Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2019, 20:11   #138
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 36 - 2519.VIII.12; wieczór

Miejsce: Ostland; Las Cieni; Kalkengard
Czas: 2519.VIII.11 Wellentag (1/8); wieczór
Warunki: noc, chłodno; pogodnie, cisza, zapach krwi, spalenizny i trupów


Tladin i Karl



- Niby tacy duzi a chowają się za najmniejszymi. - prychnął Tido słysząc propozycję “dużych” co do szyku w jakim mieli się przemieszczać. Niziołek bynajmniej nie ukrywał, że do najodważniejszych nie należy i rola czaty jaka chyba najbardziej była narażona na niebezpieczeństwo mu nie odpowiada. Ale też chyba uznał, że ta ponura, nocna sceneria nie jest zbyt odpowiednim miejscem na targi i kłótnie. Więc niewielka grupka, podzielona na rasowe pary, podążyła za niewielkim i zwinnym cieniem baryłkowatej sylwetki.

Wydawało się, że im dalej się posuwają tym wszystko jest groźniejsze, ciemniejsze i straszniejsze. Przechodząc a czasem potykając się o nieruchome ciała, porzuconą broń, kamienie, belki i kto wie co jeszcze dotarli do wieży bramnej. Tam czekało ich przejście przez ową bramę. Co starając się zrobić po ciemku i względnie dyskretnie wcale nie było ani szybkie ani zgrabne. Okazało się co prawda, że brama została wyważona i jedna wierzeja była oparta o ścianę a druga była przymknięta. Ale w tym najciemniejszym fragmencie który nawet w nocy był skryty w jeszcze głębszym cieniu była istna rzeźnia.

Posadzkę zawalało jedno kłębowisko ciał. Ciał które sądząc po smrodzie zostały oblane wrzątkiem albo płonącym olejem bo dał się wyczuć specyficzny smród spalonego mięsa i sierści. Do tego obrońcy użyli także krajalnicy* która spadła z sufitu na tłum tłoczący się pomiędzy już rozwaloną bramą zewnętrzną a jeszcze pewnie wówczas całą bramą wewnętrzną. Powstała więc istna zawalidroga wysoka gdzieś do połowy wysokości dorosłego człowieka. Nie było tego jak ominąć więc trzeba było się na tą zawalidrogę się wspiąć na tą cuchnącą pogorzeliskiem barykadę. Tylko, że na tej krajalnicy leżały ciała kolejnej fali intruzów. Po ciemku co chwila ręce, kolana i nogi natykały się na odnóża, trzonki broni, strzały, rogi i kto wie co jeszcze.

Więc gdy w końcu mała gromadka znalazła się po wewnętrznej stronie bramy na pewno ktoś kto byłby w pobliskich budynkach na czatach raczej nie mógłby przegapić ich przybycia. Słysząc ich oddechy, stłumione jęki, przekleństwa, dzwonienie kolczug czy stukot broni. Pocieszające było to, że przy bramie zasadzki chyba nikt nie zastawiał bo mógłby się na obcych rzucić czy ostrzelać zanim by się uporządkował po pokonaniu tej przeszkody.

To, że nikt nie zaatakował grupki zwiadowców nie oznaczało, że nikogo tutaj nie było. Tido poprowadził ich do jednego z budynków który wyglądał na kanciasta plamę ciemności. Z bliska było widać jeszcze czarniejsze otwory po oknach i drzwiach. Też zalatywał spalenizną. Pewnie dlatego, że był spalony. Niedaleko bramy też trzeba było przeciskać się przez kolejną barykadę. Taką zrobioną z wozów, beczek i pewnie czego tylko się dało w pośpiechu obrońcom ustawić gdy już było yzyko, że brama puści. Ale albo mieli za mało czasu, zaczęli ją robić za późno albo potem została ona zdewastowana bo Tido poprowadził ich jakąś szczeliną pod kołem jednym z wozów. Trzeba było się pod nim przeczołgać znów idąc obok, pod i nad trupami.

Przy tej barykadzie walki musiały być zaciętę. Akurat gdy napastnicy już się przebili przez główną bramę ale jeszcze nie było pewne, że przebiją się przez kolejną barykadę. Na tej wciąż wąskiej przestrzeni, atakowani z murów, zza wozów, z pobliskich budynków byli w punkcie krytycznym tego natarcia. Ale widać bogowie odwrócili się od obrońców bo rogacze jakoś przedarli się przez tą linię obrony. Ale zanim to się stało padło wielu po obu stronach. Truchła przemieszały się w jedną plątaninę ciał. I tylko biel ostlandzkich uniformów dawała się w miarę łatwo dostrzec w tych ciemnościach. Ale przecież nie wszyscy obrońcy mieli ostlandzkie uniformy bo te miały tylko oddziały regularnego wojska.

Trochę dalej, główną ulicą jaka biegła od bramy widać było położone pokotem truchła rogaczy, jeźdźców, koni i czegoś jeszcze większego. Gdy pewnie w rozpaczliwym kontrataku kawaleria próbowała powstrzymać napór stworów Chaosu swoją desperacką szarżą. Może nawet im się udało a może i nie. Ale jak teraz było widać nie przesądziło to o losie miasta.

- I co teraz? - Uwe pierwszy odważył się zapytać cicho gdy wszyscy już przeczołgali się pod wozem, zebrali się w wypalonej skorupie budynku w którym chwilowo się wszyscy schonili. Miejsce wydawało się złowróżbne i ponure. Miejscem gdzie dominowała śmierć. A mnóstwo zmarłych nie zostało należycie odprowadzonych do Ogrodów Morra. Miejsce które samym swoim wyglądem i mieszaniną jaka drażniła nozdrza pobudzała wszelkie instynkty ostrzegawcze, że lepiej było być gdzieś indziej niż tutaj. Odór rozkładających się od kilku dni ciał przemieszany z zapachem spalenizny, krwi, strachu i strasznej, przedwczesnej, masowej śmierci oznaczał to miejsce jako pobojowisko. Nikt z nich nie był wcześniej w tym mieście więc kompletnie nie znali terenu. A każdy kierunek wydawał się jednakowo mroczny i straszny w jakim można było źle skończyć.

- Widzieliście to? - Barlo który został na miejscu i miał najwięcej czasu aby się rozejrzeć po okolicy czekając aż Tido wróci z pozostałymi wskazał coś. Gdzieś na wysokości pierwszego piętra sąsiedniego budynku. W pierwszej chwili nie było wiadomo co właściwie pokazuje. Ścianę? Okno? Dach? W potępieńczym blasku Morrslieba trudno było coś dojrzeć nawet w bezchmurną noc.

- Tam… Tam chyba coś wisi… Albo ktoś… - szepnął kucharz niziołkowego trio widząc, że pozostali mają trudności z namierzeniem tego co on dokładnie pokazuje. Gdy już wyjaśnił o co mu chodzi rzeczywiście dało się dostrzec podłużny kształt jaki chyba wisiał zaczepiony o belkę pod stropem czy coś takiego. Nieprzyjemnie przypominał ludzki kształt. Zawieszony jak tusza w wędzarni ludzi. Tylko, że właśnie na ulicy. Ale może nie? Może to jakiś wór albo szmata? W tych ciemnościach trudno z tych dwóch tuzinów kroków dostrzec jakieś szczegóły by to z miejsca rozstrzygnąć.

- Ciii! Słyszycie? - zanim oczy dostrzegły jakieś detale albo głowy zdecydowały co należy robić dalej cichy syk Tido uciszył wszystkie rozmowy. Gdy po tym ostrzegawczym syknięciu wszyscy się uciszyli by wsłuchać się w odgłosy wymarłego miasta rzeczywiście niekiedy wydawało się, że coś słychać. Tladinowi wydawało się, że jakby dochodziło go jakieś odległe dudnienie. Chociaż gdyby nie uwaga niziołka pewnie nie zwróciłby na to uwagi. Karl był pewny, że słyszy jakieś dudnienie. Jakby odległy odgłos bębnów. Może nawet coś jeszcze, ten szum co słyszał to mógł być odgłos jakiegoś rogu albo coś podobnego. Nie był pewny czy to dopiero teraz się zaczęło czy dopiero teraz po uwadze Tido zwrócił na to uwagę.


---



*Krajalnica - rodzaj kraty lub brony jaką umieszcza się w suficie i potem niczym brona może spaść na intruzów. Przygniata swoim ciężarem i szatkuje owymi bronami/kolcami przyszpilając do ziemi/podłogi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline