Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2019, 20:33   #137
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Las nie był domeną krasnoludów. Chociaż Tladin, przez lata walk na powierzchni, zdążył się już co nieco do nich przyzwyczaić, to nadal za nimi nie przepadał. Ponoć ten las był gorszy niż inne. Doświadczony krasnolud się nie bał, ale zdrowy rozsądek kazał mu być ostrożny. No i krew krążyła w nim szybko, a zmysły były wyczulone. Wiedział, że jego pancerz nie nadaje się do skradania i mógł go zostawić w obozie. Ale gdyby mieli się faktycznie zetrzeć z jakimś minotaurem, to jego krótkie nogi nie dawały mu żadnej nadziei na ucieczkę. Solidny pancerz mógł jednak zrobić różnicę. Nie zamierzał ginąć, ale mógł stawiać odpór gdy jego towarzysze będą się wycofywać. A potem będą go osłaniać pociskami, przynajmniej taką miał nadzieję. Jego rozmyślania przerwał w końcu charakterystyczny zapach pobojowiska, a niedługo potem mógł zobaczyć je własnymi oczyma, dla których nocne światła były wystarczająco jasne. Widok był paskudny, ale czego innego mogli się spodziewać. To, co widzieli w obozie dobitnie świadczyło o krwawej jatce, którą zostawiono w Kalkengardzie.

W końcu dotarli w pobliże fosy.
- Na początek dobrze by było, gdyby ktoś sprawdził bramę. Nie ma co hałasować tutaj, jeżeli można po prostu wejść do środka. To musi być ktoś cichy, jak Tido albo Barlo. Pójdziecie?

- Mmyy? Sami? - po ciemku nie można było być pewnym który z nich się odezwał ale chyba popatrzyli na siebie nawzajem zanim znów się odezwali. - A jak coś tam się na nas rzuci? - zapytali z wyraźną obawą o swoją skórę. W końcu po ciemku nie bardzo co było liczyć na strzelców a, żeby ich wspomóc reszta musiałby raczej do nich dobiec.

- To po co idziecie? Wspinać się nie potraficie, strzelać nie macie czym, do bramy się boicie podejść? Jak macie się do niczego nie przydać to wracajcie, zanim wam się krzywda stanie - zirytował się Tladin. - No, słucham, co proponujecie? - spojrzał na nich marszcząc brwi.

- Nie jesteście zbyt duzi - powiedział Karl - więc nikt nie powinien was zauważyć - wyjaśnił.

Sądząc po wymianie spojrzeń między niziołkami i ich krótkiej szeptanej naradzie to chyba byli innego zdania niż ci więksi, ciężsi i głośniejsi. Ale chyba zgodzili się na takie kalkulowane ryzyko.

- Dobra. Nie myślcie jednak, że będziemy za was nadstawiać karku. Coś będzie nie tak to dajemy dyla - mruknął Tido na odchodne i obaj ruszyli w stronę bramy. W tych ciemnościach było ich widać tylko wtedy jak się ruszali. Gdy tylko zamierali na chwilę to zlewali się z jakimiś nieruchomymi kształtami jakie zalegały na przedpolu miasta. W końcu zniknęli zupełnie gdy pochłonął ich toporny mrok wieży bramnej. Wydawało się, że nie ma ich całe wieki. Ale w końcu zaczął przemykać ku nim jeden kształt. Który dopiero z kilku kroków dał się rozpoznać jako jeden z niziołków. Obwieścił, że okolice bramy są puste i nikogo tam nie ma.
- Jak myślisz Karl, idziemy wszyscy przez bramę? - zastanawiał się półgłosem Tladin.
- Myślę, że nie ma na co czekać - odparł zagadnięty. - Zwierzoludzie do najcierpliwszych nie należą i gdyby jakieś siedziały w miasteczku, to już byśmy się o tym dowiedzieli.
-Dobra, ruszajcie. Niziołki przodem. Krasnoludy z tyłu. Nie chcemy, by hałas nas zbyt szybko zdradził. Jak będą kłopoty, to my z Ragnisem ich zatrzymamy, a wychowacie się za nas i osłaniacie nas bronią dystansową - zarządził Tladin.
 
Gladin jest offline