Józef odleciał w drzewieja przeszłości. Pamiętał coś takiego miało miejsce. Pana Ottona kąpiel tamta odmieniła, ale czy coś go wtedy opętało? Staruszek nie wiedział. To za skomplikowane na prosty umysł chłopski.
- Tak teraz pamiętam zmienił się po tym wypadku, ale nigdy na to nie zwracałem uwagi. Panie Rycerzy może jak jutrzejszy dzień nastanie i miną te przykre wydarzenia dotykające Horstów to moglibyśmy pójść z Panem i zabralibyśmy jeszcze Kapłana i wiedźmiarza i zobaczyli czy w jeziorze jakiego demona, czy topieja jakiego ni ma? Jeremi to dobry człek tyle, że trochę inny. Można mu zaufać. Jak i całemu Horstowemu rodowi. To dobrzy ludzie, niech Pan szepnie dobre słowo o nich waszemu wielmożnemu Bratu. Ja wcześniej o tym nie myślałem, ale jak mi pan Panie Haraldzie zwrócił uwagę o teraz na prawdę myślę iż tu złe licho nam się zalęgło.- mówił szybko dziadek wyrwany z zamyślenia. Mówił jakby życia miało mu nie starczyć na wszystko co chciał powiedzieć. Patrzył błagalnie i z przestrachem na swego gościa z niemym błaganiem o ratunek. Nie dla siebie, lecz dla całych Drzewiec. Jakieś nie nazwane zło zagraża osadzie, a on już nie ma sił, by bronić swych.