Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-12-2019, 11:33   #151
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Pierwszymi co ich we wsi powitali były… nie kto inny a koty. Wpierw obaj ze Światożarem struchleli widząc szereg świecących się w ciemnościach ślepiów, ale zaraz zrozumieli kto zacz. Kociska zaś ino przyglądały im się z różnych miejsc, a to z płota, a to ze stogu, a to krzaczorów odprowadzając ich jeno wzrokiem i sporadycznie cicho pomiaukując.
Tak czy siak nie niepokojeni przez nikogo więcej dotarli w końcu do gospodarskiej chałupy Horsta Grolscha i bez pukania wtarabanili się do izby. Obaj umorusani, a Światko do tego nadal unurzany w mule, glinie i czarny jak noc.
- Aiiiii!!!! - przywitała ich Rutka w samym jeno gieźle, nim Luther zdążył ją dłonią uciszyć.
- Cichaj głupia! - syknął - To ja, Luther.

Dwa uderzenia serca.
- Rutka? - usłyszeli głos starego Grolscha na zewnątrz i zbliżające się ciężkie kroki.

- To ojciec - powiedział Luther uspokajająco do Światka gdy Rutka zaczęła się uspokajać i rozumieć kogo do chałupy po nocy przywiało.
Dziewczyna odsunęła się i całą trójka wbiła spojrzenie we drzwi. Nikt nie miał wątpliwości, że reakcja tatki, który umiał się wściec… mogła być różna.

Horst stanął w drzwiach, w łapie nieodzowna pała do… cóż, pałowania i wybijania ludziom na wsi głupich pomysłów z głowy. Patrzał na Luthera srogo to na Rutkę i… czarnego gościa. Zmrużył brwi.
- Mamy sporo problemów przez ciebie synu. - powiedział zimno - Lepiej się wytłumacz i lepiej by było to dobre.
Dłoń mocniej chwyciła zasłużony w boju kawał ciężkiego dębowego drewna.

Luther przełknął ślinę. Zdarzyło mu się ode ojca oberwać. Bywało, że i cięgiem dostawał kułakiem jak coś na gospodarstwie pokpił. Ot i taka szkoła ojcowska. Narzekać co nie było. Ale lagą dostał tylko raz. I choć teraz już był wiela starszy i byle plasknięcia się nie bojał, to wbił mu się w łepetynę strach przed tą lagą.
- Tam we lesie ojciec - zaczął powoli - tam coś jest. Coś co na nas dybie. Ja te trzy zachody temu o tym nie wiedział. Ot za Nawojką pobiegłem, bo gadają, że wilcy grasują. A i wam przeca ona miła była. Ale coś ją zdybało. Urok rzuciło na Światka. I na Boguśkę. I nie dałem rady jej sprowadzić. A wczoraj we nocy, to mi się Wojka przyśniła. I… - zastanawiał się, czy jest po co opowiadać ojcu o wszystkiem - I nie mogłem tam nie wrócić. Potwora jednak nie było. Ale Światko był nad ruczajem. Źle z nim myślałem było, ale doszedł do zmysłów i wrócił. Matuś i wujo go powinni obaczyć.

- Pieprzysz jak mała, jęcząca, poobijana dziewczynka z drzazgą. -
rzucił chłodno ojciec i wszedł do środka - Rutka. Idź po matulę, Matza i rozpal w ogniu. My się policzymy później Luther, leć po Racimira i Wielebnego.
To czego Horst nie mówił, to to, że pośle Matza po Józwę… ich sołtysa. Potrzebował świadków, a stary człowiek, trzymamy w estymie przez Pana, był doskonałym wyborem. Dlaczego nie wysłał Luthera? Czas. Jedna osoba może oblecieć tylko tyle, a zależało mu na czasie!
Pytanie tylko czemu posłał Luthera? Grolschowie żyli na uboczu, a droga do Wielebnego i młynarza biegła poza drogą wioskową. Przynajmniej ta optymalna. Poza tym, żołdacy Ottona nie poruszali się po zmroku. Niemalże nikt się nie poruszał, więc szanse ich spotkania były znikome… chyba, że coś nagle i niespodziewanie się zmieniło, ale w to stary Grolsch wątpił.

Piwowarczyk skinął jeno czupryną i wybiegł z chałupy. Nie wiedział co prawda, że straż pańska może się nim interesować, ale dość miał oleju w głowie, by im się w oczy nie rzucać. Najpierw postanowił Wielebnego poszukać na plebanii bo najbliżej doń miał.

Rabanu jakiego narobili wystarczyłoby, żeby martwego z grobu wypędzić, a co dopiero Arnikę, która zawsze sen lekki miała. Opatulona w wełniany sweter wyszła z izby sypialnej głowy domu, akurat kiedy Luther drzwi zamykał za sobą. Westchnęła ciężko i pokręciła głową bezradnie.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 09-12-2019, 13:18   #152
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Jeremi zbliżał się właśnie do gospodarstwa Grolschów gdy zauważył koty. Rozejrzał się dookoła, tak czy aby nikogo zły los z chaty nie w porę wywiał, a upewniwszy się że nikt inny niczego nie usłyszy powiedział z uśmiechem.
- Stało się coś czy tylko nie możecie po nocy spać, matka? - cała wieś wiedziała że Czeremsze na starość w głowie się pomieszało, nawet Arnika tak sądziła. Oszczędzone jej były nauki w mocach tajemnych, ale wiedźmiarz wiedział że Czeremcha podzieliła swojego ducha z kotami które u niej mieszkały. Nic więc dziwnego że była prawie cały czas jakby nieobecna, bo jak tu normalnie żyć jak się widzi dziesiątkami oczu, czuje zapachy tuzinem nosów i słyszy wieloma uszami? Staruszka miała dość swego tracącego siły ciała i wybrała życie w zdrowych i sprawnych kotach. Kilka z nich zamruczało w odpowiedzi lecz nim wiedźmiarz zdołał powiedzieć coś więcej drzwi chałupy się otworzyły i Luther wybiegł w noc, zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie i pokuśtykał w stronę kościoła.
- Czyli coś się stało, ehhh matka ostatnio dzieje się aż za wiela, jak tak dalej pójdzie to czasu na pracę nie bedzie, bo wciąż coś nowego sie pokazuje. - westchnął Jeremi na wpół do siebie, na wpół do kotów i podszedł do drzwi. Zastukał lekko i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. Ogarnął wszystkich obecnych spojrzeniem, skinął głową Horstowi i podszedł do umazanego Światożara. Wziął go za brodę i obejrzał uważnie jego oczy, obrócił głowę to w jedną to w drugą stronę potem wyciągnął z sakiewki obsydianowy okruch i przycisnął go do czoła chłopaka, po czym podszedł do ognia i uważnie obejrzał kamień. Powąchał go, polizał i splunął w ogień z niesmakiem. Spojrzał na gospodarza i spytał siadając na zydlu i nalewając do kubka piwa.
- Luthera posłałeś po jeszcze kogoś, czy pobiegł ukryć się przed pańskimi? -

- Pobiegł po Wielebnego i Racimira. - odpowiedziała bratu Arnika, uwieszając garniec z wodą nad ogniem. Matz tymczasem kończył się ubierać. Zaspany i zdezorientowany nagłym obudzeniem, starał się nie zapomnieć gdzie go ojciec posyła. - A Matz idzie po Jóźwę. O ile dobudzi staruszka. -

- To może przy okazji niechaj jeszcze Lubę zaprosi bo cała wieś wieści czeka. - wziął głęboki oddech, podniósł rękę w przepraszającym geście i dodał. - Ja bym inaczej zrobił, ale… Wasze obejście, wasz syn, to i po waszemu bedzie. - Spojrzał na najpierw na Rutkę a później na Światożara i dodał cierpko. - Ale wasza córa przyzwoitości zadość uczynić by mogła i coś na to giezło narzucić. Dziecięcy wiek już za nią, czas czynić jak na młodą niewiastę przystało i w męskim towarzystwie odpowiednio się odziać i zachować. -

Znachorka gniewnie zmarszczyła brwi.
- Nie pouczaj mi tu mojej córki braciszku. - odparła mu i spojrzała na Ruthę. - Wracaj do siostry i nie wyściubiać mi stamtąd nawet nosa. - nakazała władczym tonem, którego nie sposób było uświadczyć poza domowym ogniskiem. Córka szybko ulotniła się, zostawiając dorosłych samych.

Jeremi spojrzał za wychodzącą dziewczyną i powiedział cicho i jak na niego zadziwiająco miękkim głosem.
- A kogóż innego mam pouczać siostrzyczko? Swoich przed złym losem uchronić nie zdołałem, może choć twoje dzieci zdołam… - przerwał i westchnął ciężko. - Na nic żale się nie zdadzą, nie w mojej sile przywrócić to co mi zostało odebrane. Czekajmy na resztę, jak przyjdą to obaczym co bedzie. -
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Balzamoon jest offline  
Stary 10-12-2019, 18:13   #153
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Horst stał wsparty o framugę drzwi leniwie nabijając fajkę zielem i przysłuchując się rozmowie. Nie mógł zgodzić się z Jeremim. Nie miał dzieci, nie wiedział jak to jest, a musiał przyznać, że nie zawsze było to łatwe. Tylko, że Ścieżka Grolschów nie należała do łatwych. Można powiedzieć, że była wręcz pełna sprzeczności i drobnych druczków, które jedynie prawdziwi synowie i córy Rodu były w stanie pojąć.

- Jeremi, Jeremi... - powiedział w końcu z fajką w kąciku ust kiedy krzesał iskry na podpałkę, specjalnie zwęglone i wysuszone fragmenty drewna i materiału według starej receptury - ...a myślałem, że rozpoznajesz naszą Drogę. No cóż, jeśli Luther jest prawdziwym Grolschem to nie da się złapać, ani tym bardziej zauważyć. To jego test i od niego zależy jego przyszłość. Jeśli miałbym trzymać go pod wiatą i ochraniać przed wszystkim... myślisz, że wyrósł by na mężczyznę? Dzieci muszą popełniać własne błędy. Z własnej głupoty cierpieć i przeżywać rozterki. My możemy tylko ich uczyć, by byli silniejszy i ratować radą. Udzielać pomocy gdy sami sobie już nie poradzą, ale nawet wtedy muszą sami jej chcieć. Życie nie rozpieszcza Jeremi, jeśli bym rozpieszczał, czego się nauczą o życiu?

W końcu pojawił się żary i Horst dmuchając przyłożył do ziela. Mały płomień, chwila palenia i zdmuchnięcie. Fajka się tliła, a on mógł zapalić. Poczuć ciepło w płucach...

Myślami był przy swoich latach młodzieńczych. Tak, najmizerniejszy ze wszystkich, ale dorósł, obrał własną drogę. Nie podobało się to ojcu... Oj nie! Ale ojciec nie był Głową Rodu, lecz jego dziad i to nauki swego dziadka chłonął. Ojciec? Jakim cudem nie został wydziedziczony nie miał pojęcia... Serce na wierzchu, kierowanie się emocjami, nie uczenie na błędach i nadmuchane ego. Tragedia.

A on? On był tym małym cieniem przemykającym po nocy nosząc wiadomości między członkami Starej Wiary. Nasłuchując i szpiegując tych którzy mogli zaszkodzić Rodzinie. Czasem nawet kradnąc, czy psoty plotąc. Tak, dzieciństwo było zabawne.

"Niech twa prawa ręka nie wie co czyni lewa", "Niech ludzie widzą, co chcesz by widzieli, a chcesz by widzieli to, co chcą widzieć... tak długo, jak służy to Rodzinie", "Emocje... wiedz czym są i skąd się biorą, ale nigdy nie pozwól im przejąć kontroli", "Głupi jest ten kto na błędach się nie uczy, a zysk sprzyja tym którzy się uczą"...

Te i wiele innych słów i rad dawnej Głowy Rodu przemknęły Staremu Grolschowi przez myśli. Uśmiechnął się leniwie. Był tylko człowiekiem i tak, robił błędy, najważniejsze, że na nich się uczył. Cóż, przynajmniej miał nadzieję, że tak było. Ciężko być sędzią w własnej sprawie, nieprawdaż?
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 11-12-2019, 19:54   #154
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Zmęczona - i w sumie nieco niezadowolona - Bogna, wracała do młynu. Tam zaś, czekało jeszcze na nią sporo roboty. Jeśli ani Racimir, ani jego syn trzody nie ogarnęli, będzie sama musiała się tym zająć. Do tego zaś zrobić coś na wieczorną strawę... obojętnie, czy będą jedli czy nie. Chociaż w sumie, powoli ją to już zaczynało drażnić. Jak nie chcą, to niech łaskawie powiedzą, a nie, że będzie robiła na darmo, a potem się sporo marnuje.

Z takich myśli wyrwały ją dziwne odgłosy, dobiegające od strony lasu. Przystanęła na chwilę zdziwiona, ale machnęła ręką w tamtą stronę. Nie, to był wiatr.

Po kilku dalszych krokach, była jednak już pewna, tego co jej się niby przysłyszało, i zamarła w pół kroku. Ktoś ją nawoływał, ten głos... JEJ głos. Ale to przecież niemożliwe. Nie, nie może być. Ale było. Rudowłosa spojrzała w stronę lasu z przerażeniem, i zaczęła trząść się na całym ciele.

- Nie, nie, nie... - Wymamrotała pod nosem, zasłoniła obiema dłońmi uszy, po czym bardzo żwawym krokiem ruszyła do młynu.
- Nie, to nie może być. Nie, to się nie dzieje, nie, nie, nie - Bogna niemal już zasuwała truchcikiem.

Oporządzić trzodę, zrobić strawę, umyć się, zwędzić Racimirowi jakieś piwo. Oporządzić trzodę, zrobić strawę...




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 15-12-2019, 22:40   #155
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Józef

Harald okazał się bardzo uważnym i wytrwałym słuchaczem. Choć niejeden mógłby przewracać oczami czy niecierpliwić się nad starczym gadaniem, u rycerza nie sposób było uświadczyć takiego zachowania. Gospodarskie życie zdawało się interesować szlachcica ponad miarę.
- Całe życie żem na wojaczce spędził. Ale dość już telepania rzyci w kulbace - oznajmił olbrzym nachylając się i uważnie obserwując jeden z uli. - Pora osiąść i zająć się tym, co ważne...

Kiedy znaleźli się w chłopskiej chacie, Harald z wielką ostrożnością usiadł na skrzypiącym krześle. Patrząc na gabaryty rycerza, miał pełne prawo obawiać się czy mebel utrzyma imponujący ciężar.
- Nie chcę was kłopotać, gospodarzu - oznajmił, kiedy upewnił się, że krzesło wytrzyma. - Jeno pogwarzyć chciałem o wsi i okolicy. Wyście tu najstarsi. Mój brat twierdzi, żeście go przed utonięciem za młodu ocalili. Dziwaczana to historia z całym tym pobytem Ottona w Drzewcach.
Harald pociągnął tęgi łyk z kubka.
- On zawsze pływak był pierwszorzędny, a tu nagle o mało co na dnie rzeki nie skończył. Jakby go utopiec jaki za jajca chwycił. Wrócił stąd mocno odmieniony. Ale może po prostu z młodzika przeobraził się w mężczyznę?

Rycerz poskrobał kilkudniowy zarost w zamyśleniu, a chwila ciszy sprawiła, że i Józef stał się skłonniejszy do zadumy. Ostatnie wydarzenia stopniowo przywoływały coraz więcej szczegółów tamtego zajścia. Józwa przypominał sobie, jak wyciągnął na brzeg młodziutkiego Ottona. Kiedy tylko chłopak oprzytomniał, wykrzykiwał niestworzone rzeczy. Twierdził, że ktoś go wołał i chciał czym prędzej powrócić do rzeki. Na szczęście Józef powstrzymał go wtedy w porę, zwalając wszystko na karb szoku i chwilowej utraty zmysłów.




Marysia

Patryk skinął głową, dając znać że zrozumiał polecenie. Marysia tymczasem udała się prosto do kurnika, by ratować cenny drób. Zanim jednak dotarła do drewnianych zabudowań, ptaki ucichły. Czyżby lis zdążył podusić je wszystkie? Ściskając drewnianą lagę, dziewczyna wspięła się, by zajrzeć do środka. Z powodu ciemności ciężko było dokładnie ocenić sytuację. Usłyszała jednak gdakanie niektórych kur - wydawały się podenerwowane, ale jakby już się uspokajały. Zastanowienie wzbudzać mogły jedynie drzwiczki. Dlaczego zostały otwarte? Mogła przysiąc, że zamykała kury jeszcze przed zmrokiem. Czyżby tylko tak jej się wydawało? Żaden lis nie zdołałby przecież otworzyć sobie drzwi.

Patryk nie nadchodził. Być może przez złamane ramię nie był w stanie poradzić sobie z kuszą. Tym bardziej, że napinanie cięciwy nie było takie łatwe, a nie dołączono w zestawie windy. Marysia uzmysłowiła sobie, że jeśli chce dokładniej zbadać kurnik, będzie musiała wrócić po kaganek i przyświecić nieco.

Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi chaty, dostrzegła postać siedzącą w kącie głównej izby. Mężczyzna znajdował się na tyle daleko od paleniska, że w pierwszej chwili Marysia miała problem z rozpoznaniem go - ale tylko z początku. Zaokrąglony brzuszek. Łysiejący czerep. Małe, świńskie oczka. W pomieszczeniu znajdował się Gaudenty i niestety nie był sam. Trzymał na kolanie przerażonego Patryka. Przy gardle brata błyskało ostrze sztyletu. Niezaładowana kusza leżała niedaleko, pod ścianą.
- Tylko bez gwałtownych ruchów, ty wiejska dziwko... Odsuń się od wyjścia, albo dorobię szczeniakowi drugi otwór gębowy.




Arnika, Horst, Jeremi

Pobieżne oględziny Światożara nie wniosły wiele ponad to, co było widać na pierwszy rzut oka. Młynarczyk był tak brudny, jakby pływał w smole. Zapadnięte policzki, wychudła sylwetka i rozbiegane oczy. Te ostatnie nadawały mu nieco szaleńczego wyglądu. Rozglądał się i wiercił, jakby nie mógł spokojnie usiedzieć. Nie kwapił się do tego, aby rozmawiać z kimkolwiek. Czasem tylko z przestrachem spoglądał na Horsta i Jeremiego.
- Tylko nie ojca tutaj... Ojciec nie może mnie zobaczyć... - mamrotał niewyraźnie, chwytając się za głowę. W pewnym momencie gwałtownie zerwał się z krzesła, biegnąc do wyjścia jak opętany. Najwyraźniej zmienił zdanie i postanowił dać nogę.




Bogna

Wołanie rozbrzmiewało coraz wyraźniej. Zasłanianie uszu w niczym nie pomagało. Starając się zagłuszyć dziwne głosy, Bogna biegła i powtarzała listę obowiązków niczym mantrę. Nagle głośne rżenie wyrwało dziewkę z obłędu. Omal nie wpadła na dosiadającego rosłego ogiera jeźdźca. Z ulgą dotarło do niej, że żaden dziewczęcy głos już jej nie nawołuje.
- Dość późno na spacer - rzucił mężczyzna z wysokości wierzchowca. Ciężko było rozpoznać spowitą mrokiem facjatę, jednak głos wydawał się znajomy. Szorstki, zimny, nieczuły. Czyżby natknęła się na Ottona? Chodziły co prawda słuchy, że lubi snuć się po zmroku, ale wielu chłopów temu nie dowierzało. Mało komu mieściło się w głowie, że mężczyzna mający władzę i piękną małżonkę, nie miał lepszych rzeczy do roboty nocą.
- Dokąd zmierzasz, dziewko? - zapytał rycerz, podczas gdy koń prychnął i niecierpliwie zarzucił łbem. Zupełnie tak jakby chciał ponaglić Bognę do odpowiedzi...




Luther


Nie udało się odnaleźć Racimira. We młynie nikt mu nie otworzył. Nie wiadomo czy wszyscy pijani czy też opuścili domostwo z jakiegoś powodu. Budynek zamknięty na głucho. W dodatku przez całe to skradanie się i całodzienne marsze, biodro młodego Grolscha zaczęło naprawdę nieznośnie boleć. Musiał przystanąć na chwilę i odpocząć. Wtedy właśnie dostrzegł podążającego udeptaną ścieżką jeźdźca. Ktokolwiek siedział w siodle, nie dostrzegł przyczajonego Luthera.
- Dokąd zmierzasz, dziewko? - dosłyszał słowa. Z miejsca, w którym się znajdował, wydało mu się że jeździec natrafił na kogoś. Jeśli zachowa ciszę i odpowiednio wytęży słuch, być może uda mu się nawet dosłyszeć całość rozmowy.
 
Bardiel jest teraz online  
Stary 16-12-2019, 18:06   #156
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Horst przyglądał się młodzieńcowi... było w nim coś pierwotnego... coś zwierzęcego... coś... coś z Fae. Dokładnie to "coś" go nie zadawalało. Może i był brudny, ale gdzie takie brudy w lesie złapać? Smoły wszak tam nie ma! Zmarszczył brwi i opróżnił fajkę na zewnątrz. Było jaśniej, ale to go nie uspakajało.

W ten, młynarczyk zaczął bełkotać i łapać się za głowę. Stary Grolsch się zerwał by zagrodzić mu drzwi. Cokolwiek w nim było, walczyło z nim i miał rację, bo syn młynarza rzucił się do wyjścia.

- Jeremi! - rzucił surowo w stronę wiedźmiarza, a sam miał zamiar złapać szczyla. Co mógł szczeniak wychowany w młynie? Tylko worki nosił, nie to co on od dziecka w polu, od dziecka przy zwierzyńcu, a dogonić kuraka, czy prosiaka jakiego jak ucieka i złapać to też sztuka. Szczyl był jego, chyba, że Duchy Lasu natchnęły go swą mocą i człowiekiem być przestał...

Musiał mu wytłumaczyć wszystko po kolei, a przez wszystko miał na myśli to jak jego ojciec umiera z troski i żałoby, ale nie mógł pozwolić na ucieczkę. Los Luthera i całej Rodziny leżał na odnalezieniu dzieciaka... inaczej... inaczej, mogło by być, a czując pismo nosem zdecydowanie będzie, gorzej. O wiele, wiele, gorzej.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 20-12-2019 o 19:18.
Dhratlach jest offline  
Stary 20-12-2019, 20:49   #157
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Zamyślony Jeremi w pierwszej chwili nie zauważył jak Światożar rzuca się do wyjścia, na szczęście Horst był czujny i jego okrzyk poderwał pasterza na równe nogi. Widząc że szwagier blokuje wyjście, wiedźmiarz zaszedł chłopaka od tyłu, odcinając mu drogę do drugiej izby, i co ważniejsze do pieca przy którym leżały noże, i chwycił go mocno starając się wykręcić mu ręce.
- Podaj powróz albo rzemień, trza go związać. – rzucił do siostry zajęty mocowaniem się z młodzieńcem. Razem z Horstem powinni dać mu radę, ale nigdy nic nie wiadomo. Młodzieniec spędził kilka dni w lesie i wiedźmiarz obawiał się że coś mogło zagnieździć się w ciele młynarczyka.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 20-12-2019 o 20:49. Powód: Justowanie tekstu.
Balzamoon jest offline  
Stary 21-12-2019, 16:22   #158
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Marysia była dość zaskoczona obecnością spaślaka w ich domu, ale jeszcze bardziej zdziwiło ją, że trzymał jej braciszka jako zakładnika.
- Co ty tu robisz?! - rzuciła, nie kryjąc zaskoczenia.
Zdecydowanie nie chciała jednak, aby Patrykowi stała się krzywda i w zaistniałej sytuacji nie miała wielkiego wyboru.
- Zostaw go no... Czego od nas chcesz? - powiedziała, zdając sobie jednak sprawę z tego, że to od niej czegoś chciał, a grożenie jej bratu było tylko środkiem do uzyskania celu. Jednocześnie odsunęła się od wyjścia, zgodnie z tym czego oczekiwał. Uznała że to akurat niewiele zmieni, ale może uśpi jego uwagę. Oczywiście przesunęła się tak, aby być bliżej kuszy, świadoma tego, że będzie potrzebowała sporo czasu na jej załadowanie. Nie wiedziała czego ta świnia od nich chciała, ale wiedziała, że jeśli skrzywdzi on Patryka, to z pewnością nie da mu ujść stąd z życiem.
 
Mekow jest offline  
Stary 27-12-2019, 18:06   #159
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Józef odleciał w drzewieja przeszłości. Pamiętał coś takiego miało miejsce. Pana Ottona kąpiel tamta odmieniła, ale czy coś go wtedy opętało? Staruszek nie wiedział. To za skomplikowane na prosty umysł chłopski.

- Tak teraz pamiętam zmienił się po tym wypadku, ale nigdy na to nie zwracałem uwagi. Panie Rycerzy może jak jutrzejszy dzień nastanie i miną te przykre wydarzenia dotykające Horstów to moglibyśmy pójść z Panem i zabralibyśmy jeszcze Kapłana i wiedźmiarza i zobaczyli czy w jeziorze jakiego demona, czy topieja jakiego ni ma? Jeremi to dobry człek tyle, że trochę inny. Można mu zaufać. Jak i całemu Horstowemu rodowi. To dobrzy ludzie, niech Pan szepnie dobre słowo o nich waszemu wielmożnemu Bratu. Ja wcześniej o tym nie myślałem, ale jak mi pan Panie Haraldzie zwrócił uwagę o teraz na prawdę myślę iż tu złe licho nam się zalęgło.- mówił szybko dziadek wyrwany z zamyślenia. Mówił jakby życia miało mu nie starczyć na wszystko co chciał powiedzieć. Patrzył błagalnie i z przestrachem na swego gościa z niemym błaganiem o ratunek. Nie dla siebie, lecz dla całych Drzewiec. Jakieś nie nazwane zło zagraża osadzie, a on już nie ma sił, by bronić swych.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 30-12-2019, 11:53   #160
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- Ja… - Zająknęła się, jak zwykle, rudowłosa - Ja ze świątyni wracam, gdzie sprzątałam, do młynu idę, do domu… jaśnie panie? - Bogna zmrużyła oczy i starała się dostrzec twarz konnego, czy był to na pewno szlachcic.
- Czekaj… Czy to, aby nie ty spotkałaś te stwory w lesie? Wyspowiadałaś się u Wielebnego, tak jak zleciłem? - w pytaniu mężczyzny dało się słyszeć wyraźną kpinę. Niewiele zostało po nabożnej powadze, którą Otton roztaczał w świątyni. Prychnięcie, które nastąpiło chwilę później, dobitnie świadczyło o tym, że rycerz nie obdarzał sakramentu spowiedzi przesadną czcią.
- Wyspowiadałam się, tak jak waszmość nakazał, i rozgrzeszenie dostałam - Bogna przytaknęła… a jej dłoń powoli uniosła się do końskiego łba, chciała pogłaskać rumaka?
Ogier zarzucił głową nieufnie, kiedy dziewczyna wyciągnęła ramię. Sądząc po rozmiarach zwierzęcia, prawdopodobnie był szkolonym do walki destrierem i nauczony był nie ufać każdej napotkanej osobie. Opowiadało się nieraz o rycerskich koniach, które potrafiły kąsać lub kopać wrogów ich właściciela. Być może ten tutaj należał do tych nieprawdopodobnie cennych zwierząt?
- Jest nieufny - rzucił Otton, klepiąc wierzchowca po szyi. Uspokojony przez jeźdźca ogier uznał, że wszystko jest w porządku i dopiero wtedy pozwolił się pogłaskać wieśniaczce. Stopniowo niespokojne prychnięcia zwierzęcia cichły.
- Leśne bóstwo, o którym wspomniałaś… - Bogna poczuła nagle, jak odziana w rękawiczkę dłoń chwyta pewnie jej nadgarstek. - Muszę wiedzieć gdzie spotkałaś to… Bóstwo.
Otton wpatrywał się w dziewczynę zdeterminowanym wzrokiem z wysokości siodła. Po sile uścisku łatwo mogła ocenić, że wyrywanie ręki raczej nie zakończy się powodzeniem.
- Piękny rumak, nie to co… - Bogna urwała w pół zdania, gdy szlachcic pochwycił jej rękę. Wyraźnie struchlała, a na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie i strach.
- Panie, ja naprawdę nie wiem, zaklinam się. Zgubiłam się tego dnia w lesie, błądziłam, i go spotkałam. Nie wiem gdzie to dokładniej było, przysięgam. A iść tam znowu… boję się. I tak bez celu włóczyć się, to mości pan się na mnie rozgniewa - Opuściła nieco wzrok, unikając spojrzenia Ottona.
Uścisk mężczyzny na krótką chwilę stał się silniejszy. Na tyle, by zadać krótkotrwały ból, na co Bogna cichutko syknęła. Wierzchowiec przestąpił z nogi na nogę i prychnął, instynktownie wyczuwając napięcie jeźdźca.
- Nie wiem o czym rozmawiałaś z klechą, ale mnie masz wyśpiewać wszystko. Wszystko, rozumiesz?
Otton cedził każde słowo przez zęby, uporczywie wbijając wzrok w unikającą spojrzenia dziewczynę.
- Panie, proszę… - Zaskomlała dziewoja, ponownie spoglądając na szlachcica, a po jej policzkach spłynęły łzy - Prawdę mówię, prawdę mówiłam, nie wiem gdzie to było, ja się w lasy nigdy nie zapuszczałam, nie znam ich… to boli… panie proszę… - Bognie zadrżały już usta, i raz nawet łknęła.
Mężczyzna przyglądał się dziewce przez chwilę, nim wreszcie rozluźnił uścisk. Albo uwierzył Bognie, albo aż tak mu nie zależało, żeby zacząć pełnoprawne tortury.
- O czym rozmawiałaś z tym… Czymś? - ton rycerza stał się odrobinę mniej złowrogi. - Mówiłaś, że wyglądał jak książę z bajki. Czy ty… Grzmociłaś się z tym diabelstwem?

Rudowłosa przetarła wolną dłonią łzy z twarzy, po czym zarumieniła się.
- Gadać on nie chciał o niczym. Ciągle tylko och i ach, i zostań ze mną piękna w lesie. No i on był już prawie nagi… i ja... też - Dodała po chwili wahania - O tym Wielebnemu nie gadałam... - Przez jej usta przemknął jakby cień uśmiechu -...ale uciekłam, bo coś było nie tak, bo tak dziwnie śmierdziało… i zgubiłam trzewik i… majtki - Zapłonęła rumieńcem.

Przez moment słychać było tylko cykanie świerszczy. Rycerz przyglądał się badawczo Bognie, ważąc w głowie wszystko, co mu właśnie przekazała.
- Obyś mówiła prawdę, dziewko. W innym wypadku... - Otton urwał w pół zdania, zamyślając się na chwilę. - Wracaj prosto do chałupy. Wilki mogą być głodne po zimie i szukać jedzenia w sadybach.
Mężczyzna delikatnie spiął wierzchowca łydkami, by ruszyć przed siebie i wyminąć Bognę.



- Dobrze panie - Przytaknęła dziewoja i nagle… coś jej się wyrwało:
- Proszę, nie czyńcie krzywdy Lutherowi Grolschowi. On by nigdy Nawojki… on ją odnalazł. I poszedł w las szukać jej brata i… tego bóstwa właśnie, żeby… sama nie wiem… pomsty dokonać?.
Otton ściągnął wodze, nie spiesząc się z odpowiedzią. Być może lubił wsłuchiwać się w odgłosy nocy.
- Więc jak go spotkasz, to powiedz mu, żeby lepiej tego “bóstwa” już nie szukał…
Koń ponownie ruszył naprzód. Bogna pozostała sama. A przynajmniej tak jej się wydawało do momentu w którym coś zaszeleściło w niedalekich zaroślach i dało się słyszeć jęknięcie i niewyraźne przekleństwo.
- Kto...tam? - Wydusiła z siebie Bogna, gotowa rzucić się do ucieczki.
Przez chwilę nie było słychać zupełnie nic poza świerszczami owymi. W końcu jednak do ich zgodnego chóru dołączył głos męskiego zrezygnowania:
- Luther…

Rudowłosa roześmiała się cicho, po czym nawet kilka razy z radości przyklasnęła.
- Wyłaz z tych krzaków! Jak ja się cieszę że to ty! Tak się o ciebie martwiłam… - Bogna zaczęła trajkotać, jednocześnie robiąc parę kroków w stronę młodego Grolscha.
Zarośla odpowiedziały sapnięciem, po czym po chwili również krótkim:
- Nie mogę… wstać… żeżby to licho…
Nadal nie było widać co się w nich kryje.
- Wyjdziesz wreszcie, czy może… zajęty tam czymś jesteś? - Dziewoja zachichotała, po czym zaczęła przedzierać się powoli przez krzaczory do młodziana - No ale chyba goły nie jesteś co? - Bogna parsknęła śmiechem.
Znalazła go siedzącego i rozmasowującego biodro. A przynajmniej próbującego. Minę miał nietęgą ilekroć łapał się za dawną kontuzję.
- Chyba… przedobrzyłem - mruknął piwowarczyk. Nie chciał by go Boguśka na podsłuchiwaniu przyłapała, ale kędy się zerwał, żeby na zad doma wrócić, to go tak zapaliło jakby go jednak ojce tym kijem w chacie przećwiczyli. I mleko wylało się. - Do twoich szedłem. Co by Racimira do chaty taty ściągnąć. Aleć go wywiało gdzie… Wiesz kaj go znajdę? Aaaa!!! No bym zapomniał… Światka znalazłem!
- Znalazłeś go? Cudnie!
- Ucieszyła się Bogna, po czym przyklęknęła przy Lutherze - Ja tam nic nie wiem, dopiero do młynu wracam, cały dzień mnie nie było. Dziwne żeby Racimira nie było - Odrobinę się zmartwiła… kładąc dłoń na jego kolanie -Boli cię co? - Spytała.
- Pewno popili z Żyrkiem… - dumał przez chwilę nad tym gdzie młynarzów pognało.
Po chwili swobodnie przesunął jej rękę wyżej na swoje już pod dotykiem wyczuwalnie zniekształcone biodro.
- Tu. I pizga kiejby we kości co złe zamieszkało. Pomożesz mi wstać?
- Racimir może być, ale Żyrko ostatnio nie pijał - Bogna uśmiechnęła się, na krótką chwilę masując biodro młodziana palcami, po czym w końcu pomogła jemu jakoś wstać.
- Masz chwilę żeby do młyna ze mną zajrzeć? Bo… no bo trochę się boję, jak tam ciemno i głucho - Wzruszyła ramionami.

Młody Grolsch to krzywiąc się z bólu to wzdychając z ulgi od znachorskich zabiegów Bogny, spojrzał raz w jednym kierunku, potem w drugim i skinął głową.
Po chwili z jej pomocą stał już na nogach i mogli ruszyć.
-, Słyszałem… coś Ottonowi rzekła - powiedział nie precyzując jednak dokładnie co słyszał - Dzięki Boguśka. Mocno rozsierdzon był?
- No tak trochę… - Powiedziała dziewoja, po czym rozglądnęła się, i przeszła do konspiracyjnego szeptu, nachylając się nieco do Luthera - On jest jakiś dziwny. W świątyni to wielki i prawie sam niczym jakiś święty pan, a tu ze mną… to się naśmiewał, czy się wyspowiadałam i takie tam. Ja myślę… - Bogna się ponownie rozglądnęła - Z nim jest coś nie tak. Na widoku to cny rycerz, ale sam to… choliba wie. Wszystko wokół niego coraz bardziej podejrzane. Prawie mi rękę połamał, żebym gadała gdzie stwora widziałam, no i gadał też, że ty go masz nie szukać…
Piwowarczyk podrapał się po upstrzonej liśćmi czuprynie. Nie dumał tak wcześniej o panu dziedzicu. Zdał mu się tam przed świątynią typowym herbowym. Ale przyznać było trzeba, że jego spotkanie z Bogną do zwyczajnych nie należało.
- Może… - zaryzykował najbezpieczniejszego wyjaśnienia - taki już jest? Gdy go nikt nie widzi.
Oboje przez chwilę milczeli rozwijając chcąc czy nie, w myślach własne domysły.
- To jak, idziesz ze mną do młyna? - Sierota spytała młodziana już normalnym tonem.
- Pójdźmy - potwierdził.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172