Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2019, 22:22   #35
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Szelest, raz głośny raz cichszy, szelest i chrobot. Jak coś ocierającego się o kamień. Odgłos który docierał z korytarza. Jakby coś przemierzało go powoli. Jeremi spał jak zabity obok Basi i to niemalże dosłownie. Oddech starościca był bowiem płytki, prawie niewyczuwalny.
Magnatka podniosła się i wzięła swoją koszulę. Na palcach podeszła do drzwi nakładając delikatną tkaninę. Cały czas nasłuchiwała tym razem nie chciała jednak zwlekać. Czym mógł być ten dziwny odgłos? Delikatnie uchyliła drzwi.
Na korytarzu panowała ciemność, wszystkie pochodnie już się wypaliły. Niemniej Basia zobaczyła blask gdzieś na końcu korytarza. Nie od pochodni. Jakiś inny. Złoty.
I łatwiej było usłyszeć ów szelest dochodzący z rozświetlonego dziwnym blaskiem obszaru.
Jeszcze raz obejrzała się na śpiącego jeremiego i ruszyła na bosaka za dziwnym światłem. Tym razem nie da temu uciec… Michał nie będzie jej wmawiał, że to tylko “odgłosy zamczyska”. Tyle że… nie wiedziała jak to zatrzyma.
Pomknęła stopami po zamkowym korytarzu, najpierw po ciepłym dywanie, a potem po zimnej posadzce. Minęła straże pogrążone w ciężkim śnie. Nieco bladych, jakby… martwych? Biegnąc pośpiesznie korytarzami dostrzegła coś więcej niż blask. Jego źródło.
Końcówkę grubego jak ramię, pokrytego złotymi łuskami ogona. Węża lub jaszczurki.
Na chwilę stanęła niczym wryta. To.. to musiało się jej śnić. Delikatnie uszczypnęła się w przedramię. Zabolało, a ogon nie znikł. Sama też nie obudziła się w łóżku.
Za to sam ogon zaczął się oddalać, wijącymi ruchami węża.
- Pakt pozzosstaje w moccy… nawet jeśśli… pięczętuująccy… nie ższyje. - doszły do jej uszu wyszeptane słowa.
Zawahała się to.. to nie mogła być rzeczywistość prawda?
- Jaki… pakt? - Spytała szeptem, ruszając za złotą istotą.
- Bogacctwo i pomyśślośśść… sa cenę. - szeptało stworzenie wspinając się na wieżę.
Barbara przyspieszyła…
- Skoro.. skoro pakt i tak trwa… możesz go zawrzeć ze mną. - Mówiła, czując jak łapie zadyszkę podążając za bestią. - jaka.. jaka jest cena?
- Possłuszeńsstwo… starym zassadom. - odparł wąż. - I mnie. Ofiaary ss krwi cso nów. Ofiary ss krwi i rozkoszszy.
- Jak.. jak to? Zatrzymaj się… - Barbara wpatrywała się w ogon. - Jakie zasady.. jaka krew? - Wystarszyła się, toż… nie mogła kogoś… zabijać, prawda?
Ogon zatrzymał się i cała istota zawróciła. Basia słyszała szuranie łusek o ściany korytarza, aż w końcu wyłoniła się paszcza potwora. Bo był to potwór, o złotych łuskach, wielu małych oczach, małych ogonkach wyrastających dookoła paszczy… olbrzymiej i pełnej zębów.
- Sawsze mogę sjeścz ciebie w samian, prawda? - zaśmiał się straszliwy potwór, po czym dodał uspokajająco.- Wystarszy troche krwi, dziewiszej chociaszby… lub zadrapania, ukoszenia… asz do krwi asz do bólu… czara rossskoszy i boleśczi na nów. Czara mleka na pełnie… w samian sa pomyszlność… ochronę. I co najwaszniejsze.
Macki dotknęły policzków, szyi i piersi Basi.- Najwaszniejsze… jest wracacz tu na kaszdy nów i kaszdą pełnie… i milczeć. Jestem twoim sekretem dziecziczko… ukrytym w sserduszku pszed wszystkimi.
Barbara zadrżała ze strachu.
- Tu? Do zamku? - Wpatrywała się w dziwne stworzenie. - Czym.. czym jesteś?
- Ja jesstem prawciwym właszcicielem tego samku. A ty i tfuj ród dbacie o mój sspokój.- dziwne wypustki wodziły po jej szyi, policzkach i piersiach. - Jam tu był czczony, nim posstawiono tu krzyż i jam będę, gdy ów krzyż odejdzie w sapomnienie. Kiedysz obdaszałem łaskami chram stojący na tej górze i żerców czczących mnie… i dziewice przyprowadzane k’mi. Teraz ród tfego męsza. A więc… i ciebie.
- Dobrze. - Barbara czuła jakby ją sparaliżowało. Dotyk węża był dziwny… niby powinien być przyjemny, ale… była to bestia. - Dostaniesz krew… czarkę mleka.
- A tajemnica? - drocząc się z jej strachem, wąż przesunął swoją macką po pobrzuszu szlachcianki podciągając w górę jej koszulę nocną.- Nafet twój mąsz wiedziecz nie mosze. Teraz wybieram tylko jedną osobe na strasznika tajemnicy. I wybrałem ciebie.
- To.. to przez ciebie wszyscy śpią snem umarłych? - Wyszeptała, czując drżenie, które niebezpiecznie zaczęło przypominać podniecenie. - Nie… nie dowie się.
-Taaaak… to moja sssprawka… potrafię rzeczy o których ci się nie śśniło.- szeptał potworny gad owijając macki wokół ciała szlachcianki i delikatnie podnosząc ją w górę i przyciągając bliżej do swoich oczu i paszczy.- Daje bogactwo… potege… sspełniam… sny i maszenia. Twooje… moja sstraszniczko, opiekunko.
- Tylko za odrobinę krwi i mleka. - Magnatka czuła jakby ją sparaliżowało. Ścisnęła mocno nogi i zacisnęła dłonie w pięści.
- I sa milczenie… taksze przy Cosette i sstarym szlachcicu. Wienc dziedziczko… jakie som twoje kaprysy.- zaśmiał się gad.
- Będę milczeć także przy nich. - Wyszeptała Barbara wpatrując się w bestię. - Zadbaj o dobrobyt tego zamku i jego bezpieczeństwo. Nie pragnę więcej. Czy.. czy wiesz.. czy … będę miała dziecko?
- Jeszszcze… nie… ale wkrótce.- odpał gad opuszczając dziewczynę na ziemię. - Saaa trzy dni… bedziesz wyjatkowo plodna… wtedy zajdziesz w ciaże.
Barbara wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze… nie była jeszcze w ciąży… Jeszcze… mogła zdecydować. Ułożyła dłoń na swoim brzuchu spoglądając na bestię.
- Czym.. czym są ofiary z rozkoszy, o których wspominałeś? - Spytała niepewnie nie mogąc oderwać oczu węża.
- Bardziej osobiste…- macka węża przesunęła się po łydce dziewczęcia i po wewnętrznej stronie uda. - … s twojej strony. Musisz wpierw zejsc w nocy do loszku, odnaleść stare zejscie do jaskin pod nimi. Tam jest stary ołtasz i stella z opisem ofiary jaka wymaga słożenia.
- Czy.. pokażesz mi drogę? Teraz gdy wszyscy śpią? - Magnatka zadrżała.. jeszcze nie wiedziała co ma zrobić z tym wszystkim. To nie mógł być sen prawda?
Macka węża przesunęła się wyżej po udzie.
- Czy na pewnoo tegoo.. chcesz?
- Czy mam wybór? - Spytała z zawahaniem z trudem powstrzymując się przed ucieczką. - Powiedziałeś… że pakt jest nadal ważny? Co jeśli nie dotrzymam jego warunków?
- Ale jego farunków nie spełnisz tej nocy. Nie ma nowiu, a pełnia dopiero bedzie.- przypomniał jej wąż odsuwając macki od jej ciała. Zmróżył liczne ślepia.
- Rozumiem, ale… pokaż jak mi jak mogę je spełnić. - Wyszeptała.
- Bedziesz musiala mnie dosiaszcz.- rzekł po krótkim namyśle złoty wąż.
Ta uwaga zmroziła krew w żyłach Barbara. Przyjrzała się niepewnie długiemu złotemu cielsku.
- Jak?
Potwór pochylił pysk, liczne maski zafalowały tworząc drabinkę po której mogłaby się wspiąć. Niepewnie sięgnęła do pierwszej i zaczęła się pnąć ku górze.
Gdy już znałazła się na górze musiała okrakiem usiąść na głowie i całym ciałem ocierać się o miękką łuskowatą skórę węża. Do tego macki zaczęły owijać się wokół jej nóg i bioder. A gdy była już unieruchomiona potwór ruszył ostrożnie do szczytu wieży, wysunął pysk wraz z magnatką na balkon rozglądając się po swoim królestwie.
- Jak rozległe były twoje ziemie? - Spytała, kurczowo trzymając się jednej z macek. Ten dzień był.. zbyt szalony. Jeremi… to stworzenie. - Jak.. jak cię zwać?
- Jestem królem węży, złotą żmiją a wszystkie ziemie tfego meża… moje były i som. - gad pospiesznie wysunął się z przez balkon owijając splotami wieżę i pospiesznie podążając w dół, tak że wiatr szarpał delikatną tkaninę stroju dziewczyny. Chłod przenikał do kości niemalże, a ziemia dziedzińca zbliżała się z przerażającą prędkością. A gdy już wydawało się, że w nią uderzą rozstąpiła się przed nimi.
Barbara z przerażeniem zasłoniła oczy. Czuła jak ciało napięło się z przerażenia i zimna.
Wąż i dziewczyna opadli w dół, do dużej ciemnej jaskini, która kiedyś… nie była jaskinią.
Basia widziała drewniane ruiny budynku okalającego ołtarz wykonany z kamiennej płyty ustawionej na dwóch kamieni… i stellę o której wspominał wąż. Budynku ze strzechą raczej nie stawia się pod ziemią, a resztki strzechy przecież można było dojrzeć.
Bestia opuściła pysk, jej macki rozluźniły się pozwalając jasnowłosej zejść z jego łba.
Powoli zsunęła się na ziemię.
- Co.. co to za miejsce? - Rozejrzała się po dziwnej przestrzeni szukając wyjścia w kierunku zamku.
- Mój chram… schowałem go, gdy woje Boleslawa Pierwszego spalili go, wybili żerców i świątynne sluszki porwali. - odparł potwór.
- Bolesława… Pierwszego.... - Barbara spojrzała zaskoczona na złotego wija. - Jesteś… wiekowy.
- To prawda. - odparł wąż potrząsając łbem.
Magnatka czuła, że nie może się ruszyć. To było.. nieco za dużo. Przykucnęła czując pod bosymi stopami chłód od ziemi. Wylądowała w jakiejś jaskini.. ze złotym wężem… to to musiał być sen. Ponownie uszczypnęła się w rękę.
Co nie zmieniło sytuacji w jakiej się znalazła. Wąż zwinął się w kłębek jak olbrzymia żmija i obserwował magnatkę swoimi licznymi oczami.
- Gdzie jest wyjście? - Szepnęła drżącym głosem, przymykając oczy i starając się uspokoić oddech. Czemu się nie budziła?
- Tam… po schodach.- wąż wskazał na załom skalny, zapewnie ukrywający wyjście.
- A… co powinnam tu zobaczyć? - Szepnęła, powoli spoglądając na dziwny budynek.
- Stellę.- odparł potwór krótko.
Magnatka jeszcze przez chwilę kucała starając się uspokoić oddech. Dopiero gdy jej nogi przestały nieco drżeć, podniosła się i ruszyła w kierunku budynku.
Wysoki kamienny monument pokryty był prymitywnymi płaskorzeźbami dobrze widocznymi mimo panującego mroku. Mchy porastające jaskinię świeciły zimnym zielonym światłem, takoż i sam potwór świecił lekko złotym blaskiem. Więc Basia mogła spojrzeć na wygibasy tancerki wyrytej na kamieniu, przed pyskiem wielkiego węża. Postać kobieca była ledwie zarysowana, ruchy raczej niezbyt czytelne. Ot samotny taniec… dopiero po chwili Barbara zorientowała się, że tancerka musi być naga, bo ostatnie obrazki przedstawiały ją dotykającą swoich piersi i między udami w jednoznaczny sposób na oczach owego gada. A więc… o taką rozkosz chodziło.
Magnatka obejrzała się na bestię.
- Jak… radził sobie z tym Józef? - Spytała z obawą.
- Nie składał z sssiebie ofiary…- zaśmiał się potwór. - Wyszszukiwał odpowiednie jednorazowe ofiary. Odurzał je makiem i innymi ziołami. Wmawiał im, że sśśnią.
Magnatka odetchnęła, ciesząc się, że dziewczyny miały choćby szansę przeżyć. Podeszła do płaskorzeźb i wyciągnęła w ich kierunku dłoń chcąc zbadać dokładniej płaskorzeźby. Czuła rumieniec wychodzący na jej twarz, na myśl, że miałaby.. tańczyć? Dotykać siebie? I to na oczach tej wielookiej bestii? Która obecnie leniwie leżąc obserwowała magnatkę, nie przeszkadzając jej w działaniach. Wręcz je ignorując.
Kobieta zaczęła oczyszczać wyżłobienia.
- Gdy… gdy był tu.. twój kult… ile miałeś takich tancerek. - Wyszeptała, starając się ukryć rumieniec.
- Szeszcz.- odparł leniwie wąż.
- I robiły to… przed tobą? - Wyszeptała cicho, oczyszczając akurat dłoń tancerki sięgającą pomiędzy uda.
- Taka była ich rola i zaszszczyt. - wyjaśnił potwór.
- Nie… nie bały się? - Barbara obróciła się w kierunku węża opierając plecami o stellę. Ona się bała.
- Nie. - odparł sycząc cicho wąż. - Dlaczego miałyby siem bacz?
- Bo wyglądasz… strasznie. - Mruknęła chowając drżące dłonie za plecami.
- Nie dla nich. - stwierdził obojętnym tonem potwór.
Barbara opuściła wzrok.
- I.. i co ci to daje.. ten taniec? - Spytała nie wiedząc co ma dalej robić. Może powinna wrócić do komnaty.. ogrzać się przy Jeremim.
- Przyjemność i pochlebia mi. - zamruczał wąż spoglądając oczami na dziewczynę. Jego macki zafalowały. - Mała to cena za moją… łaskę.
- Tak… to prawda… - Barbara zarumieniła się. - Ja.. nie umiem tańczyć.
- Nie obchodzą mnie tańce jakie na balach tańcucieje. No i… masz czas by poćwiczyć.- westchnął wąż.
Westchnienie nieco zaskoczyło Barbarę. Podniosła wzrok i skupiła go na dziwnej istocie.
- A jakie tańce ci.. odpowiadają? - Spytała niepewnie.
- Myślę że sama na to wpadniesz, w końcu wpatrywałaś się w rzeźby na stelli. - zaśmiał się wąż.
- To… nie wygląda jak taniec… bardziej jak.. dotyk. - Szepnęła.
- Tak. - uśmiechnął się wąż i zamrugał oczami. - Wiedziałem, że to… zauważysz.
- Kiedy ostatnio… Józef spełnił ten.. element paktu?
- W nowiu tuż przed wyjazdem na ślub.- odpowiedział wąż.
Magnatka zastanowiła się. Niedawno była pełnia… wczoraj? Czy to dziś? Pamiętała rozmowę z Libeną… jednak czas zdawał się jej teraz mieszać.
- Czy… - Przygryzła wargę nie mogąc zadać tego pytania. Czy powinna “zatańczyć”? Byłoby o tyle prościej gdyby był to mężczyzna.
- Czy… co? - zapytał wąż.
- Mi.. chyba.. byłoby łatwiej.. - Barbara opuściła wzrok i wzięła głęboki wdech. - Wiem.. że to powinien być dar ode mnie.. dla ciebie.
- Tak… ale jutro jest pełnia. A taniec winien być ofiarowany w nowiu. - mruknął wąż.
Magnatka przytaknęła.
- Dobrze. Chciałam tylko powiedzieć, że.. byłoby łatwiej.. chyba.. gdybyś mnie dotknął jak na korytarzu. - Uśmiechnęła się do węża. - Ale uczynię co w mojej mocy.
Gad błyskawicznie przybliżył się do dziewczyny… jego macki chwyciły za tkaninę jej koszuli podciągając ją w górę. Kolejne zaczęły wodzić po udach i podbrzuszu, po pupie. Koszula podnosiła się w górę odsłaniając coraz więcej nagości magnatki.
- Ale… - Barbara zadrżała. Czemu teraz? Mówił że podczas w nowiu… Czułą coś dziwnego w miejscach których dotykał.
- Podnieś ręce. - zadecydował wąż sięgając już mackami do odsłoniętych piersi jasnowłosej.
Magnatka zawahała się drżąc pod dotykiem bestii. W końcu jednak uniosła ręce.
Delikatna tkanina opadła na ziemię, macki wodziły po jej piersiach, ocierały się o jej uda i pupę, muskały obszary między pośladkami jak i kobiecość. Powoli i delikatnie. Była naga i opleciona delikatnymi acz silnymi więzami węża.
- Czy.. czy tak jest dobrze? - Spytała szeptem, czując jak strach powoli wypychany jest przez podniecenie.
- To ja powinienem spytać… - zaśmiał się wąż wodząc swoimi wyrostkami po ciele dziewczęcia. - Mam wrażenie, że jest ci to przyjemne doświadczenie.
- To dziwne, ale… tak. - Szepnęła drżąc. - Ale tamte.. dotykały się… same.
- Wiem… to tylko na zachęcenie cię do… takiego wysiłku. Gdy nadejdzie twoja pora.- odparł stwór odsuwając pysk i macki o drżącego ciała Basi.- Teraz jesteś przede mną naga. Nadal cię to przeraża?
Barbara wpatrywała się w węża. Czuła jak w jej ciele rozpala się żar. Czyżby była aż tak wyuzdana? Gdy kolejna macka otarła się o jej kobiecość jęknęła cicho.
Powoli pokręciła przecząco głową.
Wąż przyglądał jej się z ciekawością. A następnie sięgnął jedną między uda Basi leniwie pocierając jej intymny zakątek powolnymi ruchami swojej macki. To ją nieco zaskoczyło. Wpatrywała się w węża niedowierzajacym wzrokiem, czując narastajace podniecenie. Myślała, że tylko.. trochę… czyżby. Czyżby chciał ją doprowadzić?
- Oczywiście… bo przeciesz tego pragnieszsz. - odparł wąż wijąc lekko macką. Jego oczy lekko się przymknęły. - Jesstem łaskawą istotą, obdaszam cie sspełnieniem pragnień. I wiem co pragnieszsz… o czym myśliszsz.
- W..wsuń ją we mnie. - Wyszeptała, czując jak cała jej twarz pali. Co tu robiła? Czemu? Czemu tego pragnęła? Cosette nie mogła jej tego nauczyć.. to nie były palce ochmistrzyni.. męski oręż.
Wąż spoglądał w jej oczy powoli wypełniając ją czymś obcym i niezwykłym. Czymś tak sztywnym jak męskość człowieka, ale jednocześnie większym i poruszającym się w niej wijąco. Zanurzając się i wynurzając… bardziej wijący się organ miłości. Wąż owinął jej ciało kilkoma dodatkowymi mackami, by podtrzymać jej ciało w pionie.
Barbara pojękiwała coraz głośniej. Czemu to było tak przyjemne? Toż.. toż to wąż. Widziała jego oczy.. nie dwoje.. tylko wszystkie… przerażający pysk… To było tak dziwne.. jak wtedy gdy.. gdy Cosette wsuwała palec w jej pupę. Czuła że niebawem dojdzie i nie wiedziała czemu. Kilka silnych ruchów i jej ciało nie wytrzymało, wijąc się w oplatających ją mackach i czując kolejną między udami. Doszła z krzykiem, drżąc na całym ciele.
Wąż ułożył ją podłodze jaskini uwalniając od swoich macek i odsuwając się od dziewczyny.
- Taaaaak… s pewnościom poradiszsz sssobie z tańcem. - rzekł cicho.
Magnatka oddychała z trudem, nie wierząc w to co się stało. Czuła.. wstyd.. wstyd z tego, że nie panuje nad swym ciałem. Nie tak ja wychowywano. Miała się ożenić.. być wierną żoną i matką… zakonnicą… Ścisnęła mocno drżące nogi. To nie była wina tego stworzenia… to z nią było coś nie tak.
Wąż nie wydawał się przejmować tą sytuacją, przyglądał się w zaciekawieniu szlachciance. I milczał.
- Muszę… powinnam wrócić do sypialni. - Barbara powoli usiadła na ziemi. Odgarnęła z twarzy długie blond włosy. - Czy.. czy wszyscy jeszcze śpią?
- Tak. Śpią. - potwierdził wąż.
Barbara sięgnęła po swoją koszulę nocną i narzuciła ją na nagie.. rozpalone ciało.
- To.. ja chyba pójdę…
Wąż łypnął swoimi oczkami nie mówiąc nic, jakby… czekał na to co jeszcze powie lub pomyśli. Obserwował jak idzie bosymi stopami po zimnych kamieniach.
Bała się. Nie tej bestii ale tego co się z nią działo. Pragnienie, które zdawało się być… niezaspokajalne. Powoli wdrapała się po schodkach.
- Będę… będę jutro. - Szepnęła.
Wąż skinął łbem spoglądając na idącą po schodkach dziewczynę. Wkrótce jednak Basia zniknęła mu z oczu. A i sama niewiele widziała idąc ciągle w górę. Aż doszła do… ściany. Po chwili macania powierzchni natknęła się dłonią na dźwignię i pociągnęła otwierając tajne przejście w boksie stajni.
Ostrożnie wyszła i zamknęła przejście, szukając jakiejś dźwigni od tej strony. A gdy zamknęła, ruszyła dalej. Przemierzając pogrążoną w zesłanym śnie Basia przyglądała się mijanym stajemnym. Ci również wyglądali jak umarli, mimo że byli we władaniu Hypnosa. Z jakiegoś powodu… sprawiło to, że czuła się bezpieczna na zamku. Nadal nie rozumiała jak jej ciało…. Czemu było to dla niej tak przyjemne? Czyżby był to głód po tylu latach postu? A może to fakt, że początki miała w objęciach Cosette. Westchnęła ciężko przemykając się pałacowymi korytarzami do swej sypialni.
 
Aiko jest offline