Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2019, 21:47   #116
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Okopcony Szlak, trzeci dzień podróży

Bastien Langlois wypluł z ust kawałek zbyt twardego chleba, obejrzał się ponad ramieniem w tył Okopconego Szlaku. Ponad głowami maszerujących na wschód podróżnych widział kanciaste kształty dwóch zamkniętych powozów, którymi podróżowali szlachetnie urodzeni Montpellierczycy oraz ich najbliższa świta. Czerwone płaszcze siedzących obok woźniców Sangów zdradzały niezawodnie tożsamość pasażerów ukrywających się za firankami okien, chociaż i tak niewiele to zmieniało w świetle panującego na trakcie ruchu. Powozy oraz towarzyszące im z tyłu odkryte zaprzęgi wlokły się w niemiłosiernie wolnym tempie, grzęznąc pośród bezliku pieszych wędrowców.

Trzej myśliwi wysforowali się znacząco do przodu, dołączyli do kilku najemnych zbirów z Tulonu opłacanych przez lojalnego wobec Sanguine Alpejczyka. Szpica ekspedycji szła z wyprzedzeniem wypatrując zawczasu zatorów, wypadków albo innych zdarzeń mogących wpłynąć na tempo podróży szlachetnie urodzonych. Milkliwy z natury, Bastien tym bardziej nie odzywał się do obcych w służbie dziedzica. Obojętne mu były maniery błękitnokrwistych, ale sam też pozostawał w pewnym stopniu niechętny ludziom z Tulonu, z racji samego pochodzenia mniej znaczącym od rodowitych mieszkańców Rubinu. Sanglierowie szanowali swe dziedzictwo.

Prawdę mówiąc, Langlois najchętnie spędziłby całą podróż na jednym z otwartych wozów wiozących prowiant i bagaże członków ekspedycji; zniechęcił go jednak do tego dziedzic we własnej osobie, który zdybawszy sługę na wozie dwukrotnie polecił Bastienowi odpędzać natrętnych gapiów mogących podejrzeć jego miłość podczas opróżnienia pęcherza. Nie czekając na trzeci raz, gruboskórny Frank czmychnął na piechotę daleko przed powóz Abdela i tak właśnie znalazł się pośród najemnych oprychów Bartheza.

Okopcony Szlak cuchnął ropą, potem, fekaliami, resztkami gnijącego jedzenia, brudem. Bastien wdychał te zapachy bez większego niesmaku, nawykły do odoru wypełniającego kwartały nędzarzy w Montpellier. Jego wzrok kierował się nieustannie ku coraz bliższym górom, rysującym się na wschodnim widnokręgu strzelistą czarną ścianą. Apeniny, naturalna bariera odgradzająca Frankę od Purgare.

I zarazem najdalej na południe wysunięty fragment terytorium Alpejczyków.

Langlois nie lubił Helwetów. Ta wieloletnia animozja sprawiała, że nawet na Bartheza patrzył z niechęcią, chociaż szef ochrony od dawna pracował dla Ventricule Sanguine i skoro ród wciąż go trzymał na żołdzie, to musiał być dobry w swoim fachu. Langlois nie lubił Helwetów nie wiedząc właściwie do końca, skąd brała się ta niechęć. Nie lubił ich podobnie jak natrętnych i hałaśliwych czarnych z Trypolisu oraz upierdliwych do granic wytrzymałości w kwestii higieny Szpitalników.

Będąc w gruncie rzeczy zatwardziałym ksenofobem, Langlois nie lubił nikogo, kto nie wywodził się z Montpellier. Będąc urodzonym Sanglierem szanował swoje dziedzictwo.
 
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem