30-11-2019, 19:06 | #31 |
Reputacja: 1 | Dni na pokładzie barki, którą przemieszczali się na miejsce akcji mijały powoli. Czarny Templariusz dzielił czas na medytacje, treningi i ślęczenie nad domniemanym holograficznym układem budynków w sztabie Tau. Dowódca powierzył mu opracowanie taktyki ataku. Obrona okrężna po wyjściu z kapsuły, szybkie przemieszczenia wykonywane żabimi skokami, wzajemne krycie, poruszanie się po kompleksie wojskowych budynków, pokonywanie skrzyżowań, wciąganie czołgów w zasadzki, zawsze agresywnie do przodu. Ciągle do celu. Trzeba też było opracować kilka wariantów ataku na generała, biorąc pod uwagę, że będzie miał plecak skokowy. Kill Team miał skomponować, zaaranżować i wykonać symfonię zatytułowaną śmierć. -Bracie Apolinie, wydaje mi się, że generał Tau jest wystarczająco niebezpiecznym przeciwnikiem nawet jeżeli mamy go zabić. Przy próbie wzięcia go żywcem w jednym kawalku, albo chociaż w trzech, dochodzą dodatkowe komplikacje. Będziemy musieli uważać, żeby nie stała mu się krzywda, co zmniejsza naszą skuteczność bojową. Sugeruję trzymać się pierwotnego planu i zabić Puretide'a. Medytację przerwało głośne stukanie do drzwi. Vermer powoli podniósł się z posadzki i otworzył. –Przyszliśmy asystować w rytualnym przywdziewaniu pancerza, panie– powiedział młody, na oko dwudziestokilkuletni mężczyzna, za którym stało jeszcze dwóch serwitorów i kapłan. –Uspokoimy ducha zbroi i nastroimy go pozytywnie przed nadchodzącą akcją. -No to powodzenia – Vermer uśmiechnął się współczująco do chłopaka. Wyszli pół godziny później. Spoceni, zmęczeni, z rozbieganymi oczami i palcami popalonymi od wyładowań pancerza. -Dziękuję, to była świetna robota! - zagrzmiał Vermer przez szczeliny w hełmie - Dam znać, jak będę jeszcze potrzebował pomocy - dodał. Asystenci wyraźnie przyspieszyli kroku. Czarny Templariusz wzruszył ramionami, wziął swój sprzęt i udał się na miejsce zbiórki. Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 30-11-2019 o 21:06. |
01-12-2019, 00:50 | #32 |
Reputacja: 1 | Przygotowania do zrzutu były na ukończeniu. A Żelazne Dłonie ojca Gdolkina przygotowały się wyśmienicie. Stratedzy Klanu Vurgaan wiedzieli, że ich pierwszym celem podczas pobytu w Jericho będą właśnie Tau. Tak wynikało ze wstępnych umów z dowództwem krzyżowców. Mieli "odwiedzić" główne planety Frontu Szaropiekła i przeprowadzić ograniczone, punktowe akcje przełamujące. Po drodze mieli także współpracować z Deathwatch - to była już inna umowa, znacznie starsza. Podczas swych lotów mieli podejmować, zrzucać i przerzucać killteams operujące w rejonie. Pierwsze było Veren i Killteam Yaegar. Wprawdzie była to Żelaznych Dłoni pierwsza bitwa w Jericho oraz u większośći z nich pierwsza bitwa z Tau, to przygotowali się jak już wspomniano znamienicie. Nie szczędzili sił i środków. Przygotowali najlepszą cybernetykę i wyśrubowane pancerze oraz uzbrojenie osobiste. Doprowadzali je do perfekcji od dawna, ostatnie kilka dni to były szlify. Wszystkie drop-pods które miały pójść w pierwszej fali zostały dopancerzone, dozbrojone i zmodyfikowane. U podstawy lądującej umieszczono jednorazowe ładunki działające na zasadzie gwardyjskich i "cywilnych" auto-wyrzutni, acz wykraczających kilka klas poza normalną skalę. Załadowane były wzmocnionymi ładunkami burzącymi (wg archaicznej nomenklatury HE, High-Explosive) z zapalnikami kontaktowymi, o paliwie pozwalającym im na hiper-prędkość. Miały zostać odpalone w ostatnim procencie lotu, w ułamku sekund waląc w glebę pod miejscem lądowania. Miało to wprowadzić więcej zamieszania, zapewnić krótkotrwałą osłonę wizualną z tumanów pyłu ziemnego i zmasakrować przeciwników. Mogło też nieco nadkruszyć ziemię, pozwalając wbić się w nią kapsule nieco głębiej, zwiększając stabilność. Drzwi kapsuł miały otworzyć się gwałtownie na zasadzie puszczonej sprężyny, powodując u wroga efekt szoku oraz - być może - gniotąc pechowców pod sobą (jeśli ktokolwiek przetrwałby tak blisko miejsca uderzenia kapsuły). Każda kapsuła była wyposażona w zautomatyzowaną wieżyczkę z dobrze wyszkolonym Duchem Maszyny kontrolującym jeden z trzech rodzajów uzbrojenia: stormbolter do ognia zaporowego, kryjącego; ciężki bolter do precyzyjniejszej kasacji piechoty na średnich i dalszych dystansach; wreszcie las-działko dostosowane do niszczenia pojazdów. Każda z tych broni była wyposażona w przewidywacze ruchów lub celowniki laserowe sprzężone ze strzeleckim Duchem Maszyny. Ponadto, zbrojmistrzowie Vurgaanów dorzucili dodatkowe, jednorazowe silniki manewrujące doczepiane od boków, a także warstwy pancerza ablatywnego. Zwiększona waga minimalnie skracała czas lotu, natomiast dodatkowa siła manewrująca pozwalała na korektę lotu... i pieprznięcie dokładnie w środek drużyn przeciwnika. Żelazny Deszcz miał zostać równie mocno wyśrubowany, wyliczony i doprowadzony do perfekcji, jak każdy inny element machiny wojennej Żelaznych Dłoni. Do tak bezpośredniego uderzenia na prawdopodobnie najlepszego dowódcę Tau w historii ich rasy nie mogło być lepszych Astartes i lepszego sprzętu. Gdolkin i jego bracia nie byli głupi, nie byli aroganccy i nie byli konwencjonalni. Słynące ze swojego metodycznego podejścia i mroźnej kalkulacji, nie dawali wrogom żadnych szans jeszcze zanim bitwa się rozpoczęła. Żelazny Ojciec był pewien swoich wyliczeń. Miał zamiar skonfrontować swój wzór na wojnę z praktyką. Obliczyć go własnoręcznie. Dlatego leciał w pierwszej fali, dozbroiwszy się niczym cybernetyczny avatar gniewu Omnissiaha. Mistrzowski pancerz rzemieślniczy z Duchami Maszyn do obsługi rozszerzonego panelu dowodzenia. Dodatkowe opancerzenie dla swej i tak przecież chronionej bioniki. Serworamię pozostawił, w zamian za to wpinając sobie wzmocniony mechadendryt strzelecki z pistoletem plazmowym, na lewym ramieniu zaś montując sprzężony ze wzrokiem interfejs oręża MIU, podpinając do niego kompaktowy, precyzyjny karabin bolterowy typu Stalker. Na prawym ramieniu trzymać miał lasdziałko na dodatkowym stelażu stabilizującym, a na bliskie spotkania przymocował zmodyfikowany pistolet bolterowy do prawego karwasza, wpinając go w mechanizmy pancerza. Żelazne Dłonie absolutnie nie szczędziły także środków na specjalną kapsułę wynajętą Deathwatch, malując na niej także symbolikę tegoż supra-zakonu. Był to rozszerzony drop-pod na sześciu marines z pełnym rynsztunkiem i miejscem na dodatkowy sprzęt. Podobnie jak inne był wyposażony w ładunki burzące, silniki manewrowe, pancerz ablatywny oraz ducha-strażnika z bronią ciężką - w tym przypadku działkiem laserowym, który miał priorytetyzować cele pancerne. W ostatnim momencie nastąpiła korekta planu po otrzymaniu transmisji z planety. Nie było żadnego sztabu, żadnych bunkrów. Puretide'a i jego drużynę dowodzenia (same skafandry bojowe typu Crisis) zidentyfikowano w samym sercu walk, na linii frontu. A raczej linii masakry, bo jego siły przełamały właśnie ariergardę i przerabiały na Cargo 200. Żelazny Ojciec uznał, że to doskonały moment by zwalić się xenosom na łeb. Dosłownie. Wkrótce potem zajęli miejsca w kapsułach. Drzwi zamknięte. Hermetyzacja. Wsunięcie w tuby zrzutowe. I zrzut. Telepało, strasznie trzęsło. Jak zawsze zresztą. W kapsule panował mrok, oświetlany tylko przez czerwone lampki. Ogłuszający ryk, kiedy weszli w atmosferę. Subtelne, acz nieco wykręcające kości targnięcia - silniki manewrowe. Mniejsze huki, nieregularne. Ostrzał przeciwlotniczy. Wiedzieli, że nadlatują. W ostatnim momencie. Nic im to nie pomoże. Zabić Xenos. Ukarać Zdrajców. Potężne uderzenie, aż braciom z Killteamu Yaegar pociemniało na chwilę w oczach. Trzask puszczających rusztowań i pasów bezpieczeństwa. Mrugające żółte lampki zamiast czerwonych. Brak tego cholernego ryku... tylko odgłosy, jakie słyszeli już setkę razy. Odgłosy samego serca boju. Huki eksplozji, ryki bolterów, wizg laserów, buczenie plazmy. War! Sublime war! Zielone światełka. W mgnieniu oka ciężkie, pancerne drzwi opadają. Dźwięki rozróby docierają z pełną mocą, wytłumiane przez nauszniki hełmów, pracujące nad odwróceniem kontrastu. Powyżej ich duch strażniczy już pracował, z sykiem i elektrycznym bzyczeniem wypluwający z siebie grube, białe strumienie fotonów. Przed nimi tęga ściana kurzu z detonacji i lądowania. Nic, czego nie mogły pokonać auto-zmysły ich hełmów, już identyfikujące sylwetki przeciwników. Tau i ludzi. Zabrali broń i wyszli, obierając pierwsze cele. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=lcAHkbD8cxE[/MEDIA] Ich kapsuła uderzyła tuż obok przemieszczającego się plutonu ludzkich harcowników. Autozmysły błyskawicznie analizowały szczątki i ocalałych. Fragmentaryczne pancerze Flak, dostosowany kamuflaż klasyczny + ghillie, las-karabinki, czernione noże, granaty błyskowo-fotonowe i dymno-dipolowe. Prawie wybici przez salwę ładunków i lądowanie. Resztki zbierały się do kupy, nawet byli szybcy. Kilku ostrzelało wielkie sylwetki czarno-srebrno zbrojnych marines. Bezskutecznie, ich broń była niedostosowana do celu. Kilka szybkich boltów i ruchów. Wybici. Zajęli pozycje przy osłonach - skałach i hałdach ziemi. Żelazne Dłonie wylądowały podobnie, i to w perfekcyjnych miejscach. Dwie pozycje snajperskie - ludzie z karabinami Long Las i przepatrywacze tau z karabinami elektromagnetycznymi. Jedna pozycja harcowników - tym razem tau, też przepatrywacze, zbrojni w karabnki pulsacyjne. Żelazny Ojciec i jeszcze jedna sekcja uderzyły prosto w zgrupowania ludzkiej piechoty przeznaczonej do walki w zwarciu (normalnie powinny to robić krooty... to oznaczało, że ich tu nie było) - laspistolety, mono-miecze i noże bojowe, pistolety pulsacyjne. Oni wszyscy nie mieli szans. Byli likwidowani bez słowa, bez okrzyków, z metodyczną, morderczą i profesjonalną precyzją. Ku zagrożonemu dowództwu ściągały posiłki. Drużyna "klasycznych" Wojowników Ognia, dwa plutony Gue'vesa z las-karabinami i bronią pulsacyjną. Nieco dalej autozmysły lokalizowały ludzką drużynę dowodzenia. Inna pozycja - trzy pojazdy pancerne. Niektórzy unieśli brew. Kołowy transporter opancerzony STeG 4, dwa czołgi AT73 Reaver i AT80 Brigand. Skanery na razie nie zlokalizowały Puretide'a i Crisisów. Za to Żelazne Dłonie miały pełne ręce roboty - siedem kolejnych plutonów Gue'vesa i trzy Wojowników Ognia. Do tej pory nikt nic nie mówił, bo i po co. Wszyscy wiedzieli, co robić. Wróg miał zostać zneutralizowany.
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. |
01-12-2019, 09:35 | #33 |
Reputacja: 1 | Apolin wszedł w tryb zabijania, chłodnego i szybkiego. Bez zbędnych emocji i uczuć. Cel namierzony, ogień celowany w głowę i szybkie wysłanie na drugą stronę, kolej cel znowu czyjaś głowa wybuchła od boltowych naboi. Szybkie ruchy zbyt szybkie jak na taką kupę mięśni i stali musiały ostro demoralizować wroga, ba ich morale nie zdążyło się załamać a już byli martwi. Ale nie wszyscy, rzadko bardzo zdarzało się że pocisk nie zabijał, zostawiał wroga rannego, okaleczonego, krzyczącego lub nie przytomnego ale żywego. Apolin nie mógł sobie pozwolić by coś takiego miało miejsce, strzelał do nie ruchomych ciał lub wijących się w agonii rannych, dobijał każdego, tak po prostu miał że nie lubił patrzeć na zbędne cierpienie. Jak tylko jego sensorium zauważyło takie osoby wiedział co miał zrobić, okazać miłosierdzie, każdy zasługuje na miłosierną śmierć, szybką i bezbolesną, wszak rodzimy się wbrew naszej woli i umieram wbrew niej ale po co cierpieć skoro śmierć jest pewna? to tylko szerzy zło na tym świecie, a jak uczyli go jego rodzice, których pamięta mimo hipno-indoktrynacji "Ten świat i tak jest dość okrutny, nie ma co szerzyć więcej cierpienia lepiej mu przeciw działać". Robił tak jak go uczono więc skracał cierpienie, a jak by ktoś zajrzał pod jego hełm widział by twarz zupełnie obojętną, zabijanie go nie radowało, nie wzbudzało emocji, nie nienawidził tych istot i tych ludzi, po prostu miał taki rozkaz i wykona go z miłością do Imperatora, to była jedyna motywacja by to robić. Gdy piersi wrogowie padli, podbiegł natychmiast do wrogiego dowódcy oddziału, upewniwszy się że nie jest celem żadnego strzelca, zdjął hełm. Brutalnie rozłupał czaszkę i zlizał fragment mózgu, koncentrując się na tym by wydobyć informacje o wrogim generale. Ostatnio edytowane przez noboto : 02-12-2019 o 17:13. |
01-12-2019, 22:10 | #34 |
Reputacja: 1 | Kiedy klapy opadły, a Janusowi przestało się trząś w głowie, chwycił za ciężki bolter, aktywował duchy maszyny i wyszedł z kapsuły. Hełm na bieżąco sczytywał dane wizualne i wyznaczał optymalne uzbrojenie do wykończenia wrogów, którzy się nawinęli pod jego spojrzenie. Grupa ludzi za osłoną. Seria z ciężkie boltera z użyciem boltów kraken. Pojedynczy przeciwnicy próbujący się skonsolidować. Strzały z pistoletu bolterowego. Strzelał precyzyjnie, bez litości, bez okrzyków, bez wzniosłości. W boju był niczym jedna z Żelaznych Dłoni. Pełna skuteczność, zero wahań. Widząc, że Brat Konsyliarz rzucił się do "zbierania informacji" poszedł za nim i zajął pozycję by go osłaniać przed kimkolwiek kto mógłby Apollinowi zakłócić proces "zasięgania języka". |
07-12-2019, 17:38 | #35 |
Reputacja: 1 | Zaczęło się. Huk uderzenia nie był niczym nowym. Drzwi kapsuły wystrzeliły, a z niej wybiegali kolejni żołnierze. Zahariel przed Kestyrem. *Zmiany po edycji pogrubiłem
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 09-12-2019 o 20:35. |
08-12-2019, 16:40 | #36 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius |
08-12-2019, 22:04 | #37 |
Reputacja: 1 | Kapsuła zrzutowa rozgrzała się przy wejściu w atmosferę planety, co oznaczało, że już niedługo zacznie się walka. Vermer siedział spokojnie, dopóki nie zadziałały silniki hamujące, których moc zatrzymała szaleńczy pęd kapsuły i sprawiła, że żołądek podskoczył aż do przełyku. Chwilę później nastąpiło głuche uderzenie o powierzchnię planety a następnie opadły drzwi. Czarny Templariusz wypadł na zewnątrz dobywając piłomiecza i boltera oraz włączając nagrywanie z umieszczonej w hełmie kamery. Widział zmierzające ku pozycji Marines pojazdy oraz jednostki piechoty. Usłyszał świdrujące odgłosy wystrzałów z broni energetycznej , do którego szybko dołączył dudniące brrrrrryt ciężkiego boltera Janusa. Vermer odpalił plecak skokowy i skierował się w stronę grupy dowodzenia. Błyskawicznie rozprawił się z przeciwnikiem z bronią pulsacyjną, a następnie skierował się na wzniesienie, w poszukiwaniu ukrytego tam snajpera, jednak zanim do niego dotarł, zabił go pocisk z kapsuły zrzutowej. Nie mając żadnych przeciwników na celowniku, rozejrzał się jeszcze po wzniesieniu, wypatrując obserwatorów (w końcu snajper mógł mieć spottera) i dronów zwiadowczych. Potem wrócił do towarzyszy. Priorytet: dowiedzieć się gdzie jest Puretide. Czy to z mózgu dowódcy, czy to z czarnej skrzynki pojazdu bojowego. O ile takowa nie uległa zniszczeniu. I brat Kestyr będzie mógł się do niej podłączyć. Można też obejrzeć okolicę z jakiegoś wysokiego punktu – tym akurat Vermer mógł się zająć. Jeżeli wrogi general jest tylko dolinę od nich, będą mogli szybko do niego dotrzeć. -Jesteśmy w dolinie i sygnał skanerów jest zagłuszony przez góry. Dostanę się na jakiś punkt obserwacyjny i obejrzę okolicę – zaproponował. -Bracie Zaharielu – zwrócił się do kronikarza prywatnie, gdy inni bracia nie byli w pobliżu – takie igranie z manifestacją osnowy nie było konieczne przy walce z tak prostym przeciwnikiem. Proszę o więcej rozwagi przy korzystaniu z mocy następnym razem, bo jak wiesz, może stać się coś gorszego niż tylko zepsucie pożywienia i wody |
10-12-2019, 21:20 | #38 |
Reputacja: 1 | Kronikarz z pokorą przyjął krytykę ze strony Szturmowego, skinąwszy mu głową i przez vox-link hełmu posyłając wiadomość w postaci glifu oznaczającego "zgodę". Bitewny pył opadał. Na całej długości i szerokości doliny oddziały Żelaznych Dłoni rozbijały i wykańczały ostatnie oddziały Dominium Tau - głównie Gue'vesa uzbrojonych w kopie gwardyjskiego sprzętu. Pododdziały Wojowników Ognia były nieliczne i nie większe jak sekcja ogniowa czy dwie. Może piętnaście minut od uderzenia kapsuł desantowych w powierzchnię Veren, bezpośrednie wsparcie awangardy sił Tau zostało całkiem wybite. Nie ocalał nikt. Żelazne Dłonie były bardzo dokładne. Straty własne były znikome - dwóch marines poległo, kilkunastu lekko rannych, cztery zniszczone lub poważnie uszkodzone kapsuły. W zamian padło ponad dziesięć plutonów piechoty Gue'vesa, około pięć drużyn Wojowników Ognia i Przepatrywaczy oraz osiem różnorodnych pojazdów pancernych Gue'vesa. Awangarda "Armii Czystej Fali" (jak propagandowo nazywała się ofensywa tego rzekomego Komandora Puretide'a) została odcięta, aczkolwiek odnosiła właśnie sukces nad resztkami ariergardy wycofujących się sił Imperialnej Gwardii. Tylko ekspertyza Killteam Vorcens powstrzymywała Imperialistów od kompletnego kolapsu. To... i oczywiście chmara Thunderhawków Żelaznych Dłoni, zlatująca właśnie z nieba w feerii rakiet, laserów i ciężkich boltów. Zrzucone pojazdy pancerne - głównie czołgi Predator i transportery Razorback - przywaliły w tą awangardę, wspierane przez lotnictwo. Sytuacja taktyczna była dobra. Awangarda była silna, ale wkrótce miała się załamać. Tak wynikało z obliczeń wojennych wzorów dokonywanych przez Gdolkina i jego kadrę. Wycofujące się oddziały wpadną prosto w zasadzkę ze strony piechoty, drop-podów oraz dodatkowych zautomatyzowanych wieżyczek obronnych typu Tarantula. W międzyczasie Apolin "poczęstował" się paroma fragmentami tkanki móżgowej zwiadowcy i paru innych Gue'vesa. Informacji było, jak na złość, dość niewiele - mimo ich błyskawicznej interpretacji dzięki ludzkiemu pochodzeniu materii. Tau trzymali tych zdrajców Ludzkości w niewiedzy. Wszak po co popychadła mają wiedzieć zbyt wiele? Wystarczyła indoktrynacja, szkolenia wojskowe nie odbiegające od imperialnych, te bliżej nieokreślone Większe Dobro i bezpośrednie rozkazy odfiltrowywane poziom po poziomie hierarchii. Niemniej jednak konsyliarz dowiedział się trzech rzeczy: rejon w którym potajemnie ta Armia się koncentrowała przed całą tą ofensywą odpowiadał raportom zwiadowców. Dwieście kilometrów na południe, kolejne sto na południowy wschód, pośród górzystych, skalistych dolin. Drugą rzeczą był fakt, że Armia nie miała żadnego HQ czy sztabu, Puretide ze swoją świtą ciągle się przemieszczał i brał udział w bezpośrednich walkach jako ciężki, mobilny odwód. Trzecią był dość osobliwy bonus... silne wspomnienia o intensywnych szkoleniach z bronią Tau. Apolin czuł, że mógł - w razie czego - dopuścić się bluźnierstwa i używać zdobycznej broni Xenos. Zaraz potem połatał rannych na tyle ile mógł. W międzyczasie Kestyr opróżnił i zdezynfekował zasobniki z wodą i żywnością drużynowych pancerzy, a następnie bracia wypełnili je zapasami z drop-poda. Na wiele więcej nie mieli czasu. Gdolkin i jego bracia zdążali już ku nim aby przygotować ten odcinek na przyjęcie wycofujących się awangardzistów. Ale Tau nie byliby sobą, gdyby ich nie ubiegli. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JJ2VisWsItc[/MEDIA] Nagle, w powietrzu zakotłowało się od chmary sylwetek korzystających z plecaków skokowych lub antygrawitacji. Kombinezony bitewne typu XV8 Crisis oraz drony strzeleckie. Nadleciały z obydwu poprzecznych stron przełęczy, zza skał i szczytów. Powietrze te momentalnie zostało przesycone huraganowym ogniem z broni pulsacyjnej, plazmowej i rakietowej. Potężne ciosy z crisisowych karabinów plazmowych oraz rakiety wyplute z szeregowych wyrzutni przeorały i zniszczyły drop-pod Killteam Yaegar, pozbawiając go dalszego wsparcia w tej lokacji. Inne statyczne osłony i kapsuły również pękały pod naporem plazmy i rakiet. Inne pociski padały na glebę, częstokroć znajdując żywe cele pośród marines - szczególnie szybkostrzelne, wielolufowe, obrotowe działka. Żelazny Ojciec wydawał rozkazy, Astartes musieli się ogarnąć i odeprzeć ten nagły atak. Thunderhawki i czołgi nie mogły zdążyć na czas. Pośród tych specyficznych, latająco-kroczących machin wojennych, była jedna wyróżniająca się. Duchy Maszyn pancerzy Deathwatch skojarzyły ten antyczny (jak na Tau) wzór skafandra bitewnego. To był Komandor Puretide, a to jego świta. Sami do nich przybyli. I, sądząc po okolicznej dewastacji, ich sprawność dorównywała ich arogancji. Mechanika Apolin leczy braci za pomocą Narthecium: Medicae 67/71 (baza 51 Intelligence +20 od Narthecium +0 od Trained Skill) wobec Janusa (+10 Wounds, gdyż Narthecium zwiększa wartość traktowaną jako Lightly Wounded do Toughness Bonus pacjenta x3 oraz dubluje leczoną ilość Wounds wynikającą z Intelligence Bonus sanitariusza; teraz Aedilis ma 13/22 Żywotności) i 47/71 wobec Kestyra (zaleczony 1 Wound, w pełni zdrów) Ogień ze strony elitarnych Battlesuits ku Waszemu drop-podowi. Semi-auto 2 z Plasma Rifle: 04/85 (baza 55 BS +10 za atak z góry +30 za Massive Size -20 za gwałtowne/szybkie ruchy w powietrzu +10 za Short Range), zdany test +więcej jak 1 Degrees of Success = 2/2 trafienia, Penetracja 8, obrażenia energetyczne 2k10+9 z cechą Tearing (rzuca ekstra kością i wybiera najwyższe wyniki). Rzuty: 8, 3 i 10 = 27 oraz 5, 6 i 7 = 22. Po redukcji 12 (z 20 przed Penetracją) +5 ablatywny pancerz: 10 i 5 w Structural Integrity ("punkty życia"). Zostało 5 pkt. Pancerz ablatywny zdarty o 2x1. Semi-auto 2 z Missile Pod: 33/85, 2/2 trafienia, Pen 5, 2k10+6 Explosive dmg. Rzuty: 10, 6 = 22 oraz 10, 8 = 24 vs redukcja 15+3 ablative, czyli wchodzą odpowiednio 4 i 6 obrażeń. Drop-pod jest na -5, poważnie uszkodzony. Ablatyw zdarty o kolejne 2x1. Pojedyncza rakieta z Missile Pod: 71/75, po redukcji 4 dmg. Maszyna jest na -9, zniszczona wraz z zapasami (pierdoły: extra żarcie i woda, drobne części zamienne i proste narzędzia, etc.) oraz zautomatyzowanym las-działkiem.
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. |
10-12-2019, 21:46 | #39 |
Reputacja: 1 | - Dzięki Bracie. - rzucił tylko Janusz kiedy Konsyliarz skończył swoją pracę. Uderzenie na tyły, ufortyfikowanie się, a potem zepchnięcie ofensywy wroga do odwrotu było śmiałą taktyką, ale po rozmowach z Żelaznym Ojcem Astarte Ultra był gotów zaufać ekspertyzie Gdolkina. Jedyne czego Gdolkin nie zdołał wyliczyć była szybkość reakcji wrogiego dowództwa. A może "Puretide" od razu rzucił się do wzmocnienia załamujących się tyłów tylko przybył za późno? Tak czy inaczej Janusz porwał za ciężki bolter i idąc pewnym miarowym krokiem za najbliższą osłonę ostrzelał pierwszego z brzegu tau odzianego w exoszkielet. Jeżeli to była elitarna świta dowódcy nie było co liczyć, że zdołają sięgnąć ogniem Puretide'a zanim nie pozbędą się przynajmniej części jego obstawy. Strumień boltów kraken pomknął przez powietrze niczym śmiercionośna lawina adamantium. |
12-12-2019, 11:45 | #40 |
Reputacja: 1 | Kestyr po wymianie układów odżywczych i filtrujących w pancerzach powiedział tylko:
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |