Kończył właśnie jeść te paskudztwa, które tamci nazywali jedzeniem, gdy do ładowni wleciał z hukiem jeden z tych oszołomów, co ich tutaj wtrącili. Do tego okrzyki Katji o tym, że łajba niedługo pójdzie na dno zadziałały całkiem orzeźwiająco, więc rosły najemnik chwycił za ukryty w cholewie buta sztylet i ruszył do okładanego przez pozostałych pirata. Miał zamiar zabrać mu broń, a jeśli tamten będzie się rzucał, wpakuje mu ostrze sztyletu w bebechy.
Widząc leżące nieopodal liny, spojrzał w stronę złodziejki i Gustava.
- Katja! Bierz linę! Gustav, spróbuj ją podsadzić do tej klapy w suficie! Jak Ruda wyjdzie na górę, zaczepi linę o coś i się wydostaniemy! Niech ktoś obudzi też Machavelliana!
Cieszył się, że w końcu się zaczęło. W chaosie takim jak ten zawsze najlepiej mu się działało i myślało.