Vermer wysłuchał obu opinii z propozycjami co można zrobić w obecnej sytuacji. Kiedy Vorcens jego zapytał o zdanie, nie krył poparcia dla opcji ataku bezpośredniego. –Uważam, że trzeba działać. Przejście do defensywy i zastosowanie obrony pasywnej, o którą rozbije się przeciwnik może nie zdać egzaminu. To nie bezmyślne orki, które masą prą do przodu, lecz zaawansowany technicznie wróg, który będzie omijał najlepiej bronione miejsca i uderzał w najsłabsze. Poza tym, nie wiemy jak wyklaruje się sytuacja na orbicie. Jak tau przejmą kontrolę i zaczną robić naloty, to z solidną obroną i wysokim morale żołnierzy będzie ciężko. Natomiast bezpośredni atak na domniemane lokalizacje laboratoriów, mimo że niebezpieczny, ma tą zaletę, że nie oddajemy inicjatywy. My wyznaczamy czas i miejsce walki. I zawsze dokonamy jakichś zniszczeń – jak nie uda się rozwalić wszystkich budynków to choćby kilka rozbitych generatorów plazmowych daje nam delikatną przewagę. Kolejna sprawa – nie wiemy z jaką szybkością w laboratoriach produkują Puretide’ów. Gdy kilku takich generałów zacznie atakować jeden odcinek frontu a kilku innych uderzy na tyły, to będziemy mieli ciężką zagwozdkę taktyczną. Widzieliśmy do czego była zdolna taka grupa dowodzenia. Lepiej nie tracić ludzi, pozwalając xenos na produkcję swoich elitarnych jednostek |