Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2019, 16:40   #36
Cane
 
Cane's Avatar
 
Reputacja: 1 Cane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputację

Uderzenie wstrząsnęło jego całym ciałem. Przeciążenie było ogromne. Normalny człowiek leżałby teraz połamany, wykrwawiając się z wewnętrznych obrażeń. On nie był zwykłym człowiekiem. Był aniołem śmierci zesłanym w jego wielkiej łasce przez samego Imperatora na ten zapomniany przez ludzkość świat. Miał wykonać wolę Cesarza Ludzkości. Zabić tych którzy nastawali na jego włości, którzy śmieli się podważać jego imię, którzy odważyli się podnieść na niego rękę.

Nie minęły sekundy a jego grupa już zajmowała pozycję. Każdy już obierał cele. Każdy stosował się do zasad kodeksu. Kodeksu własnego zakonu. Zanim kadir się zorientował Apolion już pędził w stronę wroga. Janus obierał własne cele, nie pozostawiając wątpliwości jak niebezpiecznym przeciwnikiem był. Vermer własnie szarżował na wroga przy pomocy swego plecaka odrzutowego, paraliżując łańcuch dowodzenia. Kosmiczny Wilk musiał na chwilę przystanąć. Jego bracia nie mieli wątpliwości. Nie byli jego sworą. Nie działąli jak wilki. Nie byli jednnomyślni. Nie mieli tych samych celów. Tych samych zasad. Kadir podnósł bolter. Nawet Kestyr celował do kogoś kto dosłownie przed chwilą wyskoczył na czujnikach. Kadir powinien był zmienić amunicję. Jego kula tylko drasnęła dowódcę przeciwnika. Czuł jak w jego ciele sztucznie produkowane hormony walczą z szałem, który próbował nim zawładnąć. Póki co wygrywał.

Rozkazy zostały wypowiedziane zanim zdążył o tym pomyśleć. Lata treningu po prostu wzięły górę. Nigdy nie walczył z Tau i może dlatego zignorował ich piechotę. To był błąd. Mieli szczęście, że brat z Ultramarines jeszcze stał. Wilk odruchowo zmienił amunicję na odłamkowo burzącą. Małe eksplozje i krzyki przeciwnika wywołały uśmiech na twarzy żołnierza. Powinni oszczędzać amunicję.
- Wasi bracia są martwi. Poddajcie się w imię Imperatora lub zgińcie z rąk jego wybrańców. - wypowiadane słowa grzmiały z głośników zamieszczonych w pancerzu Kosmicznego Wilka. Nie liczył specjalnie na żaden efekt. Tylko na wstrzymanie ognia przez tych, którzy przetrwali. Tylko na te kilka sekund by wycelować ponownie i posłać w ich kierunku następną salwę.

Marine zdjął hełm i wciągnął głęboko powietrze. Walka była skończona. Przynajmniej w tej chwili. Kadir nie lubił nosić hełmu. Był duszny. Blokował jego zmysły. Blokował wszystkie zapachy. Wrogów. Jego braci. Krwi. Prochu. Strachu. Adrenaliny.
- Bracie od Krwawych Aniołów, gdy tylko uporasz się ze swym rytuałem zajmij się bratem Janusem. Nie możemy sobie pozwolić na osłabienie naszej grupy w tak wczesnej fazie. To byłaby hańba. Dużo pracy przed nami bracia! Skupmy się teraz na głównym zadaniu. Potem zdecydujemy co dalej. W imię Imperatora i wiecznej chwały!

 
__________________
"Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius
Cane jest offline