Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-08-2007, 12:13   #221
 
Ruchi's Avatar
 
Reputacja: 1 Ruchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skał
Verryalda powolnym krokiem prowadził drużynę z powrotem do rozwidlenia.

Wkrótce dotarł do rozwidlenia kanałów, o którym mówił krasnolud. Przystanął na chwile oczekując pozostałych. Wtedy coś usłyszał. Chlupot wody i ciężkie dyszenie z jednego z korytarzy. Ktoś biegł nim i to w ich stronę. Nie zastanawiając się długo z całych sił rzucił pochodnie w stronę tego korytarza. Po kilku sekundach dojrzał zakrwawionego rycerza z przerażeniem biegnącego w ich strone.

- Ppo..moo..cyy.- wykrztusił Yokura, słysząc za sobą biegnącego stwora.

Chwile później za nim pojawił się stwór. Bestia w zastraszającym tempie zbliżała się do rozwidlenia. Verryalda spokojnym acz szybkim ruchem zdiął pochwe miecza wraz z przywiązanym do niej wiśniwym kosturem z pleców. Odwiązał kostur a miecz ponownie zarzucił sobie na plecy. Kolejnym ruchem naciągnął cięciwe zamieniając zwykły kij w śmiercionośną broń. Wystawił lewą nogę do przodu, stając bokiem do nadchodzącej kupy pijawek. Lewą rękę, tę z łukiem, uniósł wysoko, drugą zaś odżucił poły płaszcza, aby nie utrudniały mu dostępu do kołczamu. Spod płaszcza wyzierała ciemność, która otaczała całą zbroje młodzieńca. Jednym ruchem wyciągnął leszczynową strzałe o czerwonych lotkach i założył ją na cięciwe. Celując w sam środek tłowia bestii wypuścił ją. Strzała od razu zapłoneła ogniem. Nie pokonała ona jeszcze połowy dystansu dzielącego ochydnego stwora od łucznika, a już Verryalda nałożoną miał na cięciwę kolejną strzałę, tym razem o czarnych lotkach i dziwnych runach mówiących "POGROMCA". Tę wycelował tak jak porzednią i posłał ją ślad za nią, wraz z delikatnym dźwiękiem spuszczanej cięciwy zwiastującym jedynie śmierć.
 
__________________
"Celem jest szczęście, brak cierpień, wszelkie przyjemności. Dlaczego mamy się bać śmierci, jeżeli gdy my jesteśmy to jej nie ma, a gdy nas nie ma, to śmierć jest?"
Epikur z Samos
Ruchi jest offline  
Stary 05-08-2007, 13:01   #222
 
Beriand's Avatar
 
Reputacja: 1 Beriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemu
-Choć Gella, idziemy!- powiedział Beriand, po czym cicho opuścił komnatę i przystanął obok drzwi.
-Zejdź na dół i stań na straży, a jeżeli zobaczysz jakieś durne krasnoludy, to przybiegnij do mnie i powiadom. A teraz idź już, proszę!- kotka szybko pobiegła wzdłuż schodów, a Beriand czekał.. i czekał...
 
Beriand jest offline  
Stary 05-08-2007, 16:03   #223
 
Mohikanin's Avatar
 
Reputacja: 1 Mohikanin nie jest za bardzo znany
Gdy tylko Verryalda rzucił pochodnię i pobiegł korytarzem, Mildran przecisnął się do przodu, by mieć lepszy wgląd na sytuację. Gdy tylko zobaczył zarys potwora, jego towarzysz już wypuszczał strzałę. Czarodziej tymczasem skupił się by również zaatakować ...
Wyciągnął ręce na boki, na tyle, na ile pozwalał mu na to kanał, którym szli. Jego szaty, podobnie jak i włosy zaczęły z lekka falować a w jego rękach pojawiły się dwa świecące punkty. Zaczęły one szybko rozsnąć i roztaczać zielonkawą poświatę. Gdy urosły wystarczająco, elf wyciągnął ręce przed siebie i wystrzelił pociski w nadchodzącą bestię. Zielone kule minęły Verryaldę i uderzyły w cel...
 

Ostatnio edytowane przez Mohikanin : 05-08-2007 o 16:05.
Mohikanin jest offline  
Stary 06-08-2007, 09:47   #224
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Aydenn

W końcu doszło do tego, do czego prędzej czy później musiało dojść. Widząc zbliżającego się stwora elf skrzywił sie niezauważalnie pod kapturem. Aydenn co prawda miał świadomość, że prędzej czy później, a przy jego trybie życia to pewnie prędzej, zjedzą go robaki, tym niemniej miał nadzieje, że jak już do tego dojdzie, to jemu będzie już wszystko jedno. Cóż, jakkolwiek dziwnie miałoby to zabrzmieć, elf miał zamiar dopilnować spełnienia się jego nadziei i rozgnieść zbliżającego się stwora, jak nie przymierzając, robaka.

- Oto i oczekiwany przez Ciebie szkielet mości Turamie. Szczerze mówiąc wolałbym truposza... Trzymaj się z tyłu z łaski swojej i staraj sie użyć swojej kuszy głównie na bestii. -

Z bliżej mu nieznanych przyczyn na widok potwora wszyscy gorączkowo zaczęli sie przepychać w jego stronę. Zupełnie jakby logiczne nie było działanie zupełnie odwrotne. Najemnik westchnął tylko i sam również ruszył do przodu. Tyle, że w jego przypadku to akurat było jak najbardziej logiczne. W końcu to jego robota.

- Jakby mnie złapał, to przywalcie mu czymś mocnym nie patrząc na nic... - powiedział mijając magików, na moment zwalniając tylko kroku przy półorku - Nie daj mu się zbliżyć do czaromiotów. I lepiej coby było warto nadstawić za ciebie karku... -

Niewielki flakonik, który dostał od krasnaluda był już w gotowości zatknięty za paskiem. Znając upodobnia tropiciela do strzelania ognistym strzałami w łatwopalnych kanałach, Aydenn nie widział większego ryzyka w jego użyciu. No, powiedzmy jeszcze większego. Elf nie spuszczał wzroku ze swojego przeciwnika. W końcu kanały i och mieszkańcy nie byli dla niego nowością. Być może spotkał już, kiedyś jakiegoś ubogiego krewnego tego tutaj przystojniaka. A jak spotkał to, to wiekopomne wydarzenie mogło skończyć się tylko w jeden sposób, więc... ~~ Wyczuj rytm, znajdź słabe punkty i wykorzystaj przeciw niemu... ~~ W głowie dźwięczały mu słowa mistrza miecza. Mistrza, którego sam późnej upokorzył...

Elf poruszał się szybkim, sprężystym, wyćwiczonym przez lata krokiem. Zaatakował tuż przy lewej ścianie kanału, na dwa kroku przed stworem błyskawicznie wyciągając zza placów dwa krótkie ostrza. Stal błysnęła na monet, zanim zaczęła wirować w dłoniach wojownika, niemal stając sie rozmytymi, niewyraźnymi smugami w powietrzu dla postronnych obserwatorów.
Jeszcze trzy kroki...
Dwa...
Jeden...
Teraz!
Aydenn odbił się od ściany, zamarkował zwód i zanurkował pod uderzającym ramieniem potwora, jednocześnie tnąc nisko po nogach. ~~ Nienawidzę robali... ~~
 
malahaj jest offline  
Stary 06-08-2007, 14:41   #225
 
Yokura's Avatar
 
Reputacja: 1 Yokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputacjęYokura ma wspaniałą reputację
Yokura dostrzegł wymijającego go Elfa, następnie usłyszał słowa do niego kierowane...
- Nie daj mu się zbliżyć do czaromiotów. I lepiej coby było warto nadstawić za ciebie karku...
Elf wyprzedził Yokurę, ten był zafascynowany gracją jego kroków. Kiedy dostrzegł że Elf sam próbuje zaatakować, przypomniał sobie jak ten potwór potraktował ostatnie swoje ofiary i że otarł się o śmierć...
Jednak Yokura dostrzegł trochę miejsca do walki, wiedział że zdoła tam oddać cios swoim wielkim mieczem, nie zastanawiając się ruszył na pomoc elfowi.
Kiedy był w zasięgu uderzenia wypuścił atak w szyję potwora...
 
Yokura jest offline  
Stary 06-08-2007, 15:38   #226
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość
Amman widząc jak Elf i Półork walczą z potworem, odetchnął z ulgą.
~~Dobrze że ktoś w ogóle się nim zajął. Gdybyśmy zaczęli uciekać, skończylibyśmy jak ten ork~~
Nagle wszyscy zaczęli pchać się do przodu, lecz Amman dzielnie stawiał się tłumowi, starając przebrnąć na tyły i nie uszkodzić bardziej i tak już bolącej ręki. Elf nie wiedział jakiejkolwiek roli w tej walce, co najwyżej próbując walczyć z potworem mógł tylko przeszkadzać swoim współtowarzyszom...
 
__________________
Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek...

gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę
Amman jest offline  
Stary 06-08-2007, 18:12   #227
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Elf w milczeniu przysłuchiwał się historii kapłana. - ~~Jakże wiele wspólnego mamy ze sobą~~ – zamyślił się szlachcic. Gdyby nie fakt, że ten człowiek jest człowiekiem, zapewne uznałby go za brata, a już na pewno uznawał go za kogoś, kto może zrozumieć jego cierpienie, jego sytuację. Podobnie jak on, kapłan służył bogom, gdzieś daleko, na pograniczu świadomości innych. Teraz pozostał tylko on, tak jak pozostał tylko Rasgan. - A teraz opowiedz coś o sobie. Jesteś szlachcicem, prawda? Słychać to w sposobie mówienia, dlaczego zatem zajmujesz się tym czym się zajmujesz? O ile można wiedzieć, bo nie chce naruszać Twojej prywatności. Wiem jak to jest jak ktoś się pcha z buciorami w twoje życie.
- Tak, jestem szlachcicem. Moja historia jest długa i zagmatwana. Właściwie jest tak długa, że nie zapowiada się na jej koniec nigdy. Tak, nigdy to dobre słowo. Postaram się jednak ją nieco streścić. -
tutaj elf odrobinę zwolnił i zamyślił się, jakby się zastanawiał od czego ma zacząć swą opowieść.
- Urodziłem się jako wysoki elf. Jestem dumny z tego choć z całego serca nienawidzę swej rasy. To oni są winni tego, czym się stałem. To oni od początku decydowali o drodze jaką mam obrać. Jako szlachcic miałem najlepszych nauczycieli, szkolono mnie w walce, filozofii, historii i w walce. Ups, już to mówiłem. - elf zaśmiał się. Lubił się śmiać ze swoich żartów, choć te nikogo nie zwykły bawić. No może prawie nikogo, ponieważ ten tutaj mroczny kapłan zaśmiał się z jednego z nich wcześniej. - Pobierałem też nauki u kapłanów i uważam, że na takiego się bardziej nadaję. Mniejsza z kapłanami jednak. W chwili obecnej zaszlachtowałbym wszystkich tak jak robię to z elfami.
- A co oni ci uczynili, że tak ich nienawidzisz?
- zapytał sługa mrocznego bóstwa.
- Co uczynili? - elf stanął i niemalże uderzył kapłana w gniewie. - Są winni tego czym jestem. Byłem szkolony w ich szkołach, byłem szkolony w walce. To podczas szkoleń poznałem Aerii, i to przez ich niefrasobliwość i głupotę ona nie żyje. Gdyby nie oni, nie poznałbym jej, gdyby nie oni nie obchodziła by mnie jej śmierć. Gdyby nie oni nie wyrzekł bym się swych bogów. Gdyby nie oni, nie zostałbym wygnańcem z własnego domu! - ostatnie słowa elf wykrzyczał uderzając raz po raz w napierśnik kapłana powodując, że ten cofał się po kroku do tyłu. - Gdyby nie cholerne elfy, nie ich zasrana wiara nie byłbym nie... nie posiadałbym swoich umiejętności i mógłbym umrzeć w spokoju. - nastrój elfa zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Z wzburzonego i krzyczącego elfa stał się spokojny i melancholijny. – Gdyby nie kapłani, nie zostałbym wygnańcem, mógłbym umrzeć. A tak? Spójrz na mnie. Jestem szlachcicem bez domu, który wałęsa się po świecie zabijając wysokie elfy. Szukam sprawiedliwości kapłanie i znajdę ją. Odzyskam to co utraciłem. Znajdę odpowiednie artefakty, zdobędę je, posiądę moc. A wtedy, gdy po ziemi nie będzie stąpał żaden z elfów, gdy prócz drowów będę tylko ja, wtedy pozabijam wszystkich bogów światłości. Wtedy i oni poczują karzące ramię sprawiedliwości, bo nie są lepsi ode mnie. Tak ci mówię, i tak się stanie kapłanie. Nie wchodź mi więc w drogę, albo podzielisz ich los. Zrozumieliśmy się? - elf znów przystanął i czekał na odpowiedź kapłana.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...
rasgan jest offline  
Stary 06-08-2007, 19:41   #228
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
~~Pozabija wszystkich bogów światłości i elfy, hmm. Ciekawe. Dobrze, że nie jestem elfem. ~~ Mi Raaz również przystanął. Wiedział, że nie może zakończyć na tym rozmowy. Oto Rasgan mógł się okazać jedynym jego przyjacielem w całym tym szaleństwie.
- Doceniam to, że jesteś ze mną szczery, dlatego pokaże Ci jeszcze coś.
Kapłan powolnym ruchem zdjął robiony na specjalne zamówienie hełm. Wprawne oko mogło zauważyć wydrążone w nim otwory. Przed elfem ukazało się oblicze Mi Raaza. Jego skóra miała kolor krwi, i bynajmniej nie znaczy to, że się czerwienił. Miał po prostu kolor skóry bardzo odbiegający od przyjętych dla ludzi standardów. Krótki włosy na jego głowie, jak i krótko przycięta bródka miały kolor śnieżnej bieli. Siwe? Ależ skąd, nie były ani siwe, ani nawet srebrzyste. Były śnieżno białe. W ciemnym korytarzu zdawały się odbijać światło. Ale najdziwniejsze były dwa rogi nad czołem kapłana. Teraz Rasgan zdał sobie sprawę dlaczego jego hełm był taki dziwny. Po prostu jedna z dwóch par rogów należała do kapłana.
- Widzisz Rasganie, również jestem odmieńcem. Wyklinanym nie tylko przez elfów, ale i ludzi, krasnoludów i w ogóle wszystkich, których dobroć pobudza mnie do wymiotów. Ale dobrze mi z tym. Bo wiem, że w moim wypadku, i w Twoim również, to, że jesteśmy inni oznacza, że jesteśmy lepsi. Dlatego pomogę Ci jak będę potrafił. Bo któż może pomóc w rozprawie z dobrymi bogami lepiej niż kapłan złego boga? - Mi Raaz miał dziwną manierę stawiania różnych figur retorycznych w swoich wypowiedziach, nawet jeżeli miały służyć tylko jego własnej uciesze. - Liczę, że również, że Ty pomożesz mi - bardzo wyraźnie zaakcentował to zdanie i minął powoli Rasgana. Na tyle powoli, żeby tan mógł zauważyć tatuaż na szyi kapłana. Sztylet przebijający ludzkie serce. Tatuaż wyglądał dość groteskowo, czarna kreska, na krwisto czerwonej skórze. Kapłan uniósł lewą dłoń i w półmroku elf musiał dojrzeć kontrolnego kleszcza na szyi kapłana. ~~ Panie spraw, żeby on rozpoznał co to jest i pomógł mi w rozprawie z nekromantą. Jest doświadczony, wyuczony, mam nadzieje, że zrozumie. Mam też nadzieje, że nie będzie chciał o tym rozmawiać, bo wtedy nekromanta zacznie coś podejrzewać.~~
- To jak? Pomożesz mi? -
Kapłan odczekał na odpowiedz, po czym założył hełm. Znów wyglądał nieco mniej demonicznie.
- A i proszę, nie bluźnij przeciw mojemu bogu i cytatom z pisma. Bo mnie w świątyni uczono walki, pokornej modlitwy, wiedzy zawartej w księgach oraz walki! - Zaśmiał się z dowcipu, który wcześniej w wykonaniu Rasgana bardzo mu się spodobał i postanowił go zapamiętać.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 07-08-2007, 08:38   #229
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Elf klepnął kapłana w ramię jakby od lat byli dobrymi przyjaciółmi.
- Przedni żart przyjacielu - zaśmiał sie ponownie. - Dawno się tak nie ubawiłem. Wiedz jednak, że twój wygląd mnie nie dziwi i nie obrzydza mi jadła. Sypiałem z drowkami, jadłem goblina, a para rogów i inny kolor skóry... wiesz, że kobiety takie coś pociąga? Zwłaszcza gdy są związane, a rogi wpycha się im w... w oko na przykład. - elf znów się zaśmiał. Szlachcic minął kapłana i skinął tylko głową. - Zrozumiałem. Możesz na mnie liczyc. Teraz jednak ruszajmy. - po tych słowach elf znów podjął wędrówkę w stronę swych towarzyszy i mości Turama.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...
rasgan jest offline  
Stary 09-08-2007, 19:29   #230
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Phalenopsis, Dzielnica Żebracza, Siedziba Władcy Szczurów

Starzec siedział na swym tronie i za pomocą magii sprawił, że to co słyszała jago kapłańska kukiełka, Mi Raaz rozbrzmiewało w całej komnacie...Przyznał w duchu, że ten pomysł podobał mu się coraz bardziej...Nawet jeśli Mi Raaz zawiedzie, to i tak krasnolud będzie miał trochę frajdy... Łyknął wina, z kielicha na stoliczku obok tronu, słuchając wypowiedzi kapłana.
"- Jednak później zdarzył się wypadek, którego nie można było przewidzieć. Ze wszystkich Trzynastu żyje już tylko ja, uniżony sługa mego pana - ton głosu kapłana się zmienił. Posmutniał. - Podróżuje już od roku z miasta do miasta, żyje w ukryciu, bo tu kult Ashura jest zakazany i będą chcieli mnie powiesić, jak tylko zauważą. Swoją drogą nie sądzisz, że żyjemy w podłych czasach? Brak tolerancji i niezrozumienie doprowadziłyby ten świat do zagłady nawet i bez pomocy deszczu kwasu, czy spadających z nieba kamieni. Wracając do mojej skromnej osoby, to zadanie którym się teraz zajmuje nie jest tym co lubi i nie robie go do końca z własnej woli, tym niemniej postaram się wykonać je dobrze -"
- Założę się, że jego towarzysze mieli by inne zdanie...Niemniej słuchać kukiełki Bolesnej Śmierci paplającej jak jeden z tych lizusów Pochlebcy lub tych tchórzy od Wstrzymującego Śmierć...- rzekł sam do siebie (a może do cieni otaczających pokój?). - To coś nowego. Jego poprzednicy byli bardziej aroganccy... Z drugiej strony, zapewne dlatego ich zabiłem. A on żyje.
Przymknął oczy by widzieć oczami kapłana...Przez chwilę zastanawiał się czy Mi Raaz naprawdę wierzy w te bajeczki które wciskał elfowi. Bo choć, Grayshar był zły i bezlitosny, i prawie pozbawiony skrupułów, to nigdy nie próbował się wybielać.
Potem zaś nekromanta usłyszał odpowiedź elfa, westchnął tylko. - Jak oni się łatwo przed sobą usprawiedliwiają...Ale ty zapamiętałeś inną wersję. Nieprawdaż Andrasilu?
-Tak, panie.. Inną.- wysyczał cień ujawniając swój pobyt.

Phalenopsis, kanały pod miastem...Ta spokojniejsza część.

Rasgan kłamał...Albo miał ten tendencję do ubarwiania swych opowieści. Mi Raaz wiedział że nie można sypiać z dreawką. Można co najwyżej ją zgwałcić ( po uprzednim skrępowaniu i zakneblowaniu) i zabić jak najszybciej (chyba, że chce się następny ranek spędzić umierając z własnymi klejnotami wepchanymi w gardło). Dreawki nienawidziły mężczyzn, a prokreacja była dla nich jedynie przykrą koniecznością. Ale w tej chwili kapłan miał większe problemy na głowie...Światło na jego rękawicy szybko gasło, i choć elfowi jeszcze wystarczało, to Mi Raazowi już nie...No i te piski. Szczury i myszy ukryte w zakamarkach. Kapłan nie bał się gryzoni, ale zdawało mu się czasami, że są one tylko po tutaj by przypomnieć Mi Raazowi, obecną haniebną sytuację.

Rasgan przy niknącym świetle szukał symboli. Zapachy kanałów drażniły wrażliwe zmysły elfa. Na chwilę zatrzymał się, echo kanałów niosło odgłosy walki. Co prawda nie potrafił ocenić skąd, ale chyba dość blisko. Niestety źródło dźwięków niemożliwe było do zlokalizowania.
Mi Raaz też je usłyszał, odgłosy walki...Przypomniały mu nie tak dawne czasy.

Phalenopsis, kanały pod miastem...Pole Bitwy.

.. Gdy kule urosły wystarczająco, Mildran wyciągnął ręce przed siebie i wystrzelił pociski w nadchodzącą bestię. Zielone kule minęły Varryaalda i uderzyły w bestię i znikły w jej wnętrzu, wywołując jakieś wybrzuszenia w potworze. Które w ciągu parę chwil przekształciły się w wijące macki z pijawek ociekające kwaśnym śluzem. Aydenn pognał do przodu wydając po drodze polecenia współtowarzyszom , a jego dłoniach błysnęły ostrza krótkich mieczy. Luinëhilien wypowiedziała jakieś zaklęcie i nic się nie stało..Jej magia zawiodła. Zaś wilczyca miała na tyle rozumu by nie angażować sie w tą walkę. Krasnolud zaś niepewny sytuacji trzymał się z tyłu, wraz Ammanem. Varryaalda strzelił tuż przed dotarciem Aydenna do potwora, gdyż trochę czasu zajęło mu przygotowanie się do strzału. Dwa ogniste pociski uderzyły w potwora wydając przy uderzeniu głośne mlaśnięcie i powodując, że lekko się zachwiał.
Kilkanaście martwych i żywych pijawek rozsypało się dookoła. Aydenn zaatakował, jego krótkie miecza niczym srebrne błyskawice przecięły masę potwora, w okolicy tułowia. Nie mógł głęboko ciąć, zaś pchnięcie oznaczałoby zanurzenie całego ramienia w tą żywą masę pijawek. Natomiast ork uderzył swym mieczem, ciężkie dwuręczne ostrze zagłębiło się w ciało potwora. Impet ataku Yokury nie był zbyt silny, półork zmęczony długi biegiem szybko tracił siły. Potwór zaatakował swych napastników, wielka łapa uderzyła tuż nad głową Aydenna, gdy ten schylał się by uniknąć ciosu. Druga machnęła zmuszając Yokurę do odskoku. Ale wraz łapami poruszyły się macki, a te były szybkie. Atak jednej zmusił Aydenna do przetoczenia się po podłodze kanału ..Druga trafiła Yokurę w pancerz w okolicy tułowia.. Kwas zostawił na nie zielone smugi. A choć magiczne zbroje potrafią być bardziej wytrzymałe, to w końcu są tylko metalowymi przedmiotami i w prędzej czy później ulegną działaniu kwasu.
Strzały choć zadały obrażenia stworowi trudno było nazwać śmiercionośnymi. Bestia bowiem nie miała żadnych witalnych punktów, wyglądała bowiem na wielką masę żywych pijawek. Co więcej po ostatniej walce Varryaalda miał coraz mniej magicznych strzał. Część wykorzystał, część uległo zniszczeniu podczas upadku.
Krasnolud nie strzelał, bo choć półork był z jednej , zaś Aydenn z drugiej strony bestii, to Turam nie ufał swym umiejętnościom strzeleckim. Kątem oka spojrzał, na Ammana, który miał nietęgą minę.
"Zapewne gazy"- pomyślał, i sięgnął po butelkę z jadowicie zielonym płynem podpisaną "Neutralizacja trucizny".
- Łap!- krzyknął, rzucając Ammanowi płyn.- Może ci się przyda.
Druid chwycił płyn lewą ręką, prawa była praktycznie sparaliżowana z bólu.
Stwór szykował się do szarży na orka, co było widoczne dla wszystkich, a drużyna szykowała się do kolejnego ataku...

Phalenopsis, zamek króla czarodzieja, wieża astrologa.

Astrolog wyszedł na moment z wieży i zobaczył siedzącego Berianda. Czarodziej zdążył bowiem się już zmęczyć staniem.
- A co ty tu?.. zresztą nieważne.- krasnolud wydukał te kilka słów, po czym jego oczy rozbłysły silnym blaskiem. A Beriand poczuł mrowienie, i jakby szmery czy szepty dochodzące z jego własnej głowy.
Astrolog potarł brodę lewa ręką mówiąc.- Acha, więc o to chodzi. Wiesz, chłopcze...czasami wiele można zdziałać szczerością. Właź do środka, ale niczego nie dotykaj. Będę wiedział, jeśli coś ruszysz.
Po czym zaczął złazić na dół, przerwał na moment wędrówkę i rzekł.- Idę po coś do jedzenia.. Masz na coś ochotę elfie?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-08-2007 o 11:07.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172