Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2019, 23:57   #177
Klebern
 
Reputacja: 1 Klebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputację
Wszyscy rzucili się do gardeł błyskawicznie. Jednak elfy nie były same. Nagle obok elfki rozbłysły punkty teleportacyjne i wyszły z nich 3 kamienne postacie, które wzrostem w ogóle nie przewyższały człowieka, a elfom wręcz ustępowały o głowę. Lecz biła od nich potężna moc.

Jednak Kadir wiedział, że te stwory nie zdążą osłonic elfki, jego sługusy były już bardzo blisko. Jednak mag wiedział, ze to nie koniec, że pojawi się jeszcze ktoś. I nie zawiódł się. Niebo jakby poszarzało. Jakby nagle zrobiło się ciemniej i byście znaleźli się w jakimś półmroku. Nad całą walcząca ekipą wysoko na niebie pojawiły się dwa skrzydlate czarne stwory.


I one także rozpoczęły swój taniec. tuż przed każdą ekipą nagle pojawiły się potężne bramy portale do innych światów, a z nich rozległ się potężny ryk. Jeszcze chwilę, a nich coś pewnie niezwykle potężnego wychyli się i z całą pewnością nie będą to przyjacielskie odwiedziny.


Walka miała za chwilę wybuchnąć z pełną siłą, lecz nagle ni stąd ni zowąd, świat jakby zaczął błyskawicznie zwalniać. Wasze ruchy momentalnie stały się coraz wolniejsze, by po chwili zastygnąć w kompletnym bezruchu. Jednak to był bardzo dziwny stan, bo choć nie mogliście ruszyć choćby małym palcem, przestaliście oddychać, mrugać oczyma, to jednak nie dziwnym trafem nie dusiliście się, i mimo wszystko zachowaliście zdolności umysłowe. Przede wszystkim byliście świadomi swojego stanu i odbieracie wszystkie bodźce zewnętrzne.

Z małego bardzo skromnego portalu, wychylił się człowiek. Był to wysoki, postawny i całkiem przystojny mężczyzna. Z daleka można by go pomylić z człowiekiem. Jednakże bliższe obserwacje odkrywają jego zgoła inną naturę. Naturę, której zbytnio nie stara się chować. Pierwsze co się rzuca w oczy to ręce, a właściwie dłonie, zgoła niepodobne do człowieczych. Zamiast delikatnych palców, szpony, choć nie tak potężne jak u wielu drapieżników. Drugie zaś to skóra, pełna zrogowaciałych narostków, jedynie na twarzy gładka. Oczy szare, wręcz stalowe, emanujące dziwną poświatą, jakby w nich był zaklęte jakieś światło. Chociaż nie można powiedzieć, żeby jego oczy świeciły.


Ubiorem odbiegał od wszelkich standardów na Athas. Dobrze skrojony, wygodny, z dobrych materiałów płaszcz. Bluza, koszula, spodnie jak i buty cieszą oczy swoją prostotą, elegancją. Idealnie komponują się w obraz istoty zadbanej, eleganckiej, pozbawionej ekstrawagancji.

Całość się kłóci z wizerunkiem podróżnika, bo ubiór elegancki w swojej prostocie i przystosowany do dalekich podróży, nie posiada wszelkiej maści kieszeni, które tak bardzo uwielbiają podróżnicy, mający możliwość schowania wszelkich drobiazgów. Brak i innych atrybutów podróżnika, spotykającego niebezpieczeństwa na swojej drodze. Przede wszystkim brak jakiejkolwiek broni, choć zapewne większość uzna, że jego pazury są jego bronią, oraz pancerza. Brak też i plecaka, czy innego przedmiotu, w którym można było schować cokolwiek. Jedyną rzeczą w stroju tego podróżnika, łamiącą tą regułę braku kieszonek, pojemników itp., jest sakiewka. Elegancka, z dobrej skóry, z zapięciem utrudniającym życie amatorom cudzej własności.

Aura, którą roztacza wokół siebie ma dwojaką naturę. Dla złych istot obecność tego przybysza jest odpychająca. Wręcz nieludzko odrzucająca. Jest to tak silne uczucie, że jedynym sposobem na poczucie ulgi jest oddalenie się od tego osobnika, gdyby mogli się poruszać. Dla pozostałych ta tajemnicza osoba roztacza aurę spokoju, miłości, bezpieczeństwa, ukojenia. Każdy przebywający w jego otoczeniu, oczywiście nie zła istota, nagle czuje zryw uczucia pewności siebie. Czarne myśli, wszelkie problemy, które dotychczas zakrzątały umysły, schodzą na dalszy plan. Nie, nie znikają, lecz marginalizują się, zaś przez umysły istot przechodzi dominująca myśl, że dadzą radę je rozwiązać. Może nie teraz, może nie natychmiast, ale wiedzą, że są w stanie, że mają możliwości i jest to kwestia tylko czasu.

Pomijając naturę tej dwojakiej aury, wszyscy niezależnie od przekonań, czynów, myśli i wyznawanych wartości i bóstw, że wokół siebie roztacza się powab autorytetu. Autorytetu tak wielkiego, że strach się odezwać, przypominającego uczucie jakiego doznaje pańszczyźniany chłop na widok wielkiego władcy, którego szanował.

Przybysz ten wyglądał na mocno skonfundowanego. Zaskoczonego tym, że wpakował siew środek jakiejś potyczki, wyglądał tak jakby się wyrwał z innego świata. Rozglądał się na wszystkie kierunki, każdego zaszczycając krótki spojrzeniem. Potem zmarszczył czoło, przyłożył pięść do ust, tak jakby się nad czym mocno zastawiał. Po czym odezwał się głęboki barytonowym głosem
- Przepraszam, ze przeszkadzam, ale moglibyście mi powiedzieć, gdzie jestem?

To były chyba najdziwniejsze słowa, które można usłyszeć w środku walki na śmierć i życie.
 
Klebern jest offline