Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2019, 11:30   #31
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Cosette pokazała kierunek Basi i dwórkom. Wymagało to dotarcia do stajni wzięcia koni, bowiem pan Michał ćwiczył młodych szlachciców poza murami zamku niskiego. I panienka wraz z dwórkami, nie mogły się tam udać na piechotę.
Więc magnatka udała się właśnie tam się udała, by konie zabrać. Zapomniała niestety o Wacławie. A on tam był… stajenny górował nad magnatką i stadkiem dwórek, które pożerały go łakomym wzrokiem. Wacław spoglądał jednakże głównie na Basię czekając jej na jej polecenia.
- Czy przygotowałbyś powóz? - Barbara odezwała się nieco niepewnie. Mężczyzna nadal działał na nią mocno pobudzająco. - Chciałabym porozmawiać z Michałem.
- Co sobie dobrodziejka życzy.- mruknął przyjemnym tonem głosu mężczyzna kłaniając się, a mimo tej postawy górował na magnatką. Gdyby ją objął ramionami to… by ją otulił. Taka drobniutka przy nim była. - Zaprząc cztery konie?
- Tak… - Barbara była bardzo ciekawa jakby to było znaleźć się w jego uścisku. Wątpiła by Wacław oznaczał się finezyjnością, choć… wobec koni zdawał się być tak delikatny.
Nie ona jedna miała takie myśli. Szepty pomiędzy dwórkami, dotyczyły głównie jego ramion jak i pośladków… które można było podziwiać gdy koniec do wozu zaprzęgał. Agata wręcz sugerowała że chętnie by capnęła dłonią… i może nawet pozwoliła mu na to samo. Co oczywiście wywoływało szepty pełne fałszywego zgorszenia i potępienia ze strony dwóch nowych dwórek. Jak i nerwowy chichot blondynki.
Barbara jednak przyglądała się jego dłoniom zaciskającym kolejne paski ogłowia i myśląc jak by to było gdyby zacisnęły się na jej piersiach. Jak uczynić sugestię dla kogoś takiego? Tak by Cosette nie była zła. Najprościej by było chyba… spytać samej Francuzki. Że też o tym nie pomyślała.
Tymczasem stajenny zaprzęgnął już wszystkie rumaki do kolaski i uprzejmie spytał się waćpani.
- Zawołać woźnicę? Czy też inny dobrodziejka ma kaprys?-
- A dasz radę poprowadzić? - Magnatka uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Dam dobrodziejko.- odparł mężczyzna wypinając dumnie szeroką klatkę piersiową. Pewnie dałby radę i unieść konia.
- Wobec tego pojedź z nami. - Magnatka niby od niechcenia sięgnęła do wisiora między swoimi piersiami. - Daleko do Pana Michała?
- Nie waćpani… będzie z pół staja od murów zewnętrznych.- tak jak oczekiwała Wacław wodził wzrokiem za jej palcem, bezczelnie spoglądając na jej piersi. Uśmiechnął się tak jakoś… dziwnie. Ni to lubieżnie, ni to triumfująco.
Podszedł do drzwiczek karocy i otworzył je. Barbara puściła przodem dwórki spoglądając przy tym na swojego woźnicę. Myślała jak to ugrać.
Gdy przyszło jej wsiadać do środka, Wacław postanowił jej przy tym pomóc. Pochwycił szlachciankę, by asekurować ją. Przy czym jedną dłonią chwycił za pupę i bezczelnie zaczął macać jej pośladki przez suknię gdy wsiadała. Basia czuła te duże silne palce wędrujące po jej krągłości jakby była dziewką służebną w karczmie! No tak… oczekiwanie po chłopskim synu subtelności było naiwnością. Ale trzeba było przyznać, że bezczelnie liczył na swój urok przy tych swoich “niedźwiedzich” zalotach. I miał rację. No cóż… Basia przekonała, że Wacław jest prostym człekiem… choć miłym oku i miłym w zachowaniu.
Strąciła delikatnym ruchem jego rękę ze swoich pośladków.
- Poradzę sobie. - Teraz już wiedziała, że powinna go nieco dopasować do swoich upodobań. Niech wie, że na jej względy musi zasłużyć.
- Tak dobrodziejko.- Wacław posłusznie odstąpił i zasiadł na koźle. Dwórki na szczęście nie dostrzegły jego śmiałych zakusów na swoją cnotę. A jak tylko usiadła, powóz ruszył. Jazda chybotliwą kolasą nie trwała długo… wszak miały jedynie z zamku wyjechać.
Na przedpolach zaś szlachta ćwiczyła się w fechtunku pod okiem pana Michała.
Tam też dostrzegła Basia dwóch młodzieńców niewiele młodszych od niej. Obaj byli wysocy, prości jak sosny i dość szerocy w barkach. Obu wąs się ledwie sypnął pod nosem. Jeden był ryży, drugi jasnowłosy. Fechtowali palcatami, jeden drugiego próbując pokonać. A Michał siedział na stołku przez sługę przyniesionym i piwa popijał obserwując ich.
- Podjedź proszę do Pana Michała. - Barbara odezwała się spokojnie do Wacława.
- Tak waćpani.- odparł mężczyzna i karoca ruszyła ku niemu. Zatrzymała się niedaleko jego siedziska, toteż stary szlachcic ruszył ku magnatce gnąc kark w pokłonach. Jednakże to Wacław otworzył drzwi od karocy. Był młodszy i szybszy od niego.
To jednak do szlachcica wyciągnęła rękę by pomógł jej zejść, chcąc dać znać stajennemu, że nie podobało się jej jego zachowanie.
- Tooo miła niespodzianka dla mnie waćpani. - odparł szlachcic pomagając Basi wyjść z kolaski.
- Czym mogę służyć ? -zapytał uprzejmie.
- Wiesz, że byłam bardzo ciekawa naszych nowych mieszkańców zamku. - Barbara skinęła na młodzieńców.
- To prawda.- odparł szlachcic i wskazał dłonią młodzików.- Otóż i oni…-wskazał na jasnowłosego, wyższego z dwóch młodzieńców.- Rafał Brzozowski herbu Belina i…- tu dłoń przesunęła się na rudzielca gnącego się w pokłonach.- Teodor Dołżański pieczętujący się Sasem.
Barbara skinęła jedynie głową.
- Proszę… kontynuujcie. To miłe oku widzieć mężczyzn ćwiczących fechtunek.
Obaj skłonili się i rozpoczęli ćwiczenia, które szybko zmieniły się w zaciętą walkę między nimi. W końcu obaj chcieli się popisać przed piękną magnatką i pogrążyć konkurencję w hańbie przegranej. Szybko zaczęli popełniać błędy i obrywać nawzajem kijami.
- Dwa głupie koguty. Dobrze że szabel nie mają, bo byśmy jutro kolejny pogrzeb szykowali.- ocenił to Michał zdegustowany tym widowiskiem.
- Jak ich oceniasz… przydadzą się do czegoś? - Magnatka obserwowała tą walkę z odrobiną rozbawienia, które starała się ukryć, tym bardziej, że miało ono gorzki posmak. Przypomniał się jej ojciec wszczynający bójki po pijaku.
- Widziałem gorszych giermków. Widać, że nieopierzeni i nie mieli nigdy okazji posmakować żołnierskiego chleba na wyprawie wojennej.- wzruszył ramionami Michał. Niemniej dwórkom się podobało, bo zagrzewały swoich faworytów do boju.
- Cóż… są młodsi nawet ode mnie. - Odezwała się cicho, pozwalając sobie na dokładne oglądanie męskich ciał. - To potomkowie okolicznej szlachty?
- Tak. Pewnie twoje dwórki ich znają i wygląda na to, że ryży ma powodzenie w okolicy.- zaśmiał się Michał, bo tylko Agatka kibicowała blondynowi.
- Może usłyszę o nich jakieś ciekawe opowiastki. - Barbara zerknęła na swoje towarzyszki z rozbawieniem. - Czy… potowarzyszysz mi przy obiedzie?
- Nie czuję za dobrze w tak licznym gronie ślicznotek.- zaśmiał się lekko szlachcic i spojrzał na Basię.- Chyba że tylko w twoim uroczym towarzystwie.
- Spytałam czy potowarzyszysz mi… a nie nam. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do szlachcica.
- Wiesz dobrze waćpani, że nie mógłbym się oprzeć takiej pokusie. I nie oprę się jej także podczas obiadu.- wymruczał cicho wprost do ucha Basi. -
Waćpanna nie boi się, iż mogę stracić głowę podczas posiłku dla waćpanny?
- Czy wobec tego powinnam poprosić jednego z tych młodzieńców by mi towarzyszył? - Magnatka skinęła głową w kierunku walczących.
- Winna waćpani, jeśli się cnotę chce swoją obronić.- odparł szczerze acz żartobliwie szlachcic. - Kto rozsmakował się w tych usteczkach, temu ciężko odstąpić od nich.
Barbara zarumieniła się nieco i rozchyliła delikatnie wargi czując jak jej serce przyspiesza.
- Dobrze… wobec tego, który z nich wygra będzie mógł ze mną zjeść. - Odparła rozbawionym ale i nieco drżącym głosem. - Przekaż im to proszę.
- Hej wy tam huncwoty. Kto wygra będzie miał zaszczyt spożyć posiłek w towarzystwie jaśnie pani dobrodziejki!- krzyknął Michał i od razu zaczęli się mocniej okładać kijami.
Barbara skupiła się teraz na walce, skoro stała się nagrodą w tym pojedynku.
Kilka silnych ciosów i trafiony w kolano ryży upadł na ziemię. Jego triumfatorem był blondyn, obecnie z mocnym sińcem pod okiem.
Ruszył ku Basi, przyklęknął i rzekł wzniośle.- Ja Rafał Brzozowski dedykuję te zwycięstwo tobie waćpani.
Prosty długi nos, ostre rysy twarzy i niebieskie oczy. Dumne oblicze wojownika… bardzo młodego wojownika.
Barbara uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Piękne zwycięstwo. To będzie przyjemność spożyć posiłek w twym towarzystwie. - Magnatka spojrzała na Michała. - A my… porozmawiamy później. Wierzę że chcesz wyjaśnić obu jakie błędy popełnili.
- Oczywiście… jestem wszak na twoje rozkazy moja pani. - odparł stary szlachcic kłaniając nisko przed Basią.
Magnatka podeszła do kolaski i spojrzała na Wacława.
- Wracamy na zamek.
- Tak pani.- odparł mężczyzna i czekał, aż dwórki i magnatka zaczną wsiadać do kolaski. A potem pogonił konie ruszając do zamku. Przysłuchując się odgłosom szczebioczących dwórek Barbara mogła zaplanować czas do posiłku, choć jego było niewiele. Ale też pozostał czas po posiłku i do wieczora.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline