Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2019, 17:13   #1
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
[PF 18+] W poszukiwaniu Kami Księżyca [Przerwana]

Rok 7215 kalendarza imperialnego (4715 AR), XXVI Pharast, wiosna

Mistrz Dwadzieścia Palców zadbał, aby podróż mogąca trwać wiele miesięcy zajęła zaledwie kilka chwil – dwa kroki wystarczyły, by z wspaniałego i uporządkowanego Goka przenieść się do hałaśliwego i zadymionego Longshadow. Zajmujące się głównie przetopem pozyskiwanej w niedalekich górach rudy miasto było ostatnim miejscem, w którym jego magia wykryła ślady obecności Kami Księżyca. Bohaterowie musieli kontynuować poszukiwania na własną rękę, kierując się na północ, w stronę większego i bardziej imponującego Skelt, położonego na urwisku nad Błyszczącą Rzeką. Tam niestety trop się urwał, i dopiero po dwóch tygodniach bezczynności, spędzonych na poznawaniu tutejszej, jakże nietypowej kultury, coś się wydarzyło. Lokalny agent Pathfinder Society szukał śmiałków, którzy rozprawią się z duchem nękającym niedaleką wioskę - to był dla nich! Może zagubiony w obcym miejscu kami postradał zmysły?

Ale to już inna historia…


Nirmathas, gdzieś na rzece Toroundel

Czarna Mgła nie przypominała smukłych, misternie zdobionych statków, które upiększały swą obecnością rzeki w Tian Xia. Była przysadzistą, prostą, acz praktyczną prostokątną barką o niewielkich żaglach, mającą jakieś dwadzieścia kroków długości i dziesięć szerokości. Braki w estetyce zdecydowanie nadrabiała poczuciem solidności i wytrzymałości. Mieścił się na niej nie tylko spory zapas drewna, ale także, chociaż niezbyt wygodnie, cztery osoby wraz z wierzchowcami, i jeden wilk. Kapitanem barki był Walren, krasnolud w średnim wieku, o krótkich, jasnych włosach, powiązanej w warkoczyki brodzie i ogorzałym od słońca i wiatru obliczu. Zawód żeglarza był nietypowy dla przedstawicieli jego rasy, lecz on wydawał się czerpać ogromną przyjemność z żeglugi – nie mówił wiele, ale widoczne na jego twarzy zadowolenie podczas mistrzowskiego kierowania łodzią wystarczał. Poza nim jedyną załogę Czarnej Mgły stanowił Ewem, pokryty bliznami, potężnie zbudowany mężczyzna, pochodzący z dzikiej krainy zwanej Kellidem. Bardzo słabo znał wspólną mowę, wystarczająco jednak, by rozumieć polecenia krasnoluda.

Kilka dni temu, zatrzymując się w wiosce Stehold, do niedawna nękanej przez złośliwego ducha, kapitan zaproponował grupce przybyszy z daleka transport w dół rzeki w zamian za ochronę przed ewentualnymi zagrożeniami, które mogą wypaść na nich z głębin Fangwood. Ci, zmęczeni zarówno po przygodzie z nieumarłym, jak i świętowaniu wiosennej równonocy z wdzięcznymi mieszkańcami, nie mieli nic przeciwko - im oraz ich wierzchowcom nie przeszkodzi przecież parę dni na wodzie, prawda? Podróż barką w dół rzeki upływała spokojnie i bez niespodzianek, dając okazję do podziwiania nowych krajobrazów. Równinny teren ustąpił miejsca gęstej i mrocznej puszczy, która okalała Toroundel z północy i południa - ogromne drzewa sięgały praktycznie do samego kamienistego brzegu rzeki, przez większość dnia rzucając głębokie cienie na wodę. Bystre oczy dostrzegały przemykające wśród zarośli mniejsze i większe zwierzęta, a czasem i znacznie dziwniejsze stwory. Widać było, że Fangwood to tętniące życiem i dzikie miejsce - zaledwie w paru miejscach wdarła się w nie cywilizacja w postaci niewielkich przyczółków drwali, którzy walczyli z lasem o drewno, spławiane potem aż do stolicy regionu. Te mijane przez Czarną Mgłę były w większości puste, co najwyżej kilku mężczyzn pozdrawiało ich z oddali - wyręb zaczynał się tutaj dopiero po równonocy, więc nie wszyscy zdążyli jeszcze dotrzeć.


Parę dni spokoju dało bohaterom okazję do zastanowienia się, co dalej. Wykonanie zadania i uratowanie mieszkańców wioski przed duchem było powodem do dumy, lecz nie takim, jakiego się spodziewali. Okazało się, że był on jedynie „zwyczajną” niespokojną duszą, nie mającą nic wspólnego z Kami Księżyca, chociaż Hira był mocno przekonany, że jego cel jest gdzieś niedaleko – co jednak to dokładnie znaczyło, nie wiedział. W odległości rzutu kamieniem? Dzień marszu stąd? Czuł jedynie, że to gdzieś w dole rzeki... Qara i Lao mieli w tym czasie inną zagwozdkę - co w tych stronach robią Hei Dangao? Yutu dowiedziała się, że bluźniercze wypieki zostały przywiezione przez handlarza, który zmierzał w stronę stolicy regionu, Tamran. Czyżby sekta, o której było głośno lata temu w ich ojczyźnie, odżyła na innym kontynencie?

Ponure rozważania przerwał Walren, podchodząc do drużyny z uśmiechem na twarzy
- Za tym zakolem jest już Kassen! Zatrzymamy się w nim na parę dni, uzupełnimy zapasy, mam też kilka spraw do załatwienia – stwierdził kapitan - Potem jeszcze tylko tydzień i będziemy w Tamran -
Zgodnie z jego słowami, zaledwie kilkanaście minut później barka wypłynęła na prosty odcinek rzeki. Na przestrzeni mili gęsta puszcza ustępowała tu miejsca niewielkiemu, ogrodzonemu solidną palisadą miasteczku, będącemu zapewne rozrośniętą osadą drwali. Kassen leżało w większości na południowym brzegu Toroundel, zaledwie kilka z kilkudziesięciu domostw stało na północy, tuż obok skromnego mostku. Przeważająca większość zabudowań była drewniana, co nie zaskakiwało, zważając na dostępność surowca, o dość prostej, acz solidnej konstrukcji. Teren dookoła palisady został wykarczowany, ktoś nawet pokusił się o zasianie maleńkich poletek tuż pod samą puszczą.
Mniej więcej w połowie zabudowań, na drewnianym pomoście, Yutu dostrzegła kilka postaci - musieli na nich czekać, gdyż zamachali energicznie, gdy tylko zobaczyli barkę.
- Ha, może w tym roku zobaczymy bohaterów wracających z Wiecznopłomieniem? - mruknął Walren, szykując Czarną Mgłę do przybicia.

 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 19-12-2019 o 18:08.
Sindarin jest offline