Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2019, 23:34   #8
MrOli
 
Reputacja: 1 MrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputacjęMrOli ma wspaniałą reputację
Coś było stanowczo nie tak z tym patrolem. Goblińska banda nie rozpływa się tak po prostu w powietrzu. Od wyruszenia z garnizonu minęło już jedenaście dni. Powinni do tego czasu już na coś trafić, cokolwiek. Dym z obozowiska na horyzoncie, albo ślady przemarszu goblinów. Coś powinni już znaleźć. Z tymi ponurymi myślami Marcus rozkładał namiot na polanie gdzie zatrzymali się na noc. Potrzebował odpoczynku, tak jak każdy zresztą. Ale zamiast obijać się w garnizonie, zasiedli przy ognisku słuchając opowieści Volmara i jedli ciepłą zupę marząc o garnizonowym łóżku.

Nagle zaczęło się robić zimno. Naprawdę zimno. Przeszywający wiatr łopotał płachtami namiotów, a pierwsze płatki śniegu zaczynały spadać na ziemię. Marcus odciągnął czarne włosy które wichura wciskała mu na twarz i rozglądał się błękitnymi oczyma po smolistym niebie. Po wyrazie twarzy strażnika widać było że nie spodobało mu się co zobaczył.
-Psia pogoda-warknął cicho i naciągnął kaptur na głowę, ale wiatr niczym złośliwe dziecko ciągle próbował go ściągnąć. Pierwsze płatki śniegu pojawiły się na brodzie Marcusa gdy ten starał się mocniej opatulić ciemnym płaszczem.

Sytuacja szybko mogła stać się z złej w rozpaczliwą, Marcus czuł to w kościach. Wiatr który jeszcze przed chwilą był irytującą częścią aury, zaczynał przybierać na sile tak bardzo, że już samo wstanie było wyzwaniem. Niestety wstać od przyduszonego ogniska trzeba było. Koniom też nie spodobała się nagła zmiana pogody i mogły w każdej chwili uciec w las. Marcus ruszył w ich kierunku przez zawieję, zanim jeszcze padł rozkaz sierżanta, zagłuszany przez wiatr.

Spokojnie podszedł do koni i opanowanym ruchem złapał za uzdę swojego gniadosza i szeptał mu uspokajające słowa do ucha. Wiedział że instynkt koni kazał im uciekać i znaleźć schronienie. Jeżeli ich wierzchowce spanikują to będzie po nich.
-Zwiążmy je razem wokół drzewa głowami do środka- zawołał do towarzyszy. Zaczął prowadzić swojego konia do pobliskiego drzewa z zamiarem przywiązania go. Liczył że uda się to zrobić bez problemu bo zaraz trzeba było iść po kolejnego wierzchowca.
 

Ostatnio edytowane przez MrOli : 08-12-2019 o 12:00.
MrOli jest offline