Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2019, 22:14   #397
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
”i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był,
a duch powróci do Boga, który go dał.
Marność nad marnościami - powiada Kohelet -
wszystko marność”

Księga Koheleta, rozdział 12, wersy 7 i 8
Płock, noc z 3 na 4 sierpnia, AD 1250, czwartek.
***

Bogumysł puścił się biegiem w stronę katedry. Za nim biegli Hugin i Walter. Ten ledwie nadążał. Miał na sobie stalowy napierśnik i przecież całkiem niedawno był ciężko ranny. Teraz dyszał ciężko.

***

Gerge dyszał ciężko z pożądania układając blond zakonnicę na łóżku. Wodził dłonią po jej ciele. Ona wyginała się niczym instrument pod jego dotykiem.

***

Ciało Klary wyginało się nienaturalnie. Witold zmieniał chłodne okłady na jej czole. Dziewczyna rzucała się targana gorączką. Mówiła coś w urywany sposób. Z jej dłoni i stóp ciekła krew, której nie była w stanie powstrzymać Olcha z kolejnymi opatrunkami. Kolejne krople krwi spływały po stole na którym leżała dziewczyna.

***

Pierwsze krople krwi pociekły z twarzy jednego z zakonników. Marek, doświadczony wój, którego brat Fyodor zrekrutował, wymierzył trafienie toporem tak, żeby odciąć głowę. Jednak towarzysz Nadii uchylił się i ostrze rozcięło mu twarz od ucha po nos, odsłaniając białą kość jarzmową. Człowiek padłby z bólu. Natomiast ta istota jedynie uśmiechała się w stronę swojego przeciwnika. W kiepskim świetle pochodni widać było, jak otwarta rana się zasklepia.
- I krocząc przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę - zaczął modlitwę Czerwony Brat, gdy nagle zakonnicy zrzucili swoje luźne habity. Ten, który pierwszy został zraniony zmienił się w ogromną bestię o ciele ni to ludzkim, ni wilczym.
Trypl puścił się biegiem w kierunku przeciwnym niż nadeszły wilkołaki.
- Nie lękajcie się bracia! Potwór pod spojrzeniem Pana nie postąpi kroku - mówił Fyodor.
I owszem, ten jeden stał jakby ktoś wybudował przed nim niewidzialny mur.
Ale pozostała trójka szła w stronę Inkwizytora, jak nie przymierzając wataha wilków atakująca jelenia.
- Zbroja wiary jest przy mnie, gdy Pan z nami, któż przeciw nam?
Ataki na Inkwizytora spadły niczym gromy z nieba. Jego przerażeni towarzysze uciekali. On zaś stał niewzruszony. A kolejne ataki pazurami omijały jego ciało. Jakby jego ciało odpychało szpony i kły. On sam zaś z lekkością uderzył pałką jednego z przeciwników. Złamane ramię zwisło bezradnie i ten wilkołak po chwili przyjął postać ogromnego wilka. Atakował kłami.
Fyodor zaś ostrym końcem złamanego drzewca wbił się w klatkę piersiową kolejnego napastnika. Zza rogu wybiegła rudowłosa kobieta ubrana podobnie do wilkołaków. Ich oczy na moment się spotkały.

***

Rudowłosa Nadia stała jak wryta wpatrując się w miejsce walki. Francisca ruszyła za nią. Gdy znalazła się tuż przy krawędzi drewnianego domu przywarła do ściany. Lekko tylko się wychyliła widząc coś przerażającego. Oto postać w czerwonych szatach klęczała atakowana przez cztery potwory. Bestie były okulawione i poranione. Szaty inkwizytora rozszarpane. Z jego ciała wylewała się krew. A jeden z potworów wbił szczękę w jego głowę wykręcając ją pod nieludzkim kątem. W końcu głowa opadła w błoto z nieprzyjemnym plaśnięciem. Francisca zwróciła jedynie uwagę, że mimo wyłupionego oka i rozszarpanego policzka twarz Reznova była niezwykle spokojna.

***

Bogumysł najpierw natrafił na Trypla. Nie było z nim żadnego kontaktu. Coś przeraziło go nie na żarty. Kilka chwil później spotkali pozostałą trójkę pomocników Fyodora. Marek, dwumetrowy kolos z dwuręcznym toporem płakał jak dziecko. Hugin poprawił uchwyt swojej włóczni. Walter pociągnął nosem, jakby chcąc uchwycić jakiś zapach na wietrze.
- Wilkołaki. Są tu - powiedział stary paladyn.

***

Nadia ruszyła pomóc swym czterem braciom. Oglądała ich rany, gdy nagle na wąskiej uliczce pojawiła się trójka inkwizytorów. Bezgłowe ciało Fyodora zarzucało nogami

***

Klara zarzucała nogami szarpana w spazmach. Szeptała coś szybko na ucho Witolda. Dłoń zaciskała na jego ramieniu. Pobielały jej knykcie. W końcu wydobył się z jej gardła jęk, a martwe ciało opadło na stół.

***

Gdy z ust Anny wydobył się głośny jęk, odrzuciła głowę do tyłu. Jej ciałem targały spazmy rozkoszy. Dłoń zaciśnięta na ramieniu Gergego aż zesztywniała. Z ramienia nagiego inkwizytora spływała strużka krwi. Przebiła ją paznokciami. W końcu jej ciało opadło na twarde łóżko.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline