Ricky po wczorajszym melanżu był ostro zawiany. Znowu się schlał i upalił, po czym zerzygał, zwalił gruchę, bo Lucy go nie chciała znać, zjadł pizze ze śmietnika, bo jakiś debil wyrzucił całkiem dobry, świeży i zjadliwy kawałek, po czym zasnął w aucie z gołą dupą wywaloną przez okno. Jak to zrobił? Tego nawet Bubbles nie potrafił rozszyfrować. Później nad ranem, albo w sumie jeszcze w nocy, przed ranem, jakiś kutafon zaczął dzwonić w swojego dzwonka i gadać pierdoły, jak Jim Lahey po alkoholowej libacji z Randym w przebraniu indyka.
Wkurzony do granic możliwości, odessał dupę od ramy okna i próbował wyjść, ale drzwi od samochodu się zacięły. Naciągnął gacie na rowa i wystawił jedną nogę za okno próbując się przecisnąć (nieskutecznie). Kląc siarczyście na czym świat się kręci, wylazł drzwiami po stronie pasażera, bowiem te dawno przestały istnieć, a więc nie mogły się zaciąć. Potknął się o zrabowany kosz na śmieci, który skopał po czym wyrzucił na dach domku pobliskiego sąsiada niejakiego Jesusa, który na bank musi być meksykańcem z USA. Wyjął z bagażnika kij do hokeja i odgruzował auto z pustych flaszek, które rozrosły się po dachu i masce jak grzyby po deszczu. Wyjął kluczyki z kieszeni i otworzył sobie drzwi. Wsiadł za kółko, wrzucił wsteczny, wjechał w ogródek Pani Mikołajowej, wykręcił potrącając nadmuchanego Mikołaja, który usłyszał pare słów prawdy na temat swojej głupiej brody i wielkiego brzucha. Następnie z poślizgiem opon ruszył na gromadkę elfów rozbijając je jak kręgle, po czym zaparkował maską w świątecznej choince na skwerku.
- Nie wiem co za debil posadził tu te drzewo, ale chce by wiedział, że jest ostro pokręcony i ma jakieś menelatne problemy ze swoją głową! A dla kutafona co se dzwoni w dzwona mam specjalną wiadomość... - Tu LaFleur wsadził sobie ręce w spodnie, po czym wyjął je z fakami na wierzchu. - Puk puk! Kto tam? JAKIŚ BARAN CO SE STRUGA FLETA O PIĄTEJ RANO I POSTANOWIŁ TO WSZYSTKIM OBWIEŚCIĆ! WAL SIĘ ĆWOKU!
Dopiero kiedy został poinformowany o braku prezentów, zreflektował swoje postrzeganie na zaistniałą sytuację. - Święta nie są od prezentów ty malitarystyczny bubku! Święta są od tego by się spotkać z bliskimi... napić się i upalić we wspólnym gronie! Że co? Nadal chcesz szukać jakiegoś durnego badziewia, którego nikt nie chce, a z pewnością ja nie chce, w takim razie pogadamy tak...
Ricky wyjął z gaci gnata i zaczął strzelać w niebo.
- DOBRA CWELE! KTO ZAJUMAŁ PREZENTY TEMU FAJFUSOWI??!! ODDAWAĆ I SPADAĆ BO NIE MAM CZASU NA TAKIE PIERDOŁY! W więzieniu właśnie trwa miesięczna wigilia gdzie się chleje i ćpa ile się chce, a ja jak na złość wyszłem za kałcją, więc jestem OSTRO WKURZONY I NIECHĘTNY DO DURNYCH GIEREK DURNOWATYCH LUDZI!
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |