- Dzieci, chodźcie zobaczyć co kupiłam! - krzyknęła rudowłosa piękność, drepcząc z zawieszonymi na przedramionach świątecznymi torbami. Każdy jej krok wprawiał wąskie biodra w kołyszące ruchy.
Peggy klapnęła tyłkiem na kanapie tuż obok męża, którego przy okazji zdzieliła pięknie zapakowanymi zakupami prosto w twarz. Uradowana kobieta szczerzyła się sama do siebie, kiedy to poczęła wyjmować z toreb "prezenty".
- Och, to dla mnie! - zachichotała jak nastolatka, pokazując nową bluzkę. Potem sięgnęła po następną torbę, z której wyjęła kolejne zawiniątko i z tą samą radością w głosie stwierdziła
- O, i to też dla mnie!
Nowy portfel, świecznik, atlas kosmosu (mimo iż jej to nie obchodziło), buty - wszystko było dla niej!
- Al, dla ciebie też coś mam kochanie! - zapiszczała głośno jego imię aż w uszach zadzwoniło. Wyjęła wymiętolony, znoszony i naznaczony śladami użytkowania portfel męża, oczywiście już pusty, który mu podała.
Na koniec podeszła do psa, któremu dała w prezencie małą kosteczkę.
- Wesołych świąt, Buck. - poklepała go po włochatym łbie.
- Idę się nacieszyć prezentami - pełna entuzjazmu wzięła torby, którymi zdzieliła dzieci oraz męża i poszła na górę. Nie musiała przecież mówić, że prezenty kupiła sobie rok temu na wyprzedażach, aby w te Święta móc się nimi cieszyć... No a pieniądze z portfela wzięła na teraz, przydadzą się przecież. Ukryła je tam, gdzie Al na pewno nie będzie szukać - w swoim biuście!