Co prawda duch Saadiego przestał im zawracać głowę, ale Wizja skarbu, będącego w posiadaniu Jusufa, skłoniła wszystkich (mniej więcej) do wyruszenia do Hedeb.
Cedmon miał swoje zdanie na ten temat, ale chociaż uznał taką wyprawę za zbyt ryzykowną, to postanowił nie opuszczać kompanów w potrzebie.
Podróż do Ghaiziri przebiegła spokojnie, a czas tej wędrówki pozwolił Cedmonowi bliżej zaznajomić się z sokołem. Sahm, bo tak zwała się ptaszyna, z apetytem częstował się kawałkami mięsa i nie próbował obgryźć Cedmonowi palców ani wydłubać oczu... z czego Cedmon się cieszył, bo nie miał za dużo ani jednego, ani drugiego.
No i raczył wracać na rękawicę.
* * *
Oazie, jak się okazało, przydałoby się dużo deszczu. Najwyraźniej burza, która ich dopadła przy Oku Sheloha, była zjawiskiem lokalnym i w te okolice nie dotarła. W sumie mogło to oznaczać, że wizyta w oazie będzie ich kosztować trochę więcej, niż a porze deszczów.
-
Hajicie - Cedmon zwrócił się do przewodnika -
pewnie wiesz, ile i komu trzeba zapłacić za przywilej pobytu w tym miejscu. No a przy okazji warto by się dowiedzieć o jakiegoś medyka czy zielarza - dodał.