- Ilu ich trzeba przewieźć? I dokąd mają trafić? - Karl zadał kolejne pytania. - Tak, gnał, gnał, to dobrze, dobrze… Trzeba ich stąd zabrać, dobrze, że przyjechaliście, bardzo dobrze. Będzie tych biedaków miał kto zabrać. Rak, trzeba ich stąd zabrać i zrobić miejsce na kolejnych. Tak, tak, trzeba zrobić miejsce… dużo miejsca… - Hugo chyba nie do końca wyłapywał kto i o co go się pyta. Za to z lubością zaciągnął się skręconym przez krasnoluda skręcie. Wydawało się, że ten dziwny, ziołowy aromat go uspokaja. Zaciągnął się głęboko raz i przytrzymał dym w płucach. Po czym wydmuchał go powoli. I powtórzył operacje. A spokój zdawał się opanowywać ciało i umysł. Nawet dłonie którym dotąd palce drżały jak nieskoordynowane, każdy w swoją stronę teraz zdawały się wracać do normy. - A miejsce jakieś sobie znajdźcie na nocleg. W budynkach wątpię by coś zostało. W tym na pewno. W innych pewnie podobnie. - Wskazał kciukiem na stodołę z jakiej pewnie wyszedł a która została przerobiona na lazaret. Przy takiej szczupłej puli budynków i ciżbie ludzkiej jaka opanowała okolice nie zapowiadało się by łatwo było się wcisnąć pod jakiś dach. Pewnie dlatego większość żołnierzy rozbiła się ogniskami i pałatkami na zewnątrz. - Mogę sobie też jednego skręcić? - Tladin wskazał na woreczek.
Mężczyzna skinął głową na znak zgody i sam znów zaciągnął się głęboko palonym skrętem. - Pokręcę się trochę po obozie, popytam - dodał do towarzyszy. - Zorganizujecie nocleg i coś na ząb?
Ruszył potem między brać żołnierską. Chciał nie tylko dowiedzieć się, co się właściwie dzieje, gdzie i z kim się bili. Chciał też wypytać o zaginiony bastion oraz pewnego złotowłosego krasnoluda.
Karl paleniem nie był zainteresowany, a co do reszty spraw...
Odprowadził wzrokiem Tladina, po czym zwrócił się do pozostałych.
- Wy trzej... - spojrzał na niziołki - zajmijcie się zaprowiantowaniem - zaproponował. - Znacie się na jedzeniu najlepiej z nas wszystkich. W razie czego powołujcie się na porucznika, z którym tu przyjechaliśmy. A nuż się uda wyciągnąć nieco zapasów od kwatermistrzów My w tym czasie - przeniósł wzrok na pozostałych - zorganizujemy sobie małe obozowisko nieco na uboczu. Mamy wozy, na których możemy się od biedy przespać, mamy koce, pałatki, siano. Przeżyjemy. |