https://www.youtube.com/watch?v=qYS0EeaAUMw Morty…
Nie żyje Rick.
Deszcz bębnił cicho w parapet. Wiatr szeleścił gałęziami drzewa Samotna łza spłynęła do butelki tequili, którą trzymał dziadek opłakujący wnuka.
Zaprzeczenie.
-Nie mogę zapomnieć. Wciąż wierzę, że wejdzie tu i zrobimy coś razem normalnego z okazji dnia dziadka. Porzucamy ginduanskimi piłkami, które powodują raka czy przemycimy w jego małym, tyciunim odbytku prezenty na gwiazdkę dla całej rodziny. Po prostu <beeek> nie mogę się z tym pogodzić.
Gniew
-Aaaaargh.. To nieprawda, że człowiek czuje się lepiej po zniszczeniu kilku miast, cywiliz.. planet.. galaktyk.
Depresja
-Dooobra może nie byłem najlepszym dziadkiem na świecie, nie nauczyłem młodego pić procentów, wyrywać suczek i nie namówiłem go na oddanie mi tej młodej nieprzetyranej wątroby przed śmiercią, ale się starałem rozumiecie?
Akceptacja
-Już mi lepiej Beth. Możecie z Jerrym mieć jeszcze jedno dziecko i nazwać je <beeeel> Morty?
6 miesięcy później
Nagle przez portal wpadł do garażu mały chłopiec w żółtej koszulce o nieco tępym wyrazie twarzy.
-O Morty. Cześć.
-Rick? Co… Co.. Co..
-Nic Morty. Już sobie przypomniałem. Wysłałem Cię w czasie do przyszłości na 6 miesięcy do przodu i wgrałem sobie <beeeek> fałszywe wspomnienia o twojej śmierci.
-Co… Co… Co…
-Powtarzasz się Morty.
-Czemu nie próbowałeś o jezuuu.. no nie wiem? Uratować mnie czy coś?
-Mhm. Jasne, że mogłem przywołać twojego ducha, stworzyć robota, adoptować jakiegoś bezrickowego Mortiego z Cytadeli Ricków, cofnąć się w czasie do momentu twojej śmierci, sklonować Cię dając geny owcy dla zabawy żeby sprawdzić czy ktoś zauważy różnicę w tym jak bardzo beczysz, ale nie byłoby w tym wszystkim zabawy. To wszystko już było. Musiałem dojrzeć Morty. Przekreślić rolę, którą napisał mi jakąś palant i poczuć się wolny, wyjść przez czwarte okno i <beeek> przeżyć wszystkie emocjonalne stadia rozpaczy. Pokazać, że jestem skłonny do żalu. Przestań być takim <beeek> pieprzonym egoistą Morty. Nie wszystko kręci się wokół ciebie.
-O jezuuu.. Naprawdę dziadku Rick? Naprawdę zrobiłeś to wszystko, a właściwie nie zrobiłeś niczego, tylko po to żeby czuć, że ewoluujesz jako postać? Jestem twoim wnukiem do.. do.. do cholery!
-<Beeeek> albo to albo 12 dwanaście kroków AA Morty, a nie jest gotowy by przyznać, że mam kolejny problem. To teraz no ten no użyję swojego pistoletu do podróży między wymiarowych by przeżyć kolejną wykręconą przygodę i poczekać aż twoi rodzice trochę ochłoną, a Ty chyba masz pół roku do nadrobienia w szkole Morty i trzepania konia do nowego teledysku Miley Cyrus czy co wy tam dzieciaki teraz oglądacie. Czołem.
Rick wystrzelił wiązkę zielonej materii w ścianę garażu Smithów i wszedł w portal, który zamknął się zaraz za nim pozostawiając jego wnuka samego.
Chwila później
-.... iiiii tak o to zjawiłem się tutaj przychlasty. O ile tak naprawdę nie tkwimy wewnątrz jakiejś symulacji, to mi się nie śni albo to tak naprawdę jakaś pokręcona wersja piekła dla ubogich<beeeek>. To co? Robimy imprezę? Ten lekko przerażający chłop z uszatką na czerepie i widłami ma rację. Kto nie pije ten jest Jerrym!
Zwariowany naukowiec wzorowany zapewne na Emmecie Brownie z “Powrotu do Przyszłości” na lsd znalazł się w mafijnym wymiarze, gdzie każdy chciał zabić bliźniego albo podejrzewał o zabijanie drugiego. W tym ponurym i wyjętym rodem z koszmaru świecie poczuł się jak w domu. Rick Sanchez uśmiechnął się na myśl, że czeka go wyśmienita zabawa.