Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2019, 18:34   #13
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

Magnus przez cisnący się do oczu śnieg ledwo widział ekwipunek, który systematycznie, z oślim uporem, wrzucał do szamoczącego się z wichurą namiotu. Mimo iż ten wyglądał na najbardziej solidny z kilku rozstawionych sztuk to wojownik w myślach zmówił za niego kilka modlitw do Młotodzierżcy, którego symbol dumnie nosił na szyi – głęboko pod kilkoma warstwami ubrań. Drewniana zawieszka w kształcie legendarnego Rozbijacza Czasek była prezentem od ojca. Wiara w Sigmara była jedną z nielicznych rzeczy łączących Kastnera z jego wysoce wykształconym, bogatym i ozdobionym kijem w dupie ojczulkiem.

Weteran był zmuszony wygrzebywać plecaki, torby i zawiniątka ze śniegu mimo iż zaczęło padać ledwie kilka sekund wcześniej. „Rzeźnik” nigdy dotąd nie był światkiem tak agresywnej, nagłej i nie dającej się opanować eskalacji żywiołu. Wojownik był nieustępliwy, ale silna wola była niczym dla ciała, które odczuwało bodźce nawet kiedy dusza była niczym hartowana stal. Usta mężczyzny w kilka chwil zrobiły się ciemne, twarde i spękane. Z kilku miejsc zaczęłaby lecieć krew, ale zamiast tego powstały twarde, zimne strupy. Kastner ledwo czuł palce u dłoni mimo iż operował nimi jak oszalały. Jego stopy nie były w lepszym stanie kostniejąc po wrzuceniu do namiotu ledwie kilku tobołków. Od całkowitego wyziębienia wojownika ratowała pompa mięśniowa, która dała o sobie znać kiedy były gladiator kończył ratowanie ekwipunku drużyny. Magnus czuł jak jego bicepsy i tricepsy sztywnieją nieznacznie zmniejszając jego mobilność. Plecy faceta również nabrzmiały krwią i wodą zwiększając swoją objętość. Normalnie dla takiego weterana jak on wrzucenie kilku toreb do namiotu nie byłoby początkiem rozgrzewki, ale w takich warunkach… Kastner pamiętał walki na arenie podczas których się mniej zmachał.

Wycie wiatru, huk łamanych w oddali drzew i jęki, które zdaniem Magnusa tworzył jego walczący o przetrwanie mózg nie tworzyły najlepszej scenerii. Middenlandczyk był przeraźliwie blady, a lód powstały w całej zawierusze niemal zatkał mu nos i usta. Nagle wszystko ustało, a Kastner ledwo był w stanie odepchnąć od siebie wizję snu. Wojownik wiedział, że z takiego już by się nie obudził. Aby zasłużyć na odpoczynek trzeba było się należycie przygotować. Poprawić stabilność namiotów, rozpalić ogień i zadbać o warty…


„Rzeźnik” obudzony przez sierżanta nie był w najlepszym stanie. Mimo snu wojownik nadal czuł się wyczerpany, a jego knykcie, palce i policzki błagały o zdecydowanie więcej ciepła niż był im w stanie zapewnić. Żarcie zamarzło dlatego trzeba było je przygotować i zgrabiałymi od chłodu dłońmi jeść. Magnus nie narzekał starając się pokrzepić innych, ale sam nie był pewien na ile beznadziejnie wyglądał. Czuł się jak goblińskie gówno, którego nijak nie potrafili do tej pory namierzyć. Weteran uśmiechnął się na samą myśl, że zieloni je jedli dlatego nie zostawiali za sobą zamarzniętych klocków.

Wojskowa mapa nie napawała nikogo optymizmem, ale Magnus – jak na niego przystało – nie wyrażał własnego zdania. Dla niego rozkaz Otto był jedynym i słusznym wyznacznikiem. Jeżeli sierżant będzie uważał, że należy poszukać zielonych tak też zrobią. Jak będzie chciał iść do najbliższej osady to tam pójdą. Jak zachce mu się tańczyć i śpiewać… Wtedy akurat Magnus uznałby, że dowódcy odbiło z wyziębienia i pieczę nad oddziałem przejąłby „Cichy”.

Po wyruszeniu w trasę Magnus nie przejmował się już sobą z taką troską jak wcześniej. Część jego uwagi przejął Sztorm, który pod siodłem swojego jeźdźca musiał czuć się bezpiecznym, ale i niezbędnym do wykonania zadania. Mężczyzna co jakiś czas odciążał konia samemu dreptając obok. Kastner miał niebywałą kondycję, ale w jego postepowaniu chodziło bardziej o rozgrzanie się aniżeli prawdziwy trening. Zwiadowca miał świadomość, że natura była na tamtej wyprawie cięższym rywalem niż spotkane po drodze demony. Na myśl o demonach wojownik zamarzył aby spotkał ich jakiś ognisty egzemplarz zdolny do odśnieżenia całego pola bitwy. To by jednak było zbyt piękne…

Izabelle i Marcus nie wyglądali najlepiej. Magnus – mimo iż był twardzielem ze zwykle kamienną twarzą – swoim kompanom dał się poznać jako facet lubiący często dziwne żarty. Normalnie Kastner zażartowałby, że rozgrzeje kobietę swym ognistym temperamentem jednak w tamtej chwili nikomu nie było do śmiechu. Widok kompanów w takim stanie potrafił podłamać morale i zniszczyć wizję stania się bohaterem na którego Ostland, a nawet całe Imperium nie zasługiwały. „Rzeźnik” z chęcią pomógłby tym najbardziej zmarzniętym jednak nie wpadł na nic lepszego niż zaoferowana im przez pozostałych pomoc. Czy tylko jemu zdawało się, że jego palce przypominały przebywające w chłodni delikatesy? Niby mógł nimi ruszać, ale nie czuł tego co powinien. Oby tylko nie doszło po tej misji do masowych amputacji…


Polana z lodowym okręgiem zaintrygowała Magnusa, który wzmógł swoją czujność. Weteran rozglądał się uważnie mając na uwadze swoją kuszę. Broń musiała zostać wcześniej „zluzowana”, bo cięciwa w ciągłym napięciu, a szczególnie w takich mrozach nie miała prawa utrzymać swoich elastycznych właściwości. Z tego co mówili pozostali to ślady należały do zielonoskórych, którym przewodził radzący sobie z chłodem szaman. Dziesięciu pokurczy normalnie nie stanowiłoby problemu, ale w takich warunkach zabicie ich szefa mogło stanowić karkołomne wyzwanie.

„Cichy” zasugerował dowódcy aby ruszyć za goblinami. Volmar chciał chwytać okazję jednak ta mogła okazać się całkiem zwodnicza. Gunnar też chciał ruszyć za celem jednak sierżant stanowczo zdecydował, że mają zachować bezpieczną odległość od nieprzyjaciela. Zatem mogli się zbliżyć, ale walka miała być ostrożna. Najlepszym wyjściem byłoby ustrzelić szamana i się oddalić jednak wszystko zależało od stanu w jakim były gobliny. Jeżeli były one wypoczęte i mniej przemarznięte stanowiły poważne zagrożenie. Magnus nie miał zamiaru dać komukolwiek wykonywać jego robotę. Zgodnie z rozkazem mieli zachować się wyrafinowanie jednak jeżeli coś miało ich zaskoczyć to on musiał być pierwszym, który zetrze się z wrogiem. Nie był co prawda tak ciężko opancerzony jak Rupert, ale jego doświadczenie w boju było warte więcej niż kawał wyklepanej przez krasnoludy blachy. Kastner zdecydował się słuchać rozkazu. Najpierw strzelić z kuszy, a jak to się okaże niewystarczające będzie musiał decydować w biegu…
 
Lechu jest offline