| Barbara jednak przede wszystkim chciała odpocząć. Od szczebiotu dwórek, wojny kogucików. Czuła otaczającą ją wszechobecną podnietę i wiedziała, że nie tylko na tym jej zależy. Chciała się zakochać. Jakby absurdalnie i dziecinnie to nie brzmiało. Pragnęła jednak by ktoś skradł jej serce. Pożegnała się z Wacławem i dwórkami. Poleciła służbie by przyniesiono jej wino i przekąski do biblioteki, po czym sama się tam udała, planując spędzić czas przed posiłkiem na odpoczynku.
Księgi… te zgromadzone przez jej męża, w większości dotyczyły praw Rzeczyposplitej. Były tu też jednak i księgi uznanych poetów, traktaty religijne oraz trochę literatury spisanej ku przyjemności. Nic tak skandalicznego jak te w których posiadaniu była Cosette. Acz… te poematy, które traktowały o miłości nie dały Basi odpowiedzi na najważniejsze pytanie. Jak się zakochać. W kim mogłaby. Czy Cosette byłaby w stanie udzielić odpowiedzi, czy… może Czeszka? W końcu przyszłość ponoć w gwiazdach zapisana.
Magnatka wiedziała już jednak, że nie by wróżyć przybyła tu Libena. Pozwoliła sobie więc przeżywać romanse innych czekając, aż nadejdzie pora na posiłek z pewnym kogucikiem i popijając przy tym rozcieńczone wino.
Poezja miłosna która mogłaby oburzyć siostry zakonne, była jednakże równie słaba i rozcieńczona jak owo wino co je popijała. Daleko jej było do intensywności doznań jakie przeżyła, daleko do tego co czytywała. Wystarczyła jednak, by uspokoić myśli i przygotować się na spotkanie z admiratorem którego rodzina przysłała tu, by podbił jej serce. Gdy przybyła po nią służba, odłożyła czytane poematy i ruszyła do mniejszej jadalni by tam posilić się w towarzystwie młodziana i kto wie… może dowiedzieć się o nim coś więcej. Teraz była niemal pewna, że pragnie więcej niż jedynie westchnień i wierszy.
Rafał Brzozowski ubrał się zapewne w swój najlepszy kontusz, a przy boku miał zawieszoną zdobioną karabelę. Kontrastowało to z sińcem pod okiem i całą jego szczupłą sylwetką. Nieco suchawy na twarzy młodzian o ostrych rysach przypominał jej dzieciaków sąsiadów… pewnych siebie młodzików, którzy kradli jabłka z sadów dla dreszczyku emocji i podglądali chłopki kąpiace się w rzece. Jego manierom nie można było nic zarzucić, choć pewnie matula wyryła je brzozowymi witkami na jego zadku. Podczas powitania i przy siadaniu do stołu był nieco onieśmielony… pewnie czułby się swobodniej, gdyby Basia magnatką nie była.
- Proszę, opowiedz mi nieco o sobie. - Barbara uśmiechała się ciepło do chłopaka, zaledwie zakąszając obiad. Brak ruchu sprawiał, że jej apetyt malał. - O mnie pewnie ci nieco opowiedziano, ale jeśli jesteś ciekaw.. pytaj śmiało.
- Cóże tu opowiadać… - zaczął młodzik ostrożnie, ale wkrótce się rozgadał, choć głównie o przewagach, swojego rodu… o swojej rodzinie i jej koligacjach. Na koniec o swoich zwycięstwach nad rówieśnikami.
- Waćpani urodziwa jest. Nie tegom się spodziewał.- rzekł między jedną i drugą przechwałką.
- A czego się spodziewałeś? - Barbara upiła nieco wina, ukrywając uśmiech. - Że Pan Żmigrodzki wybrałby sobie podstarzałą matkę dla swego potomka?
- Powiada… -zaczął młodzik, ale przerwał dodając. - Nie godzi się takich plotek powtarzać.
- Och toż rozmawiamy przy posiłku.. winie. - Magnatka podsunęła młodzianowi swój opróżniony kielich by ten go uzupełnił. - Opowiedz proszę.
- Że waćpani jest wydekoltowaną francuską heterą, o cyckach jak kule armatnie i pudrze na obliczu, biegłą w chędożeniu i tak niewyżytą, że z męża życie wydusiła… padł z wyczerpania. - odpowiedział Rafał wyraźnie speszony tym co mówi i nalał trunku Basi.
- Jestem Polką. - odpowiedziała spokojnie Barbara,przyjmując napełniony kielich. - Obawiam się też, że atrybuty moje są mniejsze niż w tych historiach. - Mrugnęła do młodziana.
- Szkoda… - wymsknęło się młodzianowi, gdy zerkał na biust Barbary. - A z tym chędożenie… - spurpurowiał zdając sobie sprawę o co zapytał. I zaczął pospiesznie przepraszać.
Barbara roześmiała się głośno.
- Widzę, że nie spełniłam kryteriów. - Zakryła usta by nieco ukryć swoje rozbawienie. - Obawiam, się że wbrew wszelkim plotkom Pan Żmigrodzki.. umarł ze starości.
- Acha… - w głosie Rafała słyszała wyraźne… rozczarowanie.
Barbara przyglądała mu się zastanawiając się jaka będzie reakcja Cosette i jej opowie o tej rozmowie. Musiała przyznać, że to iż dla tego młodziana ważniejsze były od jej majątku, jej piersi i zamiłowanie do spraw łóżkowych była.. urocza, ale raczej nie pociągająca.
- Waćpani fechtujesz…? - zaczął Rafał próbując przerwać długą ciszę, która zapadła po śmiechu Basi.
- Nie… za to widziałam, że ty i owszem. - Basia powróciła do przerwanego posiłku. - Jeszcze raz gratuluję zwycięstwa. To była ciekawa walka.
- I łatwa. Mój rywal nie miał żadnych szans na triumf. - puszył się Rafał, acz Barbara pamiętała, że Michał dość krytycznie oceniał możliwości obu zalotników.
- Och.. wyglądała na dosyć wyrównaną. Czy opowiesz mi o różnicach, których nie dostrzegła? - Barbara nie czuła najmniejszej potrzeby podbijania ego młodzika.
I tu zaczęły się kłopoty, bo biedny Rafał zaczął się szarpać niczym ryba na haczyku próbując wyjaśnić owe różnice. Jego tłumaczenia były mętne i dość nieskładne. Bo i nie potrafił znaleźć owych detali które przyczyniły się do jego zwycięstwa.
Barbara przysłuchiwała się mu jednak ze szczery zainteresowaniem, czując, że wprowadzanie młodzików w zakłopotanie będzie przyjemną odmianą w jej obecnym życiu. Przytakiwała popijając wino i ukrywając wtedy swój uśmiech.
Posiłek dotarł ku końcowi. Rafał szarmancko ucałował dłoń magnatki chwaląc pod niebiosa te chwile spędzone z nią i mając nadzieję na kolejne.
Magnatka pożegnała się z młodzieńcem ani go nie zniechęcając, ani nie dając nadziei, po czym skierowała swoje kroki w stronę sypialni, planując odpocząć po posiłku.
Tam też natknęła się na Cosette, która to wraz z dwoma dwórkami przetrząsała jej szafy i komodę wybierając stroje do przepierki. I wraz z nimi dygnęła, gdy Basia się zjawiła.
- Może oddam też tą suknię? - Zaproponowała wskazując na zakurzony od podróży pod zamek, rant.
- Oczywiście. Jeśli tego waćpani sobie życzy. - przy służbie Cosette zachowała kamieną twarz i gestem dłoni nakazała służkom rozebrać Basię. Za co obie od razu się zabrały.
Magnatka była jej za to wdzięczna bo po posiłku była nieco ociężała. Z ulgą przyjęła rozsznurowanie gorsetu i pozwoliła z siebie zsunąć ciężką suknie, pozostając w przejrzystej koszuli.
- Odpocznę chwilę. - Sama zabrała się za rozpuszczanie długich włosów. - Chciałabym jednak poprosić o coś.. na osobności.
Cosette gestem dłoni odprawiła dziewczęta wraz z sukniami do wyprania i zamknęła za nimi drzwi. Po czym podeszła do Basi przejmując z jej rąk rozczesywanie włosów.
- Chciałabym się nauczyć fechtunku i strzelania, ale…. tak by na zamku raczej nikt o tym nie wiedział. - Powiedziała przymykając oczy i poddając się dotykowi ochmistrzyni.
- Przez nikogo… masz na myśli Michała? - zapytała Cosette przyglądając się odbiciu twarzy Basi w lustrze.
- Wszystkich poza tobą i Michałem. - Barbara skupiła swój wzrok na oczach Francuzki. - Ale chciałabym.. by uczył mnie ktoś inny. Czuję, że na zbyt wiele pozwoliłam sobie z Michałem.
- Strzelanie jest proste. Sama nauczyłam się posługiwania pistoletem, by móc się bronić. Bo to trafianie w cel jest trudne, a nie samo strzelanie. Szermierka…- tu Cosette westchnęła. - … to już wymaga lat. Szlacheckie dzieci zaczynają się jej uczyć, gdy już dziesięć lat mają.
- Cosette… przede mną lata życia. - Basia wzruszyła ramionami. - Chcę się nauczyć.. proszę znajdź mi nauczyciela.
- Evan by się nadał, jeśli nie zależy ci na szabli. Pałaszem włada i rapierem. W innym przypadku… Michał pewnikiem by mógł kogoś polecić, choć jest jeszcze ten rudy kapitan zamkowej straży co ma do alchemiczki słabość. - zastanawiała się Cosette i dodała ironicznie. - Niech no się żałoba skończy, to zalotnicy zlecą się jak muchy do miodu… i nie starczy ci czasu na nauki.
- Z Evanem.. też jestem za blisko… - Barbara westchnęła ciężko i przysiadła na fotelu by zdjąć trzewiki. - Proszę, rozejrzyj się za kimś. Zawsze możemy mówić, że uczy mnie jeździectwa… i będziemy ćwiczyć pod zamkiem… cokolwiek. Jeśli nikogo odpowiedniego nie będzie rozważę kandydaturę Evana lub Michała.
- Czyżbyś czyniła coś z Evanem za moimi plecami, mon petite? - zapytała żartobliwie ochmistrzyni przyglądając się jej działaniom.
- Raz wystarczył. - Barbara zaśmiała się i ustawiła bose stopy na podłodze.
- Jedna chwila szaleństwa to za mało, by mówić o bliskości. - odparła Francuzka ściągając rękawiczki.
- I myślisz, że teraz byłby w stanie mnie trenować… w fechtunku? - Basia przyglądała się działaniom ochmistrzyni nie ruszając się z fotela.
- Co prawda rapier nie jest popularnym orężem wśród miejscowych. Ale mógłby... - Cosette oparła dłonie o poręcze fotela nachylając się i całując usta Basi. - Jak tam randka?
- Pytasz o Rafała? - Barbara uśmiechnęła się. - Kogucik… i to nieopierzony. Dowiedziałam się że mam mniejsze piersi niż w plotkach i to wyraźnie rozczarowujące, że nie “zajeździłam” męża na śmierć.
- Nie wzięłaś pod uwagę, że to co może oburzać stare matrony, kusi mężczyzn ku tobie. - mruczała Cosette muskając wargami i czubkiem języka szyję Basi. - Choć mało który z nich przyzna… każdemu z nich marzy się noc z Salome.
- Ja jednak nie zamierzam im robić na nie nadziei. - Magnatka zadrżała od tej pieszczoty i odchyliła głowę do tyłu eksponując swoją szyję.
- Czym ci zawinił? - zamruczała zaciekawiona ochmistrzyni wodząc ustami po szyi jasnowłosej kochanki.
- Niczym… po prostu jest mi zupełnie obojętny. - Magnatka oparła ręce na dłoniach kochanki.
- To dobrze. Szkoda twej atencji na szaraczków z mlekiem pod nosem. - wymruczała Cosette muskając jęzkiem obszar gdzie stykały się obojczyki. - Znajdziesz coś lepszego z pewnością.
- Albo i nie. A wy będziecie mieli spokój od rodziny potencjalnego wybranka. - Palce magnatki wędrowały po skórze ochmistrzyni.
- Och? - zamruczała Cosette przerywając pieszczoty i przyglądając się obliczu Basi. - Jesteś pewna? Że nikt nie przyciągnie twojej uwagi?
- Nie wiem… - Magnatka uśmiechnęła się. - Ty przyciągasz moja uwagę. To wystarczy.
- To… urocze. - mruknęła ochmistrzyni i przysiadła się na kolanach Basi. Pogłaskała ją po puklach włosów dodając. - Jesteś zaprawdę urokliwą dziewuszką Basieńko.
- Pytanie czy także pociągającą magnatką? - Żmigrodzka nie potrafiła przestać się uśmiechać. Jej dłonie przesunęły się na pośladki ochmistrzyni.
- Bardzo…- Cosette nagle chwyciła za pukle włosów Basi i całując zachłannie jej usta, drugą dłonią pochwyciła krągłość jej piersi ściskając ją i masując ehergicznie… jakby chciała zedrzeć z niej tkaninę oddzielającą ich ciała.
Barbara zacisnęła dłonie na pośladkach ochmistrzyni odpowiadając na pocałunki i pomrukując między nimi z rozkoszy. Po dłuższej pieszczocie ich ust Cosette oderwała swoje wargi od Basi i mruknęła. - A skoro już wycisnęłaś ze mnie takie wyznanie przyjdzie ci za to zapłacić.
- Na co masz ochotę. - Dłoń magnatki powędrowała pod spódnice ochmistrzyni szukając krawędzi jej bielizny.
- Niewątpliwie na ciebie. - mruczała Cosette uśmiechając się lubieżnie. - w bardziej wygodny sposób. Może w alkowie?
- Dobrze… i tak planowałam drzemkę. - Barbara cofnęła ręce umożliwiając ochmistrzyni podniesienie się.
- Zakładasz że pozwolę ci spać.- odparła figlarnie ochmistrzyni zsuwając się z Basi i podchodząc do łóżka. Magnatka uśmiechnęła się szerzej w odpowiedzi i ruszyła za kochanką.
Cosette zaczęła się rozbierać zerkając przez ramię na magnatkę. - Zaczęłaś sobie owijać Michała wokół małego palca, wiesz?
- T..tak? - Basia zdjęła koszulę i pantalony i stanęła nago przed ochmistrzynią. - Myślałam, że my po prostu… robimy to.
- I myślałaś, że to nie ma na niego wpływu.- pochylona przy zdejmowaniu bielizny Francuzka na moment wypięła tyłeczek w kierunku jasnowłosej. - Że śliczna jasnowłosa dziewczyna przynosząca mu rozkosz i tuląca się do jego ciała, nie zacznie się wkradać także do jego myśli i snów?
- Wie jednak, że.. my też to robimy… - palce Barbary sięgnęły do pośladka ochmistrzyni. - Mówiłaś, że będzie to mu przeszkadzać.
- Cóż… jest też tylko twoim sługą. Nie ma nic do powiedzenia.- odparła Cosette wypinając pośladki, by ułatwić Basi zabawę, gdy sama ściągała koszulę z siebie.
Magnatka zaczęła palcami pieścić wypięte krągłości. Ostrożnie pocałowała odsłonięty kark.
- Ty też jesteś moim służką… czy czujesz, że nie masz nic do powiedzenia?
- Wiesz… dobrze, że nie o to chodzi.- mruczała ochmistrzyni kręcąc pośladkami i wzdychając.
Barbara delikatnie ugryzła ramię kochanki i sięgnęła dłońmi do jej piersi. Zacisnęła palce na jędrnych krągłościach, dociskając swój biust do jej pleców.
- Michał jest mi drogi. Tak jak i ty. - Szepnęła.
- Wiem. Wiem… - wymruczała Cosette sięgając do tyłu i chwytając miękki pośladek Basi. - Ty mi też jesteś.
- A Michał… Kto wie. Może jak będzie mu bardzo zależało przyjdzie do ciebie na nauki. - Uśmiechnęła się do Cosette odgarniając długie włosy na plecy.
- Nie sądzę. To nie leży w jego naturze.- wymruczała Cosette wodząc dłonią po pośladku i od czasu wodząc palcem między nimi.
Barbara zamruczała lubieżnie, wtulając się mocniej w kochankę.
- Więc… słabo go sobie… owinęłam. - Wyszeptała rozgorączkowanym głosem.
- Zażądaj od niego tego czego pragniesz…- mruczała lubieżnie Cosette wodząc palcem między pośladkami dziewczyny, prowokująco wręcz.-... gdy najsłabszy będzie. Na twojej łasce.
- A… kiedy to jest. - Basia nie wytrzymała i poruszyła pupą w kierunku pieszczącego ją palca.
- Kiedy jest całkowicie na twojej łasce… błagający cię o uwagę. Tak jak ty teraz… nauczę cię tego wieczorem… na żywym przykładzie. - zamruczała Cosette lekko napierając palcem na wyuzdany obszar, wywołując intensywne doznania… choć kochanka Basi bawiła się dopiero z jej pragnieniami.
- T..tak. - Magnatka jęknęła głośniej. - D.. do łóżka? - Zaproponowała nieśmiało.
-Do łóżka…- wymruczała Cosette i drocząc się z szlachcianką spytała. - Wystawisz k’mnie zadek?
- Jeśli to widok, na który masz ochotę. - Barbara spróbowała zażartować mimo swojego podniecenia. podeszła do łóżka i weszła na nie na czworakach, ponad ramieniem zerkając na kochankę.
- O tak. Widok tak niewinnego dziewczęcia bezwstydnie prezentującego swoje cztery litery wywołuje przyjemne dreszcze. - droczyła się ochmistrzyni kucając za jasnowłosą. Jej język przesunął się lubieżnie pomiędzy pośladkami, a dłońmi wodziła po pupie kochanki rozkoszując się dotykiem jej skóry.
Barbara jęknęła czując ciepły i wilgotny obiekt między swymi pośladkami.
- Czy niewinne… - Mruknęła. - dziewczę.. tak robi?
- Nie… ale i tak wyglądasz niewinnie… -mruczała Cosette pieszcząc ciało Basi w tak… nietypowy sposób. Język przesuwał się w górę i dół.
Magnatka drżała na całym ciele z trudem utrzymując się na dłoniach i kolanach. Z całych sił powstrzymywała jęki chcące się wyrwać z jej ust.
W końcu poczuła jak jej ciało czuje intruza… małego i zwinnego. Nie tam gdzie palec ochmistrzyni znaleźć się powinien. Cosette naparła palcem i poruszyła nim powoli i prowokująco. Musnęła wargami pośladek Basi… napinający się jak i całe ciało szlachcianki.
- Cosette… - Magnatka opadła na łokcie, nieświadomie wypinając się mocniej. - T..to dziwne.
- To co czynię, czy fakt że miłujesz takie zabawy? - droczyła się ochmistrzyni poruszając palcem leniwie i całując wypięty pośladek.
- Obie… te rzeczy… - Przyznała nieco niechętnie Basia wijąc się z rozkoszy.
- Jest coś bardzo ekscytującego w tej sytuacji dla mnie.- mruczała Cosette kąsając wypięty pośladek i mocniej poruszając palcem.
- C..co? - Barbara czuła jak jej myśli odpływają, a ciało zaczyna się poruszać w rytmie ruchów Cosette.
- Nie wiem… ciekawe czy jakiś kochanek cię kiedyś tak… wypełni.- mruczała lubieżnie Francuzka zajęta zabawą rozpalonym żądzą ciałem kochanki.
- Nie… wiem. - Magnatka zaczęła pojękiwać głośniej czując jak zbliża się do szczytu.
- Coś mi mówi… że dowiesz się prędko.- mruknęła Cosette językiem wędrując po pośladku Basi, a palcem przyspieszając pieszczotę.
Barbara krzyknęła cicho dochodząc i opadła twarzą na łóżko oddychając z trudem. - Nie wiem… skąd takie… podejrzenia. - była w delikatnym szoku… nie spodziewała się, że będzie w stanie dojść od czegoś takiego… znowu.
- Masz siły jeszcze?- zapytała Cosette dając klapsa w wypięty jeszcze pośladek magnatki.
- To… zależy… - Barbara opadła na łóżko i spojrzała na kochankę nieco śpiącym wzrokiem. - Na co masz ochotę?
Cosette rozsiadła się na łożu, szeroko rozchyliła nogi i muskając zapraszając palcem swój intymny zakątek.
- Na odrobinę twojej inicjatywy moja pani.- zaśmiała się pożądliwym tonem głosu.
Barbara przewróciła się leniwie na brzuch i podczołgała do kochanki by od razu pochwycić swymi wargami jej kobiecość.
- Dobrze…- Cosette pogłaskała kochankę jak ulubioną kotkę poddając się pieszczocie jej ust. Przez głowę Basi przeszła myśl, że Francuzka prędzej czy później zniewoli ją w alkowie. Bo potrafi wszak wykorzystać poznane już jej słabości. A była władcza z natury.
Dlaczego jednak Basi to nie przeszkadzało? Język poruszała się powoli po wilgotnych płatkach, czasem tylko niepewnie zanurzając się w głąb. Może… była to odmiana od tej całej władzy? Może, miała nadzieję, że Cosette.. też się nieco od niej uzależnia. Zerknęła z zaciekawieniem ku górze, na swą partnerkę.
Ta przypominała rozleniwioną i zadowoloną z siebie i z kochanki bestię. Spoglądała na Basię spod półprzymkniętych oczu i delektowała się doznaniami. Magnatka wsunęła w ochmistrzynię palce i przywarła wargami do jej wrażliwego punktu.
-Ooo tak… - pomruki niczym u kota powoli zaczynały przechodzić w ciche jęki i sapnięcia. Choć Cosette próbowała utrzymać maskę delektującej się doznaniami stoiczki, to jej ciało zaczynało się wić pod wpływem działań Basi, a z jej ust wyrywały się jęki aprobaty.
Basia przyspieszała i intensyfikowała ruchy, pamiętając, że Cosette lubiła takie zabawy.
Co doprowadziło, wpierw do drżenia, potem do głośnych krzyków. Potem ciało Francuzki napięło pod wpływem rozkoszy, a następnie rozluźniła się.
Magnatka podciągnęła się nieco ku górze i wtuliła w brzuch ochmistrzyni, pozwalając sobie na długo oczekiwane odprężenie. Czuła satysfakcję.
- Mam robotę…- westchnęła Francuzka głaszcząc Basię po głowie.
- Jak zwykle… - mruknęła niechętnie Magnatka i opadła na łóżko obok. - Mogę ci jakoś pomóc?
- A jak dokładnie chcesz mi pomagać? - zapytała w odpowiedzi Cosette przyglądając się jasnowłosej kochance. Zamyśliła się dodając. - Trzeba dopilnować pachołków w stajni, by porządki tam uczynili, bo liczne konie naszych gości bardzo tam napaskudziły. Uważasz, że coś takiego jest godne twojej uwagi?
- Nie bez powodu zadaję ci to pytanie. Wiem, że twoje obowiązki są liczne… ja natomiast… - Basia przyjrzała się swemu ciału. - .. leżę i pięknie pachnę.
- Na razie…- zaśmiała się Cosette głaszcząc szlachciankę po włosach.- … ciesz się tymi dniami. Szybko przeminą, o czym wkrótce się przekonasz.
- Po prostu chciałabym więcej twojego czasu. - Mruknęła cicho Barbara układając głowę na poduszce. - Ale posłucham twojej rady.. jak zwykle.
- A co chcesz zrobić z moim czasem?- wymruczała lubieżnie Cosette wodząc opuszkami palców po ustach kochanki.
- Uczyć się od ciebie... uczyć się na tobie. - Barbara pocałowała podsunięty palec.
- Ale czego chcesz się ode mnie uczyć?- droczyła Francuzka z lubieżnym uśmiechem.
Teraz to Magnatka zaśmiała się.
- Wszystkiego. Dostojeństwa.. uwodzenia… etykiety… sposobu ubierania się… - Odpowiedziła spokojnym głosem wpatrując się w kochankę.
- Dostojeństwa znajdziesz w sobie sporo, stroje wypełniają twoją szafę. Etykieta… pewnie nauk by ci się przydało. A kogo chcesz uwieść? Albo na kim poćwiczyć?- zapytała zaciekawiona Cosette.
- Nie wiem… chciałabym to umieć nim pojawią się… kandydaci, o których cały czas wspominasz. - Magnatka zmarkotniał i usiadła na łóżku. - Dziś Wacław złapał mnie za pośladek… nie to, żeby nie był atrakcyjny, ale myślę… jak to zrobić by było po mojemu.
- Stajenny?- zaśmiała się Cosette i pokiwała głową.- No tak.. to chłop, który wie że jest urodziwy i to mu wystarcza by dziewki kuchenne bałamucić.
- Może.. to nieodpowiednie z mojej strony, ale po tym jego zachowaniu. - Basia zarumieniła się, wiedziała jednak, że przed nikim innym nie będzie mogła przyznać się do swych myśli. - Chciałabym by nie mógł myśleć o innej, jednak by wiedział… że nie ma szans.
- Stracona to sprawa waćpani. To pies na baby… z pewnością wodzić będzie za tobą łakomym spojrzeniem, ale nie uwiążesz go tylko do siebie. Możesz go prowokować.. pokazać my kostkę przypadkie… łydkę… nachylić się za bardzo, by dekolt zobaczył.- zadumała się Francuzka.- Ale za prosty to człek, by się w tobie zakochał… lub w kimkolwiek.
- Taką miałam obawę. - Barbara zaśmiała się. - Cóż wobec tego po co cokolwiek mu pokazywać, niech uwodzi dziewki.
- Niestety… takie dzikusy nadają się jeno na okazyjne zabawy.- westchnęła Cosette i potrząsnęła głową.- Ty admiratorów szukaj pośród szlachty ci służącej. Też przystojni tam mężczyźni się trafiają.
- Masz kogoś konkretnego na myśli. - Magnatka przyjrzała się z zaciekawieniem ochmistrzyni. Sama nie była pewna czy ciągnęło ją do takich igraszek. Może owe romanse nazbyt sprawiły, że chciałaby się teraz zakochać.
- Ktoś się znajdzie… młody, przystojny i niewinny… niedoświadczony kogucik.- zamyśliła się Cosette pocierając podbródek. - Miałam na niego oko, ale… ja już nie szukam takich rozrywek. Wolę kochanków, którzy wiedzą jak zaspokoić mój apetyt.
- Ja jeszcze nie wiem czy kogokolwiek szukam. Mam ciebie, Ewę… Michała. SKutecznie wypełniacie moje dnie. - Basia westchnęła, jednak humor miała nadal dobry. - Chcę się nauczyć by wiedzieć jak odgonić od siebie innych.
- To akurat proste… rozdaj swój majątek i idź do klasztoru.- odparła sarkastycznie Francuzka przeciągając się leniwie. - Jesteś zbyt bogata, by odpędzać od siebie pretendentów do twojej rączki. Możesz być jednak cnotliwa i lodowata wobec nich, by trzymać na dystans.
- Wyobrażasz sobie, że mogłabym być lodowata? - Barbara nie przejęła się sarkastycznym tonem ochmistrzyni. Mówiła to właśnie po to by usłyszeć jej opinię.
- Wyobraź sobie, że tłusty stary wieprzek stoi przed tobą i obłapiać cię planuje… a zrobisz się lodowa.- rzekła pół żartem pół serio ochmistrzyni.- A i nakaż Michałowi by przybył do ciebie w każdej chwili. I zapomnij sukni na halkę zarzucić… wbrew temu co próbuje wykazać, staruszek nie ma za wiele roboty podczas spokojnych czasów. Może się swoją szabelką inaczej wykazywać.
- Mówisz, że mam sobie mego męża wyobrazić? - Barbara parsknęła. - Pamiętasz jak to się na ślubie skończyło i raczej ciężko tu mówić o lodzie. - Magnatka pokręciła głową. - Dlatego chcę byś mnie nauczyła.. jak się zachowywać by jednych na dystans trzymać, a innym okazać zainteresowanie, jednak nie tak by publicznie uchodzić za rozwiązłą.
- Muśnij przypadkiem jego dłoń palcami, poślij mu uśmiech… przysłuchuj się z powagą jego słowom. Tak okażesz mu zainteresowanie. Jeśli nachylisz się ku niemu, dekoltu więcej pokazując, jeśli muśniesz palcem swoje wargi wpatrując się w niego… jeśli muśniesz jego łydkę pod stołem. Pokażesz mu tedy, że za pociągającego go uważasz.- zamyśliła się Cosette.- A niechcianych ignoruj… ostentacyjnie tych którzy żadnych wpływów nie mają. Tych którzy są jednak równi tobie, tym po prostu nie okazuj nic poza wymaganym minimum zainteresowania.
- Cóż.. wobec tego poczekamy aż się zjawią. - Barbara przysłuchiwała się jej z uwagą, starając się jak najwięcej zapamiętać.
- Pewnikiem szybciej niż później.- odparła ponuro ochmistrzyni. Westchnęła głośno.- Mam złe przeczucia.
- Czemu? - To nieco zaskoczyło magnatkę. - Pilnujecie mnie z Michałem... mam wrażenie że Ewa czuwa zawsze za rogiem. Co może się stać?
- Zajazd chociażby…- zaśmiała się cicho Cosette. - … nie tylko szaraczkowie dybią na twój majątek. Okoliczna magnateria też.
- Chyba… mamy dość wojów? - Rzekła niepewnie Barbata. - Dlatego… chciałabym się nauczyć bronić.
- Nigdy nie ma dość wojów.- westchnęła Cosette i skinęła głową.- No cóż… walczyć winnaś się rzeczywiście nauczyć. Nawet mając taki majątek, możesz być zmuszona do obrony swej czci i życia.
- Uważasz, że z kim winnam porozmawiać? Evanem czy Michałem? -Barbara jeszcze nazbyt dobrze pamiętała próbę pojmania, by sprzeczać się z ochmistrzynią.
- Z Michałem pewnie byłoby lepiej. Acz z Evanem też możesz. - odparła z drapieżnym uśmiechem Cosette.- Z Michałem będzie ci przyjemniej dyskutować… i sprawdzać jego.. opanowanie.
Magnatka zaśmiała się.
- Dobrze… poślę po niego… Po drzemce.
- Tak pani.- odparła Cosette zsuwając się z łóżka i zabierając za ubieranie.
Barbara uważnie obserwowała kochankę. Dopiero gdy Cosette opuściła pokój ułożyła się do snu. |