Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2019, 17:50   #17
Shiv
 
Shiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Shiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputację
Gdy ruszyli dalej, Volmar robił to samo co Magnus. Co jakiś czas zeskakiwał z grzbietu Cienia i biegł obok niego, jednocześnie rozgrzewając też konia, który musiał te temperatury znosić jeszcze gorzej. Potem była monotonna jazda w siodle... Cichy starał się skupiać na otoczeniu, ale kołysanie i ten sam, biało-czarny krajobraz sprawiały, że mężczyzna wpadł w odrętwieniei otępienie. Nagle, nie wiadomo dlaczego, przypomniała mu się Anette z gospody "Gruby Wół" w Smallhof. Cóż to była za dziewucha! Talia osy, sutkami mogła oczy wybijać, a pełne usta były słodkie jak miód. Volmar uśmiechnął się spod wąsa, przypominając sobie ich wspólne igraszki. Kiedyś obiecał jej, że przywiezie ją do garnizonu i się pochwali kumplom, jaką sztukę trafił, ale teraz... Teraz nie był już tego taki pewien. Pierdolona zima i mróz!

Wieczorem, gdy mieli rozbijać obóz, zajął się rozstawianiem namiotów, podczas gdy reszta ekipy zabrała się za swoje sprawy. Ogień ciężko było rozpalić i Cichy wcale się nie dziwił - sam miał tak zmarznięte łapy, że nie byłby w stanie pomóc Gunnarowi i Rzeźnikowi. Dobrym słowem za to wsparł Marcusa, który nie wyglądał najlepiej, wyglądało, że się pochoruje, co w obecnych warunkach mogło mieć dla niego fatalne skutki. Cichy trochę się rozgrzał przy stawianiu namiotów i zabezpieczaniu ekwipunku (w razie, gdyby powtórzyła się zamieć z wczoraj) a po robocie w końcu usiadł przy ognisku z pozostałymi. Napił się gorzałki, zjadł gorącą zupę. W takich okolicznościach zapominało się o tym, co wokół. Najważniejsze było ciepło i zaufani towarzysze.

- Piździ, ale damy radę, w końcu żołnierzami jesteśmy, a nie jakimiś pierwszymi lepszymi fircykami. Nawet Izabelle czuje się lepiej przy ogniu - powiedział, żeby nieco podnieść morale drużyny. - Marcus ma się trochę gorzej, ale jak nie trafimy śladów, to w mig do stanicy zajedziemy i się chłop wykuruje. Twardy żeś, nie takie rzeczy razem my przeżyli. Dobrze będzie. - Tu zwrócił się bezpośrednio do kompana.

Porozmawiali, pojedli, popili trochę i wyznaczyli warty. Volmar brał czwartą, poszedł się więc przespać, a gdy go obudzono, starał się wciąż utrzymywać ognisko, zaglądał też do namiotu Marcusa, żeby sprawdzić, jak się sprawy mają i czy się kumplowi nie pogorszyło. Noc minęła jak z bata strzelił.


Następnego dnia wyjechali w teren w lepszych nastrojach i przede wszystkim widać było, że ten wieczór przy ogniu i ciepłej strawie zrobił swoje. Niestety, Kirchmair wciąż nie wyglądał za dobrze, ale nalezało liczyć na to, że mu się przynajmniej nie pogorszy, póki nie dojadą do stanicy. No a koło południa trafili w końcu na ślady zielonych, tyle, że nie prowadziły w kierunku, w którym podążali, a przecinały tę drogę. Psia jego mać, że też im się wałęsać po tej skutej lodem ziemi zachciało.

Patrząc na ślady łap wilków, Cichy podskórnie czuł, że nie odpuszczą. Zresztą, on nawet nie chciał. Po to wyruszyli na szlak, żeby dorwać tych skurwieli. Ten cały wysiłek i wymarzanie musiały się opłacić a opłacą się, jak ostatni goblin przestanie dychać i nie zagrozi nikomu z okolicznych wiosek.

- Jeśli mogę coś od siebie, sierżancie, to powinniśmy za nimi ruszyć. Jeśli wybijemy wcześniej ich jazdę, reszta może się przestraszyć i poradzenie sobie z nimi to będzie już spacer. Co prawda Marcus nie wygląda za dobrze, ale jeśli się sprężymy, załatwimy tę sprawę i wrócimy do stanicy, zanim się bardziej chłop rozchoruje. Pana decyzja, sierżancie. - Spojrzał na Ottona.

W kantynie, gdy pili, byli na ty, ale w terenie, czy na misji, Volmar zwracał się do Hildenberga oficjalnie, bo uważał, hierarchia musiała zostać zachowana. Miał nadzieję, że nie będą zwlekać i ruszą za goblinami.
 
Shiv jest offline