałem targały spazmy rozkoszy. Dłoń zaciśnięta na ramieniu Gergego aż zesztywniała. Z ramienia nagiego inkwizytora spływała strużka krwi. Przebiła ją paznokciami. W końcu jej ciało opadło na twarde łóżko.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 13-12-2019, 11:32   #398
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna wtuliła się w Gerge oddychając z trudem. Co oni.. Co onie zrobili? Jej ciało było dziwne. Zmęczone, ale jakby… rozluźnione. Jakby zeszło z niej napięcie, z którego nawet nie zdawała sobie sprawy. Wiedziała że zgrzeszyła… choć czuła się szczęśliwa… choć nie potrafiła tego żałować, bo takiej bliskości z Gerge pragnęła podświadomie, to… był to grzech. Ciężki grzech. Trzęsąc się ze strachu, ale też z rozkoszy, która nadal wypełniała jej ciało, przytulała się kurczowo to inkwizytora.
On ją obejmował. Mocno przyciskał do swojego ciała. Bawił się jej włosami. W nikłym świetle świec widać było uśmiech na jego twarzy.
- Co teraz? - Anna odezwała się szeptem. NIedaleko leżał jej habit. Czy powinna go jeszcze zakładać? Kim się stała? Czy Pan jej jeszcze wybaczy? - Gerge… co teraz z nami będzie?
- Nic - owijał sobie jej włosy wokół palca. - Gdy już uda nam się pokonać bestię, to napiszę prośbę do zakonu o rezydenturę w Płocku. Żebym mógł być przy tobie. - Mówił to tak lekko, jakby pokonanie bestii było tylko formalnością, a konieczność pozostania razem była ważniejsza niż śluby zakonne.
Anna przez chwilę obserwowała mężczyznę zaskoczona, po czym nagle spłonęła rumieńcem.
- ja.. Ja nie powinnam tu zostawać.. Nie powinnam nosić habitu. - Jej dłonie zaczęły drżeć. - Ja.. ja nie potrafię żałować… nie tego.
- Grzech jak każdy inny. Wyspowiadamy się - powiedział zupełnie jak nie on.
- Gerge… - Anna wpatrywała się w niego niedowierzająco. - Toż… toż jesteśmy inkwizytorami.. Dary dane nam od pana… - Nie spodziewała się tego. Pamiętała jak przerażony był Gerge po ich pocałunku. Jak bał się, że stracił przychylność Pana. Anna uniosła się, podpierając się ręką i spojrzała na mężczyznę.
Coś w nim się zmieniło. Zmartwienia z jego twarzy odeszły gdzieś w kąt.
- Przemyślałem to wszystko - w jego oczu był jakiś błysk.
- Fyodor i Eberhard zniszczą zło w Płocku. Klara skupi się na wieszczeniu, a ty będziesz mogła być ze mną. W tajemnicy.
Anna poczuła szczerą obawę. Kochała go. Też nie pragnęła niczego innego…
- Też chcę z tobą być, ale… nie będę w stanie okłamywać wszystkich. - Powoli przesunęła dłonią po twarzy mężczyzny. Co się zmieniło? Czy… pan ześle jeszcze kiedykolwiek dla niej wizję? Czuła jak łzy zbierają się jej pod powiekami.
Zobaczył coś w niej. Nie czekając aż popłynie pierwsza łza pocałował ją. Anna odpowiedziała na pocałunek obejmując go mocno. Co.. co gdy ktoś ich znajdzie? Czy nie powinni po prostu odejść? Znaleźć miejsce dla siebie?
Odgarnął jej włosy. Pocalunki stały się coraz gorętsze. Dłoń gładziła jej szyję, obojczyk, ramię. Wędrowała niżej. Czuła go. Czuła, że znowu chce dać jej tyle przyjemności… jego dłoń zacisnęła się na jej piersi.
- Nie myśl o tym teraz… - szeptał jej do ucha.
- Ale… ja.. Ja powinnam się zająć Klarą… miała… - Anna musiała zasłonić dłonią usta, czując jak dotyk mężczyzny chce wycisnąć z jej ust nieprzyzwoite odgłosy. - miała.. Gorączkę… - Szepnęła przez palce. - A.. jak ktoś przyjdzie… Gerge. - Ostatnie słowo przypominało pomruk rozkoszy.
- Jest w dobrych rękach - dłoń ściskała i puszczała pierś. Kolano rozsuwało jej nogi bez oporu. Gerge pomrukiwał przy tym. Nadal byli całkiem nadzy, pod grubym kocem.
Zakonnica zadrżała czując dotyk po wewnętrznych stronach swoich ud. To było tak nowe, to ciepło… ta bliskość. Wszystko sprawiało jej tak wiele przyjemności i radości. Czemu.. Czemu było to zabronione? Jeśli go kochała, czemu nie mogli być razem?
- Boję się. - Wyszeptała.
- Nic się nie bój. Jestem przy tobie - ugryzł płatek jej ucha delikatnie. Nikt nie musi poznać naszych tajemnic.
Wszedł w nią kolejny już raz tej nocy. I kolejny już raz czuła przy tym wielką przyjemność.
- Obronię cię przed wszystkim. Tylko nikt nie może o nas się dowiedzieć.
Anna poczuła potworny smutek. Nie chciała tego ukrywać. Chciała być z Gerge.. Żyć z nim… Przytaknęła jednak ruchem głowy i poddała się mężczyźnie kolejny raz tego wieczoru.
 
Aiko jest offline  
Stary 01-01-2020, 22:07   #399
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Praca zbiorowa

Francisca obserwowała całą scenę z przerażeniem, któremu towarzyszyło równie wielkie rozczarowanie. Człowiek, który wydawał się być niezniszczalny leżał właśnie z odciętą głową w kałuży krwi. Wilkołaki, które wydawały się mieć tego samego wroga właśnie opatrywały ciężkie obrażenia zadane przez zakonnika. Coś jakby biały koń pokonał w rozgrywce białego chorążego. Kimkolwiek był Żmij, umacniał on swoją potęgę nie wykonując jednego ruchu… A ona dalej nie wiedziała, jakie były jego plany.

To wszystko jednak rozgrywało się w jej głowie. Palce jednej ręki pocierały gwałtownie nasadę kciuka, żołądek wyraźnie odmawiał posłuszeństwa, a gdy gwałtownie drgnęła zorientowała się, że po twarzy ciekną jej duże i ciężkie łzy. Pociągnęła nosem jak typowa mieszczka.

Wyszła z cienia i podeszła do Nadii.
- To chyba nie był Żmij, prawda? - Jej głos był chłodny, ale wypełniony przerażeniem.
- Naprawdę w obliczu wspólnego wroga musimy się zabijać? - Westchnęła.
- Opatrzcie się i nie ruszajcie jego ciała. Może ich zatrzymam. Dość już walki - wpatrywała się w rude włosy kobiety zajętej opatrywaniem monstrów dwukrotnie większych od niej samej.
To nie było zwykłe opatrywanie. Nadia dotykała rany, a ta momentalnie zabliźniała się. Rozpruty brzuch zamknął się.
- Walka jeszcze się nie zaczęła - odpowiedziała rudowłosa i ruszyła do kolejnego rannego. Jęczał, a wielką pazurzastą łapą trzymał pękniętą czaszkę.
- Wspólnego wroga panno Nikt? - dopytała, choć nadal nie spoglądała na zakamuflowaną inkwizytorkę. Co więcej zdała się nie przejmować trzema innymi.*
Kobieta zacisnęła usta
- Żmij jest moim celem, tak samo jak twoim. Wiem o tym, chociaż nie znam jego natury. Ich też - drgnęła by wskazać ich ręką, ale powstrzymała się. Nadia nie patrzyła.
- Wiedzą niewiele, dlatego działają po omacku. Nie dotykajcie ciała zakonnika… Chyba, że potrafisz go... Przywrócić do życia.
Potem odeszła od grupy i ostrożnie omijając ciało i kałużę krwi ruszyła w kierunku Inkwizytorów.

Będąc niemym świadkiem sceny Bogumysł stał się ofiarą podszeptów Złego. Widział wiedźmę, która choć niedawno o pomoc prosiła Inkwizycję dokonała mordu na zakonniku. Widział również mieszczkę, która rozmawiała z wiedźmą w najlepsze a ponieważ inkwizytorowi nie objawił się żaden logiczny powód takiego spoufalania jego zaszczepiony paranoją umysł natychmiast złożył z tych części spisek.
- Podrzucili bestię, by tu wtargnąć? - Zagadnął kompanów.
- Widzieliście, co potrafią. W świątyni mamy większe szanse.
Walter i Hugin opuścili broń. Bogumysł spojrzał ponownie w kierunku zajścia. Niewinna mieszczanka szła w ich stronę. To stworzenie nie mogło być zamieszane w tę masakrę. I chyba szła z nimi porozmawiać.

- Stój i odsłoń twarz - krzyknął Bogumysł donośnie.
Mieszczka zatrzymała się na chwilę, ale potem ruszyła ponownie w ich kierunku. Na tyle, żeby nie musieć krzyczeć. Zatrzymała się ponownie.
- Noc jest. Noc pełna przemocy i grożących nam niebezpieczeństw - powiedziała cicho. - Nie ma co podnosić głosu - potem odwróciła się, żeby rzucić okiem na Nadię i jej towarzyszy.
- Kim jesteś? Wytniemy do nogi to wiedźmie towarzystwo lub zginiemy broniąc Kościoła!
Rudowłosa szamanka właśnie zajmowała się bestią, kolejną. Tą odrażającą i pozbawioną wszelkich włosów. Nie patrzyła w stronę inkwizytorów i mieszczanki.
- Słusznie - kobieta zdawała się mieć protekcjonalny ton.
- Oni idą zabić istotę, która stworzyła bestię. Tą, którą znaleźliście dzisiaj u bram. A wy? - uniosła przy tym ręce w geście bezbronności.
- Nie będę się tłumaczył przed kobietą, zejdź mi z drogi - zagroził Bogumysł, kierując się do świątyni.
- Wszyscy musimy się tłumaczyć przede wszystkim przed Bogiem i naszym własnym sumieniem bracie Bogumyśle - kobieta zeszła z drogi.
- Dobry obierasz kierunek, ale czy wiesz co tam spotkasz? Dość już ran odnieśliście walcząc w drodze. Kolejny krok trzeba zaplanować ostrożnie.
- To doprawdy nie ma żadnego znaczenia. Jeśli Pan uzna za właściwe, bym poległ w obronie jego świątyni to tak właśnie się stanie i żadna iluzja leśnej wiedźmy nie zmieni mych zamiarów! - Zasrożył się inkwizytor.
- Cóż Panu z tego, że polegniesz jeśli przysłał Cię tu dla powstrzymania zła, które wzrasta na tych ziemiach? Pan ceni roztropność równie wielce co gorliwość wiary - mieszczka jeszcze bardziej zniżyła głos.
Bogumysł zmilczał, nie dla ludzi jego stanu były bowiem sentencje o nieprzewidywalności boskich wyroków.
- Te istoty przybyły tu pokonać istotę, którą nazywają Żmijem, a twój brat - jej ręka drgnęła w kierunku gdzie leżał bezgłowy korpus - zaatakował je zanim zadał jakiekolwiek pytanie. To nie są przyjazne istoty, ale idą walczyć z czymś, czego natury tutejszej Inkwizycji jeszcze nawet nie udało się poznać. Żmij jest najgroźniejszym wrogiem. Istota, która stworzyła to monstrum jakie znaleźliście dziś przy bramie.
- Nie dość tego, że w tym towarzystwie nie jesteś godna zaufania? Zbyt wielka jasność bije z twej postaci, by była prawdziwą. Na dodatek przekonujesz, bym na ślepo uwierzył w wrogie zamiary Żmija, który - jeśli istnieje - miałby być gorszy od tej gromady przeklętych morderców - zapytał Bogumysł wskazując Nadię oskarżycielsko.
- I na potwierdzenie swych słów wskazujesz zdekapitowane ciało mego brata w wierze? Nie będziesz mnie uczyć roztropności. Nie masz jej za grosz - wycedził dobywając ostrza.
Oczy kobiety zalśniły, jakby z wesołości. Potem westchnęła i zrobiła krok do przodu.
- Ryzykowałam własne życie, żeby przynieść ci tą wiedzę. Zabijesz sługę Bożego, bo nie podoba ci się prawda?
Potem odezwała się głośniej po niemiecku
- Bracie Walterze, a jakie jest twoje zdanie?
- Poniechaj jej bracie - powiedział paladyn wskazując czubkiem młota wilkołaki.
Nadia słaniała się na nogach, a reszta kuśtykając lub zasłaniając rany zadane fyodorową laską przywdziewała pokutne habity i w swych ludzkich formach zdawała się odchodzić.
- Możemy ich dobić. Pomścić brata. Chyba, żeś dobiła z nimi targu Francisco.
Głos Waltera był zachrypnięty i pełen gniewu.
W oczach kobiety zagrały iskierki emocji, ale jej twarz nie wyrażała niczego. Jej głos zabrzmiał nisko i stanowczo.
- Nie dał mi Pan władzy nad mieczem, a Inkwizycja nie dała mi władzy, aby paktować z wrogimi istotami. Mówię co wiem. Obserwujmy wilkołaki i pilnujmy biskupa, aby nie zaatakowały jego siedziby. Moc, która stworzyła tego potwora niczym jest wobec kilku zwierzoludzi - jej głos przeszedł w szept.
- Jeśli to zło nie boi się świętego miejsca, wielka musi być jego potęga. A wilkołaki nie tworzą takich monstrów jak to pod bramą, prawda bracia?
Walter pokręcił przecząco głową.
- Latami walczyłem z wilkołakami i nigdy nie widziałem u nich niczego takiego - powiedział już dużo spokojniej paladyn.

Bogumysł musiał przyznać, że studiując księgi w Czerwonym Zakonie nigdy nie spotkał się ze wzmianką na temat tego typu potworów w odniesieniu do ludzi-wilków. Wedle jego wiedzy wilkołaki sięgały po siły natury. Huragany. Powodzie. Ruchome piaski. Tu zaś siły natury były wypaczone. Zwierzę zostało zmienione. Jego kości.. Jego ciało… to przypominało mu magię zwaną nekromancją. Jedną z najpodlejszych sztuk czarnoksięskich. Stał przed dylematem: czy kobieta, która stuknięciem kostura większość jego wojów posłała do ruchomych piasków była w stanie stworzyć taką bestię? Wiedza podpowiadała, że nie. Ale sługa zła, to sługa zła.
- Będziesz się gęsto tłumaczyć ze swych poczynań - syknął cicho Bogumysł do Francisci z brakiem zrozumienia wymalowanym na twarzy.
Nie poświęcając dyskusji więcej uwagi podszedł do ciała Fyodora, które począł układać w całość by przed pochówkiem zapewnić mu odrobinę godności. Pozbierał również dobytek brata skupiając na tej czynności swe myśli. Wciąż jednak z głębi umysłu wydzierało się pytanie: dlaczego kobieta odmówiła mu pomsty i dlaczego jej posłuchał?
Francisca skinęła głową Bogumysłowi, przeżegnała się nad trupem Fyodora i ruszyła w kierunku Nadii z wyrazem rozczarowania i niezrozumienia.
- Gdzie więc chcecie się udać? - Jej głos zabrzmiał cicho i chłodno.
Rudowłosa zmierzyła mieszczankę od dołu do góry.
- Ten… Człowiek - to słowo zabrzmiało w jej ustach jak przekleństwo - zadał nam poważne rany. Musimy dziś odpuścić. Ale to nie koniec. Katedra spłonie - powiedziała zaciskając zęby.
Mieszczka zmarszczyła brwi
- Mówiłaś o walce ze Żmijem, a teraz o podpalaniu katedry. Szukacie sojuszników i mordujecie tych, którzy są jego wrogami. Jesteście jak… Ludzie. Jedynie przemoc i brak porozumienia z innymi.
- To co zrobiliście przyniosło wam nie tylko rany, ale i kolejnych wrogów. Jeśli chcecie przejść przez to miasto jeszcze raz muszę wiedzieć więcej o Żmiju i jego naturze, oraz jak zamierzacie z nim walczyć. Inaczej z łowców łatwo możecie przerodzić się w coś innego.
Twarz Nadii nagle wyostrzyła się. Jakby wszystkie mięśnie napięły się nagle.
- Czy ty mi grozisz? Kim ty w ogóle jesteś dziewko?
Te ostatnie słowa były wypowiedziane na tyle głośno, że dotarły do stojącego kilkanaście metrów dalej Bogumysła.
Hugin mocniej ścisnął drzewiec włóczni.
Dziewka spojrzała na nią chłodno, ale z uprzejmym wyrazem twarzy.
- Miejska dziewka, bez miecza i zbroi ma grozić wilkołakom? Musiałaby chyba postradać zmysły - przerwała na chwilę.
- Mówię ci tylko co się stanie jeśli ja nie pomogę wam i jakie są konsekwencje tego wszystkiego - ruszyła ręką wskazując pozostałości po starciu.
- Mamy wspólnego wroga… Ja mogę poruszać się po mieście, a wy od teraz będziecie mieli z tym kłopot. Bynajmniej nie z mojej strony. Wcześniej z resztą też nie było wam łatwo. To nie wasz teren. Nie warto działać w pojedynkę. Ten tam - jej ręka ponownie drgnęła - był przekonany o tym, że poradzi sobie ze wszystkim sam. Był potężny, ale to jeszcze za mało.
- Widziałam setki miejskich dziewek. A one widząc nas w formie crino uciekają tak szybko, że gubią buty. Ty tu jesteś i gadasz do mnie. Tedy wiedz, żem między bajki włożyć historyjkę o pannie Nikt.
Nadia niemal warczała zaciskając zęby, choć nie odeszła. Czekała cóż konkretnie zaproponuje inkwizytorka w przebraniu.
- Nazywaj mnie Mirą - kobieta uśmiechnęła się smutno - spotkaj się ze mną w karczmie pod miastem jutro przy zachodzie słońca. Porozmawiamy na spokojnie, czy i jak możemy sobie pomóc. Poza miastem twoi bracia łatwo cię obronią, a i ja będę bezpieczniejsza.
- Na południe od Płocka. Jutro. O zachodzie słońca. Bywaj Miro.
 
Avitto jest offline  
Stary 02-01-2020, 22:28   #400
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa.
Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę powiadam ci: dziś ze Mną będziesz w raju
Ewangelia wg św. Łukasza rozdział 23, wersety 42 i 43

Płock, 4 sierpnia AD 1250. Czwartek.

Tak strasznego poranka nie przeżyli jeszcze. Oto gdy słońce wschodziło zwłoki dwójki inkwizytorów leżały obok siebie na ogromnej ławie. Fyodor i Klara. Starzec i młoda kobieta. On z oderwaną głową. Ona z zalanymi krwią oczodołami i stygmatami.

Witold płakał. Postawny mężczyzna o szlacheckich rysach ronił łzy nad losem siostry Klary. On jeden usłyszał jej ostatnią przepowiednie. Przepowiednię, za którą Pan zabrał najwyższą ofiarę.

Powtarzał ją kilka godzin… starał się zapamiętać i przekazać jak najdokładniej… a jednak nie potrafił. W dłoniach ściskał pergamin, na którym napisał kilka słów. Pergamin, który każdy z nich czytał już po kilka razy.

Cytat:
Ten, który przyszedł, zagarnąć chce chwałę należną Panu.
Ten, który Pana miał bronić owładnięty ciemnością,
Ten, który Pana zdradził nie ma przyjaciół wśród swych towarzyszy,
Ten, który nosi nie swoje miano śmierć poniesie chwalebną
Ten, którego anioły wybrały łaski Pańskiej nie zazna
Ten, który szuka wrogów wśród przyjaciół znajdzie ich.
Ten, który szuka przyjaciół wśród wrogów los odwrócić może
Ten, który chuciom swym ulega demonów łatwym kąskiem
Ten, który zdradził swych braci i siostry w imię Pańskie wywyższony zostanie
Ten, który pomocy znikąd nie dostał szlachtę nawrócić winien.

Nie służą Panu prawdziwemu ci, co wiatr, wodę i mgłę ujarzmili, oni zginąć winni.
Nie służą Panu prawdziwemu ci, co ziemię kontrolują i las uczynili swym domem, oni zginąć winni.
Nie służą Panu prawdziwemu ci, którzy deszcz sprowadzili nieustanny, oni zginąć winni.


- Tyle pamiętam. Nie wiem co chciała nam przekazać. Ja… ona… była taka młoda…

Witold znów wybuchł szlochem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 18-01-2020 o 14:07.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172