Mikel, widząc nadarzającą się okazję spojrzał wymownie na Kharricka.
-
Ja z lewej, ty z prawej. Masz kwas? - zapytał szeptem.
-
Ogień… ale ty poważnie bez pozostałych tak chcesz..? - złodziej nie był do końca przekonany. -
A jak zaalarmuje resztę?
-
Jesteśmy dość daleko, a on tak hałasuje przy polowaniu, że ciężko odróżnić czy walczy z niedźwiedziem czy z czymś innym. Damy radę. - wojownik był bardzo pewny siebie.
Kharrick przez moment patrzył w milczeniu na chłopaka. Uśmiechnął się w końcu.
-
Brakowało mi takiego Mikela. Idziemy - sprawdził swoje fiolki pochowane po kieszeniach i ruszył przodem. Zamierzał skorzystać ze swoim nowych zdolności aby nawet bliżej się podkraść do trolla.
Mikel wypadł z zarośli i popędził w stronę zaskoczonego trolla, by w ostatniej chwili skoczyć, celując kopnięciem prosto w rzepkę giganta. Niestety, odbił się od kolana jak od pnia drzewa, tylko wkurzając przeciwnika. Ten moment wykorzystał Kharrick, wbijając mu ostrze sztyletu prosto w tętnicę udową, z której chlusnęła śmierdząca, czarna jucha.
Nie tracąc czasu, złodziej chlasnął kolejne dwa razy, rozrywając kolejne tętnice.
Te jednak momentalnie zaczęły się zasklepiać i w ułamku sekundy potok krwi zmieniał się w ledwie strumyczek. Trol zaryczał wściekle, odrzucił niesionego niedźwiedzia i rzucił się na pierwszy cel, który miał przed oczami, czyli Mikela. Najpierw zacisnął wielkie szczęki na jego ramieniu, a potem o mało nie urwał mu drugiej ręki pazurzastą łapą. Drugie łapsko wbiło się w brzuch Mikela, prawie wyrywając mu wnętrzności. Wojownik jednak nie zważał na rany i, wykorzystując wagę trolla przeciwko niemu, z hukiem powalił go na ziemię, częstując przy tym dwoma celnymi ciosami w pachwiny.
Kharrick odrzucił jeden ze swoich sztyletów, wyciągnął zza pazuchy fiolkę z ogniem alchemicznym i cisnął nią w leżącego trolla, który momentalnie zajął się płomieniami. Bestia jednak wciąż zipiała i nie miała zamiaru się poddawać. Nie próbując się nawet podnieść, zaczęła wymachiwać pazurami w stronę Kharricka, zawadzając go jednym.
Widząc, że Emi grozi niebezpieczeństwo, Mikel zaatakował wściekle. Wykonał cztery potężne cięcia, każdym odcinając kawałki ciała. Po wwzystkim, przez odarte z mięsa żebra, widać było jak jak płuca i serce stwora zatrzymują się, by już nigdy znowu nie ruszyć.