Ogon diablęcia przypominał w dotyku ciepłą skórę pokrytą delikatnymi włoskami - gdy tylko Imra przytrzymała go, Kennick ledwo zauważalnie wzdrygnął się i spojrzał na półelfkę. Usta były wciąż zasłonięte chustą, ale oczy, w których dostrzegła delikatne ogniki, sugerowały uśmiech. Po sekundzie śledczy zwrócił się do, prawdopodobnie, przywódcy kultystów.
- Zandalus Widzi! - powiedział mocnym głosem - Z radością i zapałem zadbamy, by stało się to, co powinno się stać! Pomożemy wam w przygotowaniach do ataku, prawda? - z tymi słowami odwrócił się do swoich towarzysz, robiąc dziwną minę. Wyglądało na to, że Sadim od razu ją zrozumiał, bo z zapałem pokiwał głową - Ależ tak, oczywiście! Jeśli pokażecie nam, gdzie trzymacie broń na tych heretyków, może damy radę ją jakoś ulepszyć! - rzucił kapłan. Widać było, że obaj bracia nie mają nic przeciwko odrobinie łgarstwa.
- Ale najpierw zobaczmy się z doktorem - skwitował Kennick, ruszając w stronę namiotu Wrena. Doganiając Imrę, rzucił cichym, ale pełnym determinacji głosem.
- Po moim trupie, nie zbliżą się tam nawet