Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2019, 21:45   #14
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Szkoła Tien Shinhana została na szczęście zbudowana na terenie górzystym. Nie były to może góry pokroju tych, w których znajdowało się laboratorium Dr. Gero, ale zawsze był to czynnik sprzyjający budowie silnej obrony. Chiaotzu założył, że ich przeciwnicy nie zaatakują z powietrza. Ryzykowaliby w ten sposób przedwczesne wykrycie, a co za tym idzie traciliby element zaskoczenia. O wiele lepszym pomysłem byłoby podejście do kompleksu skalnymi przełęczami i objawienie swojej mocy dopiero tuż przed atakiem.

Takie przełęcze prowadzące do szkoły były w sumie trzy. Największa, południowa prowadziła wprost na drogę pomiędzy główną salą ćwiczeń i stołówką. Była to droga o szerokości jakichś ośmiu metrów, całkiem sporo. Chiaotzu postanowił do jej obrony przeznaczyć największą liczbę uczniów, w sumie dwudziestu, którzy do ostatniej chwili mieli się kryć we wspomnianych budynkach, by zaatakować wroga z dwóch stron, gdy ten wkroczy już do kompleksu.

Druga przełęcz leżała na północnym-wschodzie i była najtrudniejszą do pokonania na piechotę drogą. Wychodziła wprost na główny plac, na którym wcześniej wylądował C-SGK1 z Tienem na ramieniu, jeśli nie liczyć niewielkich budyneczków, które przypominały na pierwszy rzut oka szopy na narzędzia. Była to pozycja trudna do obrony jeśli przeciwnik dysponował przewagą liczebną, ale Chiaotzu przypuszczał, że niewielu podwładnych mistrza Shena zaatakuje z tej strony, o ile jakiś w ogóle. Postawił więc w tym miejscu jedynie czatę złożoną z czwórki uczniów pod przywództwem Rottoro.

Wreszcie trzecia, zachodnia przełęcz wychodziła wprost na niewielką świątynię, budynek o delikatnej konstrukcji i niewielkich rozmiarach, absolutnie nieprzejawiający jakichkolwiek walorów obronnych. Jednakże trzeba było go wyminąć lub zburzyć i przejść po jego ruinach by ruszyć w głąb kompleksu szkoły. Tutaj Chiaotzu postanowił dowodzić osobiście, mając do dyspozycji dziesiątkę uczniów.

Ostatnia szóstka miała pozostawać w odwodzie by reagować na zagrożonych pozycjach i strzec budynku mieszkalnego, w którym ukryć się mieli uczniowie zbyt młodzi by stanąć do walki. Tam też złożono rannego Tiena.

- A ty gdzie chciałbyś stanąć? - spytał Chiaotzu androida.


Marduk nie czekając skierował się do centrum obozu. Nagle jednak poczuł przeszywający ból w całym ciele, jak gdyby miało ono implodować. Krzyknął przeraźliwie. Nie mógł myśleć o niczym więcej jak tylko o tym przysłaniającym wszystko bólu. I wtedy nastała ciemność...

Pierwszym czego potem doświadczył były głosy. Ewidentnie były to czymś podniecone głosy. Ich właściciele przemawiali żywiołowo, wchodzili jeden drugiemu w słowo. Początkowo nie rozumiał słów. Dopiero po chwili zdołał je połączyć w logiczną całość.

- Trzeba go zabić!

- Nie, najpierw musimy dowiedzieć się kim jest.

- Zwariowałeś?! I tak mieliśmy szczęście. Głupiec zaszarżował wprost na pole siłowe. Gdyby nie to... Wiesz co oni zrobili z Dayrenem? Poza tym wciąż gdzieś tam jest ten drugi.

- I właśnie dlatego musimy się dowiedzieć kim są. Po mojemu to zwiadowcy z Frieza Force, a to by oznaczało, że musimy się szybko zawijać z tej planety.

Rozmowa toczyła się dalej w podobnym tonie. Marduk nie rozumiał wszystkiego, ale wiele zdołał wyłapać. Zrozumiał też, że ma skrępowane członki, choć nie otwierając oczu nie mógł dowiedzieć się na ten temat nic więcej. Otwierając zaś zapewne zdradzi, że się ocknął. Głosy rozmawiających dobiegały z bardzo bliska. Najpewniej stali tuż przed nim.


Zere'el i Klion powoli ruszyli w dół schodów. Ich kroki były praktycznie niesłyszalne, choć ich wyobraźnia mówiła inaczej. A jednak udało im się dotrzeć do połowy lekko zakręcających w prawo stopni, skąd zobaczyli plecy dwójki strażników. Niewielkie pociski ki ugodziły oby niemal w tym samym czasie. Ten, będący celem Zere'ela dostał w głowę i padł martwy na ziemię. Klion przestrzelił "swojemu" gardło, skutkiem czego ofiara żyła jeszcze przez jakiś czas, dusząc się, ale nie wydając żadnego dźwięku, do czasu aż Nobrazianin nie poderżnął mu gardła.

Ransan gestem przywołał pozostałych i wkrótce cały zespół znalazł się na dole. Od schodów prowadził wąski korytarz zakończony pojedynczymi, drewnianymi drzwiami na zawiasie. Zza nich docierały jakieś stłumione głosy, prowadzące ożywioną dyskusję.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline