Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2019, 10:43   #117
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Morvant, trzeci dzień podróży

Najpierw pojawił się zator na wschodniej nitce Szlaku. Wozy ekspedycji coraz częściej stawały w miejscu, w upiornie długiej kolejce ciągnącej się ku zboczom gór. Podróżni nadchodzący od strony Apeninów przelewali się tuż obok nieprzerwanym wartkim strumieniem, spoglądając na uwięzionych w ciżbie nieszczęśników ni to z współczuciem, ni to z radością, że im samym zostało to oszczędzone. Wyglądający przez okienko powozu dziedzic wodził zniesmaczonym spojrzeniem po grupach śpiewających podniosłe pieśni anabaptystów, postukiwał w drewnianą ramę okna palcami. Opóźnienie ewidentnie go frustrowało, w przeciwieństwie do zachowującego stoicki spokój Bartheza.

Potem zmieniła się droga. Długie kilometry Okopconego Szlaku po tulońskiej stronie pokryte były ubitą ziemią, żwirem, czasami blokami kamiennych płyt. Tuż przed górami żwir i ziemia znienacka zniknęły, przeszły w równą utwardzoną powierzchnię pokrytą warstwą ciemnego sztucznego tworzywa, na którym nie podskakiwały już koła powozu. Wyglądający ze swego okienka Leon Thibaut nie zdołał powstrzymać przypływu dziecięcej ekscytacji i nie bacząc na swą szlachecką godność wyskoczył z pojazdu studiując na klęczkach wygląd i strukturę nawierzchni. Utwardzona droga biegła przez kolejne kilometry, tym razem wijąc się już pomiędzy początkowo łagodnymi, ale z każdą godziną rosnącymi w górę zboczami Apeninów.

Abdel Sanguine zachował wyniosły wyraz oblicza, ale nawet on poczuł przyjemny dreszcz emocji. W skrytości ducha dziedzic nie potrafił się pozbyć zaciekawienia helwecką granicą. Widoczna daleko w przodzie wyrwa w skalnej ścianie wydawała się go przywoływać w magnetyczny sposób, kusić zupełnie nowymi estetycznymi doznaniami. Abdel nie miał dotąd sposobność przebywać na ziemiach Alpejczyków, ale odebrał staranne wykształcenie i wiele wiedział o sąsiadach Montpellier. Plebs zwykł fantazjować na temat Helwetów, postrzegać ich wręcz za nadludzi albo przybyszów z innej planety. Młody Sanguine wiedział, że mity te rodziły się w efekcie konfrontacji maluczkich Franków z ogromną przewagą cywilizacyjną Helwetów, a Alpejczycy byli w rzeczywistości ludźmi z krwi i kości, na dodatek teoretycznie gorszego sortu od śmietanki Sanglierów.

Lecz mimo tej wiedzy oraz poczucia oczywistej wyższości nad szwargoczącymi nieprzyjemnie w swoim szorstkim języku Helwetami, Abdel Sanguine nie zdołał powstrzymać cichego westchnięcia na widok granicznego przejścia w Morvancie.

Okopcony Szlak dochodził do ogromnej szczeliny w górskim masywie, tak nienaturalnie symetrycznej w swych proporcjach, że uczynić ją mogły wyłącznie narzędzia w rękach obeznanych z fachem ludzi. Abdel nie potrafił sobie wyobrazić ani takich narzędzi ani ilości czasu niezbędnego do wyrąbania w litej skale dostatecznie szerokiego wąwozu, aby mogły nim jechać burta w burtę cztery albo i pięć konnych zaprzęgów. Ani umiejętności ludzi, którzy w wylot tego przejścia wkomponowali żelbetonowy posterunek graniczny.

Utwardzona nawierzchnia Szlaku rozwidlała się na wysokości fortu na osiem pasów przegrodzonych bramkami z betonu i stali, na dodatek zadaszonych jeszcze od góry. Dwoma z tych pasów z głębi apenińskich trzewi wylewali się podróżni z Purgare i Borki, przez nikogo nie niepokojeni i przechodzący przez granicę w swoim tempie.

Sześć pozostałych pasów zajętych było przez tych wędrowców, którzy chcieli wejść na ziemie Alpejczyków. Nie widząc zbyt wiele zza okienka powozu, Leon Thibaut ponownie nie wytrzymał napięcia i pomimo karcących posykiwań kuzyna wspiął się na kozioł pojazdu stając pomiędzy woźnicą i sierżantem Blanchardem. Pośród kolorowej rzeki ludzi i wozów dostrzec już można było białe sylwetki Helwetów, noszących dobrze dopasowane kompozytowe pancerze i chroniące całe głowy hełmy. Strażnicy Alp, Gromowładni, Płomieniste Kije - pospólstwo miało na Alpejczyków wiele przydomków. Rozstawieni na całej szerokości terminalu, panowie gór skrupulatnie kontrolowali każdego człowieka zamierzającego przejść przez Morvant na jego wschodnią stronę.

Kapitan Perrault wysiadł ze stojącego ponownie powozu, poszedł szybkim krokiem do drugiego z dwóch zakrytych pojazdów szukając skarbnika Dumasa. Nie musząc sobie zawracać głowy finansowymi aspektami odprawy, Leon Thibaut całą swą uwagę poświęcał coraz bliższemu posterunkowi i pełnemu spektrum technologicznych cudów Morvantu.

Ponieważ w międzyczasie słońce zsunęło się już za skalne granie i na Szlak zaczął wpełzać półmrok wieczoru, w jednej chwili bez ostrzeżenia i ku oczarowaniu młodego wynalazcy załoga terminalu włączyła elektryczne oświetlenie. Zapłonęły pionowe lampy wprawione w słupki bramek, zapaliły się jarzeniowe światła zadaszenia i żarówki w oknach żelbetonowych budynków. Ukryci pod identycznymi pancerzami Alpejczycy sprawiali szokujące wrażenie obcością swego wyglądu, swą identycznością w oczach ludzi, którzy nie potrafili odnajdywać w ich postaciach detali takich jak oznaczenia rang lub przydziałów.

Leon Thibaut rozumiał, że w hełmy pograniczników wbudowane były jakieś elektroniczne wzmacniacze dźwięku. Sama świadomość ich istnienia wywołała u wynalazcy gęsią skórkę, lecz chociaż nahełmowe głośniki Helwetów prawdziwie go zafascynowały, z wszelkich sił starał się nie zrobić niczego, co coraz bliżsi Alpejczycy mogliby odebrać jako przejaw zagrożenia.

Ich jeszcze bardziej fascynujące szturmowe karabiny - lśniące idealną czystością i przykuwające wzrok niecodzienną konstrukcją trzech zachodzących na siebie luf - skutecznie zniechęcały do robienia czegokolwiek, co mogłoby skutkować znalezieniem się naprzeciwko wylotów owych luf.



Witamy w Morvancie. To graniczny terminal Alpejczyków, umieszczony w miejsu, gdzie wśród przełęczy Apeninów krzyżują się ze sobą trzy szlaki: frankański do Tulonu, berneński do serca Alp i dalej do Borki oraz purgaryjski wiodący na wschód.

 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem