Elf w milczeniu przysÅ‚uchiwaÅ‚ siÄ™ historii kapÅ‚ana. - ~~Jakże wiele wspólnego mamy ze sobÄ…~~ – zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ szlachcic. Gdyby nie fakt, że ten czÅ‚owiek jest czÅ‚owiekiem, zapewne uznaÅ‚by go za brata, a już na pewno uznawaÅ‚ go za kogoÅ›, kto może zrozumieć jego cierpienie, jego sytuacjÄ™. Podobnie jak on, kapÅ‚an sÅ‚użyÅ‚ bogom, gdzieÅ› daleko, na pograniczu Å›wiadomoÅ›ci innych. Teraz pozostaÅ‚ tylko on, tak jak pozostaÅ‚ tylko Rasgan. - A teraz opowiedz coÅ› o sobie. JesteÅ› szlachcicem, prawda? SÅ‚ychać to w sposobie mówienia, dlaczego zatem zajmujesz siÄ™ tym czym siÄ™ zajmujesz? O ile można wiedzieć, bo nie chce naruszać Twojej prywatnoÅ›ci. Wiem jak to jest jak ktoÅ› siÄ™ pcha z buciorami w twoje życie.
- Tak, jestem szlachcicem. Moja historia jest długa i zagmatwana. Właściwie jest tak długa, że nie zapowiada się na jej koniec nigdy. Tak, nigdy to dobre słowo. Postaram się jednak ją nieco streścić. - tutaj elf odrobinę zwolnił i zamyślił się, jakby się zastanawiał od czego ma zacząć swą opowieść. - Urodziłem się jako wysoki elf. Jestem dumny z tego choć z całego serca nienawidzę swej rasy. To oni są winni tego, czym się stałem. To oni od początku decydowali o drodze jaką mam obrać. Jako szlachcic miałem najlepszych nauczycieli, szkolono mnie w walce, filozofii, historii i w walce. Ups, już to mówiłem. - elf zaśmiał się. Lubił się śmiać ze swoich żartów, choć te nikogo nie zwykły bawić. No może prawie nikogo, ponieważ ten tutaj mroczny kapłan zaśmiał się z jednego z nich wcześniej. - Pobierałem też nauki u kapłanów i uważam, że na takiego się bardziej nadaję. Mniejsza z kapłanami jednak. W chwili obecnej zaszlachtowałbym wszystkich tak jak robię to z elfami.
- A co oni ci uczynili, że tak ich nienawidzisz? - zapytaÅ‚ sÅ‚uga mrocznego bóstwa. - Co uczynili? - elf stanÄ…Å‚ i niemalże uderzyÅ‚ kapÅ‚ana w gniewie. - SÄ… winni tego czym jestem. ByÅ‚em szkolony w ich szkoÅ‚ach, byÅ‚em szkolony w walce. To podczas szkoleÅ„ poznaÅ‚em Aerii, i to przez ich niefrasobliwość i gÅ‚upotÄ™ ona nie żyje. Gdyby nie oni, nie poznaÅ‚bym jej, gdyby nie oni nie obchodziÅ‚a by mnie jej Å›mierć. Gdyby nie oni nie wyrzekÅ‚ bym siÄ™ swych bogów. Gdyby nie oni, nie zostaÅ‚bym wygnaÅ„cem z wÅ‚asnego domu! - ostatnie sÅ‚owa elf wykrzyczaÅ‚ uderzajÄ…c raz po raz w napierÅ›nik kapÅ‚ana powodujÄ…c, że ten cofaÅ‚ siÄ™ po kroku do tyÅ‚u. - Gdyby nie cholerne elfy, nie ich zasrana wiara nie byÅ‚bym nie... nie posiadaÅ‚bym swoich umiejÄ™tnoÅ›ci i mógÅ‚bym umrzeć w spokoju. - nastrój elfa zmieniÅ‚ siÄ™ o sto osiemdziesiÄ…t stopni. Z wzburzonego i krzyczÄ…cego elfa staÅ‚ siÄ™ spokojny i melancholijny. – Gdyby nie kapÅ‚ani, nie zostaÅ‚bym wygnaÅ„cem, mógÅ‚bym umrzeć. A tak? Spójrz na mnie. Jestem szlachcicem bez domu, który waÅ‚Ä™sa siÄ™ po Å›wiecie zabijajÄ…c wysokie elfy. Szukam sprawiedliwoÅ›ci kapÅ‚anie i znajdÄ™ jÄ…. Odzyskam to co utraciÅ‚em. ZnajdÄ™ odpowiednie artefakty, zdobÄ™dÄ™ je, posiÄ…dÄ™ moc. A wtedy, gdy po ziemi nie bÄ™dzie stÄ…paÅ‚ żaden z elfów, gdy prócz drowów bÄ™dÄ™ tylko ja, wtedy pozabijam wszystkich bogów Å›wiatÅ‚oÅ›ci. Wtedy i oni poczujÄ… karzÄ…ce ramiÄ™ sprawiedliwoÅ›ci, bo nie sÄ… lepsi ode mnie. Tak ci mówiÄ™, i tak siÄ™ stanie kapÅ‚anie. Nie wchodź mi wiÄ™c w drogÄ™, albo podzielisz ich los. ZrozumieliÅ›my siÄ™? - elf znów przystanÄ…Å‚ i czekaÅ‚ na odpowiedź kapÅ‚ana.
__________________ Szczęścia w mrokach... |