Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2019, 12:41   #4
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
KLANSTERZY

Władcy pustkowi.



Niedobitki

Eshaton zabijał bez względu na kolor skóry, wiarę czy status. Niedobitkowie, których los oszczędził zostali zmuszeni do schronienia się w bunkrach, podziemiach i jaskiniach. Tam czekali. Ci którzy chcieli przetrwać pozostali z rodzinami lub dołączyli do grup. Samotnicy nie mieli szans. Starzy mędrcy powiadają, że "masz tylko parę oczu, które zwrócone są wprzód. Potrzebujesz kogoś żeby chronił twe plecy".
Ludzie zwarli szeregi. Nie oglądali się wstecz na życia jakie wiedli i pozwolili poddać się instynktom. Wpatrywali się w płomienie ognia, działali za dnia i skrywali w nocy. Słuchali opowieści starców, zostawali traperami i nauczyli się jak używać gazrurki przeciw wrogom. Pierwotne okrzyki rozbrzmiały w ruinach świata.
Indywidualizm stracił rację bytu i stał jednością z plemieniem. Każdy miał rolę do wypełnienia: w pierwszych latach po Eshatonie miarą wartości była przydatność w grupie, potem gdy zaczął się kulturowy upadek - seks i narodziny. Ci, którzy chcieli stanowić wyjątek od reguły stanowili zagrożenie dla Klanu.
Kwestia przeżycia była była wystarczająco trudna aby przejmować się dewiantami. Rygorystyczna kara na takich spadała szybko. Przetrwali Eshaton, HIVE, dekady ciemności, i czas bestii. Dobili do cywilizacyjnego dna, spijali wody Lethe i odrodzili się ponownie
Klany zaczęły rosnąć, stworzyły systemy wartości, wpierw skupione wokół kwestii przetrwania i siły klanu, potem włączając w to słabych i starych. Kultura zaczęła się krystalizować wokół powyższych idei. Wiara i ideologia nie były daleko w tyle, wyróżniając grupy spośród innych klanów i wzmacniając więzy pomiędzy poszczególnymi członkami.
Ludzie przestali postrzegać się jako niedobitków ludzkości. Apokalipsa była przecież tak dawno. W międzyczasie ludzie żyli i zostawili ciemność za sobą. Ci z Toulonu zaczęli mianować się Toulonami, rodziny mające długie tradycje kowalstwa nazwali się Mistrzami Stali, a klan zajmujący się wydobywaniem kamienia ze starych ruin stał się Kamieniarzami. Ludzkość zaczęła się utożsamiać z miejscami narodzin i swymi zajęciami.

Nomadowie

Zaraz po Eshatonie świat spowiła ciemność, przetaczając po niebie kłęby czarnych chmur. Roślinność niemal wymarła, jedynie pokryte popiołem pniaki sterczały z powierzchni ziemi. Niedobitki przeczesywały ruiny, otwierały stare magazyny w poszukiwaniu resztek ocalałego puszkowanego jedzenia. Kręcili się po okolicy dopóki tereny nie miały już nic do zaoferowania i wędrowali dalej. W takich warunkach mogli przetrwać Tylko nomadzi.
Wiele klanów wciąż prowadzi koczowniczy tryb życia. We wschodniej Borce klany podążają za wielkimi stadami mamutów, oddzielają młode sztuki lub ranne stare osobniki i polują na nie. Jeden ubity mamut wyżywi klan przez tygodnie, a jego futro ogrzeje wielu ludzi.
Życie klanów regulują cykl roczny, związane z nim wedrówki stad, siła i płodność mężczyzn i kobiet. Koczownicy wiedzą co zwiastuje wiatr i typ chmur, przyszłość wróżą również ze zwierzęcych wnętrzności. Starożytne pismo uważają za magiczny język, znany jedynie garstce wybrańców, najczęściej plemiennym szamanom. Traktują niezwykłe miejsca i przedmioty z ostrożnością, gdyż kto wie czy nie są szamieszkane przez dobre lub złe duchy. Gdyby wędrowny Kronikarz przed dzikim plemieniem stworzyłby na końcu swego kostura ognie Świętego Elma i ogłosił wielką pożogę używając swego wokalizera, mógłby być zapewne wzięty przez niektórych za bóstwo.

Osiedli

Dawno temu począwszy od okolic Noret w Borce nasiona pszenicy roznosiły się korytem rzeki Ren. Co kilka lat rozsiewały się w kolejnych odnogach rzeki i falujące złote łany rozszerzały się w głąb lądu. To było błogosławieństwem dla ludzi. zbierali kłosy, mielili na mąkę, lub rozsiewali na polach. Z czasem osiedlili się w pobliżu.

Ich zboże było odporne i mało wymagające, zdolne rosnąć w tundrze blisko lodowca, jak i w suchym klimacie panującym na terenach Polan. Naukowcy Szpitalników próbowali przeanalizować szczep pszenicy i znaleźć podobieństwa do pszenżyta z minionych czasów, ale nie doszli do jednoznacznych odpowiedzi. Reńska pszenica była czymś wyjątkowym, nowym. To nie podobało się Szpitalnikom, gdyż oznaczało, że było dewiacją Primera. Pszenice pod różnymi postaciami spożywali niemal wszyscy. Niemniej jednak wszystkie testy udowodniły, że zarodniki Primera infekują pszenżyto, lecz prosta forma pszenicy reńskiej była odporna. W końcu Szpital zaakceptował nowe zboże jako bezpieczne.
Każdego roku setki worków ziarna nyły sprzedawane do odległych miejsc. Zmęczeni wędrówkami i uciskani przez innych, nomadzi zaczęli próbować swych sił w rolnictwie. Osiedlali się w pobliżu źródeł wody, akwedutków, wytyczali swe tereny i zajmowali się rolą. Inni zasiadali wokół legendarnych ruin sprzed Eshatonu, a czasem nawet czerpali zyski z odnalezionych reliktów w ocalałych starych magazynach. Jednoczyli się i zakładali osady kowali, garncarzy czy tkaczy Narodziły się dynastie. Skrystalizowały się zasady prawne i dziedziczenia. Prawa i zakazy zaczęły kierować życiem. "Chciałbyś ożenić się z Ferropolitką? Zapomnij o tym synu!"
Witamy w cywilizacji...

Dzicy

Mimo wszystkich wysiłków dobre obyczaje są rzadkością. Jedynie na terenach, gdzie często swe kroki tawiają Sędziowie lub Helweci. Dalej są już tylko niezbadane terytoria, gdzie wszystko jest możliwe. Przez stulecia żyjące w małych populacjach dzikie klany, słono cierpiały w skutek powszechnego kazirodztwa. Dla Szpitalników, dzikie plemiona są interesującym polem do badań, gdyż niektóre populacje wciąż zachowały czystą krew sprzed Eshatonu, zachowaną przez krzyżowanie w określonej puli genowej.
Niemniej jednak dzicy nie są zainteresowani współpracą.
Właściwie to są bardzo niebezpieczni. Szamani, wodzowie mogą zwołać cały kazirodzczy klan jednym okrzykiem. Zabijają każdego obcego który się zbliży, oddają się ludożerstwu. Są jak zwierzęta, chciwe i dzikie, nieskrępowane żadnymi więzami.. Śpią ze szczurami, warczą jak wilki i określają swą pozycję wewnątrz plemienia w krwawcyh walkach. Nie są sąsiadami, których ktokolwiek porząda. Gdy wygłodzeni opuszczają swe leża, wszelacy osadnicy ryglują swe chaty, wzywają czym prędzej antybabtystów i chwytają za broń.
Stulecia konfliktów określiły światopogląd osadników. Każdy klan ma własne opowieści o kanibalach, wrzeszczących dzikich o ciałąch pomalowancyh ochrą, dzierżących kamienne sztylety. O dzikich wdzierających się do osad, podrzynających gardła kobiet, uprowadzających dzieci. Starcy popłakują, gdy opowiadają o odwetowych wyprawach, gdy znajdowali jedynie przygasające ogniska z obgryzionymi koścmi bliskich na rożnach. Każdy rozumie ich ogromną nieufność do obcych.
Jednak plemion kanibalów jest bardzo niewiele. Wyznacznikiem niemal wszystkich jest odległość ich terytoriów od cywilizowanych krain. Niektóre żyły stulecia nie niepokojone przez Szpitalników lub Sędziów i nie widziały niczego poza swymi dolinami i ruinami praprzodków. I taki stan rzeczy im odpowiadał. Inni, przyczajeni na stokach wzgórz z oddali obserwowali łuny wielkich miast i dymiące kominy sioł. I bali się. Obcy ludzie byli agresywni i szybko sięgali po broń. Mówili bełkotliwym językiem, zwykle krzycząc. Dzicy woleli się wycofać i jedynie wielka potrzeba lub wielkia niesprawiedliwość obracała strach w nienawiść. Potem miasta nie były już bezpieczne dla jego mieszkańców.
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem