Plany mówiącego były zakrojone na szeroką skalę i Arthmyn potrafił zrozumieć, że podbój świata należy zacząć od najbliższego otoczenia. I rzeczą oczywistą było, że ci, co mają dużo, powinni się podzielić tym, co mają, z tymi, co planują zbawić świat.
A że za grosz nie wierzył w to, że mówiący jest w stanie stworzyć lepszy świat, to już była całkiem inna sprawa.
I w ogóle nie chciał, by świat został "ulepszony" przez grupę nawiedzeńców ubranych w żółte szatki.
- Pomożemy - zapewnił, nie precyzując, komu owa pomoc zostanie udzielona. |